Czekanie było najgorsze. Przywykł do taktycznego zmieniania pozycji w kosmosie, gdzie podejście do pozycji strzeleckiej mogło trwać godzinami. Potem szybka wymiana ognia, przeplatana puszczaniem mocy w osłony i jeśli się przeżyło, zasłużona kawka. Tutaj z kolei było czyste, chaotyczne piekło. Nie mógł powiedzieć że mu sie nie podobało. Czuł że żyje. Zwłaszcza kiedy koło niego przemknęła smuga rozgrzanej wiązki. Nie dał się, odgryzł się i to w jakim stylu. Nie dość że ustrzelił jednego z rybiastych, to jeszcze w pięknym stylu rozniósł jednego z mechów. Jeśli nie kilka rybek przy okazji.
Wszystko się w nim gotowało z radości a wyszczerz na twarzy trzeba by było usuwać chirurgicznie. Na szczęście wszystko skrywał skafander a co ważniejsze, nikogo nie obchodził jego wyraz twarzy. – Przynajmniej jedna rybka z karabinu i rekinek z min. – Zameldował kiedy przeciwnik zaczął się wycofywać. Przeniósł się na pozycję przy zniszczonym mechu polarian, kiedy już było to względnie bezpieczne i zaczął się przygładać czy było tam cokolwiek mogące się na pierwszy rzut oka rzucić w oko i przydać. Wątpił żeby resztki mecha miały gniazdo WI, tym bardziej działające czy kompatybilne z człowiekiem, ale gdyby jakimś cudem takie znalazł i dał radę się podpiąć. Może mógłby wystrzelić za uciekającymi wiązke ostatnich rakiet lub laserów, gdyby strzępy mecha były w szczęśliwym ku temu ustawieniu. Parsknął do siebie samego na tą myśl, ale mimo to nie przerywał oględzin, starając sie nie wystawiać głowy za resztki pancerza. – Dobicie klina, granaty i przejęcie kopalni? Czy czekamy aż nas burza wykończy? – Rzucił pytanie o dalsze działania.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |