Vilmund nie był pocieszony tym co znaleźli będą problemy i to większe niż ostatnio. - No ten definitywnie jest bardziej rozgarnięty... - skomentował i zwrócił się do kobiety - Jesteś pewna na sto procent że to on ?
- Raczej. – odparła.
- Raczej ? Czyli nie masz absolutnej pewności ? Nie możemy sobie pozwolić na pomyłki.
- Mam absolutną, chyba że to kolejny wasz wynalazek. - Jeżeli przez ciebie zabijemy niewinnego człowieka to ty pójdziesz do grobu zaraz za nim. - Ostrzegł Samuel – Ale nie przypomina Aurą tego znajomego jego siostry ? Cóż, poprzednim razem miałaś racje a jeżeli go zostawimy samego to dziecko pewnie będzie jego następnym posiłkiem.- Stwierdził. - Pachnie jak Yoma. - patrzyła spode łba. - Mi to wystarczy żeby zaryzykować. - wzruszył ramionami - A tobie ? - To pewne tylko że "jest u siebie" więc trudno będzie go wywabić a siłowo będziemy jako przestępcy. No i trzeba uważać by dzieciak nie nabawił się traumy... - odpowiedział midgardzczyk po czym dodał - Można jakoś nabawić się zapachu nie będąc jednym ze stworów ? Hmmm, mówisz że reagują na alchemię może Samuel mógł by jakoś to zbadać ?
- Może go wywabicie karmiąc tym ki ? – zaproponowała.
- Jeżeli sprowokuje przemianę to wykorzysta małą jako żywą tarczę. A wtedy trauma gwarantowana ale jeżeli uda się go odciągnąć od dziecka to mogę spróbować. - Powiedział alchemik.
- Jak rozumiej stwór powinien prawdopodobnie zareagować jeszcze ostrzej niż ty na alchemię ? - ciągnął myśl Vilmund.
- Nie do końca... one są półproduktem. My byliśmy celem. zamyśliła się - Tylko ogłupieje albo pójdzie sprawdzić co się dzieje.
- Albo się schowa w domu z dzieckiem z tego co ja zrozumiałem powinienem "wlać" w niego energie Ki najbezpieczniej byłoby za pomocą Danchemii bo jeżeli to normalny człek to nic mu wtedy nie będzie.
- Chyba tak zrobimy jeśli się okaże potworem to może i tym sposobem da mu się jakoś skutecznie zaszkodzić.
Dima i znajomi
- No widzę. Zmiana planów. Pappa, schowaj to. - Dima polecił barczystemu Kostanczykowi schować granatnik do przyczepy.
- Widzę że dość poważnie wziąłeś to co mówiliśmy skoro przywiozłeś ciężki sprzęt... - Vilmund popatrzył się jak Pappa chowa granatnik. - Znaleźliśmy faceta ale trzeba to załatwić dyskretnie bo tak to będzie spory bajzel.
- A to Wasyl go wyniuchał. - Dima wskazał na żylastego Zambosa o orlim nosie i w Tatarskiej czapce, który w uśmiechu ukazywał o wiele za dużo i zbyt ostrych zębów. - To czekamy na szefa ? Za godzinę zmierzch. - Szefa ? – zapytał Vilmund.
- Wergiliusza Wolfa - rzekł Dima - Na co polujecie, bo to nie pachnie człowiekiem.
- Podobnie jak wy. - rzekła Ilena a wataha wybuchła śmiechem. - Czyli dobrze założyliśmy że ty i twoi kumple to chimery ? - powiedział Vilmund stając obok Ileny by ją trochę uspokoić i zapewnić że nie dojdzie do rękoczynów.
- Nie głupiego brata ma Hedda. - znowu wybuchnęli śmiechem.
Wyraźnie byli w dobrym humorze i zadowoleni perspektywą polowania, midgardczyk nie był pewien czy powinno mu się to podobać czy niepokoić.
- Stwór na którego polujemy przybiera postać człowieka którego zeżarł, to że go wyczuliście może potwierdzać że jednak dobrze trafiliśmy. Najlepiej było by go wywabić i wtedy upewnić się że to on a nie ktoś kto miał z nim kontakt, dziadostwo jest dość twarde a ten wygląda na bardziej rozgarniętego od poprzedniego więc może się łatwo nie dać.
- Pappa, wyjmij jednak ten granatnik. To jakiś nowy amestriowy wymysł ? Nie ważnie. I tak bierzemy trupa. Natasza, ostrożnie z tą piłą. - rozkazał Dima rudej kobiecie z lubością gładzącej piłę mechaniczną. - Na co wam trup ? - rudowłosy był raczej zaniepokojony tym stwierdzeniem.
- Szefu chce. - odparł Dima.
- A czy Szef wasz nie ma przypadkiem takiego tatuażu ze smokiem ? I nie przypomina z wyglądu Vilmuda ? Bo chyba słyszałem o nim. – zapytał lekarz.
Wszyscy zamilkli i spoważnieli.
- Wiecie za dużo, aby to było zdrowe. - wyszeptał Wasyl.
Samuel uśmiechnął się niewinnie. - Można powiedzieć że mamy z Panem Wergiluszem kilkoro wspólnych znajomych. Moją pracą jest zbieranie informacji i wymieniłem się niektórymi z pewnym miłym sierściuchem. A na zdrowiu to się znam doskonale jestem medykiem. - Przybrał poważny wyraz twarzy - No, dobra to skoro już wiemy na czym stoimy to możemy brać się za robotę ? Najpierw trzeba go odciągnąć od dzieciaka.
- Tak, to nasz cel. Takie stwory nie powinny chodzić po ziemi. - rzekł Dima.
- Xing jest Achemikiem ? A laska parasolkową zagładą ! - Natasza zaniosła się śmiechem aż spadła z motoru.
"Oczywiście muszą być z zakonu bo jak by inaczej... Trzeba będzie porozmawiać z siostrą..." - skomentował w duchu Vilmund. - Ty się tak nie śmiej ostatni na tej parasolce już zdechł... |