Niewiarygodne... po prostu nie mógł w to uwierzyć.
Och nie, nie, bynajmniej nie chodziło o to, że jakiejś opuszczonej wiosce czaiła się najwyraźniej banda psycholi lubujących się w bezmyślnej, krwawej masakrze uprzedmiotowionych ludzi. Po prostu nie chciało mu się wierzyć, że te jebane kmiotki z jego klasy miały rację. Zapowiadało się, że ktoś realizuje idiotyczny scenariusz tej tępej cioty Erika czy kogokolwiek tam, kto się lubował w horrorach.
No cóż... teraz ten gatunek miał poważny problem, bo trafił na okrutnie wkurwionego pół-Rosjanina, jednego z najlepszych młodocianych miotaczy w całym stanie. Jasne, że się bał, ale nie można było być odważnym bez strachu. Nie mógł pomóc reszcie wbiegając w pole i dając się zabić albo okaleczyć.
- Uciekaj! - wrzasnął do Jacka. Jasne, że go nie lubił, kolejny zbuntowany debil, nie potrafiący zapanować nad hormonami. - Lecę po apteczkę! Spierdalaj! - krzyknął jeszcze głośniej zrywając się do biegu w stronę autobusy. Spodziewał się, że teraz nie pokona tej trasy tak bardzo nieustraszony, szczególnie, że miał biec sam, bo Thomas biegł w inną stronę,. Spróbował go zawołać, odwracając się na chwilę.
- Ward, kurwa! Do autobusy!
Szczerze nie wierzył, by grupa przy domu miała jakieś przyjemniejsze spotkanie. Wdepnęli w ostre gówno, więc wszędzie mieli teraz przewalone. Viktor chciał po prostu zminimalizować straty. Jeśli kierowcy udało się odpalić autobus mieli jeszcze szansę na przeżycie. Chociaż o tym jak duże one były wolał nie myśleć. Byle odciągnąć umysł od strachu. Bieg wydawał się na to dobrym rozwiązaniem. Byle nie odwracać się za siebie i nie zbaczać z drogi.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies
^(`(oo)`)^ |