Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2015, 21:47   #133
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- Powodzenia tam na zewnątrz. - rzekł do ich "oazy dobrego humory i pogogdy ducha" gdy szykowała się do wyjścia na zewnątrz. Wkrótce też został sam. Pogoda uniemożliwiała mu bezposrednią obserwację bo nie widział dalej niż ileś tam kroków przez te zachlapane półpłynnym, gęstym, zimnym syfem wizjery promu ale miał swoje pokładowe zabawki. No i doświadczenie poparte sporą dozą wiedzy i fantazji. Na podstawie więc komputerowych brzęków, szumów i iogotliwych światełek jakie przekazywała mu na konsoletę aparatura promu, miał całkiem niezły podgląd na pole walki. Właściwie po utracie Scorpiona zapewne najlepszy całościowy obraz od kogokolwiek na zewnątrz. Przez tę opadłą i wciąż opadającą breję ci na zewnątrz widzieli tylko najbliższą okolicę. To niezbyt pomagało jakiejś sensownej koordynacji.

Jednak udało mu się przesłać im dane na ich własne naręczne komputerki. To trochę powinno ich uniezależnić od roli promu jako centrum koordynacji działań. Widział na ekranie zmierzające ku Salt obce sygnatury które po prędkości, kierunku i liczebności określał jako wrogą piechotę. Widział, że West wylądował Thunderem bo jego szybkoporuszający sie i odbijający radarowe fale kadłub dawał ładne radarowe echo. Nie był jednak pewny bez jego raportu czy przesłania sygnału jak mu te lądowanie poszło.

- Tu Ross. Tak wam powiem... Hmm... Na moje oko to sądzę, że naziemne skany Polarsów są podobne jakościowo do tych z kosmicznych wersji ich floty. Czyli, że superczułe nie są. Ale jeszcze nie potrafię określić ich granicznego zasięgu skutecznego wykrywania. No i ta pogoda... - zaczął Ross korzystając z chwili przerwy gdy Ziemnianie czekali by sie przegrupować, by podzielić się z nimi swoimi obserwacjami na temat techniki wroga. Przynajmniej ze swojej działki. Gdy zaczynali walkę obawiał się, namierzenia jednak okazało się, że pogoda przeszkadza obu stronom w podobny sposób. Załoga Federacji miała trochę lokalnej przewagi dzięki systemom promu. Poza tym jednak Polarsi nie błysnęli na razie niczym w kwestii wykrywania czy maskowania. Nie według Ross'a no ale jeszcze nie miał pojęcia jak to się potoczy wszystko. Póki mieli systemy promu mieli pewien margines bezpieczeństwa nawet w takiej sytuacji.

- Proponuję dla bezpieczeństwa uznać ich systemy za porównywalne z naszymi. Przynajmniej w tych warunkach. Ale jakby się przyszło taplać w czymś czy nurkować no to wówczas może być dla nas cieżko. Więc nie sądze by wszelkie zbiorowiska większych płynów były dla nas zdrowym i bezpiecznym środowiskiem. - Podsumował swoje wnioski. Nie był już taki pewny czy uda im się ścignąć Polarsów zanim ci dotrą do Salt. A co tam jest, nie miał pojęcia. Płyny jednak spływają w dół a kopalnia to jeden wielki dół czy system dziur. Jego radosna załoga mogła więc spotkać jakieś dołki i inne dziury gdzie Polarsi mogli pływać jak u siebie na pokładach okrętów. Obawiał się, że takie środowisko wówczas wpłynie korzystnie na ich wroga. - Hmm... Może dałoby się zmajstrować jakiś sonar... - mruknął nie wiadomo już czy do nich czy do siebie. Niesety nawet z systemami promu nie był w stanie przeniknąć murów budynków i tego co jest pod nimi. Był to jednak kolejny punkt by zliwkidować ilu się da Płetwiaków w korzysntniejszej dla siebie sytuacji i terenie.


- Skanują z orbity! Przyczajam się! - nagłe usłyszeli jego nerwowy okrzyk, bez żadnego uprzedzenia czy wywołania jakie prócz nagłych sytuacji zachowywał tak na mostku ich korwetki jak i teraz. Nie miał jednak czasu. Przy namierzaniu liczyła się każda sekunda i bit danych płynących w eter. Każdy strzęp radarowej czy radiowej fali można było wykryć przy odpowiednich urządzeniach. Każdy też strzęp dało się odpowiednio zamaskować. Ross znał te techniki świetnie z obu stron. Gdyby mieli tutaj takie cudeńka jak na Ajalosie... To nadal takie skanowanie z tak bliska było groźne i zalecałby całkowitą ciszę. Jego ręce śmigały po prymitywnej konsolecie tej orbitalnej windy na jakiej się znajdował. Zgodnie z wyszkoleniem zwiększajacych masznsę na pozostanie niewykrytym powyłączał co się dało. Radio i radar pozostawił jedynie w biernym trybie. Same nie wydawały żadnych fal czy sygnałów więc były nie do wykrycia raczej. Nadal więc słyszał więc co się dzieje u reszty załogi ale nie mógł się udzielić póki trwało wrogie skanowanie. Wyłączył światła by zmniejszyć sygnaturę optyczną na wypadek gdyby miał się jakąś głupia dziurą w chmurach zdradzić swoją pozycję. Liczył jednak, że pogoda mu sprzyja. Naleciały słony śnieg powinien w naturalny sposób zdeformować regularność ludzkiej konstrukcji. No i liczył, że "w razie czego" jest na tyle blisko kompleksu Salt, że wezmą go za jakiś mniejszy budynek. W końcu z orbity aż tak się nie powinien różnić od nich od innych podobnych budynków w okolicy. Zostawało czekać czy to zadziała.

Gdy wykonał wszystkie porcedury co z powodu wprawy, prymitywnego wręcz sprzętu i "wielkości" jednostki na jakiej przebywał zabrało mu zdumiewajaco mało czasu rozparł się wygodnie w pogrązonym prawie w zupełnym mroku fotelu pilota. Wnętrze oswietlało tylko słaba poświata pokładowych konsolet. Zamyślił się słuchając w radio sytuacji na zewnątrz. Spojrzenie powedrowało mu na drugą stronę pancernej szyby gdzie widział rozchlapujące i spływajace po niej breję. ~ Co za syf... Na Fridzie to chociaż oko można zawiesić nawet jak się z nią gadać normalnie nie da... ~ trochę rozbawiło go wspomnienie o własnej uwadze jeszcze na orbicie jak przyrównał pozorną urodę Perły do ich pyskatej nawigator.

Tak naprawdę jednak czekał. Czekał z charakterystycznym, napieciem wszelkich skanerów gdy są świadomi, że skanuje ich uzbrojony wróg. Że są obiektem polowania. Zacisnął szczęki a palce mocniej oplotły poręcz fotela ~ A przez tę psikretynkę nawet nie mamy jak się odgryźć. Kurwa! Nawet nie mamy jak zwiać! ~ na wspomnienie o Rowens znów zalała go fala żółci. No tak po kretyńśku stracić taką specjednostkę a azałogę posłać na zatracenie wprost w te rybolskie paszcze i płetwy! Pokręcił z wściekłości głową. - Kiedyś będą o tym nauczać w Akademi jako przykład... - mruknął sam do siebie bo nikt go nie słyszał przy wyłączonycm nadawaniu. Dokładny przykład czego to jeszcze nie wiedział ale na pewno niczego dobrego. Bo kurwa jak można tak głupio strac... Eehhh...

Machnął ręką by odpędzić ten myślowy, podsycany złością i niezrozumieniem, słowotok. Ale było mu ciężko. Normalnie w takiej sytuacji podawałby Fridzie najbezpieczniejsze namiary na trasę a Chanowi namiar do otwarcia ognia gdyby zaszłą taka potrzeba. Teraz nie mógł ani lecieć ani walczyć. Tylko czekać. Jeśli Polarsi go nie namierzą... Wówczas pomyśli co dalej. Jeśli namierzą... No to wówczas już zbytnio dużych zmartwień miał nie będzie. Spojrzał leniwie na obity wstrząsoodporną wykładziną sufit. Za nim jeszcze były bebechy promu z tymi wszystkimi kablami i czujnikami. Potem zewnętrzyny kadłub. A następnie kilkadziesiąt kilometrów, zarzyganej solnym syfem atmosfery tej bagnistej planetki. W końću gdzieś tam na orbicie stacjonował już na pograniczu kosmosu Żółw, bo zgadywał, że to on ich szukał. Ta setka kilometrów dla laseró, plazmy czy nawet rakiet było jak mgnienie oka. Ross ledwo by na ekranie zauważył, jakąś aktywność i już by był pod ostrzałęm. Dość akademicko więc siedział w fotelu i analizowal co Polarsi mogliby użyć. Raczej nic meganiszczącego w stylu atomówki. Za blisko Salt a tam najwyraźniej było coś co ich kręciło i to bardzo. Pewnie więc coś słabej czy góra średniej mocy. To znaczy w kosmicznej skali walk pełnowymiarowcych okrętów. To był w końću odpowiednik pancernika Federacji mógł więc pewnie nawet zafundować coś tak romantycznego jak wypalenie tej planety czy przewiercenie na jej na wylot. - No tak... Bo kurwa jakiś nędzna korewta czy niszczyciel to za słabe na nas by było... - mruknął trochę zdegustowany ich brakiem wojennego farta. No już o większego kija ze strony Polarsó to chyba faktycznie ciężko by było znaleźć a oni trafili pod niego prawie od razu za pierwszym razem. Dzięki tej miłujacej pokój i ludzi łagodnej idiotce opętanej jakąś maniakalną wizją... - Ja pierdolę... Ale nas wjebała... - czuł, znowu wzbierajacą złość jak zawsze gdy ostatnio przypomniał sobie o ich pokładowej esperce.

Wzruszył ramionami i obrócił fotel dookoła aż zatrzymał go tyłem do szyby. Mógł zginąć wraz z promem w kazdej chwili. Zrobił co mógł by wyciszyć ich sygnaturę. Albo to zadziałało albo nie. Chwilowo z roli koordynatora działań był wyłączony a stanowisko w kokpicie było własciwie bezuzyteczne. Nastawił więc na odbiur by mieć podgląd na sytuację na zewnątrz i wszelkie niebezpieczne zmiany i ruszył do ładowni. Myśli o tej cholernej Rowens przypomniały mu, że przed wyjściem Frida coś wspomniała, że znalazła coś w logach które prawie w ostatniej chwili odzyskali do tej blondmaniaczki wizji. Skoro i tak był uziemiony i wyłaczony z akcji nawet pośredniej postanowił się zając czymś co mógł. Ponadto nie miałw cześniej okazji a co jest na tych danych z sondy od której wszystko sie zaczęło to był od początku ciekawy. Miałw rażenie, że tam może być coś co choć trochę wyjasni co tu się działo zanim się teleporcili do tego systemu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline