Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2015, 17:39   #228
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ona sama też nie miała czasu na rozkojarzenia, Kasan zbliżał się zbyt szybko. Może nie był tak utalentowanym szermierzem jak Sasaki, ale był niewątpliwe równie szybki jak on, czy ona sama, która… czuła się cudownie. Jej ciało nabrało wigoru, a wszelkie zmęczenia i otarcia znikały z jej skóry. Oko syciło się siłą życiową umierających Oni znajdujących się w pobliżu niej. A Kojiro wszak zabił już jednego, a drugiego wykańczał.

Ucieczka nie pozwalała na rozmyślanie o tym co działo się w jej ciele, a może i także duszy. Nie było teraz ważne obrzydzenie, jakie ją ogarniało w innych, spokojniejszych już sytuacjach po pożarciu energii pokonanego demona. Jeśli zdoła szczęśliwie umknąć Kasanowi, to później nawet będzie wdzięczna za to niechciane uczucie, ale nie teraz, gdy jej wolność wisiała na włosku. Włosy..

Przemykając wąskimi przejściami pomiędzy rozpadającymi się chatkami, łowczyni rozbudziła w sobie tę część krwi, którą obdarował ją ktoś z nieznanych przodków. Sięgnęła w głąb siebie ku swojej klątwie, nie raz już ratującą ją z opresji. Kosmyk, jak włókienko czarnego jedwabiu, zaczął pod jej palcami tkać się do długości niespotykanej na głowie Leiko. Porozrzucane gruzy, resztki drzwi i okien, to wszystko było istnym rajem dla pająków, by mogły pośród nich pleść swoje pajęczyny. Było też idealne dla niej do rozstawienia swych sieci w ciasnym przejściu pomiędzy ruinami. Silnych i ostrych, wręcz niewidocznych w ciemnościach nocy. Zabójczych, jeśli wpadnie w nie nieświadoma niczego muszka. Pozostawiła je jednak luźne, czekające. Aby w odpowiednim momencie, z odpowiedniej odległości, pociągnąć za trzymany koniec i napiąć je, szybko i gwałtownie.

Do jej uszu docierały odgłosy bitwy, głośne ryki oni, szczęk oręża. Sytuacja podwładnych Kasana zmieniła się diametralnie, co łowczynię cieszyło. A Hirami podążał za nią wściekły i zdeterminowany ,by ją złapać. Wiedział, że nie może sobie pozwolić na nonszalancję. Zapewne planował ją pochwycić i uciec porzucając swe demony na pastwę yojimbo i nieznanego oni.
Ten pośpiech miał się stać jego zgubą. Wpadł prosto w jej pułapkę i nieświadom tego podążał dalej. Pajęczyca pochwyciła swą muszkę, teraz należało wybrać moment, by zamknąć tą śmiertelną pułapkę.

W ciemnościach kobiece wargi rozchyliły się w lekkim uśmiechu. Nie krnąbrnym, nie złośliwym, nie drwiącym. Uśmiechu zadowolenia z dobrze wykonanego planu.

Nici oplatające w czułych uściskach ciało mężczyzny były zaledwie drgnięciami w końcówce pajęczyny trzymanej przez Leiko. Zawiadamiały ją o ruchach wykonywanych przez niego i o tym jak coraz ciaśniej pozwalał im się wokół siebie zaplatać. Czyżby nagle role się odwróciły, drapieżnik stał się muszką, a jego niedoszła ofiara.. zwycięską pajęczycą?
Ostrożnie wspięła się odrobinę wyżej po najbliższej ze ścian chatynki i.. pociągnęła. Nie bardzo mocno, nie była to przecież jedna z tych pułapek, które miały za zadanie schwytać i unieść wysoko swą zwierzynę. Na to łowczyni na pewno nie miała siły, pomimo pochłanianej energii Oni. Iye, te sieci musiały się tylko napiąć bezlitośnie, poszatkować ubranie i ciało. Zranić, osłabić i wprawić w jeszcze więcej furię, o ile nie zabić od razu.

Jedno pociągnięcie czarnych nici i...




… krew trysnęła strugami, pokrywając całe ciało Kasana ściśnięte przez zabójczą czarną pajęczynę. Leiko nie zdołała go poszatkować. Ale i tak rany zadane jej sztuczką, uczyniły z jego ciała pokrytą czerwoną posoką, humanoidalną kukłę oplecioną jej włosami. Żaden człowiek nie mógłby tego przeżyć. Żaden człowiek…
Tyle, że on już nie do końca był człowiekiem, prawda? Byle prostym gestem kontrolował te potężne Oni, potrafił węszyć z nienaturalną ludziom dokładnością, a tylko tych dwóch jego sztuczek Leiko sama była świadkiem. Nie wiedziała czym jeszcze obdarzyli go Chińczycy, jak bardzo zbliżyli go do bestii.

Te wątpliwości zmusiły ją do trzymania się w bezpiecznej odległości od, jak wyraźnie wskazywały jej oczy i rozsądek, samurajskiego truchła. Ten widok nie wywołał w niej radosnego okrzyku mogącego świadczyć o jej triumfie nad swym oprawcą. Póki nie miała pewność, że wpadając w pułapkę rzeczywiście zginął, to nawet nie dopuszczała do siebie możliwości odprężenia się po tej dzikiej gonitwie. Czekała w napięciu. Bo to może jakaś kolejna pułapka była?

Na razie nic na to nie wskazywało. Przyczajona w ciemności Leiko przyglądała się zwłokom z którym spływały krople krwi i włosom, po których przepływały czerwone kropelki. Gdzieś tam Oni kontrolowane przez Hiramiego ścierały się z niespodziewanym intruzem, a Kojiro odbywał taniec śmierci z kolejnym rogatym potworem. Gdzieś tam… toczyły się walki, których odgłosy dochodziły do ukrytej w mroku łowczyni. Zapomnianej.

Kiedy Kasan zginął Oni przestały być karnym wojskiem. Bez dowódcy kierowały się tylko prostą żądzą zabijania. I rzuciły do walki przeciwko widocznym celom.

Stuknięcie geta zgubiło się pośród tego całego zgiełku unoszącego się nad wioską. Kobieta ostrożnie wychynęła ze swej kryjówki, by potem zeskoczyć z powrotem na ziemię pomiędzy chatynkami. Kasan się nie ruszał, nie powstawał z martwych, a tworząca się wokół niego coraz większa kałuża krwi była wyjątkowo.. ludzka. Wszystko wskazywało na jej wygraną w tej potyczce, lecz mimo to ciągle czuła jakieś wewnętrzne kłucie niepokoju. Zbyt wiele już owoców mrocznych rytuałów widziała na ziemiach Hachisuka, aby móc czuć się ukojoną taką śmiercią. Bądź tym, co tylko na nią wyglądało.

Zdobne ostrze wakizashi błysnęło blado w ciemnościach, gdy Leiko płynnym ruchem wysunęła je zza swego pasa obi. Jeśli samuraj nie zamierzał jeszcze rozstać się ze swoim życiem, to ona z chęcią mogła mu w tym jeszcze pomóc. Tym bardziej, jeśli miał w sobie cząstkę demona, przeciwko którym jej drogocenna broń była bardziej niż skuteczna. Krok za kroczkiem zbliżała się do tego co pozostało z samuraja. Rozglądała się bacznie i nasłuchiwała, czy aby żaden z Oni nie zamierzał się na nią rzucić z mroku, ale przede wszystkim skupiała wzrok na swym celu. Musiała mieć pewność.

Na szczęście dla niej rogate Oni były zajęte walką zarówno z Sasaki jak i z nieznanym stworem, toteż łowczyni bez zwracania czyjejkolwiek uwagi dotarła do skrwawionych zwłok uwięzionych w jej pajęczej sieci.
Te jednak rozpadły się nagle na jej oczach, na tysiące drobnych wijących się robaków… iye. To były pijawki. Leiko odruchowo doskoczyła widząc jak te małe paskudy łączą się ze sobą tworząc na jej oczach przysadzistą humanoidalną sylwetkę.






Chodzącą kolonię wijącego się ohydnego robactwa, która przemówiła głosem Kasana, choć nie miała ust.
-Widzisz co narobiłaś? Przez ciebie jestem spragniony.- wysyczał gniewnie demon.- Będę się musiał tobą pożywić.

Iye, iye, iye, iye!
Serce Leiko zamarło na ten krótki, potworny moment, w którym rozsądek zdołał zrozumieć cóż za okropność pojawiła się przed jej oczami. Myśli zaś przez cały czas gnały niczym rozszalałe, galopujące konie. Czy tym był Kasan? Człowiekiem poddanym chińskim rytuałom, które uczyniły z niego taką.. taką kreaturę? Demonem ukrywającym się pod ludzką skórą, spętanym przez klan tak samo jak reszta służących im Oni? I jak ona, nawet nie prawdziwa łowczyni, mogła walczyć z czymś takim? Jej wakizashi przypominało zaledwie skromną igiełeczkę przy tym cielsku tętniącym pijawkami.

Nie była dla niego żadnym przeciwnikiem. Nie sama. Musiała odnaleźć Kojiro lub.. lub.. może skorzystać z zamieszania jakie zaprowadzał tamten obcy demon. Walczył z Oni wcześniej podległymi samurajowi, nie był zatem niczyim zwierzątkiem, ne? Jeśli tylko w podobny sposób rzuciłby się na Kasana, to ona mogłaby uciec. Jeśli tylko.

Niepewny, ale był to jedyny plan jaki miał chociażby iskiereczkę nadziei na powodzenie. Kobieta znów umykała, znów biegła i uskakiwała w labiryncie ruin, gdzie mrok nocy był jej najbliższym sprzymierzeńcem. Pochłonięte siły zabitych w okolicy demonów pozwalały jej być w ciągłym ruchu, bez wytchnienia. Nie mogła pozwolić mu się choćby dotknąć którąś z tych spragnionych krwi pijawek.

