Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2015, 19:25   #23
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Upał uderzył w Joannę ze zdwojoną siłą kiedy wysiadła z klimatyzowanego samochodu policyjnego pod domem Tymona w Konstancinie. Wizyta na policji przebiegła sprawnie, widać było, ze się starali, a przesłuchująca ją kobieta była całkiem miła. Przynieśli jej nawet kanapkę, choć niepotrzebnie, jedzenie źle się kojarzyło jej organizmowi. Bardzo źle.

Wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Była pewna, że będzie, wczoraj dzwonił, po tym jak nie przyjechała wieczorem, więc wiedział, co się wydarzyło.
Weszła do salonu połączonego z kuchnią zajmującego cały dół domu.
- Tymek?
Wyraźnie był zaskoczony, ale z pewnością zadowolony. Na jego twarzy wymalowała się ulga, gdy podszedł i zamknął ją w objęciach.
- Chryste… próbowałem wczoraj dzwonić, ale nie odbierałaś… twoja matka wszystko mi powiedziała - mruknął odrywając się od niej. - Mówiła, że przyjedziesz tu po komisariacie. Wszystko w porządku? - spytał wiedząc, że to głupie pytanie, ale co niby miał powiedzieć, że było mu przykro? Jasne, że było. Może był jaki był, ale kochał ją, tak przynajmniej myślał.
Joanna wtuliła się w niego. Chciała powiedzieć, że wszystko chyba jest dobrze, bo przecież nic jej nie jest, że byli ci znajomi ojca, że na policji było normalnie, że złożyła zeznania, że tęskniła, że dobrze, że jest, bo się boi. Ale nie potrafiła. Nie miała już dłużej siły być dzielną.
- Hania nie żyje - powiedziała więc tylko i rozpłakała się.
Nie bardzo wiedząc co z tym wszystkim ma zrobić, po prostu objął ją mocniej, głaszcząc po głowie.
W dotychczasowe życie oparte na paśmie sukcesów i fali przyjemności, wkradło się coś czego do tej pory nie znał i napawało go to pewnym niepokojem i pozbawiało cząstki tej ogromnej pewności siebie.
- Wiem, wiem… - mruknął cicho całując ją delikatnie w czubek głowy. Naprawdę nie wiedział co miał jej powiedzieć i wstydził się tego. Bardziej jednak jego emocje podburzał fakt, że nie mógł czy też nie wiedział co ma zrobić, niż sam fakt, że jego ukochana jest tak zrujnowana.
Asia płakała jeszcze jakiś czas, wtulona w Tymona. Żadne słowa nie były potrzebne, bo też żadne nie mogły jej teraz pomóc. Wystarczało, że obok był ktoś komu ufała i przy kim czuła się bezpiecznie. Jego uścisk i cierpliwa obecność pomogły się uspokoić. Płacz przeszedł w cichy szloch, aby w końcu umilknąć
Otarła twarz dłońmi.
- Prześpię się, jestem padnięta. Poleżysz ze mną trochę?
- Jasne - pokiwał głową. - Później muszę wyjść, ale wrócę szybko. Mamy kręcić jakieś promo, parę zdjęć i rzucić dwa słowa do kamery - powiedział chcąc jakoś uniknąć tematu, który sam się nasuwał na język.
- A ty… coś później robisz? Jedziesz do rodziców? Pewnie się będą martwić jak za długo nie będziesz się odzywać.
- Zadzwonię do nich - wspięła się na palce i pocałowała go. - Jesteś taki kochany, że myślisz o wszystkim. O 17 mam spotkanie z terapeutką, poza tym nic. Najpóźniej o 20 będę z powrotem.
Tak to mu się bardziej podobało. Rzeczywiście myślał o wszystkim! Tak… tak. Pewnie jakby tam był razem z nią to nic by się nie stało. Nie żeby była to jego wina, to ona powinna nalegać, on ostatecznie o niczym nie wiedział, nic mu nie powiedziała… nieważne. Nie byli w sytuacji, w której należało winić kogoś innego niż mordercę, a tym zajmie się policja. Ostatecznie miał inne sprawy do załatwienia.
Spojrzał na zegarek nie na żarty zaskoczony godziną.
- Cholera… tak mi się czas ciągnął jak na ciebie czekałem a już czternasta… szlag. Sory kochanie, ale chyba serio muszę się zbierać - ścisnął ją raz jeszcze i pocałował, w pośpiechu zbierając się ku wyjściu. - W sumie mogę cię odebrać, tylko powiedz skąd dokładniej. O dziewiętnastej będę wolny.
- Dzięki... - odpowiedziała, rozczarowana, że już musi iść. Rozumiała, że to jego praca i w ogóle, ale teraz bardzo go potrzebowała. - Wyślę ci adres SMS em. To niedaleko, z naszej strony. - pocałowała go jeszcze raz, coraz mocniej żałując, że wychodzi. Jej ciało - niezależnie od ostatnich wydarzeń, a może właśnie w związku z nimi - zaczęło bardzo szybko reagować na jego bliskość.

Kiedy Tymon wyszedł, wyciągnęła komórkę. Oczywiście padła, nie ładowała jej chyba że dwa dni. W szufladzie w sypialni znalazła kabelek, połączyła. Wysłała SMS z adresem, zadzwoniła do mamy, długo zapewniała ją, że wszystko ok, pamięta o terapeucie i nie, nie będzie nocować w domu. Tak, Tymon ją odbierze. Nie, podjedzie taksówką. Nie, nie jest głodna, na komisariacie dali jej kanapkę. Nie, nie przejdzie na obiad. Na kolację też nie, nocuje u Tymona. Rozmowa jeszcze bardziej ją wykończyła, nagle ujawniona nadopiekuńczość matki była przytłaczająca.
Zamówiła taksówkę na 16.30, ustawiła budzik w komórce i zasnęła niemal natychmiast.

Tomek po dwóch udanych dostawach, trafił na dwie porażki , z czego jedna krytyczna, choć niewynikająca z jego winy czy nieudolności. Z drugą miał po prostu pecha. Co prawda miał dostarczyć wszystko jak najszybciej i gdyby zrobił to jednego dnia, to może i by premie dostał, ale we dwa dni też nieźle. Zresztą może Starzyński będzie w domu wieczorem…
Pod adres dotarł około piętnastej trzydzieści,
Stanął pod furtka licząc na lepsze szczęście, gdy Joannę obudził budzik. Miała niecałą godzinę do wyjścia.
Młody diler rozejrzał się po okolicy. Nie mógł ryzykować, że zgarnie go policja. Dopiero gdy upewnił się, że nie ma w okolicy niczego bardziej podejrzanego niż on sam zadzwonił dzwonkiem do furtki.

Joanna w sumie nie wiedziała, czy obudziła ją komórka, czy dzwonek do drzwi, czy jeszcze coś innego. Serce waliło jej jak oszalałe. Wiedziała, ze stało się coś strasznego, ale nie pamiętała co. Po sekundzie pamięć wróciła. Przez chwilę starała się ogarnąć w sytuacji, wyłączyła alarm, a potem poszła i wyjrzała przez okno kuchenne, skąd był znakomity widok na furtkę. Ukryta za firanka nie była specjalnie widoczna z zewnątrz. Poczuła, że robi się jej słabo z przerażenia.

Pod brama stał jakiś młody facet. Nie Tymon, nie listonosz, nie kurier, nikt z sąsiedztwa, żaden znajomy Tymka. Ręce się jej spociły, obtarła dłoń o koszulkę i odpaliła aparat. Zoom i stabilizacja obrazu w jej Htc działały doskonale. Pstryknęła facetowi kilka fotek.
Potem wybrała numer policjanta. Ręce się jej trzęsły.
- Tak? - tym razem przywitał się wyjątkowo trzeźwym, pobudzonym głosem. Zupełnie jakby jednak normalnie się przespał.
- Jakiś bandyta dobija mi się do furtki! Pan kogoś przysłał? - wyrzuciła z siebie bez słowa przywitania
- Co? Bandyta? - zdziwił się. - Rozmawiałaś z tym kimś?
- Nie Pan go przysłał? - panika zaczęła przebijać w jej głosie. - To skąd miał adres Tymona?!
- Asiu… spokojnie - powiedział wzdychając. - Nie wiesz nawet kto to był, prawda? To pewnie kurier, albo świadek Jehowy. Jest tam jeszcze?
- Jest... - Joanna znów wyjrzała. - Zrobiłam mu fotkę, poślę panu... Kurierzy jeżdżą samochodem, ten facet jest pieszo. Nawet torby nie ma! Do stacji kolejki jest 15 minut.. Przyszedł specjalnie! - wyjrzała znów. - Już sobie idzie... - dodała spokojniej . - Przepraszam, pewnie panikuję, facet się zgubił a ja robię dym. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Prowadzę i są korki więc w niczym mi nie przeszkodziłaś. Ta cała… - poszukał odpowiedniego zamiennika na “paranoje” - nieufność ci przejdzie, choć nie do końca. Po prostu staraj się… no nic. Może nie będę udzielał rad, co do których nie jestem pewien. W razie czego dzwoń proszę. Przyjrzę się zdjęciu.

Chłopak pokręcił się jeszcze kilka minut pod domem. Wydawało mu się, że firanki się poruszyły, więc zadzwonił jeszcze raz.
Po chwili jednak doszedł do wniosku, że pewnie nikogo nie ma w domu i ruszył do swojego mieszkania. Miał tylko nadzieję, że ta kobieta nie podzieliła losu Huka.

- Do widzenia - powiedziała Joanna cicho, siadając na podłodze pod oknem.
Było jej głupio - to niefajnie robić z siebie panikującą kretynkę. Będzie ją miał za rozhisteryzowaną gówniarę i jak coś się na prawdę zdarzy, to nie uwierzy. A przecież zdarzyło się. Hania nie żyje. Poczuła dla odmiany złość, że policjant ją zlekceważył. Przygryzła wargę. Nie wiedziała już, czy przesadza, czy nie.
Wyjęła telefon i przyjrzała się fotografii. Oczywiście, nie należy sądzić po pozorach.. krótko ostrzyżony, świeża szrama.. no bandyta, no. Znów wkurzyła się na policjanta, złość dodała jej determinacji, posłała mu fotografię, a potem podniosła się i poszła pod prysznic

Kiedy taksówka przyjechała, była już ubrana i zastanawiała się, czy bardziej niedobrze robi się jej na widok płatków, czy jabłka. Dylematu nie udało się rozstrzygnąć, zrezygnowała więc ze śniadanio- obiado-podwieczorka, zamknęła dokładnie drzwi i wsiadła do samochodu.

Dojechali szybko, korki o tej porze były w druga stronę. Promowana w mediach terapeutka przyjęła Asie punktualnie, odpytała z ostatniego dnia, próbowała zachęcić do zjedzenia krakersów i sera, pozwoliła znów popłakać, zapewniła, że Asia nie jest winna i nic nie mogła zrobić. Niby nic, a dziewczyna poczuła się spokojniej. Umówiły się na telefon w razie potrzeby i spotkanie za kolejne trzy dni.

- Wszystko będzie dobrze, Joasiu – zapewniła kobieta przy wyjściu, z granitową pewnością w głosie i na twarzy. – Wszystko będzie dobrze.

Chciała jej wierzyć. I uwierzyła, przynajmniej na ten moment. Usiadła w klimatyzowanym holu czekając na Tymona.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline