Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2015, 01:14   #121
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wpakowali się w majestatycznie ogromną kupę. Inaczej tego Chan nie mógł nazwać. Zapakował się ponownie do środka lądownika, chociaż nie widział sensu. Jeśli Polarianie się zbliżali, to trzeba było im dać popalić i przebić się do kopalni. Istniała szansa, że chcieli ich namierzyć i spuścić łomot z góry, używają jednostek na ziemi jedynie do namierzenia.
- Tony, jesli masz zamiar to zrobić, to postaraj się nie rozpieprzyć, wybuch zmiótłby nas i cały kompleks SALT podejrzewam. - Rzucił pocieszająco pilotowi myśliwca.


Przyjrzał się na szybko mapie sytuacyjnej. Widoczność była jak po butelce sake. Skany pomagały, ale i tak z jego umiejętnościami strzeleckimi mógł się zacząć co najwyżej modlić do wielkiej pustki w niebie. - Mogę zająć prawe skrzydło, jeśli zwiążemy ich teraz, możemy spróbować ich ostrzelać na odległość, strzelać na błyski ich wystrzałów i wprowadzić na pole minowe. - Poklepał granaty, które miał przy sobie, jakby miały mu dodać pewności siebie i na cokolwiek przydać na większą odległość. - Ogień krzyżowy? - Dodał jeszcze gotowy do zajęcia pozycji.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 13-03-2015, 13:27   #122
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Trzeba było ruszyć. Załoga czekała na rozkazy, a każda sekunda zwłoki mogła ich kosztować życie. Clarke poczuł ciężar odpowiedzialności, która na nim spoczywała, niemalże jakby była to jakaś fizyczna siła, która wgniatała go w ziemię. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe, a po plecach przeszedł dreszcz wywołany zastrzykiem adrenaliny. Gdyby nie jego hełm to cała załoga zobaczyłaby jak w książkowy sposób krew odpływa z twarzy, aż ta staje się blada niczym ściana.
Czas dla technika pełniącego teraz rolę dowódcy zatrzymał się na sekundę, przestały do niego docierać odgłosy z zewnątrz. Był sam, w swoim malutkim, bezpiecznym świecie. Jednak jego sumienie i poczucie odpowiedzialności szybko wyrwało go z ochronnej strefy, uderzając mnogością bodźców. Cała załoga nerwowo rzucała propozycje, co powinni zrobić. Teraz jest jego kolej, pora podjąć jakieś decyzje.

-Tony, wsiadaj w Thundera. Obierz za cel windę, musimy tych skurwieli odciąć od posiłków, bo inaczej mamy przesrane. Ross, będziesz oczami moimi i Lucy. Spróbujemy ustalić jak najdokładniej pozycje ryboli poprzez moje i twoje skany z lądownika. My spróbujemy posłać im kilka rakiet, obierzemy za główny cel ich mechy. Dalej... dalej zobaczymy co będzie. Reszta niech będzie w gotowości bojowej. Pancerze i broń macie mieć na i przy sobie, jasne? - powiedział Clarke -Jones, słyszałeś? Będziemy prowadzić ostrzał na podstawie skanów, może być nie celny, więc zachowaj bezpieczną odległość, odbiór?- nadał przez komunikator do zwiadowcy.

Gdy usłyszał odpowiedz powiedział do wszystkich
-Powodzenia ludzie, pokażmy im na co stać załogę AJOLOSA-

Po czym czekał na koodrynaty od Ross'a, które połączył wraz ze swoimi skanami ze Scorpiona, a gdy miał już obraz pola bitwy wystrzelił pierwszą rakietę...
 
Lomir jest offline  
Stary 14-03-2015, 23:25   #123
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Zombi.

Zbędny balast - tak mniej więcej czuła się uziemiona Frida. Pozbawiona czegokolwiek sensownego, czym mogłaby zająć myśli, przekładała z boku na bok mizerne zapasy oddziału, zupełnie jakby sprawdzenie ich po raz dziesiaty cokolwiek zmieniło. Ekipa na zewnątrz właśnie bawiła się z rybolami, Ross koordynował ich działania...a ona dostawała regularnego pierdolca, obijając się po metalowej puszce jak wściekłe zwierze. Burczała pod nosem, łypiąc na świat spode łba. Stanowisko pilota w lądowniku mieściło jedną osobę, a to miejsce zajmował skaner, grzebiący w systemach i prowadzący bandę oślepionych solnym deszczem lemingów.
- A miałam taki piękny statek - warknęła. Działanie na twardym gruncie nie było dla niej. Nie po to przez całą jebaną dekadę szkoliła się w dziedzinie pilotowania i nawigacji jednostek latających, by teraz biegać z karabinem i napierdalać gruzem w pojedynczego wroga. Od tego był Jones i Clarke ze swoim żelaznym wdziankiem. Chan powinien wysadzić to wszystko w pizdu, a West...West przynajmniej mierzył więcej niż “metr-pięćdziesiat w kapeluszu”.

Chcąc zająć czymś rozchwiany umysł, kobieta sięgnęła po ostatnią deskę ratunku i wielką niewiadomą w jednym - logi z felernej sondy. Dotąd nie było czasu na przejrzenia pamiątki otrzymanej od chuj-w-dupe-pamięci Rowens, tej burej kurwy przez którą tu wylądowali. Po cholere te tajemnice i brandzlowanie z powodu zatajenia czegoś istotnego?! Dzięki tej wiedzy czuła się lepszym, wyjątkowym człowiekiem? W żyłach van Belzen płynęła krew trepa - podobne zachowanie wykraczało poza wszelkie ogarniane przez nią normy.

Wyświetlony na wewnętrznej stronie hełmu obraz nie poprawił Fridzie humoru. Zgrane z sondy materiały okazały się mieszanką pikseli, szumów i dziwaczych rozbłysków. Jeżeli ktokolwiek mógł cokolwiek z tej kaszy wydobyć, to Ross. Tyle, że upierdliwy skaner miał na razie co robić.

Potem ujrzała mroczne wnętrze kajutry Tactora, ze ścianami upstrzonymi rozbryzgami krwi i dziwacznymi symbolami. Od patrzenia na te popieprzone, jakby chińskie domki, kobiecie zaczęło się mienić w oczach. Potrząsnęła więc głową, próbując pozbyć się nagłych mroczków. Po chwili w kadrze znalazła się przeklęta esprka, która kawałkiem szmaty ścierała w pośpiechu tajemnicze znaki. Oko kamery obejmowało też pokrawioną pościel i ślady spalenizny w okolicach łóżka.

- Co za jebana kurew… - van Belzen w bezsilnej złości przykopała w najbliższą ścianę. Mimo upływu czasu, odczuwana przez nią nienawiść i ogólne wkurwienie nie mijały. Gdyby głupia bladź nie grała cierpiącej za narody, tylko jak człowiek wyłożyła kawę na ławę, wtedy może dałoby rade uratować AJOLOSA przed tragicznym końcem.

- Co się stało? - spytał skaner zza chwilowo swojego siedzenia na którym obserwował szykujących się do walki z pletwiakami chłopaków. Normalnie by pewnie zlał co się znowu czepia Frida i dlaczego jego, ale tryb żeński o jaki wspomniała coś mu mówił, że chyba chodzi o Rowens. To go zaniepokoiło. Czyżby cholera zostawiła im jakiegoś syfa którego właśnie znalazła Frida? Obecnie do niczego co było związane z esperką nie można było podchodzić spokojnie.

Słysząc pytanie nawigator zacisnęłą szczęki i policzyła do dziesięciu. W ich sytuacji zachowanie spokoju mogło przesądzić o przysłowiowym być albo nie być...zwłaszcza dla ekipy na zewnątrz, której cholerny skaner robił za oczy. Wyprowadzenie go z równowagi mogło rzutować na skuteczności i szybkości odruchów, a tego nikt nie chciał.

- Logi sondy są zjebane i tak zasyfione, że ni chuja nie wiadomo o co chodzi, ale prócz tego mamy coś jeszcze - odpowiedziała w końcu, realcjonując to, co widziała na holoekranie - Nagranie...jeszcze z AJOLOSA. Nie wiem co sie stało w kajucie kapitana, ale burdel jak w rzeźni: jucha na ścianach i wyrze, jakieś pedalske znaczki na ścianach...i jebana Rowens, ścierająca to wszystko. Chyba suka chciała zatrzeć ślady. Kurwa…mój prosty, babski mózg tego nie ogarnia.

- A no tak… Logi z sondy… Później na nie spojrzę… Teraz filuje na nasze boisko i drużynę gości. A Rowens… Heh… A ktoś mógł ją kiedykolwiek ogarnąć? - uśmiechnął się do siebie pod szybą hełmu. Miał zadanie do wykonania ale myśl o tej wariatce która ich wszystkich tu wpakowała własciwie wystawiając ich Polarsom sprawiała, że podzielał zdanie Fridy na temat ich ekszałogantki.

A na razie miał nad czym filować. Sprzęt ktory obecnie obsługiwał nawet nie był godny stać na półce obo tego który miał do dyspozycji na ich "Ajalosie". Tam miał odrębne stanowisko a na tym ladowniku to sprzęt nawigatora i skanera był scalony w jeden, minimalistyczny panel który nie zadowalał takich speców jak on czy Frida. Żadne z nich nie było z takiem minimalizacji zadowolone a już to, że na raz może pracować tylko jedno z nich doprowadzało ich do szału. A przecież nie dawno na mostku "Ajalosa" który miał TAAAK... Eechh... Musiał przestać myśleć o tym co było i zająć się tym czym jest. Ale przeboleć takiej straty nie było mu łatwo. Eeehhh... Gdyby miał taki sprzęt tutaj to mógłby tym cholernym Płetwiakom ich rybie łuski policzyć i nawet by się nie zorientowali, że zostali oskanowani, znalezieni i namierzeni a od Ziemian mają już w drodzę trochę prezentów dla obupólnej rozrywki.

Teraz jednak też miałt roche swoich sztuczek. Nawet na tak prawie improwizowanym sprzęcie. Gdy dotał rozkazy od Izaac'a skupił się na nich. Polarsi zbliżali się do nich z każdą chwilą i metrem. I mimo, że za wizjerami promu widział tylko szalejącą już bardziej rozmrożoną niż zamrożoną breję szarpaną zgodnie z podmuchami wichru to jednak na jego ekranie radaru panował porządek i cisza. Dla jego wprawnego oka namiar silnego, skupienia metali ładnie odbijajacego fale radaru był jasny i czytelny. Nawet piechociarzy widział choć dawali sygnatury słabsze od mechów, skał czy budynkow. Obecnie wiec strerówka promu robiła za połączenie mostka i centrum dowodzenia. Ross na pokladowym sprzęcie widział dalej niż skany Scorpiona więc i rozumiał powagę swojej roli. Choć to akurat nie odbiegało od tego co robił wcześniej na "Ajalosie". Tylko, że tam wszystko było większe i jednostki, i odległosci, i czas no i miał TAA... echh.... No ale już nie miał. Dzięki Rowens. No trudno, spórbuje zadziałać tym co ma.

Ogólnie plan by otworzyć do Polarsów ogień z poza zasięgu widoczności nawet Scorpiona mu się podobał. Był taki... Skanerowy... No i jak na te warunki wydawał się zostawiać dość spory margines bezpieczeńśtwa. Jakby jeszcze West'owi udało się załatwić tę polarsową widnę to w ogóle zaczęłoby wyglądać całkiem przywoicie. Ale na razie...

- Uwaga. Podaję namiar na Dużego Misia. Strzelajcie wedle uznania. Będę informował o zauważonych efektach. - przesyłał obraz do Scorpiona i reszty chłopaków zawiewanych na zewnatrz przez marznace słone cholerstwo ale obecnie w priorytetach celów ustawił wrogiego mecha na samym początku listy. Namiar był na tyle czytelny i wyraźny, że Scorpion miał szansę na realne trafienie. Co jednak z tego wyjdzie tego Ross nie umiał zgadnąć. Postepował zgodnie ze swoim wyszkoleniem, wiedzą, instynktem i rozumem ale do cholery nie przypominał sobie z nauk Akademii by kiedykolwiek ktoś się tłukł z Polarsami na powierzchni planety. Za cholerę więc tak naprawdę nie znał ani on ani reszta ajalosowych rozbitków możliwości wroga a więc i dobór strategii był w sporej mierze zgadywaniem i działaniem w ciemno. Ross miał jedynie nadzieję, że uderzając skumulowanym, zaskakujacym ogniem uda im się osiągnąć przewagę pierwszym uderzeniem na tyle, by przesądzić sprawę przynajmniej w tej potyczce. Na wszelki jednak wypadek podłączył przenośny dysk z danymi by "w razie czego" chociaż zachować nagranie zbliżającej się walki dla przyszłych pokoleń Floty i Federacji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-03-2015, 10:58   #124
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Jones miał aktywne wszystkie systemy maskowania skafandra przez cały czas. Poruszał się spokojnie, tak by nikt go nie wykrył ani nie zauważył. Wszystkie dane jakie posiadał o pozycji wroga oraz zmianach jakie wprowadzali, przesyłał automatycznie do Issaka. Modlił się tylko w duchu, żeby nikt od tyłu go nie zaszedł. Przy takiej zamieci, i tragicznym braku widoczności wszystko mogło się wydarzyć. Dosłownie wszystko.

Jones, słyszałeś? Będziemy prowadzić ostrzał na podstawie skanów, może być nie celny, więc zachowaj bezpieczną odległość, odbiór?- nadał przez komunikator do zwiadowcy dowódca.

-Ta, słyszałem. - odpowiedział.

Zwiadowca zamierzał utrzymywać bezpieczną odległość, trzymając się nisko ziemi. Karabin wyborowy miał w dłoniach, gotowy w każdej chwili do użycia. Wszystko się komplikowało, a ich szanse z każdą chwilą malały.

Jones nie zamierzał od razu odkrywać swojej obecności. Dopiero wtedy, gdyby ryby zyskiwały przewagę, a chaos pozwalał by na bezpieczne oddanie strzału. Oczywiście wtedy będzie trzeba szybko zmieniać swoje miejsce, ale robił takie manewry nie raz.

Wszystkie mięśnie zwiadowcy były napięte. Brwi na jego twarzy były lekko ściągnięte do dołu, a dolna warga mocno dociskała górną. Oczy jego lekko były przymrużone, by wyłapywać najmniejszy ruch. Oddech spokojny. Rytmiczny. Potyczka, która mogła być pierwszą z wielu, lub ostatnią. Życie żołnierza zawsze było ekscytujące. Szkoda tylko tego trójkąta.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-03-2015, 16:30   #125
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Nie mieli zbyt wiele czasu i doskonale o tym wiedzieli. Wróg mógł dysponować technologią, która w trudnych warunkach panujących obecnie na Perle mogła umożliwiać namierzanie jednostek. W końcu żyli pod wodą, w ograniczonej widoczności, co musiało wpłynąć na ich percepcję. Żałowali teraz, że nikt z nich nie jest specjalisto z ksenobilogii, który dokładnie zna zwyczaje i fizjologię Polarian. Lecz po co ktoś taki miałby być zaokrętowany na jednostkę zwiadowczą federacji, rzuconą to miejsce, znajdujące się w regionie galaktyki do tej pory nie nawiedzanych przez Polarian? Musieli sobie poradzić z tymi, co w tym momencie mieli na składzie.

WEST

Ponownie kusił los. Wiedział o tym bardzo dobrze, kiedy odpalał silnik podrywając Thundera do startu z hukiem rozrywanej atmosfery. Chlorowodór wszedł w reakcje chemiczne z ogniem plazmowych silników, pozostawiając w miejscu startu myśliwca, gotującą się, żrącą solankę.

Tym razem nie poszło tak łatwo. Zaraz po starcie West wszedł w jakieś mocne prądy powietrzne, które wybiły go z linii lotu. W ostatniej chwili udało mu się wmanewrować maszynę tak, że uniknął uderzenia w powierzchnię planety. Ostro poszedł w górę, wychodząc ponad pułap chmur - skłębionych, zamarzających na przesłonie kokpitu i oddalił się od celu natychmiast zawracając i obierając kierunek na SALT-01. Czuł się, niczym szybkie zwierzę, zamknięte w za ciasnej klatce.

Ponad poziomem chmur widział snop energii technologii grawitronowej. Doskonały cel dla Thundera. Szybko wymierzył i otworzył ogień z wszystkich działek, jakie miał nie schodząc z pułapu, na którym się znajdował. Nie używał rakiet. Lądownik i ludzie znajdowali się zaledwie o dwa kilometry od celu i użycie broni o takiej sile rażenia, zabiłoby ich wszystkich.

Dopiero po drugim przelocie, przy nawracaniu z prędkością – jak na Thundera – wręcz ślamazarną – światło z windy grawitronowej znikło. Mogło to oznaczać, że albo West zniszczył cel, albo Polarianie przerwali połączenie.

Musiał zejść niżej, nad powierzchnię planety, by się upewnić lub nie ryzykować i utrzymywać się na bezpiecznej wysokości.

CHAN, CLARK’E, MR. JONES

To na nich spadło główne zadanie powstrzymania sił przeciwnika. To oni mieli nadstawiać bezpośrednio karków i ryzykować swoim życiem w bezpośrednim starciu.

Nie mieli jednak wyjścia i doskonale o tym wiedzieli.

Pierwszy otworzył ogień Clark’e, kiedy tylko otrzymał koordynaty na pierwszego wrogiego mecha. Wystrzelił na ślepo z laserów i jednocześnie przesunął się w bok by utrudnić trafienie wrogowi.

I rozpętało się piekło.

Przeciwnik nie był widoczny, ale zapewne i on nie widział ich. Szalejącą wokół burzę przecięły kolorowe smugi laserów, rozgrzane wiązki energii topiąc przeszkody, rozrzucając błoto pośniegowe, niszcząc resztki krajobrazu, zamieniając okolicę w kocioł gotującej się, solnej brei.

Walili na oślep. Zarówno ludzie, jak i Polarianie. W takich warunkach na nic zdały się zaawansowane technologie kosmiczne, zaawansowane targetery i technologie smart, na nic mordercze, precyzyjne karabiny. Natura sprowadziła walkę do czasów, kiedy królowała broń biała i dominowała brutalna siła.

CLARK’E

Tylko Scorpion nieco zmieniał reguły tej chorej gry. Clark’e walił bez opamiętania, cudem chyba tylko unikając trafień. Ostrzeliwany z dwóch stron, przez dwie wrogie jednostki oberwał jednak w końcu dwa razy, na tyle poważnie, że zmuszony był wystrzelić się z kabiny. Ciężkie lasery wroga miały naprawdę cholerną moc rażenia. Scorpion stracił w wyniku ostrzału jedno ramię oraz prawą nogę rozwaloną czymś, co mogło być wrogą rakietą.

Nim wystrzelił w solną burzę, z satysfakcją uświadomił sobie fakt, że zdjął na pewno jedną maszyn wroga. Przy przewadze ogniowej i mocniejszych konstrukcjach pancerzy pojazdów wroga był to i tak sukces.

Wyrzutnia wystrzeliła inżyniera w górę, w szalejącą wichurę, ciskając nim na boki, aż w końcu wylądował w swoim fotelu w żrącej, solnej zupie. Szybko wypiął się z ochronnych polimerów, zabrał broń podręczną przytroczoną do fotela wyrzutni i spróbował zorientować się, gdzie wywaliła go procedura ewakuacyjna.

ROSS, VAN BELZEN

Mieli w tym momencie najgorszą fuchę pod słońcem. A może i najlepszą? Musieli siedzieć na pokładzie lądownika i wspierać resztę ludzi wchodzących właśnie w bezpośrednią walkę z wrogiem.

Dwa mechy przeciwnika były już tuż, tuż, co oznaczało zapewne to, że i piechota pojawi się lada chwila. Ross obserwował drobne punkciki wrogich sił przekazując bezpośrednie koordynaty do Scorpiona.

Potem, po ostrej wymianie ognie między ich mechem i dwoma mechami wroga, stracili Scorpiona i Ross i Van Belzen przestali być przydatni w toczącej się walce.

CHAN

Chan strzelał przed siebie, próbując odpowiadać ogniem tam, skąd przylatywały do niego laserowe smugi wroga. Nie łudził się, że trafił, ale miał taką nadzieję.

Obok niego nawalał Scorpion. Chan widział potężne rozbłyski dział mecha. Widział też, jak przeciwnik odpowiada ogniem.

Potem stracili Scorpiona i wróg przełamał obronę ludzi. Parł do przodu.

Gdzieś tam, przed Chanem zamajaczyła wężowa sylwetka wrogiej maszyny, a potem mech Polarian dostał się w zasięg ustawionych przez artylerzystę min i Chan zdetonował wszystko w jednej, potężnej eksplozji.

Na ziemię spadł solny deszcz, paskudne błocko rozchlapało się na kilkadziesiąt metrów wokół.

Chan ujrzał pajęczą sylwetkę wrogiego piechura gdzieś tam, na skraju widoczności. Oznaczało to, że wróg napierał dalej. Strzelił, trafiając we wroga, ten odpowiedział ogniem gotując skalną formację kilka kroków od Chana. Człowiek poprawił dwoma potężnymi wyładowaniami i ujrzał, że wspomagany kombinezon upada na ziemię, niczym wywalony na bok krab.

MR. JONES

Z miejsca, gdzie się usadowił, niewiele mógł pomóc w toczonej walce. Ale był wrednym skurczy synem i nie zamierzał stać z boku i tylko patrzeć, jak inni się bawią.

Co prawda stal z boku, ale miał swój plan.

Włączył wszystkie możliwe filtry do celownika swojej broni i zaczął z flanki ostrzeliwać wrogów, kierując się zimnymi odcieniami ich pancerzy. Metoda równie skuteczna, co łapanie wody czerpakiem, ale raz czy dwa wydawało mu się, że załatwił jakiegoś Polarianina.

Na odczytach systemów celowniczych pojawiły się pierwsze cieplne plamy – miejsca, gdzie trafienia zamieniały teren w kałuże gotującej się solanki. Potem kolejne, kiedy Scorpion ewidentnie rozwalił rakietą jeden z pełzających mechów wroga. I kolejny, kiedy sam Scorpion został wyeliminowany z walki. I jeszcze jeden, kiedy wroga jednostka władowała się na miny.

ROSS, VAN BELZEN

Stracili Scorpiona, ale udało im się unieszkodliwić pojazdy wroga. I tak jednak była to nieoczekiwana strata. Na szczęście komunikacja bezpośrednia, jaką mieli zainstalowaną w hełmach, działała i okazało się, że Izaaka żyje. Ross szybko namierzył punkt lądowania inżyniera – osiemset metrów na wschód od lądownika. Blisko.

Z niedowierzaniem spojrzał na odczyty na skanerze. Wróg wycofywał się w stronę SALT-01. Nadal widział przynajmniej tuzin piechoty. Ale Polarianie cofali się, a to już było coś.

Stracili oba mechy, stracili część piechoty i – co najważniejsze – stracili windę grawitacyjną i chroniące ją siły, w tym ostatniego mecha.
Teraz ludzie musieli zdecydować, co dalej.

Burza znów zdawała się przybierać na sile.
 
Armiel jest offline  
Stary 19-03-2015, 13:40   #126
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Czekanie było najgorsze. Przywykł do taktycznego zmieniania pozycji w kosmosie, gdzie podejście do pozycji strzeleckiej mogło trwać godzinami. Potem szybka wymiana ognia, przeplatana puszczaniem mocy w osłony i jeśli się przeżyło, zasłużona kawka. Tutaj z kolei było czyste, chaotyczne piekło. Nie mógł powiedzieć że mu sie nie podobało. Czuł że żyje. Zwłaszcza kiedy koło niego przemknęła smuga rozgrzanej wiązki. Nie dał się, odgryzł się i to w jakim stylu. Nie dość że ustrzelił jednego z rybiastych, to jeszcze w pięknym stylu rozniósł jednego z mechów. Jeśli nie kilka rybek przy okazji.

Wszystko się w nim gotowało z radości a wyszczerz na twarzy trzeba by było usuwać chirurgicznie. Na szczęście wszystko skrywał skafander a co ważniejsze, nikogo nie obchodził jego wyraz twarzy. – Przynajmniej jedna rybka z karabinu i rekinek z min. – Zameldował kiedy przeciwnik zaczął się wycofywać. Przeniósł się na pozycję przy zniszczonym mechu polarian, kiedy już było to względnie bezpieczne i zaczął się przygładać czy było tam cokolwiek mogące się na pierwszy rzut oka rzucić w oko i przydać. Wątpił żeby resztki mecha miały gniazdo WI, tym bardziej działające czy kompatybilne z człowiekiem, ale gdyby jakimś cudem takie znalazł i dał radę się podpiąć. Może mógłby wystrzelić za uciekającymi wiązke ostatnich rakiet lub laserów, gdyby strzępy mecha były w szczęśliwym ku temu ustawieniu. Parsknął do siebie samego na tą myśl, ale mimo to nie przerywał oględzin, starając sie nie wystawiać głowy za resztki pancerza. – Dobicie klina, granaty i przejęcie kopalni? Czy czekamy aż nas burza wykończy? – Rzucił pytanie o dalsze działania.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-03-2015, 15:07   #127
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To był sukces.
Prawdopodobnie.
Winda nie działała, a raczej trudno było sądzić, by w takiej chwili Polarianie wyłączyli windę grawitacyjną, odcinając swoje lądowe oddziały od ewentualnej pomocy z góry.
Tony by tego nie zrobił, no ale on nie był Polarianinem. Kto mógł wiedzieć, co się kryje w głowach jakichś rybopodobnych stworów.

***

Tuzin obcych. Mniej więcej. Tak przynajmniej wynikało z tego, co mówił Ross. Do tego jeszcze nie wiadomo ilu siedziało w okolicy tego końca windy grawitacyjnej i wyszło cało z laserowego ostrzału.

Po raz kolejny Tony zaczął żałować, że nie mają do dyspozycji czegoś mniej doskonałego, niż Thunder. Ale niestety - regulamin nie przewidywał zabierania na pokład korwet takiego na przykład czołgu. Wszystko miał załatwić Scorpion, którego już nie mieli. Dobrze chociaż, że Isaacowi nic się nie stało.

