Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2015, 00:50   #32
del martini
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Dzięki Mistrzuniowi za dialog

Po ostatnich wydarzeniach Ray z pewnością nie będzie zachwycony ze swojej nowej roli. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku na tak ważną postać w tak niestabilnym politycznie kraju. Z jednej strony Jeremy chciał kiedyś zostać ambasadorem, z drugiej życie było mu miłe i wolał trzymać się od tej funkcji z daleka. Dlatego cieszył się, że jako attaché prasowy jest stosunkowo bezpieczny.
Newport już dawno powinien siedzieć w domu razem z Nicole. Niestety, ten jakże trudny dzień zdawał się nie mieć końca, a w ambasadzie czekało na niego mnóstwo pracy. Zszokowani śmiercią White’a pracownicy zdawali się nie wiedzieć w co włożyć ręce.
Trzeba było siąść do narady w sprawie wizerunku jak najszybciej, tak żeby zdążyć jeszcze przed świtem wrócić do domu. Musieli omówić kilka kwestii, przede wszystkim opracować podstawowe założenia planu poprawy wizerunku.
-Jeremy, co sądzisz o tym by wzmocnić obsadę ambasady częścią kontyngentu? Jakby to wyglądało?
-W tej chwili istnieje realne zagrożenie bezpieczeństwa amerykańskich dyplomatów. - Newport nerwowo chodził w tę i we w tę po pokoju, w którym znajdowali się obecnie najważniejsi przedstawiciele Stanów Zjednoczonych w Pakistanie - Dlatego też, uważam za konieczne wzmocnienie ambasady, przynajmniej na kilka tygodni. Potrzebujemy co najmniej kilkunastu marines, dla których wygospodarujemy jakiś pokój. 5-6 będzie spacerowało wokół ambasady w zmianach półtoragodzinnych, a reszta będzie w tym czasie odpoczywała. Taka jest moja wizja, może któreś z was zaproponuje coś lepszego?
- No dobrze, to tak zrobimy. Zadzwonię do maj. Coleman’a. - rzekł chyba z wyraźna ulgą Manning zupełnie jakby Jeremy tylko potwierdził jakąś jego opinię w danym temacie.
- Można by właściwie uderzyć do przedstawicielstwa rządu, armii i policji i posadować czego im trzeba i co by ich kręciło. Jakbyśmy wiedzieli co to by łatwiej było nam dostosować jakiś partnerski program. - rzekł po chwili zastanowienia Martin. Miał w końcu obcykane kontakty w całym mieście ale konsultacje tego kalibru i w tak nerwowej sytuacji były trochę ponad jego stanowisko choć na pewno byłby w nich użyteczny. No a swoją drogą miał dość niską rangę by firmować swoim nazwiskiem tego typu komisję. Tubylcy mogliby się poczuć traktowani po macoszemu.
- No i ten zabójca… Pan prezydent strasznie się uparł na niego… Nie odpuści nam… No i do cholery ma rację, przecież… - urwał nagle z szerzej rozwartymi źrenicami zupełnie jakby sobie właśnie uświadomił kto jest następcą White’a. - W każdym razie jesteśmy to winni także i Tony’emu. - potrząsnął głową chcąc się pozbyć nieprzyjemnych myśli i dodał kolejny watek do sprawy. - Macie jakiś pomysł jak go złapać? - spytał patrząc na nich po kolei.
-Powinniśmy mieć jakieś zdjęcia satelitarne wykonane w podczerwieni. To mogłoby nam pomóc w odnalezieniu drogi ucieczki i zawęziłoby poszukiwania. Kto wie, może nawet pokazałyby nam kryjówkę mordercy? A na szybko to trzeba oczywiście wysłać psy tropiące i speców kryminalistycznych, może znajdą jakieś wskazówki.
- To już sprawa miejscowych. Nie mamy obecnie takich ludzi tutaj. Możemy jedynie prosić o udostepnienie wyników takich badań. - odrzekł swoje Adams. Po czym wziął się za wyszukiwanie czegoś w swoim telefonie i zaczął zaraz gdzieś dzwonić, rozmawiać i po dłuższej chwili wrócił do stołu z dość zadowolona miną. - Dobra, wysłali tam ludzi i pobrali próbki. Czekają na wyniki. Zgodzili się je nam udostępnić jak będą. Mają też coś z obrazów kamer ochrony centrum choć na razie dopiero to sprawdzają. Jakiś facet w kominiarce czy coś takiego. Nie ma twarzy. Znaczy widocznej. Ale czas się zgadza i ma w reku jakąś podłużna torbę w której można schowac broń. Tak mówił mi kapitan z którym rozmawiałem. Może jakoś się to ruszy w końcu. - dodał od siebie spec od kontaktów z miejscowymi.
-Dobrze, musimy omówić jeszcze kilka spraw. Jutro zabierają ciało ambasadora i poległych żołnierzy. I teraz nasuwa się pytanie - jak to rozegrać? Osobiście proponuję utrzymać sprawę w tajemnicy. Dość mieliśmy już smrodów… każdy następny to poważny uszczerbek na wizerunku Stanów. Ale chciałbym poznać też wasze stanowisko. Ostateczną decyzję podejmie oczywiście pan Manning, a my powinniśmy przedstawić mu wszystkie za i przeciw. - Jeremy’emu nie do końca odpowiadała rola prowodyra narady. Uważał, że jest to obowiązek Roya, a nie attache prasowego. White jednak miał w sobie charyzmę, czego Manningowi brakuje - pomyślał.
Propozycja Jeremy’ego spotkała się z aprobatą. Pozostało im jednak do ustalenia najważniejsze – oferta Stanów Zjednoczonych w rozmowach z miejscowymi.
Pomysłem Newporta było przede wszystkim szkolenie kadr. Doświadczenie jest rzeczą niezwykle cenną na polu bitwy, a tak profesjonalny trening mogły wykonać jedynie Stany Zjednoczone Ameryki. Dodatkowo można by im sprzedać trochę podstarzałego sprzętu – tutejsza armia względem USA jest zacofana i z chęcią przyjmą broń po nieco zniżkowej cenie. Kolejnym punktem współpracy pakistańsko – amerykańskiej może być koncepcja tarczy antyrakietowej. W przypadku szybkiej decyzji w Waszyngtonie, notowania Amerykanów wzrosłyby wielokrotnie. Niestety, były to raczej mrzonki – koszt przedsięwzięcia byłby ogromny, czas wykonania długi, a nie wiadomo jak odebrano by ten fakt w ojczyźnie – z pewnością wielu frustratów okazałoby swoje niezadowolenie z tego faktu. W każdym razie można było porozmawiać o tym z prezydentem i zapytać go o opinię, uświadamiając go równocześnie o gwałtownym wzroście notować Rosjan i Chińczyków w tym rejonie.
Narada dobiegła końca, a marines odwieźli Newporta o świcie. Już za późno było na zasypianie, dlatego tylko położył się koło ukochanej blondynki, starając się jej nie budzić i z otwartymi oczami rozmyślał nad wydarzeniami ostatniego dnia. Chcąc nie chcąc, zmorzył go twardy sen, który nad ranem przerwał namiętny całus połączony z mocnym objęciem. Trzeba było wstawać do pracy... Dzisiaj będzie sporo zamieszania, dlatego nie było mowy o spóźnianiu się.
Chyba będę musiał wynegocjować podwyżkę...
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline