Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2015, 12:31   #59
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Muzyka

Delektowała się ciszą.
Dwa cykle kręcili się po okolicy pośród bezdźwięku i bezruchu. To było ożywcze. Ten spokój, izolacja od żywych istot i stan podwyższonej gotowości trzymający wszystkie mięśnie napięte. Bliskość surowych krajobrazów działała jak chłodny kompres. Gorączka pod czaszką opadła, ostatnie kłótnie i dramaty zbladły i wydały się rozbrajająco zabawne i nieistotne. Emocje, które zazwyczaj miały w umyśle Han'kah pierwszeństwo teraz ucichły, posnęły znudzone monotonią klaustrofobicznych jaskiniowych przesmyków i mozolnych poszukiwań.
Posuwali się do przodu. Systematycznie, w wyznaczonym kierunku, z zachowaniem najwyższej ostrożności. Han'kah dzieliła oddział na niepozorne, wtapiające się w cień grupki i rozsyłała w przeciwległe strony według skrupulatnie realizowanego schematu. Nie chciała przeoczyć ni piędzi ziemi. Jeśli ktoś wątpił czy potrafiła być drobiazgowa i konsekwentna teraz musiał znów się zreflektować.
Odpoczywali niewiele choć pułkownik nie skąpiła im jakoś wybitnie tego przywileju. Stawiali wtedy warty, jedli gówniany prowiant skondensowany w małych porcjach i oddawali się medytacji. Noża na gardle nie było. A i wypoczęty drow skrada się, tropi czy inkantuje zaklęcia znacznie lepiej niźli ten osuwający się z nóg. Byli wypoczęci, produktywni, aktywni. Kwestią czasu pozostawało aż znajdą to czego szukają.
Trzeci nocny cykl oswoił ją już zupełnie z atmosferą jednowymiarowej pulsującej konspiracji. Cisza wwiercała się w głowę niemal boleśnie.
Porozumiewali się znakami, bezszelestnie pokonywali wyznaczone trasy jednocześnie oddając największe pokłady uwagi własnej, podkręconej do granic możliwości percepcji. Nie rozmawiali ze sobą, chyba, że istniała ku temu konieczność a i wtedy głosy sprowadzały się do tajemniczych przytłumionych szeptów.

Han'kah spojrzała na pogrążoną w medytacji Keldreę i odgarnęła zbłąkany kosmyk z jej policzka. Od jak dawna czarodziejka uprzyjemniała jej życie swoim towarzystwem? Nie potrafiła dokładnie sprecyzować ale miała wrażenie, że zna ją od zawsze. Ich znajomość była doskonała w swoim nieskomplikowaniu. Han'kah nie potrafiła co prawda zachować emocjonalnego dystansu ale skala owego zaangażowania była stosunkowo niegroźna. W przypadku Nihrizza była w stanie zabijać i popadać w furię przy byle okazji, Keldreę darzyła zaś jednostajną sympatią czego wyrazem było również nie mieszanie jej we własne intrygi i kłamstwa.
Kłamstwo...

Kłamstwo jest piękne w swojej swobodnej konstrukcji. Jest nicią o tysiącu lepkich końców. Cudowne jest dać mu życie i oglądać dalej z boku, podziwiać jak puszczone w świat zyskuje niezależność i pędzi własnymi niezbadanymi ścieżkami, sieje chaos i wrasta w informacyjny miejski grunt. A najpiękniejsze w kłamstwach jest to, że niczym nie różnią się od prawdy. Poza faktem, że... nią nie są.
- O czym myślisz? - zapytała naraz czarodziejka, sennym delikatnym szeptem. Jej ogromne błyszczące oczy były szeroko otwarte i utkwione w pułkownik.
- O deszczu – odparła Han'kah mrużąc oczy. - Słyszałam, że na powierzchni to najnormalniejsza normalność. Ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić fenomenu wody lejącej się z sufitu wszędzie dookoła. Ludzie nie boją się, że się utopią?
Keldrea zaśmiała się bezdźwięcznie, jej drobniutkie ramiona zadrgały.
- Głuptasie, to nie taka woda jakbyś stanęła pod rwącym wodospadem. Choć... rzeczywiście bywają i obfite ulewy.
Han'kah skinęła. Podczas całej podróży towarzyszyła im cisza ale teraz przyszedł ten czas, gdy zaczęła im doskwierać.
- Chciałabym aby to był ostatni widok w moim życiu. Będę leżała w kałuży własnej krwi i bebechów a z góry będzie lała się woda. To musiałoby być takie... oczyszczające. W sam raz na śmierć.
Keldrea pokręciła głową w wyrazie na poły rozweselenia na poły dezaprobaty.
- Czasem jesteś niepoprawnie romantyczna. Jeśli cię ktoś nie zna nigdy by nie uwierzył.

Muzyka

Kolejny cykl rozpoczęła fatalnie – nahałasowała. Podejrzewała jednak, że Aleval i tak wypatrzyli ich już wcześniej, w końcu byli mistrzami podchodów. Może drowka uznała za zabawne ujawnić się akurat wtedy gdy skulona wpół pułkownik wyrzygiwała zawartość żołądka na skały. Zaczęło się. Znała doskonale te symptomy, wiedziała co zwiastują. Ze strutą miną wyszarpnęła miecz ale wtedy uszu jej dobiegło przyjazne, mało oficjalne.
- Cześć.
Rudowłosa kobieta zsunęła maskę.
- Kiel'ndia z Domu Aleval, wysłanniczka szlachetnej Mevremas z Domu Aleval.- przedstawiła się z bezczelnym uśmieszkiem na obliczu i pokazała insygnium swego Domu. - Moi chłopcy celują do was z kusz i mają przewagę liczebną. To tak na wypadek nierozważnych pomysłów. Z grzeczności spytam, co tu robicie… ty i szpieg Eilservs? Widzę, że ufasz jej na tyle by nie trzymać blisko siebie. Lub nie ufasz w ogóle i jesteś na tyle nierozsądna by puszczać ją samopas?
- Cześć - odparła Han’kah wycierając usta, miecza jednak nie schowała. - Eilservs? Nie wiem o czym mówisz - wzruszyła ramionami kłamiąc gładko. Rozejrzała się bacznie by ocenić ile bełtów jest w nią wymierzonych. - I po co ta agresja? Nie sądzę byśmy mieli sobie w czymkolwiek przeszkadzać.
Nie dostrzegła niczego, ale też i niemal czuła na sobie wzrok ukrytych wśród stalaktytów zabójców Aleval.
- Agresja? Jaka agresja? Po prostu zabezpieczenie. Przyznasz Mackobójczyni, że nie masz najlepszej opinii w Erelhei-Cinlu. Ponoć jesteś zdolna do szaleńczych zagrań.- odparła w odpowiedzi Kiel’ndia siadając swobodniej i zakrywając całkiem twarz swą maską. - Czuję też, że nie doceniasz moich możliwości. Dobrze wiem, że przyszłyście tutaj na poszukiwanie Domu Orb’vlos z typową dla waszych Domów finezją godną pijanego ogra w składzie kryształów.
- Skoro to wszystko wiesz, to po co zadajesz pytania? - Han’kah skrzywiła usta w sugestii uśmiechu ale i ta zniknęła zaraz za maską meduzy. Usiadła również, miecz powrócił do pochwy. - Co się zaś tyczy finezji… mogę się zgodzić, że Aleval ma jej więcej niż Tormtor i Eilservs razem wzięte. Co Mevremas wam nakazała jak już ich znajdziecie? Strzelić ich Matronie minetę?
- Mój Dom ma tam agenta… szpiega, który zapoznaje się z jego strukturami i problemami. Muszę zadbać by nie miał problemów podczas swej roboty. Wy możecie być problemami lub okazją. Problemy się rozwiązuje, ale… okazję można wykorzystać.
- A moja matka zawsze powtarzała, że z problemem należy się przespać… - Han’kah ujęłą końcówkę swego grubego warkocza i owinęła ją demonstracyjnie wokół palca. - No cóż, mimo wszystko gratuluję Aleval przedsiębiorczości. Szpieg, dobra rzecz. Jakie są więc ich plany? Są przejazdem czy zmierzają w stronę Erhelei-Cinlu?
- Planowali je podbić, wyzwolić od heretyków, jak i od czcicieli demonów. Ale sytuacja ich przerosła. W Eerelhei-Cinlu rządzi Lolth, a oni nie są dość liczni by zdobyć miasto.- wyjaśniła Kiel’ndia.- Są… zagubieni. Przyda im się miły przewodnik. Bardziej pasowałoby mi w tej roli Vae, ale… Tormtor czy Eilservs też mogą wykazać się...dyplomacją.
- Moja droga, odkąd zostałam Panią Areny “dyplomacja” to mój drugi przydomek - pułkownik zażartowała dla rozładowania atmosfery. Kiel’ndia mogłaby też pokusić się o rozkaz wobec swych podkomendnych by opuścili kusze. - Han’kah Mackobójczyni Dyplomacja Tormtor. Planowaliśmy być bardzo pomocni i ugodowi. Ostatnie czego potrzebuje nasze słodkie miasto to kolejna wojna. Choć Orb’vlos rzeczywiście mnie zaskoczyli… Podbić Erhelei-Cinlu, dobre sobie. Muszą mieć w nadmiarze albo odwagi albo głupoty, że coś takiego w ogóle przeszło im przez myśl.
- Powiedzmy, że mieli przestarzała informacje co do naszego miasta.- Kiel’ndia rozsiadła się wygodnie na skale, więc zapewne nie czuła się zagrożona.- O jakieś kilkaset lat przestarzałe. Ich przywódczyni jest jednak dość rozsądna i elastyczna… a dla żądnych krwi wojaków Orb’vlos znajdą się inne cele. W takim razie mój problemiku, z którym powinnam się przespać, zgadzasz się na mały sojusz między nami? Ja dostarczę ci informacje i porady, a ty będziesz mężną piersią dyplomacji.
- Nigdy nie odrzucam darmowych informacji. A mężną piersią dyplomacji miałam być z założenia - Han’kah podeszła bliżej drowki aby móc ściszyć głos. To całe gadanie na głos po cyklach świdrującej ciszy wydawało jej się jakieś niestosowne. - Zamieniam się więc w słuch.
- Moje uszy w Orb’vlos posłyszały, że z obozu wyruszyły patrole. Jeden z nich jest bardzie wyprawą badawczą niż patrolem, a ja znam ich planowaną trasę. Współdowodzi nim czarodziejka mająca luźne powiązania z wpływowymi stronnictwami i ich matroną. Myślę, że może być ona dobrą pośredniczką między Erelhei-Cinlu a owymi drowami w sprawie rozwiązania tego impasu.- zasugerowała Kiel’ndia.
- Chętnie wpadną na ten patrol - Han’kah potarła policzek metalowej maski. - A co chce z tego wszystkiego mieć dom Aleval?

- Moja pani lubi przyjęcia, lubi zabawy… a te ciężko się urządza podczas kolejnych konfliktów. Namawia naszą wielką Matkę Opiekunkę do użyczenia Twierdzy Despana i okalającego ją terytorium na nowy Dom dla tych zbłąkanych drowów.- rzekła w odpowiedzi Kiel’ndia. -Obecnie wszystkich nas łączą wspólne interesy. Ilithidzi którzy wrócą i Thay które się panoszy coraz bardziej.
Han’kah milczała dłuższą chwilę aby wybuchnąć gromkim śmiechem.
- Dlaczego Shi’quos mieliby przekazać obcym drowom swoją drugą twierdzę? - Han’kah od razu pomyślała o samej Arenie, która leżała w środku rzeczonego terenu i choć o niej nie wspomniała to zabarwił gniewem ton jej głosu ale rudowłosa chyba od razu wyczuła w czym rzecz.
- Bo mają ich nadmiar a oni potrzebują domu.- westchnęła Kiel’ndia tonem mentorki.
- Taaa. Nietoperzyca odda im kawałek poletka, uzależni od siebie i jeszcze bardziej wzmocni Shi’quos… - pułkownik westchnęła ciężko. - Skoro wszystko jest już ustawione dlaczego nie zapierdala do nich w podskokach delegacja Shi’quos?
- Nic jeszce nie jest ustawione. To są… na razie to tylko koncepcje… a nie plany nawet.- westchnęła znów Kiel’ndia.- A dlaczego Han’kah Tormtor zostawiła swe oczko w głowie, Arenę? I pognała tutaj?
- Bo jestem posłuszna mojej Matronie - odparła z całym przekonaniem pułkownik. - I lubię być na bieżąco. Poza tym… to nawet dość ekscytujące, nie sądzisz? Obce drowy w E-C. Powiew świeżości niemal. Ciekawe czy są taką samą bezwzględną zakłamaną bandą skurwysynów jak my, co nie? - ostatnie wywołało w drowce szczerą wesołość.
- Są jak małe szczeniaczki. Zagubione i zakompleksione.- zaśmiała się cicho Kiel’ndia.- Ale powiedz z jakimi rozkazami cię tu przysłano? Tormtor ma jakieś konkretne propozycje, czy to tylko rozglądanie się?
- Jeśli Sabalice będzie chciała coś im zaproponować to przyśle kogoś bardziej kompetentnego, powinnaś sama to wywnioskować. Ja robię za zwiad, żadna tajemnica. I mam być miła - uniosła obie dłonie jakby chciała udowodnić, że nie zamierza przelewać krwi. No w każdym razie nie z założenia. - Będziesz w okolicy jak będziemy się obwąchiwać i wymieniać uprzejmościami?
- Mogę być obok ciebie… choć nie wiem czy twój namiocik zmieści jeszcze mnie.- zażartowała Kiel’ndia dodając po chwili poważniej.- Niemniej jeśli przekonasz zabójczynię Eilservs by nie próbowała mnie zabić, mogę się przyłączyć do waszej wesołej drużyny. I nie będziecie wtedy kluczyć, bo ja dobrze wiem, gdzie trzeba iść.
Han’kah skinęła głową.
- Pomówię z nią. Dam ci znać co ugodzimy. Może być?
- Może być.- zgodziła się drowka Aleval.

Robota w dyplomacji przypomina funkcje tragarza, tyle że miast bambetli nosisz w tę i nazad informacje. To czasochłonne i nużące zajęcie i w zestawieniu z taką na ten przykład wojaczką niespecjalnie atrakcyjne. Ale Han'kah potrafiła być elastyczna i się dostosować do nałożonych nań wymagań.
Przekazała dowodzenie Rudej i gibko podążała śladem drowa. Relonfein poprowadził ją do niewielkiej skalnej niszy gdzie czekała jego dowódczyni - inkwizytorka Eilservs. Nadszedł czas by zapadły dalsze decyzje.
- Jakieś efekty? - zagaiła Han'kah szeptem ocierającym się o gardłowy pomruk. - Znaleźliście coś?
- To…- rzekła rzucając pod stopy Han’kah sfatygowany czerwony płaszcz. Tylko jeden mógł być właściciel tego przedmiotu.-... i zwłoki. Zginął dekadzień temu.
- Samotny Czerwony Mag? Tak daleko od E-C?
- Na pewno nie był samotny. To jedna z tych wypraw w poszukiwaniu śladów statku ilithidów jakie wysyła Thay. Z pewnością jest ich w pobliżu więcej. Choć nie jestem pewna czy są żywi.- stwierdziła ponuro Olorraena.- Zły omen.
- Myślisz, że to robota Orb’vlos? Czy… - druga z możliwości zawisła w powietrzu niewypopwiedziana. - Coś wyczytałaś ze zwłok?
- Te zwłoki zostały ponownie ożywione… a potem zginęły. Jego pamięć została skażona okresem bezmyślnego nieumarłego.- wyjaśniła drowka.- A co wy znaleźliście?
- Kiel’ndię Aleval - wyjaśniła Han’kah. I opowiedziała o spotkaniu z drowką i jej krecie w Orb’vlos. - Przyda nam się jej wsparcie.
- Żmija Aleval… a jego przeklętego braciszka też widziałaś? To podstępny duet. Gdzie jest ona, tam musi być i on.- uśmiechnęła się krzywo Olorraena.- Kiel’ndia może nie jest intrygantką pokroju Ślicznotki, ale jest zdradliwa i wyjątkowo groźna.
- Nikt nie mówi, że mamy jej ufać. Ale chwilowo reprezentujemy zbieżne priorytety. Kiel’ndia poda nam namiar na zwiadowczą wyprawę, z którą nawiążemy kontakt.
- Czyli będziemy tańczyć jak nam suka Aleval zagra?- pokręciła głową Olorraena i wzruszyła ramionami dodając.- Nie daj się złapać na lep jej słodkich słówek. Ona na pewno nie mówi wszystkiego.
Han’kah westchnęła.
- Powiedz mi, czym ryzykujemy?
- Wydupczeniem… metaforycznym.- uśmiechnęła krzywo drowka.- Czego się spodziewałaś po Aleval.
- Tego, że poda mi lokalizację zwiadu Orb’vlos. Sprawdzę ją. Jedyne co może się stać to niczego tam nie znajdę i wrócimy do mozolnego przeszukiwania terenu. Zbyt emocjonalnie do tego podchodzisz - Han’kah położyła dłoń na ramieniu Olorraeny i spojrzała jej uspokajająco w oczy. - Nikt nas nie wydupczy. Kiel’ndia nie ma ku temu ani środków ani sposobności. Nie dostaje w zamian naszego zaufania. Spójrz na to jak na bonus. Możemy coś zyskać, a jeśli się nie uda przynajmniej nic nie stracimy.
- Doprawdy?- uśmiechnęła się szyderczo Olorraena zsuwając dłoń Han’kah ze swego ramienia.- Ty jej nie znasz tak dobrze jak ja. Niemniej masz rację. Pewnie wie więcej niż my, tyle że wszystkiego nie powie. Jest to jedna z tych drowek, do której bałabym się odwrócić plecami.
- Wyciągnę od niej lokalizację zwiadu. Jeśli będzie prawdziwa co dalej? Możemy rżnąć głupa i udawać zaskoczenie. Albo wyjść z pozycji siły i oznajmić, że wyszłyśmy im na spotkanie z ramienia dwóch Domów E-C.
- Zobaczymy na miejscu.- zamyśliła się Olorraena pocierając podbródek.- A ty będziesz ją miała blisko siebie? - Zerknęła na biust Han’kah okryty pancerzem. - Jak większość Aleval łasa jest na przyziemne przyjemności.
- Ale ja nie – pułkownik odpowiedziała jej podobnym spojrzeniem. - Ostatecznie zaniesie Ślicznotce wieści o ich wrogim usposobieniu, gdybyśmy my miały nie wrócić do miasta. Poza tym, nie oszukujmy się, i tak będą w pobliżu. Wyjdziemy lepiej oficjalnie na to przystając.
- Wiem. Wiem. Po prostu bądź ostrożna i nie wierz we wszystko co ona mówi. Nawet jeśli mówi prawdę.- westchnęła Olorraena i potarła podstawę nosa.- To tyle co mogę poradzić. Masz rację… ale nie podoba mi się pomysł sojuszu, zwłaszcza z nią.
- Drowie sojusze są cienkimi nićmi szyte. Dopóki ta współpraca nie wymaga od nas poświęceń ani mocnych deklaracji lepiej w taki układ wejść niż nim wzgardzić. Zajmę się Kiel’ndią, postaram się możliwie oszczędzić ci kontaktu z nią.
- Tak będzie najlepiej.- przystała Olorraena.- I musimy częściej rozmawiać, zwłaszcza o tym co ona powie.
- Rozmówię się z nią i ustalimy wspólnie co dalej. Powiadasz, że brat trzyma się zawsze blisko niej? Podstępność i przebiegłość są u nich rodzinne?
- Nie trzyma… ale wiesz. To duet, działają zawsze razem… może nawet myślą razem.- mruknęła Olorraena.- Jeśli nie jest blisko niej, to tym bardziej sprawa jest podejrzana.
- Zorientuje się w sytuacji.
Nie było co przedłużać. Skinęła na pożegnanie inkwiytorce, Relonfeina klepnęła w łopatkę na odchodnym i wróciła do obozu aby dla odmiany pomówić znów z Kiel’ndią. Pieprzona dyplomacja. Zaczynał boleć ją od niej język, i pomyśleć, że narzekała na dobrą niewymagającą ciszę...

Kiel’ndia czekała tam, gdzie Han’kah ją spodziewała się spotkać, na obrzeżach obozowiska Tormtor. Towarzyszyło jej sześciu drowów “płci nieznanej” w płaszczach maskujących zwanych potocznie płaszczami zabójców. Wizytówki Domu Aleval.
- Obgadane - Han’kah doszła do drowki, oceniała wzrokiem towarzyszących jej podwłądnych. - Gdzie znajdziemy ten zwiad?
- Mogę pokazać drogę, mogę być przewodniczką, ale mapy tamtego obszaru nie posiadam.- wzruszyła ramionami drowka i z bezczelnym uśmieszkiem dodała.- Olorraena długo dramatyzowała?
- Nie. Niespecjalnie - skwitowała pułkownik. - Możesz robić za przewodnika, przynajmniej nie będziemy kluczyć. I tak będziecie w pobliżu jak mniemam. Wy Aleval preferujecie przecież relacje z pierwszej ręki.
- Cóż… jak każdy nieprawdaż? - mruknęła ironicznie drowka, po czym wzruszyła ramionami.- To jak widzisz naszą współpracę moja droga?
- Chyba już to omawialiśmy? My wychodzimy z cienia i wystawiamy się na ewentualny ostrzał. Wy się przyglądacie zyskując informacje dla Mevremas.
- Czyli nic się nie zmieniło? Wybornie. Coś jeszcze powinnam wiedzieć? - zapytała z uśmiechem Kiel’ndia.
- Reszta wyjdzie w trakcie. Jeśli wyrżną nas ot tak sobie można będzie śmiało wywnioskować, że preferują agresywną taktykę. Wtedy wracając do Ślicznotki z raportem moglibyście złożyć go również Tormtor i Eilservs, taka ostatnia przyjazna przysługa. I jeszcze jedno...
Han'kah wyłożyła jeszcze jedną myśl na co Kiel'ndia się uśmiechnęła.
- Improwizacja… lubię improwizację. Masz moją...hmm… pomocną dłoń Han’kah z Domu Tormtor.
- Aleval słynie z elokwencji - Han’kah uśmiechnęła się jednym kącikiem ust ale nie był to złośliwy grymas. - Zobaczymy na ile przekłujesz ją w czyny. Jakkolwiek… zapowiada się nieźle. - Ekcytująco.- potwierdziła Kiel’ndia.
- Aaaa - Han’kah zaczęła się wycofywać ale przystanęła w pół kroku, wycelowała palcem w zamaskowanych drowów. - Chętnie poznam twojego brata. Słyszałam o nim… ciekawe rzeczy.
- A jednak...Olorraena ma długi jęzor. A wspomniała, że dała się mu uwieść jak naiwna akolitka?- zachichotała złośliwie Kiel’ndia.- Niestety brata mego tu nie ma.
- Nie tacy znów nierozłączni? - Han’kah odpowiedziała gardłowym chichotem. - Czyżby on robił za kreta w Orb’vlos? To byłoby logiczne.
- Ja z bratem jesteśmy bliźniakami, jak ty z siostrą… tylko nie identycznymi. Ale za to bardziej wyjątkowi.- odparła bezczelnie drowka.
- Bardziej? - Han'kah stłumiła śmiech. - Śmiałe słowa. Na czym polega wasza wyjątkowość?
- Takich rzeczy nie powinno się wyciągać torturami albo... kuszeniem.- Aleval zbyła żartem to pytanie.
- A czym można skusić Kiel’ndię Aleval?
- To pewnie Olorraena też wypaplała prawda? Chyba nie powinnam wyjawiać własnych… słabości?
- Tylko wtedy jeśli masz ochotę aby ktoś pokusił się o ich spełnienie.
- Możemy negocjować na ten temat przy lampce wina.- stwierdziła po chwili namysłu Kiel’ndia.
- Ale w Erelehei-Cinlu - Han’kah puściła oko i poczyniła kilka kroków w tył. - Na razie obowiązki.

Wiadomość od Xull'mursa zastała ją podczas zbierania oddziału przed wymarszem. Twierdził, że porwano jej syna. Westchnęła gdy do głowy spływał ciąg dalszy jego mentalnego magicznego przekazu.

"Miejsce spotkania i samo spotkanie musi się odbyć w gigantycznej konspiracji. Nie ufaj nikomu oni mają szpiega badź szpiegów blisko ciebie. Nikt nie może nas razem zobaczyć ani wiedzieć o tym spotkaniu. Jeśli masz obawy co do moich intencji zostaw tą informacje komuś zaufanemu. Nie ufaj żadnym czarodziejom z domu Tormtor to szczególnie ważne."

Odpowiedziała mu w myślach od razu.
"Jakie kurwa porwanie? Quildara? Jestem daleko za miastem, nie mam o niczym pojęcia. Przybliż sprawę. Ja pierdolę, ani chwili świętego spokoju."

Na fali tej samej wiadomości poszybowało ostatnie wyznanie.
"Nie. Twojego najnowszego syna. To robota ludzi nie wiem kto za nimi stoi. Mam to pod kontrolą, rozegramy ich jak partię savy. O ile niczego nie odwalisz w złości. Rób o co poproszę a odzyskamy syna, dorwiemy zleceniodawcę a na deser dostaniesz Czarny Lament."

Bar'atar został porwany kiedy opuściła miasto. Szpiedzy w jej pobliżu? Czarodzieje Tormtor? Czarny Lament? Interesujące... Poprosiła Keldreę o pomoc i posługując się magiczną wiadomością posłała prośbę dalej. Do... Lesena Vae.
 
liliel jest offline