Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2015, 01:37   #50
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
i (głównie) reszta zespołu

Siłą powstrzymał się przed odruchową reakcją na ostrzeżenie wykrzyczane przez Shade. Jeśli już coś miało ściągnąć na niego uwagę wartownika na środku tego zimowego pustkowia, to właśnie gwałtowny ruch. Zatrzymał co prawda ledwie pełznący dotąd skuter, ale zamiast rzucać się plackiem w śnieg, znieruchomiał tylko za kierownicą, nadzieje pokładając w maskujących kolorach i wzorach. A gdyby zawiodły - w umiejętnościach Ravera.

Ledwie przebrzmiał strzał, a Shade potwierdziła trafienie, podchody zupełnie straciły sens. Trzeba było jak najszybciej pokonać otwartą przestrzeń.
Roy hojnie odkręcił gaz i pognał najkrótszą drogą do wybranej przez zwiadowczynię rudery, skupiając się na tym, żeby dojechać w jednym kawałku i zawczasu próbując wypatrzeć, czy da się wjechać do środka.
Ruska maszyna nie prowadziła się tak potulnie jak zabawki od firmy, miała swoje humory i dość wyrazisty charakter, ale to na dobrą sprawę tylko pogłębiało satysfakcję z agresywnej jazdy.

*

- Nie wiem, czy dotrzemy do miasta, ale czekając na was sprawdziłam, że według satelitarnych map jakieś pięćset metrów dalej w kierunku miasta jest niewielki budynek. - Wtrąciła się Shade, nadal wypatrując potencjalnego wroga. - Nawet jeśli ktoś się tam ukrywa, to nie cały kompleks z ewentualnymi przeciwnikami.
- I tak uważam, że warto się tu rozejrzeć - powiedział Zoltan - Jeżeli są tu wrogowie, warto wiedzieć w jakiej sile, jeżeli nie - po trupie mogło coś zostać. Mapy, może nawet dziennik? Różne rzeczy znajdowało się przy trupach. Poza tym takie miejsca są wymarzone, by coś tu ukryć, więc może i oni wpadli na taki pomysł?
- Może… - zastanawiał się na głos Bojko. - Ale jeśli mamy alternatywę, to warto z niej skorzystać. Shade, sprawdzisz ten budynek, o którym mówisz? Jeśli jest pusty, to byśmy się tam zaraz przenieśli. Pięćset metrów dalej, to zawsze lepiej niż siedzieć tuż pod nosem wroga. Przypominam, że nasza misja jest głównie szpiegowska, warto unikać otwartej walki tak długo, jak to możliwe.
Kobieta skinęła głową:
- Fox, zastąp mnie na pozycji. Pojadę na rozpoznanie - powiedziała do komunikatora. Chwilę później usłyszała potwierdzenie Ravera:
- Już idę.
- Uważaj na siebie, Val - wtrącił Witalij.
Przysiadł na przyprószonej śniegiem stercie gruzu wewnątrz tymczasowo zajmowanej przez nich ruiny.
- Wiecie co mi przypomina to miejsce? - powiedział. - Hoth. Lodową planetę z Imperium Kontratakuje. Najlepsza część Gwiezdnych Wojen.
- Uważaj, bo jeszcze zaraz ruszą na nas maszyny kroczące. - Odpowiedź najemniczki wypowiedziana była zupełnie poważnym tonem.
- Bzdura - skwitował krótko Fox. - Vader jest przecież po naszej stronie - wyszczerzył się do kompana.
- Pieprzycie, najlepsza była dwunasta część. Ta parodia, ze świetlnymi dildo - wtrącił do tej wymiany zdań Kane.
- Star Whores - sprecyzował Vader. - Fakt, dobre było, widziałem. A maszynę kroczącą przecież jedną mamy, znaczy się Zoltana. Niestety, że tylko tą jedyną. Obawiam się, moi padawani, że to nie moje Imperium.
- Prowadź nas Ciemny Ojcze - wyskandował O'Hara. - Batonika? - zaprezentował odkrojony kawałek czekolady o konsystencji litego lodu.
- A chętnie - poczęstował się Bojko, podnosząc szybę hełmu tylko na tyle, by wepchnąć czekoladę do ust. - Że zamarznięte to lepiej, dłużej się będzie jadło - dodał z pełnymi ustami. - Kurwa, jakie zimne. I jak nic dostaniemy po tym sraczki. Ale chuj z tym, niezłe. Jak czekoladowe lody.
- Po czekoladzie to raczej grozi ci coś innego, akurat w życiu najemnika stan jak najbardziej przydatny. - Tym razem w głosie Valerie słychać było wyraźną kpinę. Gdy Fox stanął obok niej, zabrała swoje, leżące obok rzeczy i ruszyła w dalszą drogę.
- Do cholery, jak cukrzyca pomaga w życiu najemnika? - głos Irlandczyka wyrażał zdumienie. - Żarłbym tego więcej.

Aktualną ruderę wybierali - tak przynajmniej zdawało się Royowi - z myślą o leniwym czekaniu do zmroku, urozmaiconym może snuciem dalszych planów, ale po wpadce ze strażnikiem, rzecz jasna wypadało przede wszystkim przygotować się na ewentualne konsekwencje. Jeszcze zanim wyłączył skuter, wypatrywał odpowiedniego dla siebie miejsca, a potem zajął się prowizorycznym przysposobieniem go do w miarę wygodnej obserwacji.
Nie był pierwszy w kolejce, ale okna i tak nigdy nie należały do jego ulubionych stanowisk. W ich regularnych obrysach sylwetka człowieka wydawała mu się zawsze aż nazbyt widoczna, wręcz wyeksponowana. Jak obrazek w ramce. Albo - no tak - tarcza na strzelnicy.
Jeśli już mógł wybierać, wolał otwory w murach mniej oczywiste, a najlepiej w ogóle nieprzewidziane przez konstruktorów. Pod tym względem ruiny miały niezaprzeczalną przewagę nad budynkami w przyzwoitym stanie.
Nawet jeśli batony trzeba było w nich przed przeżuciem długo i namiętnie rozmrażać.
 
Betterman jest offline