Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2007, 20:31   #22
Tahu-tahu
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Księżniczka starała się dzielić swoją uwagę między wypowiedzi swoich przyszłych wybawców a gorącą wciąż rybę w swoich dłoniach. Kiedy Bayard upadł – roześmiała się perliście, spojrzała zdziwiona na Hadriana kiedy wspomniał o Drittham – komplementy zaś przyjęła bez śladu jakiegokolwiek poruszenia, znać było że są one dla niej codziennością. Poczęstowana wodą – przyjęła ją z pięknym uśmiechem, chętnie popijając drugą już pieczoną rybkę.

– Hadrianie – poznanie Cię jest i dla mnie prawdziwą radością, nie wiem jednak do końca jak zwracać się do Twego towarzysza. Czy jest on w pełni zmysłów? Jeśli jest on Twoim sługą i słowa me uraziły Twój honor – wybacz proszę.

Ciatynne wyraźnie nie doceniła potencjału drzemiącego we wciąż milczącym Bayardzie – który wszak jeszcze kilka minut wcześniej zdawał się być mistrzem gładkich przemów i szlachcicem pełną gębą. Cóż to za degradacja dla syna rodu ‘Dębowa Głowa’ – prawdziwa księżniczka zamiast do niego zwracała się z prośbą o pomoc do jakiegoś wędrownego grajka…

– Hadrianie – pytasz, jak was odnalazłam… trochę czasu mi to zajęło. Wiedziałam jednak, gdzie mogliście się udać i z powietrza wypatrzyłam to tutaj ognisko.
Czy dobrze słyszałam, że udajecie się do Drittham? Czy aby na spotkanie z wędrownym mędrcem Zarrissimo? Naprawdę, osoba tego szarlatana nie jest warta ani jednego z waszych kroków ku niemu. Być może, iż jest on mistrzem… sprytnego rozpuszczania pogłosek o swojej rzekomej wielkości i ‘jedynej okazji na spotkanie z mędrcem’.

Dziwię się jednak, iż ośmielił się postawić swą plugawą stopę w granicach Hadrancji… po tym, jak Tatko przegonił go stąd na cztery wiatry prawie rok temu. Zrobił to po tym, jak próbował okraść królewski skarbiec – a także zwodził nas długo nadzieją, że potrafi zdjąć ze mnie Klątwę Uskrzydlenia.
– księżniczka zamyśliła się na chwilę, jasne włosy przysłoniły jej twarz… - Mimo, że mam mało czasu przed wyłożeniem swojej prośby opowiem wam w skrócie swoją historię – tą nieznaną jej część. Nie możecie nie wiedzieć, kim jestem – nie znać historii mojego Ojca i jego rodziny. – w głosie księżniczki ciężko byłoby odnaleźć choćby cień fałszywej skromności .

– Kilka dni po balu wyprawionym z okazji moich szesnastych urodzin na zamek dotarł handlarz z dalekich krain południa. Odwiedzali oni nas już wcześniej i zawsze przywozili ze sobą oprócz egzotycznych tkanin, przypraw i smakołyków cudowne zabawki. Mam od nich i tancerkę utrzymującą równowagę na każdej powierzchni, i szkiełko przybliżające, i pióro atramentu nie potrzebujące… tym razem spodobał mi się w złotej klatce zamknięty ptak z drewienek złożony. Potrafił kilka kroków podlecieć, zaćwierkać, co kilka chwil poruszał się wesołym podskokiem. Coś jednak mnie tknęło i mimo, że w sakwie miałam dość złota – ptaszka nie kupiłam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wieczorem zastałam klatkę u siebie na pokojach – z kartką od Tatki, żebym cieszyła się zabawą dopóki zabawki jeszcze mnie cieszą.
Później okazało się, że kartka nie była od niego… kupiec zniknął… a ja byłam we władzy Pani Przestworzy.

Stało się to, gdy zachwycona podskokami ptaszka otworzyłam klatkę… w kilku podskokach znalazł się na moim ramieniu – zranienie przez drewniany dzióbek było lżejsze niż ukłucie komara. Natychmiast wokół mnie znalazły się wszystkie damy dworu, później nadworny medyk, astrolog, magowie… zdawało się, że nie doznałam trwałej szkody.

Pierwsza noc po uskrzydleniu była koszmarem. Obudzona w środku nocy, skulona w ciemności, bez własnego ciała… ta ciemność była po prostu pierzyną na mojej ptasiej głowie. Mogłam myśleć tylko o uwolnieniu się i tłustych muchach… obrzydlistwo. Tłukłam się jak oszalała po całym pokoju… do wschodu słońca. Dodam tylko, że upadek spod sklepienia był dość bolesny.
Wtedy zaczęły się pielgrzymki tych wszystkich mędrków… a w Zarrissimo pokładaliśmy największe nadzieje. Wszystko – bezcelowe. Jedyną osobą, jaka zaoferowała nam jakąkolwiek pomoc była Mabel z Omszałej Chaty – ta dróżka prowadzi właśnie do lasu, w którym trzeba jej szukać.

Mabel w młodości była wyrocznią na królewskim dworze mojego dziada, wygnana stamtąd przez zazdrosną babkę Giorramundę wróżyła przez pewien czas na jarmarkach – po to by kilkadziesiąt lat temu osiąść w tej puszczy. Kilka miesięcy temu została wezwana na dwór – i od razu odpowiedziała na pytania, nad którymi prawie rok głowiło się kilkunastu sowicie opłacanych mędrców – a także pomogła mi radzić sobie z ptasią postacią. Potrafię teraz zachować w niej część ludzkich myśli, potrafię też na godzinę z własnej woli ją porzucić.

Sprawczynią mojej niedoli jest Pani Przestworzy – niezależnie od tego, w jaki sposób przeklęta zabawka znalazła się w moich rękach to jej magia ją zaklęła. Pani Przestworzy żyje poza granicami Hadrancji, na Bezpańskich Pustkowiach – sama przyjmuje oprócz kilkuset postaci ptasich kilka ludzkich. Włada potężną magią i w swojej mocy oprócz mnie ma kilkaset innych dziewcząt, również przemocą lub podstępem uskrzydlonych. Raz w roku wszystkie naraz odczuwamy przymus Zlotu – zdarzyło się to miesiąc temu. Najwyższa komnata jej Dworu zapełniona po sklepienie świergoczącym tłumem zaklętych dziewcząt… i jedna z nich co roku przemieniana w Skrzydlaty Klejnot. Jest to ptak przymuszony do krążenia wokół Pani Przestworzy wciąż i wciąż… do końca udręczonego, żałosnego, ptasiego życia.


Księżniczka opowieść tą snuła wpatrzona w płomienie obozowego ogniska, trochę zamyślona… teraz spojrzała ponownie na obu młodych mężczyzn (na Bayarda wprawdzie jedynie przelotnie…) i kontynuowała ją.
– Jeden z was jest mi przeznaczony jako wybawiciel. Mabel stwierdziła, że kiedy w mojej nocnej postaci po raz pierwszy natknę się na Odskrzydlającego – czar bez mojej wiedzy zostanie na kilka chwil przerwany.
Stało się to dziś rano.

Nie wiem, który z was ma moc uratować mnie od klątwy… ale jeśli wasze losy są związane – być może zgodzicie się związać je jeszcze z moim? Jak już wspomniałam – obiecuję w nagrodę oprócz swojej wdzięczności wiele skarbów królestwa Hadrancji, zarówno w złocie jak i magii.
Jeśli zgodzicie się mi pomóc – musicie w Szepczącej Puszczy, na której przedpolach już się znajdujemy odszukać Omszałą Chatę i starą czarownicę Mabel. Ona przepowiedziała wasze nadejście – ona też pokieruje waszymi krokami.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline