Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2015, 17:56   #35
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Pisane z Pipboy'em i Leminkainenem

-Islamabad, ani chwili nudy. Dobra chłopaki koniec sightseeingu idziemy pozwiedzać pieszo.
Marek zrobił szybkiego brasschecka i wysiadł z samochodu.
- Mark, chroni nas pancerz tego cudeńka. Może przejedziemy pasem dla karetek? Wiem, że nie widać czy wybuch uszkodził wiadukt, ale podjedziemy wolno, w porę zauważymy czy przed nami jest droga czy urwany asfalt i kilka ładnych metrów w dół - zaproponował Lance.
-Szyba popękała, gówno widać a jej wytrzymałość spadła wątpię czy wytrzyma ostrzał. Do tego hummer rzuca się w oczy jak pryszcz na dupie top modelki. To auto to pułapka.
Marek zabezpieczył broń i kolbą rozwalił to co zostało z przednich szyb
Lance wysiadł z pojazdu i zatrzasnął drzwi, po czym zaczął powoli poruszać się ku miejscu eksplozji, starając kryć się za samochodami, aby był jak najmniej widoczny. W obecnej sytuacji nie mógł przewidzieć kto zacznie do niego strzelać, więc zamiast szukać zasłony kryjącej go z jednej strony, wolał aby nikt go nie zobaczył.

Z wburznej wybuchem chmury dobiegły ich odgłosy wystrzałów. Czasem kilka pojedynczych, raczej z jakiejś broni krótkiej. Czasem jakaś krótsza seria jak z Kałacha. Nie mogło się strzlelać więcej niż kilka sztuk broni w tej chwili.
-Dobra, zjedź na przeciwny pas, przygotujcie się do szybkiego opuszczenia samochodu
Siedzący za kierownicą humvee Holender skręcił na pas bezpieczeństwa i podjechał do idących pieszo Marka i Lance’a. Powoli poruszali się w kierunku strzelaniny.
Widoczność była słaba - jak w gęstej mgle, na około 15 - 25 metrów. Wkrótce dostrzegli przesunięty i przechylony na bok autobus, ten z gliniarzami. Plus dwa radiowozy, które stały na kolach ale wydawały się być przesunięte. Wewnątrz autobusu poruszała się jakaś sylwetka człowieka. Szła środkiem i od czasu do czasu strzela. Wówczas przez moment widać było rozbłysk z lufy pistoletu. Przy wejściu do autobusu stał cywil z kałachem. Chyba usłyszał coś podejrzanego bo patrzył mniej więcej w stronę wiaduktu i coś krzyczał ponaglająco do tego w środku.
Lance przyklęknął na zdrowej nodze, kryjąc się za stojącym w korku samochodem i przełączył broń w tryb ognia pojedynczego. To, co się działo nie podobało mu się, ale przed oddaniem strzału wolał być pewien, że otwiera ogień do bandytów/rebeliantów, nie do cywili.
Człowiek z kałachem chyba usłyszał albo zobaczył nadjeżdżajacego hummera bo coś krzyknął głośniej i wywalił do niego z kałacha cofając się jednocześnie. Pojazd oberwał bo słychać uderzenia o metal. Ale dwóm kontraktorom w środku chyba nic się nie stało. Facet w autobusie oddał również w kierunku humvee kilka strzałów po czym rzucił się do ucieczki. Osobnik stojący do tej pory w wejściu przesunął się kilka kroków a znajdujący się w środku ruszył do drzwi. Najwyraźniej zamierzali dać dyla.
Kiedy “uzbrojony cywil” nacisnął spust trzymanej w rękach broni, natychmiast znalazł się w położeniu nie do pozazdroszczenia. Gdyby rzucił kałacha i udawał cwaniaka “ja tu tylko przypadkiem a tą spluwę znalazłem”, byłoby inaczej. Jednak najwyraźniej nie był jeszcze tak sprytny jak jego pobratymcy z Afganistanu. Lance wymierzył do uciekającego i wypalił. Następnie wziął na cel wyjście z autobusu i czekał na kto się tam pojawi.

Kontraktorzy w pojeździe wrzucili na wsteczny i odjechali z piskiem opon by zniknąć z widoku. Mark i Lance zostali we dwóch. Cywil z kałachem najwyraźniej nie zauważył ich wcześniej, bo zdawał się byś zaskoczony strzałami. Dostał od obu ochroniarzy po kilka kulek, przewrócił się z wrzaskiem i leży w kałuży krwi. Drugi - z pistoletem - w tym czasie zrezygnował z drzwi i wyskoczył przez wybitą przednia szybę autobusu, znikając z pola widzenia. Pojawił się bięgnąc zygzakiem chwile później w wybitych oknach autobusu. Widać go było niewiele więcej niż machającą podczas biegu głowę. Gdzieś z oddali odezwał się też zapalany silnik pojazdu.
“Spryciarz!” - pomyślał Lance widząc uciekiniera. Podstawowym problemem sprawiającym, że cel był trudny do trafienia nie autobus, tylko jego pasażerowie. Kontraktor nie wiedział, czy ktoś w środku przeżył, jednak nie widział żadnego ruchu, więc zaryzykował założenie, że nikt nagle się nie podniesie i nie wejdzie mu na linię ognia. Podniósł lufę AK, ustawiając przełącznik na ogień ciągły, błyskawicznie wymierzył i pociągnął za spust, wypuszczając krótką serię. Głowa uciekiniera wręcz eksplodowała, po uderzeniu pocisków. Chwilę później dal się słyszeć pisk opon - jakiś pojazd ruszył gwałtownie i szybko się oddalał. Lance podszedł szybkim krokiem do autobusu i wyjrzał zza niego, ale nie zobaczył tablic rejestracyjnych wozu. Teren wokół wyglądał spokojnie, więc kontraktor zabezpieczył broń i rozejrzał się wokół autobusu i z ciekawości zajrzał przez wybite szyby do środka. Nie wszedł do wnętrza, nie chcąc zacierać śladów, które będą wkrótce zbierali miejscowi kryminalni.

Gdy zaspokoił swoją ciekawość, zbliżył się do miejsca wybuchu, aby oszacować zniszczenia, a następnie zatelefonował do TOC aby zdać wstępny raport.


Chwilę temu dostał telefon od Newporta. Był potrzebny do nieplanowanej ochrony. Lance musiał zadzwonić do dowódcy i ustalić wszystkie szczegóły, a podejrzewał, że Hastings nie będzie zachwycony.
- Według umowy, attache miał nas informować z wyprzedzeniem, przynajmniej 24 godziny przed jakąkolwiek akcją wymagającą naszej interwencji. A jest to po pierwsze, dobra praktyka, po drugie, najrozsądniejszy sposób postępowania w obecnej sytuacji, zważywszy na to, że White leży w kostnicy a ludność w Islamabadzie jest coraz bardziej wzburzona – przełożony załogi Dragon-17 nie krył złości. – Czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, której części „z wyprzedzeniem” wasz pryncypał nie zrozumiał? W zasadzie, niech jedzie gdzie chce. Przygotuj mi na cito trasy przejazdu, strefy bezpieczeństwa i kryptonimy na poszczególne etapy drogi. Dasz radę, w końcu to nie jakaś oficjalna, nagłośniona wizyta u Ruskich tylko spotkanie z prasą.
- Jest jeszcze jedna sprawa…
- Co, nos ci wytrzeć, Styx?
- Czy nasi spece od intela mogą sprawdzić tą Constance Morneau? Pracuje dla NYT.
- Podejrzewasz?
- Nie, po prostu lubię dużo wiedzieć.
- Załatwię to. Bez odbioru.



Lance zerknął kolejny raz na szwy na nodze. Wyglądały solidnie, a rana zaczynała się goić, choć wcale nie przestała jeszcze boleć. Kontraktor spojrzał na leżące przed nim przyrządy, westchnął głęboko i po mantrze „no dalej, uda ci się”, zabrał się do pracy. Chwycił grzebień i rozczesał brodę, następnie włosy, które zaczesał do tyłu i ułożył za pomocą pianki. Zajęło mu to ponad kwadrans – zmierzwiony zarost i fryzura dość skutecznie opierały się przywróceniu ze stanu neandertal do akceptowalnej formy homo sapiens. Lance założył lekki kevlar, bordową koszulę, szelki z kaburą, czarny, przewiewny garnitur, po czym sprawdził pistolet i wsadził go pod pachę. Przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze.
- Od biedy ujdzie… – mruknął. Przynajmniej powinni wpuścić go do eleganckiej restauracji.
Bez płyt balistycznych, kałacha i kamizelki taktycznej, po zimnym prysznicu i doprowadzeniu się do porządku, Styx poczuł się dużo lepiej. Nawet wszechogarniająca spiekota nie przeszkadzała mu tak bardzo, gdy nie nosił dwudziestu kilogramów sprzętu. Kilka razy przejechał szczotką po butach, czyszcząc je z kurzu i był gotów do wyjścia. Dziś wieczorem zapowiadała się akcja wyjątkowo low-profile. Lance łyknął zapisane przez łapiducha proszki, wziął jeszcze dwa zapasowe magazynki, zwitek kilkunastu tysięcy rupii oraz 200 dolarów i zszedł do samochodu.

Przyjrzał się z zainteresowaniem przybyłej brunetce, przewiercając ją wzrokiem i zwracając uwagę na wszystkie ważne szczegóły. Ubiór, sylwetka, sposób poruszania się, tyłek, akcent, nogi, czy w jej torebce da się ukryć broń, czy to na pewno Morneau, czy Newport weźmie ją na warsztat… I tak dalej.

Restauracja była naprawdę widowiskowa. Nie dało się znaleźć lepszej lokalizacji aby zabrać kogoś na romantyczną kolację. The Monal Restaurant mieściła się na kilku przestronnych tarasach pod otwartym niebem. Panorama zapierała dech w piersiach - ze wzgórza widać było światła stolicy, całe miasto było jak na dłoni.
Lance porozmawiał z maitre d’, kilka tysięcy rupii zmieniło właściciela i kontraktor już siedział przy stoliku, który sobie upatrzył. Miał świetny widok na wszystkie wejścia na taras i mimo że nie mógł podziwiać widoku, to jego pozycja zapewniała mu maksymalne możliwości działania. Dłonią sprawdził grubość blatu stołu - fakt, czy mebel można traktować jako dodatkową osłonę podczas strzelaniny stanowił wartościową informację. Kontraktor przyjrzał się znajdującemu się nieco powyżej tarasów budynkowi, w którym mieściły się kuchnie. Było tam kilka okien, na szczęście wszystkie oświetlone, a znajdujące się wewnątrz sylwetki członków personelu jak i ich ruchy były doskonale widoczne. Nie zauważywszy nic podejrzanego, Lance wysłał sygnał Newportowi. Chwilę później attache zjawił się z dziennikarką. Styx zamówił przystawkę, podziobał ją trochę widelcem, pozwolił tez sobie na główne danie, lecz nie koncentrował się zbytnio na jedzeniu. W końcu był w pracy.

Po romantycznej kolacji, pryncypał zapowiedział kolejną zmianę planów, co przestało już dziwić Lance’a. Kontraktor wykonał kilka manewrów mylących, sprawdził czy nie są śledzeni, po czym zawiózł parkę do wskazanego hotelu. Najpierw objechał go dookoła, następnie zaparkował. Wszedł do budynku, rozejrzał się po korytarzach, porozmawiał z obsługą. Zachowując dyskrecję, unikał Jeremy’ego i Constance nawet w lobby - wszedł kilka minut po nich, zrobił rekonesans i wrócił do głównego holu przy recepcji, gdzie rozsiadł się wygodnie i zajął obserwacją ludzi, którzy o późnej porze wracali z imprez. Wyciągnął komórkę i posługując się ustalonymi wcześniej kryptonimami przekazał informacje o obecnym położeniu i planowanym czasie powrotu do mieszkania Newporta.

W sumie Jeremy był zarówno pryncypałem jak i zleceniodawcą, więc wymagał dyskrecji na mocy podpisanej umowy. Lance zastanawiał się, czy attache też będzie dyskretny i nie palnie czegoś podczas schadzki. W końcu znał całkiem nieźle procedury operacyjne kontraktorów, nazwiska, strefy bezpieczeństwa, pojazdy. Nie wspominając już o tajnych sprawach ambasady. Styx miał nadzieję, że Newport będzie trzymał język za zębami, lub chociaż zaznaczy, że wszystko co powie jak będzie w Morneau należy traktować jako poufne.
 
Azrael1022 jest offline