Wejście do katakumb nie przedstawiało się zbyt zachęcająco. Podniszczona, zbudowana z szarego kamienia kapliczka. Wyłamane stałowe drzwi leżały w błocie przed wejściem. Po witrażach znajdujących się kiedyś w oknach pozostały tylko futryny. W środku znajdowało się zejście na dół opatrzone kamiennymi schodami. Zejście prowadzące w ciemność…
Torsten spojrzał w ciemny otwór i mruknął. - Maas, Degnir. Nieludzie przodem. - uśmiechnął się szelmowsko. - Widzicie w ciemnościach.
Dodał wyjaśniającym tonem.
Degnir i elf mruknęli coś co równie dobrze mogłoby być akceptacją co dezaprobatą. W każdym razie spełnili prośbę Torstena i przeszli do przodu. Śmiałkowie zagłębili się w podziemia. Berwik ku zaskoczeniu Torstena wyciągnął sztormową latarnię z plecaka i olej. Po kilku sekundach mieli już własne źródło światła. Po pokonaniu kilkunastu stopni znaleźli się dość szerokim korytarzu. Po prawej i lewej stronie mieli rozbite trumny i szczątki leżące w nieładzie. Korytarz kończył się kolejnymi schodkami. Tym razem nie prowadził już głęboko w dół. Po zaledwie kilku stopniach znaleźli się w okrągłej komnacie. Na jej środku znajdował się większy niż te rozbite sarkofag. Sarkofag był zamknięty i nie było śladów rabunku.
- Czyżby to były całe katakumby? - wyraził swe zaniepokojenie Maas Mourria- Jeśli tak to jest to ślepy trop. Niech to, tyle zachodu na nic.
Krasnolud całkowicie zgadzał się z Torstenem - ludzie w ciemności byli ślepi jak ledwie urodzone kocięta i jego honor nie pozwoliłby aby to oni szli przodem całkowicie się narażając. Tak samo nie w smak mu było aby to elfon zajął najbardziej eksponowane stanowisko- szpicę pochodu. Ruszył więc raźno przodem dzierżąc swój piękny miecz w prawej ręce. Medyk nie spodziewał się tuneli jak w jednej ze wspaniałych twierdz khazadów w Górach Krańca Świata. Ale te trochę korytarzy i pomieszczenie bez wyjścia wyraźnie go rozczarowało. Jednak wrodzony upór i zawziętość nie pozwalały tak po prostu wrócić z niczym. - Niy moge być. Tu musi kajś być jakie przejście. Dej Berwiku ta piykno latarenka na środek coby cołkie pomieszczenie chociaż jako-tako rozświetlić i biermy się do porządngo obejrzenia każdego kąta tej zapadłej dziury.
Z rapierem w jednej, a pistoletem w drugiej dłoni Torsten był gotów walczyć do ostatniego nieludzia. Póki co jednak nic i nikt nie chciał im zrobić krzywdy, a ghuliska najwidoczniej miały przerwę. Tyle tylko, że utknęli w ślepym zaułku. - Słusznie gadasz Degnir. Tu gdzieś musi być przejście, ale pewnie ukryte. Ja obejrzę tę ścianę.
Wskazał rapierem na najlepiej oświetloną. - Jak nic nie znajdziemy trzeba będzie dobrać się do sarkofagu. Kto wie, może leżą tam niezmierzone bogactwa? Nie jesteście ciekawi, czemu nie ma śladów rabunku? - Uśmiechnął się szelmowsko.
- Bo nie ma czego rabować?- pośpieszył z odpowiedzią Mourria.
- Bo wszystko już zrabowane?- dodał Berwik.
Oględziny ścian nic nie dały. Ot zwykłe ściany. W czasach świetności były pokryte malowidłami, których nieczytelne resztki jeszcze były gdzieniegdzie widoczne. Po mniej więcej pół godzinie badania ścian kawałek po kawałku wszyscy mieli już tego dość.
- Nic z tego, nie tędy droga. Będziemy musieli znaleźć Guido le beau w inny sposób. - powiedział zrezygnowany Berwik.
- Zaraz, zaraz nie sprawdziliśmy jeszcze jednego miejsca, sarkofagu. Trzeba go otworzyć- zaproponował Maas Mourria- Dalej pomóżcie mi.
Mag przy wsparciu towarzyszy zaparł się i zaczął napierać na kamienne wieko, które powoli, ze zgrzytem zaczęło ustępować. Oczom śmiałków ukazały się schody na dół zaczynające się wewnątrz sarkofagu.
- A to dopiero- skomentował elf- Dalej to jeszcze nie koniec
Weszli do sarkofagu i zeszli na dół. Znaleźli się w niewielkim korytarzyku. Gdy popatrzyli pod stopy wzdrygneli się z obrzydzeniem. Na podłodze leżały rozszarpane zwłoki trzech ludzi. W większości już dość dobrze ogryzione. Nie ulegało wątpliwości, że nieszczęśnicy zginęli od kłów i pazurów nie od broni. Wszystko wskazywało na sprawkę ghuli.
Z pomieszczenia oprócz drogi, którą tu się dostali prowadziło troje drzwi. Można było skierować się do pomieszczenia na wschód, zachód i południe. |