Wpakowali się w majestatycznie ogromną kupę. Inaczej tego Chan nie mógł nazwać. Zapakował się ponownie do środka lądownika, chociaż nie widział sensu. Jeśli Polarianie się zbliżali, to trzeba było im dać popalić i przebić się do kopalni. Istniała szansa, że chcieli ich namierzyć i spuścić łomot z góry, używają jednostek na ziemi jedynie do namierzenia.
- Tony, jesli masz zamiar to zrobić, to postaraj się nie rozpieprzyć, wybuch zmiótłby nas i cały kompleks SALT podejrzewam. - Rzucił pocieszająco pilotowi myśliwca.
Przyjrzał się na szybko mapie sytuacyjnej. Widoczność była jak po butelce sake. Skany pomagały, ale i tak z jego umiejętnościami strzeleckimi mógł się zacząć co najwyżej modlić do wielkiej pustki w niebie. - Mogę zająć prawe skrzydło, jeśli zwiążemy ich teraz, możemy spróbować ich ostrzelać na odległość, strzelać na błyski ich wystrzałów i wprowadzić na pole minowe. - Poklepał granaty, które miał przy sobie, jakby miały mu dodać pewności siebie i na cokolwiek przydać na większą odległość. - Ogień krzyżowy? - Dodał jeszcze gotowy do zajęcia pozycji.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |