Dym:
Sprawa stała się trudniejsza niż pierwotnie myślałeś. Hjubakumono zaczął wierzgać się we wszystkie strony, dostał konwulsji i ataku padaczki. Próbował cię wyrzygać, ale nie dawał rady. Jazda jednak była ostra. Ostatecznie nawet udało mu się na moment odzyskać kontrolę nad swoim ciałem i oderwał sobie żuchwę po czym rzucił ją w jedno lustro przekazując czakrę. Żuchwa zniknęła w lustrze, a ty w tym czasie rozsadziłeś mu płuca i wylazłeś z niego. Zdechł.
W żadnym z luster nie zobaczyłeś swoich towarzyszy.
Lustro przez które przeleciała żuchwa jest przydymione i nic nie widać po drugiej stronie.
Spakowałeś zwłoki potworniaka.
Niezdążyłeś zorientować się gdzie najszybciej będzie można przeskoczyć. Ogólnie to dziwne, że to miejsce nie zniknęło po śmierci Hjubakumono - wynika z tego, że nie utrzymywał jej za pomocą swojej czakry tylko... to jakieś realne miejsce poza znaną rzeczywistością.
Jesteś w formie człowieka teraz.
Katsu, Kenzo, Kise:
(biegliście po kolei, ale w końcu spotkaliście się przy tafli lodu) Po pewnym czasie dotarliście do niewielkiej rozpadliny w śniegu odsłaniającej kolejne ruiny. Błyskawicznie zwróciliście uwagę na pozostałości czyjegoś miejsca odpoczynku - ślady ogniska są nadwyraz wyraźne, no i brak wokół nich śniegu. Ktoś tu obozował najwyżej kilka dni wcześniej. Później dotarliście do miejsca gdzie skończyły się jakiekolwiek ślady po ruinach - nic nie wystawało ze śniegu, nie było też żadnych dziur - po prostu równo... i nagle zorientowaliście się, że przed wami rozciąga się tafla lodu z jedynie minimalną ilością śniegu. Ślisko jak cholera. Musieliście stanąć. Widać było ślady po Hisakim. Lotos do was w ogóle nie dotarł, a ostatni zdaje się biegł.
Hisaki (i Kenzo i Kise):
Rzuciłeś kunai, ale po chwili otworzył się lód i wielka macka wciągnęła cię pod wodę! Następnie trafiłeś do Paszczy Wieloryba i spłynąłeś do dziwnej jamy zbudowanej z mięsa i kości. Zauważyłeś tam żaglówkę i przetrawione zwłoki czwórki osób ubranych podobnie jak wy, ale to nie wy - jakieś typki z mroźnych terenów. Po chwili spłynęli tutaj również Kenzu i Kise. Mogliby przysiąc, że Katsu również był schwytany przez mackę, ale nigdzie go nie widać. Zginął? Nagle w żaglówce otwierają się drzwi i wychodzi z nich
facet z dziwną mordą i mówi:
-
Coście za jedni? Macie dziwne mordy... Katsu:
Jakieś pieprzone oko z nibynóżkami było przy tych śladach ogniska co je widziałeś. Chwyciło cię w genjutsu zanim w ogóle zareagowałeś. W śnie byli i inni - ci co ich złapał. Ciało Hisakiego to nawet dostrzegłeś zanim straciłeś przytomność. Wyrwałeś się jednak z tego gówno i zauwazyłeś, że leżysz przy tym ognisku, a oko na nibynóżkach oplata jakby siecią nieprzytomnych Hisakiego i Kise, ty i Kenzo jesteście w dalszej kolejności. Usłyszałeś zbliżającego się Lotosa i błyskawicznie rzuciłeś kunaia tak aby go ostrzec.
Lotos:
Zbliżałeś się do dziury w śniegu i wtem wyleciał stamtąd kunai Katsu. Wiesz, że tam czeka cię pułapka, bo inaczej by krzyknął albo pomachał ci - skoro rzuca i się nieodzywa to znaczy, że jest bardzo źle.