Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2015, 20:14   #8
Korbas
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Dotarłszy Starym Południowym gościńcem do Eriadoru, Dulduhr doskonale wiedział, że na dłużej zatrzyma się dopiero w Bree. Podróż jego ciężką była, gdyż nie podróżował wierzchem, lecz maszerował piechotą, czasami jeno drogę umilając sobie szybszą jazdą wozami z karawan krążących między południowymi krainami, a tymi zachodnimi. Serce jego zaś zamieszkiwał niepokój, Krasnolud bowiem usłyszał plotki o mrocznych pomiotach ukrywających się w ciemnościach, które zagrażały rzekomo mieszkańcom Ered Luid. Niczego więcej się nie dowiedział, jednakże znał plugawe rasy dość dobrze, by wiedzieć, że potrafią zaroić się w każdym zakątku świata, wychodząc z najgłębszych czeluści, by zalać bezbronnych śmiercią i destrukcją.

Wiedziony tymi poszlakami, Pogromca Goblinów przyjechał do Bree. Ta centralna osada od dawna już była uznawana za niepisaną stolicę całego Eriadoru, to właśnie w Bree przecinały się wszelkie trakty i gościńce, a wraz z nimi – informacje. Te zaś stanowiły fundamentalny element społeczeństwa Wolnych Ludów, toteż Dulduhr lubił mieć informacje przy sobie. Teraz zaś potrzebował ich nawet bardziej niż zawsze...

Tego wieczora, kolejnego już wieczora po przyjeździe, Krasnolud spędził na powolnym sączeniu piwa w największej skarbnicy informacji w Bree, a może i całym Eriadorze – karczmie „Pod Rozbrykanym Kucykiem”. Jak to zwykle bywało, szynk oblegany był przez wszystkich mieszkańców i przyjezdnych. Gwar, śmiechy, gęsta mgiełka wznoszona przez dym – wszystko to składało się na urok tego miejsca. Dulduhr rozprawiał się właśnie z kolejnym kuflem piwa, przyglądając się co po niektórym osobom, równocześnie wyłapując mnóstwo różnych rozmów, strzępów zdań, starannie wyszukując w harmidrze ciekawych plotek. Tego wieczora jednak stało przed nim zgoła inne zadanie. Pozorną harmonię w przybytku roztrzaskał na kawałki jegomość nazywany tutaj Halem. Wszyscy zwrócili swą uwagę ku niemu, a siwy krasnolud wstał od stołu, zobaczywszy człowieka ranionego nietypową w tych stronach strzałą…

Dulduhr żwawo założył rękawice, zgarnął oba swe młoty bojowe oparte o krzesło, zarzucił je sobie na ramię, po czym brutalnie się rozpychając dotarł do stołu. Zobaczył stojącego nieopodal Elfa, jak również człowieka, wyglądającego na jednego ze Strażników Północy. Jeden Strażnik był jeszcze do zaakceptowania, ale co u licha robiło tu tylu Spiczastouszych? Dokładnie przyjrzał się pociskowi wystającemu z ramienia rannego.
- Plugastwo! – zawołał tubalnym głosem Krasnolud i splunął na podłogę. Zaczął grzebać przy pasie. – Elf będzie wiedział jak go użyć… - dodał, odwiązując rzemień małej sakieweczki, wypełnionej w połowie maleńkimi zielonymi liśćmi, z których wyrastały białe kwiatki, a których charakterystyczny miły zapach łagodził strudzenie – Athelas.
Krasnolud odłożył mieszek na klatkę piersiową rannego, a potem odwrócił się ku drzwiom i wyszedł na zewnątrz. Plotki zaczynały się urzeczywistniać, poszlaki zaś poczęły dążyć ku jednemu celowi. Dulduhr uśmiechnął się szeroko, wychodząc w ulewę, z mocą dzierżąc swą broń. A więc jednak ciemność wyciąga swe łapska ku tym niewinnym krainom, ku jego domowi. On zaś – Krasnolud z Gór Błękitnych, Podróżnik Eriadoru, w końcu zaś Pogromca Goblinów – on był gotów przyjąć mrok z otwartymi ramionami…
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline