Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2015, 21:25   #646
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Gdy wszystko było już ustalone i rozeszli sie w spokoju by szykowac sie do wymarszu, Roran skorzystał z okazji i postanowił zamienic słów kilka z nowym kompanem. Przygotowywał on akurat swe rzeczy do drogi, co przypomniało boleśnie długobrodemu że on się sam tak oczywista czynnością zająć nie może. Nawet jego pistolety leżały nie wyczyszczone i nie wiadomo było jak znoszą tą długa i upiedliwą drogę.
-Widzę że szykujesz się do drogi. Słusznie, marna nas czeka preprawa...acz i tak lepsza niż ta dotychczas. Pamiętam jakżeśmy sie musieli w czasie wojny z chaosem ze Striklandu imperialnego cofać...bez zapasów i z resztkami sprzętu ledwo...wtedy to było źle...tyle dobrego że cieplejsza wiosna..Ty dawno służysz?

Kyan zaprzestał szykowania tobołków w celu okazania szacunku rozmówcy, wskazał miejsce tuż koło niego by zasiedli. Nabił fajkę tytoniem i rozpalił podając ją Roranowi, może skórę miał poparzoną ale nic nie relaksowało krasnoluda jak dobry dymek.
- Aye Długoblody… lepiej nie sostawiać tego na ostatnią chwilę, maltwią mnie lawiny i lusny śnieg, który mose salegać glubo o tej pose loku... - stwierdził

Kyan zwrócił się do Rorana tytułem jaki nosił mimo że jego twarz po poparzeniach miała wygląd gładkiego niczym niemowlaka i trudno by się dopatrzeć choćby jednego włoska. Dla obcego nie zaznajomionego z kultura krasnoludzką mogło uchodzić to za obrażę lub kpnie z kompana. Jednak wręcz przeciwnie była oznakiem uznania do wieku, doświadczenia jakie ten krasnolud nosił na swych barkach. Tytuł Langktrommi osiągał krasnolud, który ukończył 120 rok swego żywota. Byli darzeni powszechnym szacunkiem, weterani niezliczonych bitew, ich doświadczenie bojowe,mądrość życiowa oraz niezliczone opowieści jakich dostarczali ze swoich przeżyć było legendarne.
- Od kiedy psesedłem Kumenouht i sostałem Gnutrommi , więc bęcie jus se 30 sim. Tak... tak gdzieś by wychociło. Jak mój placiad, diad i ojciec słusę klanowi Khasak Khlum w Kalak Kadlin. Sajmujemy się ochloną blam, cuwaniem w stlasnicach, patlolowaniem okolicnych telenów jak i ochloną kalawan psemiesających te niespokojne siemie olas w casach wsględnego spokoju kamienialstwem. Calme olki, Tlolle, Gobasy wselakie ścielwo ciągnie w te lejony nicym muchy do gówna swego czasu Smok,a nawet pladawna Hydla znalazła swe lese nieopodal. Jednak psełęc dopóki tam jesteśmy sawse bęcie dlosna....- wyjaśnił

Krasnolud uniósł brew w geście zdumienia

- Wojowałeś z chaosem? Niesamowite… jak to jest walczyć pseciw mocom chaosu? - krasnolud spojrzał z podziwem na Rorana

Roran z przyjemności zaciągnął się dymem tytoniowym. Wieki nie palił..tak po prawdzie, jak przypomniał sobie w krótkim przebłysku, zaczynając całą tą przygodę usiłował rzucić. Na pierwszą wyprawę czarnego sztandaru zabrał nawet jakieś łakocie, mające zastąpić mu dym fajkowy.
-Tak, swego czasu zaciagnałem się do zaciężnej ciężkiej piechoty Imperialnej w czasie ostatniej wielkiej wojny. Potrzebowałem akurat odmiany. Żołd nędzny, ale nawet ja czasem mogę zrobić coś dla powszechnego dobra zaśmiał się cicho syn Ronagalda po czym kontyłował:
- Walczyłem przez większość kampanii na północy i pod Midenlandem, dzięki bogom w posiłowym korpusie a nie żrąc psy i mech wraz obrońcami twierdzy. Nie powiem, jedna z bardziej męczących i upierdliwych walk w mym żywocie.. Wiesz..walczyłem na czele bandy w Bretoni, w Estalii w najemnym regimencie, a pod Marienburgiem w szeregach najeźdzców dałęm się zepchnąć do morza. W innych miejscach również bywałem...wielu nawet, bo moich opowieści o wyprawie za morze wszyscy mają chyba dość...ale nie ma bardziej upierdliwych wrogów niż chaosyci. Są częstokroć, poza nielicznymi, zwyczajnie głupi...co utrudnia walkę z nimi. Szczury są tchórzliwe i głupie ale da się je rozgryźć i da się to wykorzystać, ba, plemiona orków czy gobosów są na swój sposób logiczne...chaosyci są zwyczajnie głupi i to jest na swój sposób najbardziej przerażające… Głupcy to najgorszy rodzaj wroga..Nie wiadomo co zrobi, nie wiadomo co nim w danym dniu pokieruje i nie wiadomo jak zareaguje na twoje działania… Ocywiście, miewają wielkich wodzów czy sprytnych przywódców...ale w ostatecznym rozrachunku .., sa najmniej przewidywalni


