Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2015, 21:15   #56
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zielone Trawy; 1-5 Mirtul 1373; Erelhei-Cinlu



Plaga robactwa. Po niedawnym pustoszeniu się okolic Erelhei-Cinlu z istot żywych, teraz na ustach wszystkich była plaga robactwa.


Obcego robactwa. Opowieści o nim mroziły krew w żyłach i budziły wiele spekulacji. Owo robactwo nie było dotąd spotykane w tej części Podmroku. Jego żarłoczność, agresywność i tempo przyrostu zaskakiwało. Robactwo opanowało miasto ilithidów, nie dając możliwości wyprawie drowów zabrać artefaktu z miasta. Nie były może silne, ale liczebnością nadrabiały ten mankament. Co więcej, ruszyły swoimi ścieżkami na podboje i dotarło do kopalń, którymi należały do Icehammer.
Plebejusze z radością opowiadali sobie, że krasnoludy nie radziły sobie z plagą robactwa w swych kopalniach, mordującą ich niewolników i górników.
Domy.. takie radosne nie były. Problemy z regularnymi dostawami krasnoludzkiego żelaza uderzały pośrednio w ich ekonomię. Cła zdzierane z duergarskich kupców, były ważnym częścią budżetu Domów.
Problem Icehammer był też ważny dla Thay, głównego odbiorcy broni i metalu z miasta brodaczy. Dostawy te były ważne dla imperium czerwonych czarowników, więc szybko padły dyplomatyczne propozycje pomocy ze strony Thay.
Icehammer odmówiło. Duergary uznały, że poradzą sobie same i co bardziej prawdopodobne… nie ufały w dobre intencje Thay. Drowie Domy nawet nie próbowały proponować takiej pomocy, wychodząc z założenia, że nie warto próbować. A nuż by się krasnoludy zgodziły. Niestety ostatnia wojna nadwyrężyła wojska drowów, toteż panowała niechęć ich szafowaniem. A możliwe też, że były i inne powody. Niektórzy plebejusze zauważyli wyprawy do Podmroku wysyłane potajemnie przez Domy.

1 Mirtul 1373; Erelhei-Cinlu; Sala audiencyjna Twiedzy Vae

Lesen Vae


Sytuacja była poważna. Tak ocenił zbiorowisko drowów Lesen wchodząc do komnaty. Na tronie siedziała Sereska, po jej prawej stronie Lanni, po lewej Inynda. Poniżej tronu generał Alyquarra. No i Lesen do nich dołączył.
Poza nimi nie było nikogo poza strażą Matrony, osobista straż Lanni jako element niepewny nie została dopuszczona.
Na środku sali stało kilku magów gnących się w pokłonie. Przystojne drowy w długich ciemnych szatach. Pupilki Inyndy. Była jednak na tyle mądra, by nie dobierać ich jedynie pod kątem urody.
-Mówcie.- rzekła Sereska gestem przyzwalając im się przybliżyć do tronu. Najstarszy z nich zaczął.
Opowiedział o wyprawie, o tym jak przemierzali korytarze Labiryntu trzymając się wyznaczonej ścieżki. O ataku umbrowych kolosów. Odpartym. Nie wzbudził on większego niepokoju wśród nich, bowiem umbrowe kolosy zaatakowały tylną straż skupiając się na porwaniu niewolników, a unikając wciągnięcia się w walkę. Typowa taktyka “nieoswojonych” bestii. Opowiadali o cichym mieście. O braku odpowiedzi od strażników, co zrzucono ostatecznie na karb mythalu ilithidów. A potem… o fali robactwa wyłażącej z każdego budynku i atakującej bezmyślnie z każdej strony. O dziesiątkach, setkach, tysiącach stworzeń… o prawdziwej armii, w której oprócz małych stworzeń pojawiały się i gigantyczne osobniki.
Skinięciem dłoni czarodziej wezwał swych pomocników. Ci sięgnęli do pojemnych torb i wyrzucili swe zdobycze na podłogę. Martwe zwłoki pokrytej chityną krzyżówki jaszczurki i owada. Niespotykane dotąd w Podmroku.
- Są karaluchy… tylko żarłoczniejsze. - dodał przywódca owych magów. A potem… czekał na pytania.

3 Mirtul 1373; Tunele Podmroku


Han'kah Tormtor

Wędrówka po Podmroku. Cel. Misja. Jak za dawnych dobrych czasów.
Koniec nurzania się biurokratycznym bagnie. Koniec z podlizywaniem się sponsorom, koniec z dźwiganiem Areny z upadku. Koniec z tym, na jakiś czas przynajmniej.
Teraz podróżowała, teraz przemierzała Podmrok ze swymi podwładnymi i sojusznikami. Teraz była wolna.
Dość szybko podzieliły się na grupki, małe i trudne do zauważenia. Nie miały wyboru. Mapy Podmroku nie były zbyt dokładne, obszar w którym nieznane drowy mogłyby się ukryć był zbyt duży. Ryzyko wpadki grupy jako całości się więc zmniejszało, a szansa napotkania obcych drowów rosła.
Było to zresztą intrygująca możliwość… drowy praktycznie z innego świata, zważywszy na odległości między drowimi miastami z Podmroku. Erelhei-Cinlu nie miało wszak kontaktu z żadnym z nich.
Han’kah przemykała przez kolejne korytarze i jaskinie zwinnie niczym kot, była czujna, była ostrożna… Ale to nie wystarczyło.
Pojawienie się zamaskowanej postaci tuż przed nosem idącej wojowniczki było równie zaskakujące jak przyjazne powitanie.- Cześć.
Jakie to wydobyło się spod żelaznej maski. Kobieta zresztą zsunęła maskę odsłaniając drowią twarz okoloną barwionymi na pomarańczowo włosami i takimi samymi tatuażami.
- Kiel'ndia z Domu Aleval, wysłanniczka szlachetnej Mevremas z Domu Aleval.- przedstawiła się drowka z bezczelnym uśmieszkiem na obliczu i pokazała insygnium swego Domu.- Moi chłopcy celują do was z kusz i mają przewagę liczebną. To tak na wypadek nierozważnych pomysłów. Z grzeczności spytam, co tu robicie… ty i szpieg Eilservs? Widzę, że ufasz jej na tyle by nie trzymać blisko siebie. Lub nie ufasz w ogóle i jesteś na tyle nierozsądna by puszczać ją samopas?

Tulsis Ecchtaris Orb’vlos


Wyprawa pod przywództwem Tulsis szybko przemierzała kolejne jaskinie kierując się do celu zaznaczonego na mapie. Kapłanka narzuciła dość szybkie tempo, które jednak nie odbijało się negatywnie na Sheyr’rze i jej podwładnych. Zresztą sama czarodziejka wydawała się coraz bardziej podekscytowana z każdym krokiem. Czyżby wiedziała więcej o ich celu niż oficjalnie mówiła?
Może…
Póki co Tulsis miała tylko niejasne podejrzenia, mogące wynikać z przewrotnej natury drowów. Być może się myliła. Być może Sheyra nie wiedziała nic więcej poza to, co już powiedziała. Być może… w obozie nie mogła powiedzieć nic więcej. Sheyra nie była bowiem osóbką rezygnującą z wygód dla wędrówki po pustych jaskiniach Podmroku. Na pewno miała jakieś ukryte cele dla swych działań.
Póki co jednak nie było to takim zmartwieniem, jak szkielety. Kilku takich nieumarłych zaatakowało znienacka wyprawę budząc się z śmiertelnego snu, gdy Tulsis i jej podwładni wkroczyli do ich jaskini.
Ledwo starczyli na rozgrzewkę. Ci nieumarli nie stanowili żadnego wyzwania dla kapłanki Selvetarma i ich eksterminacja nie trwała tak długo jak ich oględziny,
Były to trupy drowów i orków. Drowy należały do szlacheckiej i zostały ogołocone ze wszystkiego. O wiele bogatsza w łupy okazało się kolejne spotkanie. Tym razem z zombi stworzonymi z drowich najemników i ludzi w czerwonych szatach. Te przynajmniej miały jakieś łupy. A i ch obecność obudziła zaciekawienie w
W końcu wyprawa dotarła na brzeg podziemnego jeziorka, którego na mapie nie zaznaczono. Bowiem było już w miejscu, gdzie zaczynały się białe plamy. W tym jeziorku było coś niesamowitego. Jakieś przeraźliwe zimno biło od niego, odbierane nie skórą, lecz na poziomie duszy.
- Ty też to czujesz prawda?- zapytała wesołym tonem Sheyra.

4 Mirtul 1373; Erelhei-Cinlu

Khalas Madas-Thul

Wezwanie przed oblicze imperatora Minga to zarówno był zaszczyt jak i zagrożenie. Khalas nie wiedział po co został wezwany. Bo czemuż to khazark miałby się interesować jego pracą?
Zadanie jakie przypisane było Khalasowi było poniżej uwagi przywódcy enklawy, bo czyż polityk powinien się interesować ekonomią?
Powinien, gdy ekonomia łączyła się z polityką. A obecnie łączyła się aż za bardzo. Obrony stalą krasnoludzką i jej wyrobami spadały, co wynikało z malejącej podaży. Zajęte swoimi problemami krasnoludy nie produkowały tyle stali ile mogło skonsumować Thay. Kupcy nie zarabiali wystarczająco co oznaczało, że przyduszeni podatkami enklawy mogliby zamykać swe interesy bądź próbować dorabiać na boku. Tak czy siak obroty enklawy mogłyby spaść dość poważnie, co groziło także finansowaniem bieżących potrzeb i badań enklawy. A Khalas słyszał niejasne plotki o”przełomie w badaniach”. Cokolwiek miało to oznaczać, dla Khalasa sens tych słów był prosty… wzrost wydatków, których finansowanie należało opłacić z podatków, bo… enklawy nie mogły sobie pozwolić na bycie deficytowymi.
Problem w tym, że te niedobory uderzą wprost w Khalasa, który odpowiadał głową za odpowiedni dopływ gotówki do skarbca enklawy. Co było trudne w związku z tym że krasnoludy ograniczyły sprzedaż metali i broni, a jego osobisty sojusznik siedział w więzieniu Vae czekając na proces.


Ming jak zwykle siedział na swym tronie zamyślony, w towarzystwie osobistej ochrony. Khalas nie dostrzegł przy nim ani towarzyszącego mu zwykle zamaskowanego doradcy, ani też jego córki.
- Khalasie Madas-Thul zapewne znasz sytuację w Icehammer. Musiały dotrzeć do ciebie plotki, prawda?- stwierdził Ming splatając dłonie razem.- Duergary to specyficzna rasa. Moja córka mogłaby się okazać nieodpowiednią osobą do rozmów z nimi. Zwłaszcza jeśli chodzi o rozmowy z ich kupieckimi rodami. Padła więc w naradzie inna propozycja. Padło twoje imię Khalasie. Co ty o tym sądzisz?

4 Mirtul 1373; Bramy Icehammer

Xullmur’ss

Dotarł wraz z karawaną. W końcu. Wyprawa była nunda. Płaca mierna. Bądź co bądź ilithidy już nie stanowiły zagrożenia, więc kupcy zaciskali sakiewki, tym bardziej że interesy szły ostatnio gorzej. Xullmur’ss nie mógł liczyć na godziwy zarobek na tej trasie. Już nie.
Niemniej sama podróż była dość intrygująca jeśli chodzi o informacje. Duergary były ponoć w poważnych kłopotów w związku zainfekowaniem ich kopalń przez robactwo… bardzo duże robactwo i bardzo żarłoczne. Był to dobry okres więc dla najemników, bowiem szaraki robiły się coraz bardziej zdesperowane… ale nadal zbyt dumne, by prosić Domy szlacheckie i Thay o pomoc. Być może słusznie się obawiały, że wpuszczając i jednych i drugich do swego miasta i swych kopalń popełnią duży błąd. Wszak nie dość ze stworzą precedens, to jeszcze można było być pewnym, że raz wpuszczone drowy i ludzie mogą nie chcieć opuścić miasta. Rada Przywódców Klanów była w tym temacie stanowcza i zaskakująco zgodna. Ale topniejące fortuny właścicieli kopalń, mogły ich skłonić do desperackich posunięć. Do takiego miasta właśnie dotarł Xullmur’ss… pełnego nowych niespodziewanych możliwości.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline