Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2015, 21:34   #26
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Przed wyruszeniem w poszukiwaniu skarbu
“Do kroćset mrocznoelfich mieczy, co się dzieje?! Ręka mi zaraz odpadnie przez to ustrojstwo…” - klął w myślach łowca wychodząc z wygódki, obroża była coraz bardziej szalona.

- Wracając do tematu… We dwóch tego skarbu nie zdobędziecie, postawiłbym na to każdą sumę. Więc mielibyście co najwyżej całość z niczego, ewentualnie całkowite uśmiercenie. Inaczej nie chcielibyście pomocy. - elf targował się w sumie dla zasady, czuł że krasnoludy przez zwykłą zachłanność, tak typową dla swojego rodzaju nie pójdą na żadne ustępstwo, ale nie lubił zostawiać tematu niedokończonego
- Nie chcesz to nie ruszaj z nami, elfie. Zdania nie zmienię, a to czy we dwóch damy rade to już będzie nasza sprawa. Ale coś mi się widzi, że Klaus oraz Jaromir ruszą z nami. - Odparł Helvgrim, a kto go znał, ten wiedział, że zaczyna się denerwować.
- Dodatkowo, ściągnąłeś nam na głowy tego Knuza, czy Kunza, eh… te ludzkie imiona są tak toporne, że kaleczą język… Co oznacza dodatkowe ryzyko dla wszystkich. - to że za nim gonili zwierzoludzie przemilczał, w swoim mniemaniu wyrównał stawkę odstrzeleniem prawie połowy orków, którzy atakowali uchodźców w karczmie. - Tak czy owak, ten rzeźnik nie daje mi większego wyboru, jeśli nie pójdę z wami trafię na niego sam, a na pewno na każdym z nas będzie szukał odpłaty za swoje kłopoty… Choć moja intuicja mi podpowiada, że ten skarb może być dla nas zgubny, to łatwiej przeżyć w pięciu mężów, niźli samemu. - dokończył
Khazad ucieszył się jakby usłyszał dobry dowcip. - Poruszyłeś bardzo ciekawy temat, elfie. Bo mi się coś widzi, że jak byśmy cię zostawili samego to albo zwierzoludzie ścigający cię albo Kunz i jego banda rozniosą cię na mieczach. Wychodzi na to, że ty bardziej potrzebujesz nas niż my ciebie. To co? Ile nam zapłacisz za ochronę. Hę? - Helvgrim parsknął śmiechem. Teraz wiedział, że elf nawet bez udziałów pójdzie z nimi. Jednak dał słowo i jeśli elf nie będzie marudził to otrzyma swoją dolę z połowy. - Masz tu kubek, pij. Wyboru nie masz dużego.
- Zazwyczaj unikam alkoholu, ale niech ci będzie. - powiedział i sięgnął po kubek po czym pociągnął łyk, grrrr mocne jak skurwysyn… aż kaszlnął - [/i] I uwierz nie z takich tarapatów już się wychodziło, bywałem w gorszych. Może kiedyś wam opowiem co przeżyłem w Mousillon, o ile będziecie chcieli słuchać. [/i]
-Na opowieści będzie czasu co nie miara Elfie - powiedział Wolfgrimm biorąc od niego kubek, jak wiadomo kazdą umowę trzeba przepić - dni upłyną zanim dojdziemy do celu i dni upłyną zanim wrócimy dajcie bogowie, że szczęśliwie, każdy będzie miał szansę opowiedzieć kim jest i skąd pochodzi, nawet jeśli historie nasze mogą wydać się innym mniej godne zapamiętania i mniej chwalebne to jak wiadomo nie od dziś przy opowieściach noc szybciej zamienia się w dzień i droga szybciej płynie. Proponuje aby na czas wyprawy, która jeśli bogowie pozwolą będzie opiewana w pieśniach bardów i skaldów, waśni wszelkie między naszymi rodami zawiesić, wszak ciężko walczyć z wrogiem, którego ma się przed sobą, mając niepewny miecz u boku. -kontynuował i sam sobie sie dziwił jakaż to ślina mu te słowa na język przynosi, ale na fali przypływu emocji mówił dalej - nie prawie wszak żeśmy się miłować jak bracia powinni, ale każdy powinien rękę w potrzebie drugiemu podać i pokazać, że można na niego liczyć kiedy do niebezpieczeństwa dojdzie. Twój ogon długouchu trzeba będzie albo wyprowadzić na manowce, albo pozbyć się za pomocą stali, jeśli fortel się nie powiedzie. Na Aulocka z jego bandą baczenie mieć trzeba i rozwagą się wykazać a co jeszcze nas na drodze spotka to sam Grungni raczy wiedzieć.

Dzień zleciał jak z bicza strzelił. Elf zastanawiał się czy nie wziąć kąpieli przed ruszeniem w drogę, ale biorąc pod uwagę że spędził niemal tydzień w strugach deszczu, brud był zmywany z niego na bieżąco, zmiana ubrań na świeże po walce z orkami nieco go odświeżyła. Jednak coś nie dawało mu spokoju, więc zanim udali się na spoczynek sprawdził w ustronnym miejscu stan swojego przedramienia, w końcu bransoleta ostro sobie poczynała i mogła go dość dotkliwie podrapać.

W podróży
W porównaniu do ostatniego tygodnia obecnie czuł się jak na wakacjach, kilka trywialnych potyczek i niespieszna jazda, by nie zostawiać pieszych w tyle. Gdyby tylko zwierzoludzie gdzieś zniknęli, ale niestety dalej ich wyczuwał...
Gdy już weszli w las zaczęło się robić mniej przyjemnie, Cień był strasznie niespokojny. Łowca starał się go uspokajać, jednak na niewiele się to zdawało, coś musiało wisieć w powietrzu. I wisiało... a raczej latało! Trupie czaszki otoczone płomieniami przemykały przez las, obłęd... Wierzchowiec dawno tak nie wariował, ale Elastir mu się nie dziwił, instynkt zwierzęcia kazał uciekać przed obcym i nieznanym. Gdy Klaus utknął nogą w żebrach (skąd te wszystkie kości?!), elf podał mu rękę, by łatwiej mu było się wydostać. Młodzik od kilku dni wydawał się jakiś nieswój, chyba coś mu dolegało. Na dodatek wąwóz, którym szli zdawał się nie chcieć ich wypuścić i musieli przejść przez kości zaściełające podłoże, stanowiące swoiste cmentarzysko. Nocny Łowca miał złe przeczucia, od czasów tego co przeżył w Przeklęj Baronii często je miewał, uznał że lepiej się przygotować. Jedną ręką uwiesił się mocno na uprzęży Cienia, drugą sięgnął pod płaszcz i wyciągnął stamtąd włócznię. Oręż był wyraźnie elfickiej roboty, doskonale wygładzone drzewce, grot w kształcie długiego liścia, całość przyozdobiona na modłę leśnych elfów. Broń była niezwykle lekka i pewnie dla większości niezbyt imponująca, ale w ręku wyszkolonego wojownika równie zabójcza jak każda inna broń. Bardziej obeznani mogli się zorientować, że to wyjątkowa broń, jakiej używają tylko i wyłącznie leśne elfy z Athel Loren.
I wtedy zobaczyli ognisko, razem z otaczającymi je kobietami. Powietrze pachniało (a może cuchniało?) dymem ze spalonego drewna i ziół. Po tym jak je usłyszał, zdecydowanie ucieszył się z włóczni w ręku, w każdej chwili mogła wywiązać się walka. Zacisnął mocniej dłoń na drzewcu, ale postarał się pozostać rozluźniony, napięte mięśnie opóźniały reakcję i siłę uderzeń.
 
Eleishar jest offline