Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2015, 21:05   #77
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Pierwsza nieudana próba przedarcia się do wioski wszystkich nieco wytrąciła z równowagi. Najbardziej niezadowolony był chyba Urdak no i oczywiście Bluszcz. To wietrzniak najbardziej się narażał. Ryzykował postrzał z łuku w razie wykrycia. Za pierwszym razem mu się udało, ale jak będzie jeśli spróbuje powtórzyć próbę tylko Pasje wiedziały. Optymizmem za to tryskał Hrug. Szaman kręcił się koło Bluszcza i Urdaka i zagrzewał ich do działania. Szczególnie dużo uwagi poświęcał Bluszczowi.

- Uda ci się mały zobaczysz. Pomodlę się specjalnie za ciebie do wszystkich Pasji. Odczekajmy jeszcze trochę i ruszysz. Tym razem nikt niech nie niepokoi straży, bo to wzmaga czujność. Zobaczycie, dokonamy tego.

Podekscytowanie i zajadłość agitacji jednych śmieszyła, innych denerwowała. Gellad był nieco zdezorientowany. W końcu to do niego z pytaniem czy zdoła się przekraść do wioski zwrócił się Urdak, a teraz co, ma zostać i się przyglądać? Najlepszy humor miał Savro, który przyglądał się podskakującemu przy wietrzniaku Hrugowi i uśmiechnięty kręcił z rozbawieniem głową. Elianar natomiast zachowywał właściwą jego rasie stateczność i przyglądał się całemu zamieszaniu z wyższością i powściągliwością. Czas na rozmowie i dogadywaniu szczegółów mijał szybko i nim się spostrzegli słońce zaczęło chylić się ku zachodowi.

- Czas ruszać Bluszczu- powiedział Hrug- będę się za ciebie modlił. Jeśli wykręcisz Ponuremu Legionowi ten numer to tatuaż czy co tam masz jak w krasnoludzkim banku.

Pozostali też jak Hrug podchodzili i poklepywali Bluszcza po ramieniu by mu dodać otuchy. Gellad nawet wysilił się na kilka uwag jak niepostrzeżenie zakraść się do wioski. Wszystko może się przydać. Wiadomo, że teraz będzie trudniej bo strażnicy będą już popatrywać w niebo wypatrując wietrzniaka.

Bluszcz wziął głęboki oddech i ruszył. Lecąc nisko okrążył wioskę, by znaleźć się po przeciwnej stronie niż brama, tak zresztą jak zrobił to za pierwszym razem. Następnie zbliżył się do ogrodzenia wioski i i przez ażurowe ogrodzenie zlokalizował wszystkich legionistów, którzy mogliby go wypatrzyć. Gdy już był pewny, że żaden nie patrzy w górę wzbił się w powietrze. Moment był niezwykle sprzyjający. Kwamm wszedł na moment do chaty w której pozostali legioniści grali w kości i na straży pozostały tylko żywotrupy a one nie zwykły patrzeć w niebo. Wietrzniak skierował się do najbliższej chaty oznaczonej na mapie krzyżykiem. Wparował przez zakryte płachtą drzwi jak do siebie, wzbijając chmurę kurzu z klepiska. Krzątająca się po chacie stara krasnoludka aż krzyknęła ze strachu. Na szczęście niezbyt głośno.

- Kim jesteś? Wiesz co ci grozi jeśli cię złapią?- zwróciła się do gościa.

Bluszcz tylko uśmiechnął się na te pytania i podał Chereci listy.

- Jesteś od Charboyyi? To dużo wyjaśnia. Rozniosę te listy po wiosce do pozostałych adresatów. Nie wychodź z chaty, tu powinieneś być bezpieczny- powiedziała, po czym wyszła.

Nie było jej dłuższą chwilę, na tyle długo by zmierzch zmienił się w noc. Na szczęście księżyc był w pełni dając Bluszczowi szansę na dotarcie z powrotem do towarzyszy. Wróciła w towarzystwie niemłodego już krasnoluda.

- To ty? Jesteś od Charboyyi. Jest was więcej? Musicie nam pomóc pozbyć się tego przeklętego legionu. Panoszą się niemożebnie, nie wahają się zabić. Uratujcie nas.

- Przykro mi- przerwał mu Bluszcz- Jesteśmy tylko posłańcami. Nie jesteśmy gotowi żeby walczyć z tak silnym i dobrze zorganizowanym oddziałem. Może gdy wrócimy Charboyya zdecyduje się wynająć najemników z prawdziwego zdarzenia.

- Przestań Emberica. Żadnej walki, Ponury Legion się w końcu znudzi i ruszy dalej. Nie potrzeba tu rozlewu krwi. Jako starsza wioski sobie tego nie życzę. Co zaś do ciebie- zwróciła się do wietrzniaka- mam już wszystkie odpowiedzi. Masz oto one. Leć ostrożnie. Teraz w nocy powinieneś mieć łatwiej

Bluszcz odebrał od Chereci cztery listy i ruszył ku drzwiom. Ostrożnie wyjrzał czy nikt się nie czai za progiem i na przykład nie podsłuchuje, po czym rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze. Ciemność go osłoniła. Nie miał już żadnych nieprzyjemnych niespodzianek po drodze. Zapamiętał kierunek w którym znajdowało się obozowisko i tam ruszył. Za ogrodzeniem wylądował i ruszył dalej na piechotę. Wolał nie ryzykować latania po ciemku. W końcu to tylko światło księżyca. Pojawienie się go w obozie towarzysze przyjęli głośnymi okrzykami. Niektórzy tak jak Hrug gratulowali Bluszczowi potrząsając jego prawicą tak, że mało nie urwali mu ręki. Wszyscy byli zadowoleni. To w końcu oznaczało, że wywiążą się z zadania i dostaną od kupca obiecane 550 sztuk srebra na głowę.

Śmiałkowie zdecydowali, że po ciemku nie będą już podróżować i przenocują tu gdzie stoją. Skoro świt spakowali się i ruszyli w drogę powrotną. Mieli już łatwiej. Znali drogę i wiedzieli co gdzie ich może czekać. Omijali nieprzyjazne wioski zaopatrując się przy dobrze sobie znanych źródłach i potokach. Mając w pamięci nie tak odległe zajścia szerokim łukiem ominęli wieś Żółte Źródła. Po trwającej dwa tygodnie, nudnej podróży ujrzeli mury Wielkiego Targu.

Miasto było pełne kupujących i tych, którzy chcieli sprzedać, karawan wyjeżdżających i przybywających do miasta. Drogę do faktorii Charboyyi nie było trudno znaleźć. Gdy weszli przywitali ich Keleshanne i Gamuudge.

- Posłańcy, posłańcy przybyć! Mistrzu Charboyya posłańcy!- wydzierał się podekscytowany Gamuudge.

Keleshanne zachowała dużo większą powściągliwość. Nawet Gellada przywitała jakby nic się między nimi nie wydarzyło, gdy pierwszy raz się spotkali.

Z piętra zszedł Charboyya.

- Witajcie, witajcie. Zapraszam na górę.

Tam w gabinecie Urdak, który był depozytariuszem listów oficjalnie przekazał je Charboyyi. Ten przed wręczeniem im pieniędzy za podróż zasiadł do czytania. Gdy czytał jego nastrój z radosnego zmienił się dość szybko w smutny. W końcu złożył listy i sięgnął do szuflady po sakiewki ze srebrem.

- Dostarczyliście listy, to się chwali. Dzięki wam wiem co się dzieje w Hanto i dlaczego poprzednicy nie powrócili. Trochę szkoda, że nie pomogliście uwolnić się od Legionu moim ziomkom, ale nie mogę wymagać zbyt wiele. Nie do tego was wynająłem. Z czystym sumieniem mogę was polecić innym kupcom, lub jeśli chcecie wystawić wam listy polecające. Oto wasze srebro.

Podał śmiałkom sakiewki.

- Dzięki i bywajcie. Teraz muszę znaleźć prawdziwych zabijaków do pozbycia się Ponurego Legionu z Hanto.

Usiadł za biurkiem i zaczął coś pisać.
 
Ulli jest offline