Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2015, 10:43   #31
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Krew. Ward widział ją tyle razy w telewizji, ale nigdy nie sądził, że będzie uczestnikiem na żywo czegoś takiego. To co miało być głupim wygłupem nastolatków zamieniło się w prawdziwy koszmar. Pole kukurydzy, niewidzialna siła i coś co zabija, wypruwając flaki. Thomas szepnął tak cicho, że może tylko Victor go usłyszał:

-Smakosz..już nie żyjemy - sam nie wiedział nawet skąd takie porównanie

Nauczyciel nie żył, wciągnięty brutalnie przez niewidzialną siłę w zarośla. Collins, który ruszył mu z odsieczą, rzygał jak kot. Rzygał bo spojrzał na Sally. Ona też musiała nie żyć. Brook zaczął krzyczeć, jakby ktoś go obdzierał żywcem ze skóry, ukazując krwawiące kikuty rąk. Ale to był dopiero początek, bowiem coś rozpruło dosłownie Ryana i wciągnęło go w mroczne pole kukurydzy. Jego krzyk było słychać, gdy znikał w nim. Brooks krzyczał błagając o pomoc, ale Thomas myślał tylko o jednym. Chciał przeżyć ten koszmar. Nie był jakimś cholernym Brucem Willisem, co samotnie rozwala bandę terrorystów. Miał tylko 17-lat. Mógł więc zrobić tylko jedno. Zaczął spierdalać w kierunku domu, gdzie była reszta drużyny. To nie był nawet bieg, bowiem jakby mu chcieli zmierzyć czas to by okazało się, że pobija wszystkie rekordy najszybszych sportowców. Tak przynajmniej mu się wydawało.

Zasada numer 10 “Nie krzycz uciekając i tak nikt cie nie usłyszy a do tego szybciej się zmęczysz no i morderca łatwiej cie zlokalizuje”. Nie zamierzał zbaczać ze ścieżki. Nie zamierzał odwracać się. Po prostu biegł. Powstrzymywał łzy całą swoją siłą woli. Miał nadzieję, że Victor zrobi to samo co on.

Reszta drużyny w życiu mu nie uwierzy. A pewnie teraz siedzieli w ciepłym domu, pijąc herbatę i śmiejąc się z nich. No to teraz na pewno zaimponuje Suki. Beka co nie miara.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 15-03-2015, 11:52   #32
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Niewiarygodne... po prostu nie mógł w to uwierzyć.
Och nie, nie, bynajmniej nie chodziło o to, że jakiejś opuszczonej wiosce czaiła się najwyraźniej banda psycholi lubujących się w bezmyślnej, krwawej masakrze uprzedmiotowionych ludzi. Po prostu nie chciało mu się wierzyć, że te jebane kmiotki z jego klasy miały rację. Zapowiadało się, że ktoś realizuje idiotyczny scenariusz tej tępej cioty Erika czy kogokolwiek tam, kto się lubował w horrorach.
No cóż... teraz ten gatunek miał poważny problem, bo trafił na okrutnie wkurwionego pół-Rosjanina, jednego z najlepszych młodocianych miotaczy w całym stanie. Jasne, że się bał, ale nie można było być odważnym bez strachu. Nie mógł pomóc reszcie wbiegając w pole i dając się zabić albo okaleczyć.
- Uciekaj! - wrzasnął do Jacka. Jasne, że go nie lubił, kolejny zbuntowany debil, nie potrafiący zapanować nad hormonami. - Lecę po apteczkę! Spierdalaj! - krzyknął jeszcze głośniej zrywając się do biegu w stronę autobusy. Spodziewał się, że teraz nie pokona tej trasy tak bardzo nieustraszony, szczególnie, że miał biec sam, bo Thomas biegł w inną stronę,. Spróbował go zawołać, odwracając się na chwilę.
- Ward, kurwa! Do autobusy!
Szczerze nie wierzył, by grupa przy domu miała jakieś przyjemniejsze spotkanie. Wdepnęli w ostre gówno, więc wszędzie mieli teraz przewalone. Viktor chciał po prostu zminimalizować straty. Jeśli kierowcy udało się odpalić autobus mieli jeszcze szansę na przeżycie. Chociaż o tym jak duże one były wolał nie myśleć. Byle odciągnąć umysł od strachu. Bieg wydawał się na to dobrym rozwiązaniem. Byle nie odwracać się za siebie i nie zbaczać z drogi.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 15-03-2015, 12:28   #33
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Strzały padały jak w jakimś filmie. Goro, skacząc jak typowy czarny na boisku od kosza, będąc szybkim jak Honda i zwinnym jak Anakonda wskoczył za budynek dysząc. Na boisku przebiegał dwa razy tyle, więc zastanowił się sekundę, skąd wzięło się zmęczenie. Czyżby adrenalina podskoczyła zbyt wysoko?
- Myśl, myśl, myśl, myśl...- powtarzał po cichu rozglądając się nerwowo.

Wszystko miało jakieś wyjście. Kiedyś nawet jak się zjarali z jakąś panną na imprezie, powiedziała swoją teorię, nad którą wtedy dumał przez dobrą chwilę czasu.
- Jeżeli chcesz coś zrobić, albo nie, to zawsze masz 100% szansy, że Ci się powiedzie.
Hikaru nie miał pojęcia, czemu akurat w tej chwili mu się to przypomniało. Wiedział jedno, potrzebował planu, a póki co był sam na sam z typem z giwerą. Był zbyt przerażony by wystawić łeb przez zasłonę i upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu.

I nie było. Gdy Preston wparował do niego za zasłonę, wiedział, że nie wszystko jest na swoim miejscu. Ręka Prestona nie była na miejscu.
Swoją drogą, ta cała scena musiała toczyć się w jego głowie, niczym klatka z filmu Matrix i zwolnionym tempie. Wydawało się, że przesiedział tu dobre 5 minut, gdy tak naprawdę przebył tu tylko chwilę.

Preston wpadł z oczami wytrzeszczonymi jak wtedy, kiedy Goro był świadkiem rozjechania kota. Kot jeszcze żył, ale mógł ruszać przednimi łapkami, bo od tych łapek w dół ciągnął za sobą flaki po ziemi. Przypływ adrenaliny u kota był tak wielki, że nawet skurczybyk szybko pełzał, ale te oczy...jeszcze nigdy nie widział tak przestraszonych oczu u kota. Tak samo mniej więcej wyglądał teraz Preston.

- Kurwa, siadaj szybko. Ciii. - przyłożył palec do ust Hikaru i gdy udało mu się posadzić Prestona, przyjrzał się szybko ranie i prawie zwymiotował.
- Trzeba to odkazić. Trzeba to kurwa odkazić. Siedź tu i się nie ruszaj. Zemdlejesz. Przytrzymuj to. Szybko, kurwa, nie ma czasu. - powiedział i zdjął kamizelkę dając grubemu do ucisku, sam zrywając się i biegnąc wzdłuż ściany do końca. Miał zamiar obiec budynek i znaleźć coś do dezynfekcji dla Prestona. Napewno taki skurwiel jak ten z rewolwerem, ma jakąś gorzałę w środku.
 
BoYos jest offline  
Stary 16-03-2015, 20:27   #34
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Przez chwilę leżała nieruchomo. Coś, co przemknęło nieopodal niej zniknęło tak szybko jak się pojawiło, nie należało się więc tym przejmować. To pewnie tylko szczur albo wiewiórka spłoszona strzałami szaleńca.
Zmysły Suki działały na podwyższonych obrotach starając się zlokalizować źródło zagrożenia i znaleźć rozwiązanie sytuacji. Cisza i ciemność, obie napierały na nią z każdej strony. Nie było słychać strzałów, kroków ani oddechów. Najbliższe źródła światła stanowił dom, który majaczył gdzieś za jej plecami i oświetlona kilkoma latarniami ścieżka, która ginęła wśród labiryntu pomników gdzieś na prawo od Jordan.
Szybko rozeznała się w sytuacji. Była mniej więcej w połowie drogi między domem a wyjściem. Kilka sekund biegiem powinno pozwolić na opuszczenie podwórka szaleńca. Myślała trzeźwo, co nie znaczy, że się nie bała. Bała się bardzo a strach potęgował fakt, że w zasięgu wzroku nie było nikogo.
Podniosła się z ziemi zwinnie i cicho, lekko zgięta, z głową skrytą między ramionami puściła się biegiem w stronę odrodzenia. Chciała dojść do granicy posesji, dotrzeć do bramy i ruszyć w stronę grupy, która wyruszyła na poszukiwania zaginionej parki.
Nie chciała być sama, jak najszybciej musiała znaleźć towarzystwo.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 16-03-2015, 21:16   #35
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Erik na moment przystanął przy ścianie i spojrzał, czy z zakratowanych okien w tym momencie nie wystają lufy. Jakby widział coś takiego to pewnie by przemknął pod oknami, żeby go nie widziano i popędził jakoś za dom i dalej... dalej... na szczęście nie było żadnych luf, bo to nie pieprzone Alamo, a...

- Kurwa, widzieliście jego gały? Jebany jest bardziej nafetowany niż... trafiliśmy do fabryki mety, fety, czy innego gówna. Chujowo. Spierdalamy, bo nas odjebią. - elokwentnie wybrnął z sytuacji i pobiegł do płotu. Przyjrzał się czy po drugiej stronie nie ma jakiegoś zdradzieckiego gówna, o który można by się połamać i czy nie ma drutu kolczastego rozciągniętego - wcześniej nic takiego nie widział, więc pewnie nie ma tu drutu kolczastego. Jak trzeba to używa latarki, ale to w ostateczności - nie chce być łatwym celem innych "Itchytriggifingerniggas". W każdym razie jeżeli wygląda na to, że bezpiecznie to Erik przeskoczy na drugą stronę i tam poczeka na Lillianę i Jeremiego. Miał nadzieję, że pobiegną za nim. Jest bardzo ostrożny z lądowaniem - bardzo nie chciał skończyć jak Ponczo z Predatora, który nawet nie mógł o własnych siłach uciekać.

Mniej więcej już orientował się co się dzieje. To wszystko było ciężkie do ogarnięcia, ale kilka elementów układanki pasowało jak ulał - tak przynajmniej myślał Erik. Po pierwsze została zlikwidowana jedyna osoba, która widziała jakiegoś skurwysyna czającego się w krzakach. Wcześniejsza teoria o seksualnych zboczeniach tej... czirliderki i tego... Erik już nie pamiętał jak oni się nazywali, ta informacja mogła się przydać facetowi od nagrobków, księdzu który będzie im pożegnanie odprawiał i... w sumie nie, nikogo więcej, bo urzędnicy znajdą sobie w papierach ich dane, gdy będą wystawiać akty zgonu. Wracając jednak do tematu to teoria o seksualnych zboczeniach tej dwójki denatów nie była prawidłowa. Najwyraźniej mieli tutaj do czynienia z dość bogato zdobioną fabryką narkotyków, być może był to kult. Oczywistym jest, że facet z domu był naćpany, ale pozostają trzy nadprzyrodzone elementy w tym wszystkim. Po pierwsze parkę zabili, gdy znajdowali się w grupie. Nic nie mówili. Nie było też słychać jak padają. Przypomina się Predator. Ale nawet on nie był tak cichy, żeby podpierdolić dwójkę żywych ludzi spod oczu drużyny - ukradł zwłoki Blaina dopiero, gdy prosiak wdepnął w pułapki komandosów... a potem ten przygłup co tak bardzo chciał gadać w domu i w końcu dostał głowostrzała. Wyszedł z domu zadowolony tak jakby miał możliwość zatelefonowania. Te dwa elementy łączą się w jedną teorię: Teorię Hipnozy. Skoro jednak można było kontrolować ich umysły to czemu nie wykorzystano ich do zamordowania reszty tylko po prostu zlikwidowano ich po cichu (parka) i całkiem widowiskowo (nauczyciel).

O trzecim nadprzyrodzonym elemencie Erik wolał narazie nie myśleć. Narazie trzeba było przegrupować siły i uciec stąd. I z pewnością nie uciekać w stronę mostu i autobusu, bo jak już wcześniej Erik myślał: nie ma żadnego autobusu, a za mostem czeka wyłącznie śmierć!
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 16-03-2015 o 21:54. Powód: Lillian Ortis wspomniała o latarce, Erik pamięta o latarce, ale może warto byłoby to zapisać
Anonim jest offline  
Stary 16-03-2015, 21:51   #36
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
To co działo się na zapuszczonej posesji, nie mieściło się w pale. Strzały, trupy i wszechobecna panika. Z początku Lillian patrzyła krzywo na wszelkie rzucane przez kolegów cytaty z kultowych horrorów i porównywanie sytuacji szkolnej wycieczki do przygód średnio inteligentnych bohaterów tych dennych filmów. Bo jak inaczej nazwać produkcję, gdzie przez większość czasu krew hektolitrami wylewa się z ekranu, a nieznany psychopata z kazirodczego związku gania po lesie bezbronną ofiarę?
Nie oglądała podobnych wynalazków, ale najwidoczniej Ponti miał do tematu zgoła inne podejście. Jego wiedza co robić w przypadku ataku sadystów mogła okazać się zbawienna. Przed wszystkim musieli sforsować ogrodzenie, a potem...potem się pomysli. Na pewno wycieczka wgłąb Old Harvest odpadała. Skoro właściciel pierwszego domu na dzień dobry poczęstował ich belfra ołowiem, to mieszkańcy następnych chałup mogli mieć w swoim arsenale nawet czołg.
- No żesz pierdolony...tak bez ostrzeżenia i prosto w łeb! Jak Cobaina!- chichotała nerwowo, biegnąc za dwójką chłopaków z którymi na dobrą sprawę nigdy wcześniej nie gadała. Ponti i Wilians...lepsze to niż tocząca się wolno kulka w postaci Prestona.

Ortis w biegu sięgnęła do przewieszonego przez ramię plecaka i wyciągnęła z niego puszkę farby z zamiarem potraktowania sprayem oczu każdego jełopa, który znajdzie się w zasięgu wzroku i nie bedzie pechowym wycieczkowiczem. Kierowali się ku ogrodzeniu, co miało dużo sensu. Im dalej od pokręconego dziadygi, tym lepiej. Wchodząc na teren posesji nie zwróciła uwagi czym jest otoczona, ale jeśli płot posiadał kolce lub inne ostre elementy można było narzucić na nie bluzę - całkiem niezłą miała na plecach.
- Trzeba zobaczyć co jest po drugiej stroni nim przejdziemy. Latarka?- spytała, licząc że któryś z chłopaków przytaknie. Te smartfonowe światełka strasznie zjadały baterie, a kto wie czy telefon nie przyda im się za jakiś czas...o ile przeżyją najbliższe minuty.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 16-03-2015, 21:51   #37
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gordon czuł się jak młody Ikar. Najpierw magiczny napój dodał mu skrzydeł, wyniósł na wyżyny jego sprawności fizycznej - Gordon pobił swój rekord prędkości. I podobnie jak syn Dedala utracił te skrzydła - kula użądliła go w rękę, wydawało mu się że stracił w niej czucie. Już nie stworzy żadnego mebla, nie zostanie lekarzem ani pilotem. Wszystko stracone. Poczuł ogromną złość i żal. Od Ikara różniła go jedna rzecz - tamten spadł i zginął. A Gordon mimo że nie miał już skrzydeł dał radę dobiec za róg i wciąż żył.
Dotarło do niego że nie jest Obeliksem i magiczna moc napoju nie działa na niego wiecznie. Zbliżał się do kresu swojej wytrzymałości i czuł że jeśli dalej będzie uciekał to przegra - dziad go dogoni i będzie po wszystkim. Postanowił więc zaryzykować, postawił wszystko na jedną kartę.
Ubabrał się krwią jak tylko mógł. Na szyi, na plecach, na koszulce. Gdy Goro go opatrywał, szepnął mu do ucha: - wróć po mnie, będę udawał martwego. Gdy azjata ruszył, Gordon położył się na brzuchu by ukryć oddech, wzdłuż ściany jak najdalej od rogu z którego zapewne wyjdzie dziadyga i krzyknął:
-Gruby dostał i nie żyje! Zostaw trupa i spierdalamy! - Szaleniec nie pozna czy to jego głos czy kogoś innego. Położył twarz na trawie, by nie patrzeć na prześladowcę. Zacisnął mocno zęby, zamknął oczy i starał się oddychać bardzo, bardzo płytko. Liczył na to że dziad da się nabrać i weźmie go za trupa. W końcu ma tyle różnych celów dookoła i na ocenę czy grubas żyje, poświęci pewnie maksymalnie dwie sekundy. Kul też pewnie nie będzie marnować, w końcu w czasie gdy będzie przeładowywał to pozostali mu zwieją. Gordon próbował nie myśleć o strachu i o całej tej sytuacji. Tyle już w życiu nasłuchał się obelg i upokorzeń i wytrzymał z zaciśniętymi zębami. Wytrzyma i teraz. Chciał zająć myśli czymś innym. Na przykład tym by się nie zsikać.

 
Halfdan jest offline  
Stary 16-03-2015, 23:49   #38
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Wylądowała na chłodnej, już coraz bardziej wilgotnej ziemi. Drogie ciuchy w normalnych warunkach mocno by ucierpiały potraktowane wtarciem trawy i piachu. Wydawałoby się, że powinny się cieszyć z takiego potraktowania. Znacznie lepsze było lekkie przybrudzenie wymagające pralni chemicznej, niż zmasakrowanie jej właścicielki, zakrwawienie wszystkiego i zakopanie żywcem w wykopanym nieopodal dole. Kto wtedy by się nimi przyjmował? Liczyło się to, że była kryjówka.

Leżała gdzieś nisko pomiędzy wszystkim i nie wiadomo czym. Łzy cisnęły się przez kanaliki a zaciskane dłońmi usta tłumiły ryczenie. Walczyło ono o priorytet z zachowaniem ciszy i nie zdradzaniem swojej prowizorycznej kryjówki. Jakim paradoksem było to, że patrzenie na mordowanie kolegów i koleżanek jest najskuteczniejszym i najbezpieczniejszym wyjściem. Mimo tego słowa same cisnęły się na język.

- Uciekajcie… On do was idzie… Zabije was... - cedziła nie wiedząc nawet, czy były to słowa słyszalne tylko przez jej myśli, czy faktycznie gdzieś po cichu pod nosem wyciskała jakieś dźwięki.

Bała się podejmować jakiejkolwiek decyzji. Wybiegnięcie mogłoby ją zdemaskować… A nawet gdyby się to jej udało, co dalej? Co niby mogła zrobić? Zadzwonić do ojca? Na policję? Pieprzony telefon nie miał zasięgu. Zabawnym było to, że ile by nie kosztował smartfon i tak będzie działał jak najwierniejsza i najstarsza cegłorolla. Bez zasięgu jedynie można w taki sam sposób rzucić w mur. Mimo wszystko wyciągnęła go z torebki i wstukała numer alarmowy.

- Błagaamm~… - kajała się przed malutkim ekranikiem. Bez skutku. Jedyne, co musiała zrobić to go wyciszyć, by dźwięki odblokowania, czy klawiatury nie przyciągnęły nikogo. Dupa - Nieeee.... Nieeeeeeee...

Co dalej? Nie miała bladego pojęcia. Nie było widać nikogo poza mordercą. Siedziała, w kryjówce, bezpieczna dusząc własne wycie.
 
Proxy jest offline  
Stary 17-03-2015, 09:30   #39
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Byle by dalej od tego szaleńca! Jedenaście, dwanaście… Każda sekunda wydawała się być cenniejsza od całej tej pieprzonej forsy, którą obsypywał ją tatuś.
Gdzie był teraz kiedy jakiś psychol strzelał do nich jak do kaczek?!? Kiedy go potrzebowała…. Najchętniej rozbeczałaby się, ale wiedziała, że jej nie wolno.

Motherfucker! … dwadzieścia jeden…. Stooop!!! O mało nie władowała się na kolejnego ogrodowego maszkarona! Oh god! Proszę pomóż mi… Loretta oddychała szybko, a serce biło jej strachu jak oszalałe.

Cicho! - uciszała samą siebie w myślach – Cicho, bo usłyszy twoje sapanie i znajdzie cię! Co robić??? Uspokajała oddech…

Nie widziała nikogo w pobliżu i nie słyszała więcej strzałów. Na razie…
Gdzie byli inni? Uciekli? Nie żyją? Nie myśl o nich! – ganiła się w myślach – Zadbaj o własną skórę idiotko!

Rozejrzała się dokładnie dookoła. Dotarła do linii drzew i ogrodzenia. Płot był cholernie wysoki i zakończony ostrymi szpikulcami. Damn it! Sama nie przeskoczy.

Spojrzała na drzewa. Drzewa! Gdyby udało jej się wspiąć na jakieś, może przedostałaby się na druga stronę ogrodzenia… albo chociaż ukryła się na jakiś czas, żeby zastanowić się co dalej.

Jeśli jej się nie uda, pobiegnie w stronę bramy, ale wolałaby unikać światła.
Powoli i ostrożnie poruszała się pomiędzy drzewami, szukając właściwego, jednocześnie rozglądała się czy szaleniec nie pojawi się nagle w jej pobliżu…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 17-03-2015, 10:37   #40
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
To było … nieludzkie. Jak można było zrobić coś takiego Sally. Jakim trzeba było popieprzonym świrem, by zrobić coś takiego. Pociąć ją na kawałki i zrobić z niej przynętę. Ze ślicznej Sally.
Jim rzygał jak kot. Piorunem opróżnił swój żołądek i przez kilka bezcennych minut nie mógł robić nic innego. Nie bardzo docierało do niego co się dzieje. Jim płakał. Płakał jak bóbr. Wielkie łzy skrzywdzonego dzieciaka leciały mu po policzkach na umazaną rzygowninami twarz.
Nagle uderzył w niego starch. Strach tak obezwładniający, że poczuł jak włosy stają mu dęba, a gardło tak mu się ściska, że nie może złapać tchu. Otarł oczy, by zobaczyć bezgłowe ciało nauczyciel i kulącego się z bólu Jack’a. Dostrzegł też znikającego między kukurydzą Petera.
- To pułapka. – jego mózg pracował na takich obrotach, że miał wrażenie, że rozsadzi mu czaszkę.
Zerwał się na chwiejnych nogach chwytając latarkę i kij. Dopadł do Jack’a chwytając go za kołnierz i zmuszając do biegu.
- Zasięg! – wrzasnął.
- Musimy uciec z jego zasięgu, bo nas wystrzela! – Jim krzyczał nie zdając sobie z tego sprawy.
Wtedy dostrzegł, że pozostali się rozbiegli.
- Wracajcie durnie! – próbował ich zatrzymać, ale było za późno.
Jack krwawił, ale nie mogli zostać odsłonięci na polu. Jim starał się dotrzeć jak najdalej od kukurydzy i schronić się między najbliższymi drzewami. Miał wrażenie, że kilka najbliższych chwil zadecyduje o tym, czy przeżyją.
Ucieczka Warda miała jeden plus. Przestał ich oświetlać tą swoją kretyńską kamerą. Jim chciał dotrzeć do drogi za rosnące na poboczu drzewa. Tam będzie mógł się zająć Jack’iem. A potem wyłączyć latarkę, gdzieś się przyczaić i czekać na Viktora.
Wciąż miał na sobie plecak z ciepłą odzieżą. Powinna tam być bawełniana podkoszulka. Porwana na pasy mogła robić za bandaże.
Z tego co pamiętał by dojść do autobusu musieliby przejść koło pola kukurydzy. Z rannym Jack’iem to było samobójstwo. Wręcz zachęta dla tego popieprzonego rzeźnika.
Robili za dużo hałasu. Musieli się ukryć. Ktoś na nich polował. Nie należało mu dawać okazji do ataku. Nie wiedział w jakim stanie jest Jack. Czy wytrzyma do świtu?
Gdy będzie miał więcej czasu Jim przeanalizuje, że do autobusu jest jakieś 3 mile. Co Victorowi daje 6 mil do przebiegnięcia. Jeśli wróci za pół godziny, to będzie bardzo dobrze. O ile w ogóle wróci.
Zdecydowanie lepszą opcją było poczekać do świtu i pójść w stronę Old Harvest, no chyba że nie uda się powstrzymać krwotoku. Wtedy będzie musiał zarzucić sobie Jack’a na plecy i pójść do wioski modląc się by ten porypany świr odpuścił, albo … zajął się kimś innym.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172