Przed Tonym stało teraz dość ważne pytanie - co zrobić z Thunderem.
Oczywiście myśliwiec mógłby jeszcze dobrych kilka godzin polatać, ale co z tego? Miałby być paraolem powietrznym, albo stanowić wsparcie z powietrza? Całkowity bezsens. Polarianie nie mieli samolotów (tak przynajmniej sądził; zresztą walka w tej zupie byłaby z pewnością trudna), a wsparcie z powietrza... Prowadzony z powietrza ostrzał w wykonaniu Thundera pewnie narobiłby więcej szkód, niż przyniósł korzyści. W windę trudno było trafić, a co dopiero w pojedynczego Polarianina, nawet jeśli ten biegał po Perle w ochronnym kombinezonie.

- Ross, daj mi dokłądne namiary na naszych - powiedział. - Nie chciałbym na którymś z nich wylądować.

A lądować musiał dość szybko - zanim z wichury zrobi się huragan.

Włączył tarczę na pełną moc.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-03-2015 o 17:04.
Kerm jest offline  
Stary 20-03-2015, 00:23   #128
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Ross robił swoje. Podawał namiary, koordynował, ostrzegał o ruchach przeciwnika więc nawet kilku Ziemian dawało odpór tuzinowi Polarsów i ich mechów. Walka była zacięta bo mimo strat Polarsi ze swoim charakterystycznym uporem parli do przodu. Ale to wystawiało ich na kontrackcię federacyjncyh rozbitków. Może stracili swoja macierzystą jednostkę, może zostali uziemieni na tej roztapiajacej się błotnistej planecie ale nadal byli Flotą do cholery i po raz kolejny udowadniali Płetwiakom, że nwet w tak ciężkiej sytuacji Ziemianie nie poddają się łatwo. Ba! Że atakują do końca!

Ross z przejeciem i napięciem obserwował ekran monitora. Właściwie aż tak niby się nie różniło od tego co zazwyczaj robił przy swojej ajalosowej konsolecie na mostku. W końcu skan to skan a skoro skan to on, skaner pierwszej wody mógł sobie podziałać całkiem sprawnie.

- Izaac, uważaj! - krzyknął widząc zbliżającą się błyskawicznie wrogą sygnaturę która pewnie była czymś w rodzaju rakiety sadząc po masie i prędkości. Ale ta, w przeciwieństwie do innego latającego złomu i energii których chaos widział na ekranie trafiła w Scorpiona bezpośrednio. - Kurwa! - krzyknął krótko ale prawie od razu zorientował się, że Izaac przeżył katapultując się na zewnatrz. - Straciliśmy Scorpiona. Izaac jest cały. - rzucił w eter by uświadomić reszcie tę istotną zmianę w układzie sił. Nie był pewny czy bedąc tam na zewnątrz widzą siebie awzajem i to co się dzieje.

Jednak utrata ich własnego mecha znacznie zmieniała także i jego sytuację. A dokładniej ich mech robił mu dotąd za jednostke dalekiego zasiegu z którą mógł się ładnie współgrać. A opcja ta odpadała przy ludziach w skafandrach. Zostawało im tylko łączność przez komunikatory i może te cwaniackie, podręczne komputerki... To mu podsunęło pewien pomysł.

- Nie jest źle moja radosno załogo. Są w odwrocie. Kierują się na Salt. Myślę, że rozsądne by było dokopać im jak się da zanim się tam schronią. Spróbuję wam przesłać co się da na wasze naręczaki... - rzucił w eter. Miał nadzieję, że uda mu się przesłać choć część danych do naręcznych komputerków jakie każdy z nich miał przy sobie. Wówczas choć na nich mogli mogli zobaczyć to co on widział na ekranie. Liczył, ze chociaż uda się zgrać by widzieli siebie nawzajem i się w tej bagnistej ciemnicy nie postrzelali nawzajem. Może byłoby tot rochę niewygodne tak co chwila zerakc na "zegarek" ale przynajmniej nie musieliby polegac tylko na głosowej komunikacji ze Skanerem na pokładzie promu.

Dużo łatwiej wyglądało to z Westem. Pokładowa aparatura Thundera była przygotowana na takie numery tak samo jak Scorpion. Przesłał więc jego operatorowi dane z własnego skanu i o pozycji własnych ludzi i o wiadomych, ruchomych, podejrzanych sygnaturach Polarsów. Miał zamiar przekazywać namiar na bierząco chłopakom na zewnątrz. Co dalej to by zależało jak im się przetrzebić przeciwnika nim sie skitra w murach Salt albo dotrą do niego posiłki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-03-2015, 06:56   #129
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Technik nie przepadał za walką. Wolał używać... nie, współpracować! Tak, współpracować z Lucy nad zadaniami konstrukcyjnymi bądź naprawczymi. Do tego szkolił się on i głęboko wierzył, że do takich celów również powstała Lucy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-c2-N9oeQYw[/MEDIA]

Niemniej jednak w tym momencie oboje byli zajęci walką. Mimo podążania prawie na ślepo, Isaac działał niezwykle sprawnie. Każdy krok Lucy był precyzyjny i przemyślany. Zaraz po pierwszej rakiecie poleciały kolejne, wysłane w przestrzeń owładniętą solną nawałnicą. Mimo braku kontaktu wzrokowego rakiety sięgały celów, wszystko dzięki skanom Rossa przesyłanym bezpośrednio do Clarke'a. HUD Scorpiona wyświetlał przewidywane lokalizacje przeciwników, obliczając ich współrzędne przestrzenne na podstawie płaskich skanów i odczytów o wielkości jednostki. Tam właśnie celował technik, a póki co wszystko szło po jego myśli. Kolejne czerwone obiekty znikały zarówno z mapy jak i z HUD'u. Wszsystko co dobre jednak szybko się kończy. Po chwili wymiany ognia coś zatrzęsło mechem Clarke'a, wyświetlacz na chwilę się rozpikselował. Isaac mógłby przysiąc, że nawet poleciały iskry wewnątrz Scorpiona.
-Kurwa mać!- zaklął technik.
Ułamek sekundy później odezwał się kobiecy głos, który wcześniej witał Clarke'a na pokładzie lądownika -
- Uszkodzenie pancerza. Poziom zagrożenia: wysoki. Katapultuj się, katapultuj się, katapultuj się.-
Isaac nie czekając złapał za dźwignię, która znajdowała się między jego nogami i pociągnął z całej siły.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=N_y4mk69-vA[/MEDIA]

Nagle wszystko wybuchło, a przynajmniej takie było to uczucie, gdy fotel pilota został wystrzelony wysoko w powietrze. Isaac w ostatniej chwili rzucił okiem na Lucy, która w tym momencie stanęła w płomieniach i wybuchła, rozsypując się na wiele kawałków, a następnie zniknęła zasłonięta solną burzą.

Gdy technik wylądował, odpiął się z pasów i wziął swoją broń. Poczekał chwilę na koordynaty od Rossa i powiedział
-Tak, nic mi nie jest. Lucy jest... zniszczona. - w jego głosie czuć było smutek -Nie odpuszczamy im. Teraz albo nigdy. Jeśli nie odbijemy SALT 01 to i tak tutaj zginiemy! Naprzód! - po czym sam ruszył w kierunku pozostałych członków załogi, aby do nich dołączyć.
-West, kurwa, uważaj. Mam nadzieję, że nie wyczerpałeś limitu szczęścia na dzisiaj. Nie możemy stracić też Thundera. Jak wylądujesz to dołącz do nas! Frida, zbieraj się. Bardziej przydasz się w polu bitwy niż na pokładzie lądownika. Ross będzie wysyłał skany na bieżąco. Punkt zborny oznaczamy na pozycji Chana, odbiór? -
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 20-03-2015 o 14:44.
Lomir jest offline  
Stary 20-03-2015, 15:21   #130
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Na razie wygrywali...przynajmniej tak to wyglądało. Co prawda ich mech wyleciał w powietrze, ale Clarke jakimś cudem zdołała ujść z życiem i zachował zimną krew, wydając rozkazy na bieżąco. Sytuacja mogła szybko ulec zmianie, a żołnierze Federacji z agresorów stać się zwierzyną - póki los się do nich uśmiechał, grzechem byłoby nie korzystać z okazji.

Frida słuchała relacji z pola bitwy jednym uchem, zajęta przygotowywanie skromnych zapasów do przeniesienia na stację. Lepiej, by w razie potrzeby, wszystko było pod ręką, gotowe do transportu i zabezpieczone. Zżymała się w duchu na przymusowe uziemienie, ograniczona przestrzeń lądownika potrafiła doprowadzić do szału. Rozkaz o dołączeniu do walczących powitała z czymś na kształt ulgi. Co prawda działania militarne w terenie nie należały do jej koników i przy odrobinie niefarta prędzej strzeli sobie w stopę, niż trafi wroga...ale przynajmniej wyrwie się z tej puszki, zyskując możliwość odpłacenia pieprzonym ryboludom za AJOLOSA. W teorii oczywiście, która to teoria z praktyką potrafiła mieć niewiele wspólnego - o czym ludzkość nie raz i nie sto przekonała się bardzo boleśnie.
- Pozycja Chana? Przyjęłam - rzuciła krótko, sprawdzając po kolei uszczelki skafandra.
Czekał ją mały spacer pośrodku solnej zupy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172