Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2015, 06:09   #46
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Zoltan przy skuterach śnieżnych nigdy nie pracował, ale maszyna to maszyna - po prostu niektóre rzeczy miał w innych miejscach niż zwykle i tyle. W dodatku te były dość prostymi konstrukcjami, pamiętającymi początek wieku, widać że wielokrotnie naprawiananymi - niejednokrotnie przy użyciu części dalekich od oryginału. Zatarty napis mówił że ich marka to Tajga IV, ale z oryginalnej pozostało tylko nieco więcej niż połowa.
Razem z Royem rozgryźli maszyny raz dwa, a Zoltan w międzyczasie podładował zużytą nieco baterię Mecha do maksimum. Potem podłączyli jeszcze akumulatory.
Mniej szczęścia Hradetzky miał z samoodpowiadaczem
- Nic z tego - rzucił bezużyteczną stertę złomu na drewniany stół, poznaczony plamami po smarze i jedzeniu - musiałbym nad tym poślęczeć dłużej, a czasu nie mamy.
Odjechali wkrótce, zostawiając po sobię maskiriowkę z napisów, trupa, szabru i wybuchowej niespodzianki.


* * *

Zgodnie z radą dowódcy zakrył twarz i od razu przypomniała mu się skwarna pustynia, gdzie najchętniej rozebrałby się ro rosołu, dopóki miejscowi oświecili go, że poparzenia słoneczne to nie najlepszy pomysł, a gdzieniegdzie piach bywa nieco radioaktywny, więc lepiej nim nie oddychać. Koloryt lokalny, cholera by to wzięła. Do zimna do tej pory nie przywyknął i cieszył się jak dziecko, że to nie on jest zwiadowcą, bo czujność miał stępioną. Liczyło się tylko zimno i wiatr, które kazało Hradetzkiemu zapomnieć, że na tym białym pustkowiu czai się wróg - i to wróg znajomy, bo fanatyczni muzułmanie często stawali po przeciwnej stronie lufy jego mecha. Raz nawet po tej samej, ale to był pierwszy i ostatni raz, życie nie było warte pieniędzy które mu wtedy zapłacili; a widać było że ich dowódcy układając plany nie liczą się z życiem podwładnych - nie mówiąc już o najemnikach.
Tak więc siedział na skuterze, ciągnąc skrzynię z Gatorem i zastanawiając się czy pierwsze odmrożą mu się palce u rąk, stóp czy może nos, gdy doszedł meldunek Shade o tym, że zbliżają się do odkrywki, po krótkiej zaś dyskusji zdecydowali przekraść się do jednego z budynków.
Zamaskował sanie i skrzynię najlepiej jak umiał, i wolno zaczął prowadzić pojazd przez śniegi zgodnie z wytycznymi obserwującej wartownika zwiadowczyni. Po ostrzegawczym meldunku zatrzymał się, przywarł do ziemi i udawał kupę brudnego śniegu.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline