Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2015, 21:09   #299
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
cz2

Mavolio zaś zdrętwiał na wspomnienie pętli na swojej szyi.
-A ja planuje zatrzymać go do końca tej misji...drugiego finansisty nie znajdę.... rzekł po czym spojrzwszy lodowatym spojrzenie w głąb oczu Mavolio kontyuował -Po czym zależnie od efektów wróci na swoje stanowisko...przy dużo mniej odpowiedzialnych zleceniach...albo poszuka sobie pracy baaardzo daleko od krasnoludzkich osiedli...prawda Mavolio?
Poczekawszy na efekt swoich słów kontyuował -Czas nam na rozmowe z Dimzadem...zobaczymy co on powie...ui czy jego śledztwo coś dało
Comanche przytakiwał. Przytakiwał szybko i gorliwie, a jego strach sugerował wyraźnie że gdyby mógł, teraz siedziałby na łodzi do Amirath, by tam przez najbliższych kilka lat odparzać sobie tyłek od piasku i pasać wielbłądy.

Ungror potarł grzbiet nosa-Cóż... lepiej ułóż sobie w głowie co chcesz powiedzieć, Buttal, bo mam bardzo dziwne wrażenie że twój pracodawca będzie chciał bardzo, ale to bardzo precyzyjnych informacji.

-W zaistniałej sytuacji, pakt z Drakenwaldem może nie być dla was priorytetem, ale możesz zapewnić Dimzada że poczekamy aż rozwiążecie swoje problemy.- powiedział Maudrel, obserwując jak Mavolio zostaje podniesiony na proste nogi.- Wróćmy do tego kryształu..

.-Kryształu?- Flambee prychnął - Bogowie ratujcie, tylko nie to ustrojstwo. Sami rzucimy zaklęcie, jeśli będzie taka możliwość.

-Ekhem!

-No dobrze dobrze, Flick rzuci, ja się aż tak na tym nie znam...

Krugan zerknął kątem oka na Buttala -Nie jestem pewien czy czarodzieje stawiający mu kolejne magiczne zwierciadła w gabinecie ucieszą Belegarda...


-Belegarda chwilowo nic nie ucieszy, może z wyjątkiem nagłego obudzenia sie i odkrycia że jesteśmy złym snem...Czy dało by się przesłać jakieś tekstowe lub głosowe informacje? Na przykład zapytanie do szefa czy zechciałby nas teraz przyjąć? spytał magów. Może to przeszło by łatwiej... -Z tym kryształem coś jest nie tak? Kupiłem go od jednego z waszych...podobno standardowa technologia..No, w kazdym razie co mam powiedzieć chyba wiem...Znając go przygotował zaplecze pod ten interes...lub mnóstwo pytań, no ale na te nasi czcigodni inwestorzy odpowiedzą jak sadze. Obawiam się że wiem jaka będzie jego reakcja na atak demonów, pozostaje więc pytanie jak delikatnie wyjaśnić mu udział naszych szacownych magów z Ironbrigde...Zanim dostanie zawału albo mnie zabije sadzać że musi za to zapłacić

-Możemy rzucić czar który aktywuje połączenie w stylu portalu tylko za zgodą odbiorcy.- odparł Flick skinął głową - Po mojemu będzie to lepsze rozwiązanie niż ewentualny transfer myśli bo coś takiego... Cóż, powiem tylko tyle że mało kto czuje się komfortowo dotykając swoją jaźnią czyjejś innej. Jaźni w sensie. W sensie...

-Oni zrozumieli Flick.- Flambee przewrócił oczami - Pośpieszmy się, im szybciej to będziemy mieli za sobą tym lepiej. Czemu mam dziwne wrażenie że obserwowanie jak wijesz się przed szefem będzie równie zabawne co z czasem nużące?

Krugan parsknął, wchodząc do gabinetu który został otworzony przed nimi przez kłaniającego się uprzejmie Sebastiana -Wiesz, jedyny plus tego wszystkiego jest taki, że na odległość cię nie udusi.

Flick zaś podszedł do biurka, rozłożył nań pergamin z wyrysowanym nań kręgiem zawierającym w sobie pięcioramienną gwiazdę.

- Taaaaak.... Potwierdził Butal. To był plus. Chyba że magia nie zadziała. w każdym razie postanowił nie komentować uwag magów...zbyt ryzykowne było iż mogli mieć rację. Zresztą... im więcej świata widział Resnik, tym bardziej dochodził tym bardziej uważał że Dimzad nie jest taki zły... W sensie... może wredny ale nie zły...prawdopodobnie. -Dobra, zaczynajmy. Załatwimy to sprawnie...a później zostanie tylko wsiadać w powóz i do Groningen, jeśli wszystko będzie ustalone

Po kilkunastu długich sekundach mała, lśniąca kulka wygenerowana czarem przez Flicka eksplodowała, tworząc lustrzaną powierzchnię szeroką mniej więcej na metr, na której powierzchni... Cóż, czego innego się spodziewać, pojawiła sie skwaszona twarz Belegarda -Zdajesz sobie sprawę, Resnik, że egzekwujesz więcej mojego czasu niż wszyscy delegaci razem wzięci... ?- zamilknął, marszcząc brwi na widok otaczającej Buttala gromady - Hm. Witam panów.

Maudrel skłonił się teatralnie. Stojący z tyłu Ungror nie odezwał się jeszcze a Flick bardzo szybko zwrócił na siebie uwagę siwego brodacza, ładując nos w portal komunikacyjny -Działa? Działa! Świetnie. Kontynuujcie panowie.

Dimzad zmrużył oczy.-Reeesnik... ?- rzucił groźnym tonem.

-A więc tak szefie. Jest dobra wiadomość i zła wiadomość. Dobra jest taka, że rektor uniwersytetu magicznego w Ironbridge pozwolił sobie uprzejmie przydzielić chwilowo tych dwóch archimagów wskazał w ich kierunku -Mistrzów Flicka i Flambee, celem rozwiązania naszych problemów. Zła jest taka że wkrótce po ostatniej rozmowie zaatakowały nas dwa demony, przysłane przez wynajęty przez kogoś zakon zabójczych magów cienia, których to magowie z Colimonte zwalczali kiedyś w czasie dziesięcioletniej wojny...i tak jakby chyba kogoś ominęli. Tak w ogóle to ekh... Resnik speszył się na chwilę, lecz nabrawszy tchu kontynuować z godnością (względną) -To szef sam kazał się komunikować jak tylko będzie możliwy kontakt z inwestorem. Szef pozwoli, hrabia Maurice Maudred oraz mistrz Ungror dokończył wskazując właściwe osoby.

-Tak... Witam panów, chociaż nie powiem, sytuacja jest mniej komfortowa niż bym oczekiwał...
- Dimzad opadł się wygodniej na fotelu na którym siedział i potarł czoło, patrząc kalkulując na zebraną przed sobą bandę - A już myślałem że odkrycie że mój asystent po pijaku klepał ozorem na prawo i lewo jest w jakiś sposób przełomowe... Dobrze więc, Buttal, powoli i od początku. Rzeczy najważniejsze, póki mam jeszcze do ciebie cierpliwość. Czemu zaatakowali? Czego chcieli... ?

Flick już nabrał powietrza i dumnie wypiął kurzą pierś ale Flambee złapał go za ramię i uciszył gestem, sugerując że to krasnoludy powinny załatwić między sobą sprawy ogólne.Stary nekromanta westchnął ciężko -Ale jakby co to tu jestem...- jego postawa sugerowała że był tym typem staruszka wewnątrz którego siedział młody chłopak i zastanawiał się co właściwie się stało.


-Chcieli mnie zabić. Jak rozumiem uznali że spowodowało by to opóźnienie lub uniemożliwienie zawarcia układu z gnomami. Ktoś zapłacił im dużą, niesprecyzowana sumę. Musiała być bardzo duża biorąc pod uwagę że wyszli na powierzchnie po... tu rzucił pytając spojrzenie mistrzom magiiNo w każdym razie po długim okresie przebywania w ukryciu. Z tego co mi wyjaśniano magowie cienia są czy to ze względów ideologicznych czy z powodu generowania poprzez to zysków, zainteresowani sianiem ciągłego chaosu i konfliktów

-Cudownie, kurwa. Takich wrogów nam brakowało.- rzucił z przekąsem Belegard, stukając palcami o podłokietnik fotela - Zupełnie jakby brakowało nam jadowitych, zawistnych żmij nie lubiących nas tylko dlatego że istniejemy... Cóż, nie zmienia to jednak faktu że dowiedzieliście się całkiem sporo o naszym wrogu. Jak mniemam, wypada mi za to podziękować panom z Uniwersytetu... ?

Wzrok zwrócił na stojących obok czarodziejów. Flambee odchrząknął, chyba nie lubiąc być chwalonym za coś z czym nie miał za wiele roboty -W sumie, panie Belegard, przyjechaliśmy prawie na gotowe... Nasza praca dopiero się zaczyna.

Ungror parsknął widząc jak wzrok Dimzada krąży szybko pomiędzy magami a tłumaczącym się Buttalem.


i]Większość zasługi w naszym przeżuciu, oraz późniejszym uzyskaniu informacji przypada panu Ungorowi. Gdyby nie on było by z nami więcej niż krucho. [/i] wyjaśnił Buttal. Po pierwsze była to prawda, po drugie dopiero co przypomniał sobie o obecności starego wampira...który spokojnie swoją krasnoludzkościa oraz nie oszukujmy się, faktem bycia wampirem, mógł odciągnąć uwagę Dimzada - Problemem pozostaje kto konkretnie wyłożył te pieniądze. Jeśli miałbym pozwolić sobie na analizę, jeśli chodzi o sposób działania, wrogość wobec kompanii i bezczelność...no i przypadkowy bonus jakim była by moja śmierć, Wolna Kompania Handlowa zdaje się być logicznym zleceniodawcą. Z tego co choć śladowo dowiedziałem się o nich w czasie misji w Kamiennej Baszcie, bez problemu posunęli by się do czegoś takiego, a list i ingerencja szefa musiały mocno zaboleć ich finanse, gdy stracili szanse na przejęcie portu i tym samym handlu w regionie

- Polemizowałbym.- odparł krótko Dimzad - Wykupiliśmy ostatnio kilka jej oddziałów i zaoferowaliśmy spory grosz za zostanie naszymi chłopcami na posiłki. Przyjęli zlecenie, a szczerze wątpię żeby te wsobne szczury były dostatecznie rozwleczone w swoich oddziałach by miały dość miejsca na wewnętrzny rozłam.

-Możliwe jest że to komuś z Middenlandu ten sojusz nie przypadł do gustu.- milczący do tej pory Maudrel wzruszył ramionami - Ksenofobia jest u nas dość powszechna. Na tyle powszechna, żeby ktoś był gotów wydać mała fortunę na utarcie nosa "przybłędom z północy" czy jak inaczej nazywane są u nas krasnoludy z Baledor.

Krugan milczał, spojrzał jednak znacząco na Resnika, by następnie dyskretnie skinąć głową w stronę milczącego Mavolio ze zwieszoną głową.


-Być może faktycznie, acz zdecydowanie utrudnia to niestety wykrycie potencjalnych winnych. Tak po prawdzie jeśli tak przedstawiała by się sytuacja, odkrycie kto to był może być niemal niemożliwe, bez przebicia się do wewnetrznego kregu Cieni. Ekh, szefie... gdy wrócimy konieczne może być znalezienie Mavolio...hm, nowego przydziału..mniej związanego z zewnętrzną naszą działalnością... zaczał delikatnie kransnolud.

-A to ponieważ?- stary brodacz zmarszczył gniewnie brwi - Nie mów mi że ten zagraniczny fircyk dostał pietra na widok tych całych magów, czy jak nazywa się to cholerstwo które was zaatakowało?! Bogowie, jeśli wszystkie zagraniczne krasnoludy takie są, to nich mi przodkowie świadkiem, przeklinam Dzień Wstrząsu który oddzielił kontynentalne twierdze od Morr! Pod żelazną ręką króla te powsinogi nigdy by tak nie zmiękły.

Ungror uśmiechnął się leciutko, świadom że to co zaraz zostanie powiedziane, w żaden sposób nie poprawi mniemania Dimzada o zagranicznych krasnoludach.

- Można powiedzieć że sie ich spietrał, tak...To znaczy najpierw sprzedał mnie im za dziesięć tysięcy sztuk złota....a spietarł sie później jak im nie wyszło i zaczeli winić jego. Miał mi strzelić w łeb, ale sumienie mu nie pozwolilo tak jakby... wyjaśnił Resnik jak najzwięźlej, schodzac na pół kroczku w bok. Też był świadom co zaraz nastąpi i wolał nie ryzykować przez przez portal komunikacyjny jednak coś przeleci...but albo inny kawał cięzkiego szajsu.

Cóż...Latające papiery, przewrócony stolik do herbaty i latające krzesło na którym jeszcze przed chwilą siedział Belegard były ledwie dodatkiem do nawałnicy ludzkich, krasnoludzkich i orkowych przekleństw jakie wyrzucił z siebie stary kupiec, próbując cisnąć czymś ciężkim prze portal, w stronę Mavolio który odruchowo schował się za poirytowanym tym faktem Dłofem.Finalnie, kiedy Belegard chwycił wiszący nad swoim kominkiem topór bojowy mający chyba z pięćset lat, cisnął nim i chyba rozłupał jakiś regał, siwobrody krasnolud opamiętał się na tyle żeby podnieść z ziemi fotel, ustawić go na swoim miejscu i usiąść na nim.

-Po tej robocie Comanche wylatuje z roboty. W ramach premii dostanie odliczony od wypłaty bilet do Kolonii...

Mavolio pobladł.Kolonia znajdowała się na Długim Przesmyku, na obszarze wód granicznych Naz'Raghul i wschodniego Amirath. Jeszcze sto lat temu była to kolonia karna, potem kolonia a finalnie ten kawałek spopielonej ziemi wulkanicznej służył jako miejsce wygnania wszystkich tych, którzy na kontynencie nie mieli już czego szukać.Ton Dimzada sugerował wyraźnie że wszelkie sprzeciwy mogą skończyć się tylko zmianą celu podróży A'loueskiego krasnoluda, na przykład na daleką północ, w krainy wendoli, orków i lodowych gigantów. Na ziemię niczyją.Albo od razu pod ziemię. W drewnianej skrzynce.

Kolonia, przy takich na przykład zaswiatach albo więziennej norze orków zdawała się mieć całkiem dużo plusów. I stawiała potencjalne zesłanie do Amirath jako oznakę pozytywną i całkiem dobrą alternatywę. Lepiej zresztą Mavolio, niz na ten przykład Buttal. Ten postanowił zmienić temat (i nastrój szefa) jak najszybciej, zachęcająco kiwnąwszy więc reką na hrabiego oraz Ungora, chrząknięciem zwracając uwagę szefa, rzekł
-Może jeśli szef pozwoli, zajmiemy sie kwestią tej inwestycji.. Skoro wszyscy zainteresowani sa na miejscu, warto by to załatwić i rozpocząc roboty. Jesień już długa i po prwdzie nie wiadomo kiedy uderzy zima a do tego czasu dobrze by było przygotować jak najwięcej, chociażby zaplecze techniczne i podstawowe konstrukcje zewnętrzne by móc spokojnie kontyuować projekty i prace rzemieślnicze już we wnętrzach... Hrabia Maudred jest żywotnie zainteresowany tym by sprawnie to przebiegło...a fakt wykonania prac tuż przed zimą jak sądzę pozwoliłby ustabilizować projekt i opóxnic reakcje lokalnej konserwy..

-Werg!- Dimzad machnął poirytowany ręką.- Zgoda. Wstępnie, bezpłatnie, wyślę do was ekipę która rozpocznie oznaczanie terenu oraz zwiad po podziemiach o których wspominałeś. Wyprawię też z nimi kapłana run, który zapozna się ze stanem Podziemnej Drogi po waszej stronie granicy...

Ungror odchrzÄ…knÄ…Å‚
-Kapłana? Kapłani w moim towarzystwie mogą być... problematyczni. W szczególności ci z zacięciem do wymachiwania dookoła poświęconą, srebrną bronią. Jestem już dość stary, panie Dimzad...

-A ja nie głupi.- bankier przewrócił oczami - Zapoznam go z sytuacją i może wspomnę twoje nazwisko. Wampir czy nie, resztka po klanie-założycielu naszej linii władców zasługuje przynajmniej na odrobinę szacunku...[/]

Maudrel uniósł brwi -A trakty... ?

-Trakty w głąb Middenlandu to nasz ostatni problem.- uciął Belegard, coraz bardziej poirytowany. Palcami bębnił o poręcz fotela szybciej i szybciej
- Najpierw ustalmy czy wydobywanie waszej miedzi w ogóle się opłaci... Po za tym, Buttal zamarudził już u was dość czasu. Ma dostać się do Groningen. Im szybciej, tym lepiej.

Wzrok starego kupca padł na jego podwładnego -Masz szczęście, Resnik, ze gnomia mentalność nie pozwala zbytnio przejmować się czymś takim jak "spóźnienie na pertraktacje".

Generalnie, spóźnienie w gnomim słowniku to rzecz bardzo nieczęsto używana... Podobno gnom uważa się za spóźnionego jeśli umrze przed dotarciem na spotkanie.

-Z samego rana ruszę w drogę proszę szefa... Nie ma problemu. Tylko połatamy powóz...W ciągu kilku dni będziemy u celu zapewnił Resnik -Jakieś dyspozycje na wypadek wykrycia kto za nas zapłacił?

-Cóż... Podejmijcie każde konieczne środki i kroki. Za wszystko odpowiadam ja, i Hejn Mynt.- Dimzad zmarszczył groźnie brwi
- Nie pozwolę by ktokolwiek w sposób bezkarny podnosił rękę na przedstawicieli mojej kompani handlowej. W razie czego, o wsparcie poprosimy samego króla. Jakby na to nie patrzeć, ta misja ma jego osobisty patronat...

Maudrel uniósł brwi, zaskoczony -O tym mi nie wspominałeś, panie Resnik?

-Cóż, zasadniczo to informacja poufna. Jakimże byłbym przedstawicielem jeśli bym je ujawniał je na prawo i lewo, z całym szacunkiem rzecz jasna. odparł uprzejmie Buttal. -Cała misja handlowa i zakup jakiego mamy dokonać jest na królewski rozkaz. W każdym razie jak pan hrabia wie, dyskrecja jest w tym biznesie cnotą, a że pan hrabia poszukiwał kontaktu z kompania a nie królem, uznałem że ujawnianie tego faktu nie będzie konieczne. Zresztą całą drogę przedstawiam się jako wysłannik Hejm Mynt, nawyk jak sądzę... dodał z namysłem. W każdym razie po chwili zerknął na swego mocodawcę i powiedział jeszcze -Może być szef spokojny, nie pozwolimy by im to uszło...kimkolwiek są

-Świetnie.- Dimzad wstał ze swojego fotela i zmarszczył brwi - Cóż... Tą rozmowę uznaję za zakończoną, Resnik, więc z łaski swojej poproś któregoś z tych twoich magów, żeby usunęli to cholerstwo z mojego gabinetu. Następnym razem proszę też najpierw stawiać ten... portal w gabinecie mojego przyszłego asystenta, a nie moim. Pięć metrów w tył i wszyscy będziemy zadowoleni. Ja będę.

Ungror, obserwując znikającego z dysku bankiera, uniósł brwi -Czy mi się wydaje, czy on jakoś unikał faktu że płacić za całe przedsięwzięcie tutaj będzie mu wampir... ?

Krugan wzruszył ramionami, nie wiedząc nawet jak to wszystko skomentować.

-Zgadza się. Poczekaj jak archikapłan w oficjalnej dokumentacji i przysłana tu ekipa kapłanów techników do naprawy podziemnej drogi będą tego unikać. Tak bardzo jak nikt tego jeszcze nie unikał. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości...To co panowie, z rana ładujemy się do resztek powozu i jedziemy dalej? Panowie magowie, hrabio? Mistrzu Ungrorze?Jakieś sugestie? Zostawię panu hrabiemu tak jak planowaliśmy kryształ komunikacyjny i jeden zwój na wszelki wypadek. Dimzad powinien zadbać już o wszystko, tak więc mam nadzieje że nie będą mi mieli panowie za złe, ale jeśli szybko nie dotrę do stolicy to zabójcy będą najmniejszym z moich problemów wyjaśnił z uśmiechem.

-Radziłbym wam odpocząć przed wyjazdem, bo mam dziwne wrażenie że ten zamek jest jednym z ostatnich bezpiecznych schronień na waszej drodze go Groningen.- odparł wampir, kręcąc głową - Ja z resztą też muszę udać się na spoczynek. Od trzech dni nie miałem okazji wyciągnąć się w trumnie...

-T... Trumnie?- Krugan uniósł brwi - Czyli ta część jest prawdziwa... ?

-Tak naprawdę...- Flick uniósł do góry palec, z iście akademicką miną
- ...to trumny są jedynym, prawdziwym słabym punktem w przypadku wysokich wampirów. Słońce, srebro, czosnek to domeny słabszych wampirów, które często nie posiadają nawet trumien w których mogłyby się skryć...

-Tak, tak, dziękuję, opowiedz im wszystko na mój temat.- antyczny krasnolud ruszył w stronę kominka, wcisnął odpowiednią płytkę i bez krępacji zszedł po schodach, wywołując małe zaskoczenie ze strony wszystkich po za Maudrelem oraz Resnikiem.

Bolvi przełknął ślinę -On tak zawsze używa przy gościach tajnych przejść... ?

-Tylko gdy jest zmęczony.- Marius uśmiechnął się krzywo.- To co? Potrzebujecie czegoś na drogę prócz powozu? Mój nie nadaje się chwilowo do podróży, ale moi cieśle dali radę doprowadzić wasz do stanu używalności. Z pewnymi usprawnieniami.



Powóz faktycznie doznał nie tyle napraw co całkowitej odmiany. Dotychczasowa ruina nie tylko odzyskała dach, drzwi i ściany ale wzmocnione znacznie, i dające jak widać było już na pierwszy rzut oka zdecydowanie większą ochronę. Krótkie oględziny pozwoliły odkryć liczne stalowe płyty wstawione we wszystkie istotne ścianki, a przypominające stalowy murek. Na dachu mieściły się kolejne, również osłonięte siedziska, samo siedzisko kozła osłonione było zaś jeszcze solidniej, przez co powóz sprawiał, trzeba to przyznać, dziwne wrażenie. Zapakowawszy się na drogę, a i po prawdzie całą broń nabiwszy i rozłożysz obok otworów strzelniczych, załadowawszy prowiant i całą resztę Buttal ruszył odpocząć trochę przed długą podróżą, wymieniając ostatnie uwagi z gospodarzami. Może dlatego nie dostrzegł smutnego incydentu jaki rozgrywał się opodal koryta z wodą, gdzie jego współrasowcy dziękowali z całą serdecznością swych pięści zdradzieckiemu kompanowi. Sam Resnik padł zmęczony i zasnął właściwie od razu, gdy tylko wszedł do komnaty. Z rana, po odświeżającej kąpieli i solidnym śniadaniu zszedł na dół gotów do drogi.
 
vanadu jest offline