Kyan słuchał z uwagą Długobrodego, był pod wrażeniem ile w życiu świata zwiedził
- A ja… sadu z Kadlin i okolicy nie wyściubiłem, To moja najdalsa podlós jaką odbyłem w swym syciu.. Asul, S dlugiej stlony mam ledwie 70 lat, a wyskolony sostał sem całkiem niesle, wsystko psede mną. Nic mnie nie oglanica, jednak kocham góly i wcale niespiesno mi w inne landy kielować swój wslok, jak mam pselewać klew to za nase splawy... nie obce.- stwierdził

-Mnie zawsze kusiło zobaczyc co jest za horyzontem i cóż za górami..Zresztą, jestem z podgórza Gór Szarych. Tyle ci u mnie gór co lasów, nizin i łąk. Zresztą, nie powiem...troche i los mnie zmusił do opuszczenia domowego pielesza...wdałem sier w spór...spory wcale i nie chciałem rodziny wń mieszać. W sensie po tym jak spierający się zmarł.. wyjasnił uprzejmie Roran -A i ty możesz sporo teraz zobaczyć, zwłaszcza że do naszej dziwnej bandy przystałeś

- Ja jus nie mam do kogo wlacać, klan sadekował mój dom na dekade i splawuję nad nim piecę do mojego powlotu. Ale na ten cas nie samiesam wlacać do Kadlin, sukam kogoś i byłem pewien se snajde go w Asul… Jednakos byłem w błęcie… - rzekł smutno tropiciel, wspomnienia zalały umysł krasnoluda przez co jego twarz stężała i zamieniła się w kamień na dłuższą chwilę. Przez myśl przeszły mu wszystkie wspomnienia, które spowodowały że znalazł się w tym miejscu.

-Jesteś pewien że nie było tam osoby którą szukałeś? To jednak wielkie miasto. Ile byś tam nie był, łatwo się rozminąć zapytał Roran uprzejmym tonem

- Aye, Lolanie jestem pewien, nic to... nie mówmy więcej o tym… - uciął temat ognistowłosy krasnolud

-Jak sobie życzysz.. W każdym razie w dziwne towarzystwo los cię zaplątał, odkryłeś to już jak sądzę...Cokolwiek będzie dalej, szykuje sie długa i ciężka wędrówka i nie lżejszy los...chciałem upewnić się, że jesteś tego świadomy...Nikt nie powinien wpakować się w coś takiego w sposób jak my - przypadkiem i bez własnej wiedzy ni to stwierdził, ni zapytał Ronagaldson, wpatrując się badawczo w przewodnika.

- Snój i smęcenie nie jest mi obce, a cięski los będą mieli ci któsy stają pseciw nam,a nie na odwlót. Nie lękam się psysłości, wszystko co klwawi mosna sabić. Jednak niesbadane są wyloki Bogów, kto wie co sobie saplanowali wobec nas, ścieski nase jus dawno sostały wytycone, my mamy nimi podąsać jeno. Mose palec Glungniego spocywa na nas, oko Glimnila spogląda sulowo, a my beswiednie wypełniamy ich plan… - rzekł spokojnie tropiciel

-Wydaje mi się, że w losach naszych więcej jest możności wyboru niż ci się zdaje, nie zaprzeczalnie jednak masz racje, iż co byc ma to będzie i nie znajac skutków naszych decyzji nie zmienimy ich. Cóż, sądze że sie tu odnajdziesz rzekł krótko Roran, by skinąwszy uprzejmie głową, zostawić Kyana z jego robotą i myślami.

Gdy Roran odszedł ognistobrody krasnolud kontynuował swoje zajęcia, a gdy był gotów ułożył się w końcu i zapadł w głęboki sen.
 
PanDwarf jest offline