- Już mi nie uciekniesz, wiedźmo!- gdzieś z głębi “trzewi” tego potwora wyrwał się ni to syk, ni to ryk, gdy ona zaczęła uciekać. Zamachnął się łapą posyłając niczym pociski fragmenty swego “ciała”. Część pijawek rozstrzaskała się na ścianach domostw. Kilka jednak dosięgło celu. Kilka przylepiło się do stroju łowczyni. Jedna przylgnęła do szyi wgryzając się w skórę i chłonąc krew Maruiken. I coś jeszcze… nie potrafiła tego zdefiniować, ale czuła że wraz z krwią pobierana jest coś. Jej moc.
Niemniej to była tylko jedna pijawka i nie była w stanie osłabić sił uciekając łowczyni. Dawała jednak przedsmak tego, do czego był zdolny Kasan wyzwolony z ograniczeń swej maski. Co gorsza, z kilkoma robakami doczepionymi do jej stroju Leiko nie była w stanie zgubić Hirami’ego.
Podążał bezbłędnie jej tropem. Więc jedyna nadzieja była w szczęku oręża. Kojiro walczył jeszcze.
A ona była w stanie zlokalizować jego położenie na podstawie tego dźwięku.

Te pijawki były jak początek najgorszego z koszmarów. Skoro zaledwie jednym ruchem potrafił jej nimi sięgnąć, to jaki czekał ją Los, jeśli nie zdoła przed nim uciec? Ciało gęsto pokryte tymi przebrzydłymi stworzeniami, wysysającymi z niej i krew i moc z każdego, nawet najbardziej intymnego fragmentu skóry. Nie potrafiła odegnać od siebie tego wyobrażenia. Było jej jednak zarówno powodem do ściśnięcia się krtani ze strachu, co także istnym biczem poganiającym ją do jeszcze szybszej ucieczki. Wahanie teraz oznaczałoby przegraną, a ona – ten koszmar. Nie mogła pozwolić, aby wydarzył się na jawie.
Biegnąc w kierunku walczącego ronina, Leiko dłonią sięgnęła ku swej szyi, gdzie wyczuła pod palcami oślizgłe ciałko przyssanej pijawki. Okropność. Kasan nie tylko w jej oczach, ale także dla kogoś tak niewinnego jak Yasuro, miał w sobie coś.. nieprzyjemnego. Nie węża jednak.
Pomiędzy sykami z bólu od prób oderwania pijawki od swej skóry, zawołała krótko będąc coraz bliżej odgłosów walki – Kojiro..!


Ronin nie odpowiedział. Był bowiem zajęty polowaniem. Skupiony był na szermierczym pojedynku z rogatym Oni, co jednak nie było typowym starciem.
Ronin, wykorzystując swą zwinność, doskakiwał do potwora i atakował szerokim cięciem.





A jeśli ostrze dosięgło ciała potwora, ten znikał… by pojawić się kilka metrów dalej, splunąć kwasem w swego prześladowcę, znów zniknąć… pojawić się ze Sasaki w nadziei na zadanie mu ciosu w plecy, który okazałby się śmiertelny, gdyby nie refleks jak i spryt ronina. On bowiem umiał doskonale przewidzieć taktykę prymitywnego stwora i wykorzystywał jego strategię przeciw niemu. Niemniej jak dotąd nie udało Kojiro zadać ostatecznego ciosu rogatemu potworowi. Mimo, że krwawił z wielu ran, nadal był w stanie walczyć.
Ronin nie odpowiedział na wezwanie Leiko. Był zmęczony, dyszał, nie był w stanie krzyczeć. Nie miał na to czasu. Nie odpowiedział na wezwanie… ale spojrzał w stronę łowczyni. Zauważył ją.

Nawet gdyby był najzdolniejszym, najzwinniejszym i najsprytniejszym samurajem jakiego nosił na swej ziemi Kraj Kwitnącej Wiśni, to nadal stawienie czoła grupce takich bestii stanowiłoby problem. Ile już ich zabił? Dwie? Trzy? Pierwsza okazała się być błahostką, lecz każda kolejna uczyła się na błędach swych poprzedników. Każda kolejna była coraz to trudniejszym przeciwnikiem dla jej yojimbo. Każda odwracała jego uwagę od niej, gdy akurat potrzebowała pomocy.

Łowczyni zerknęła szybko za siebie. Kasan potrafił ją wytropić pośród tych ciemności, ale czy w swej prawdziwej postaci nadal był tak zwinny, by móc dotrzymać jej kroku? Potrzebowała zaledwie chwili, aby wspomóc Kojiro w jego nieskończonym pojedynku. Wakizashi lśniło odbijanym w ostrzu bladym spojrzeniem księżyca, kiedy Leiko krok za krokiem ruszyła w kierunku walczących. Zaś jej oczy, złociste jak u kota i tak samo widzące w mroku więcej niż zwykły człowiek, błyszczały determinacją. I nie tylko. Giragira rozpaliło jej krew planując oślepić demona i stworzyć otwarcie do zadania mu ostatecznego ciosu.

Nagły atak łowczyni zaskoczył stwora, oślepiony blaskiem jej oka zatrzymał się na moment. To było zbyt proste. Zaskoczony atakiem Maruiken potwór, był bezbronny. Wystarczyło jedno szybsze cięcie. Nie poczuła nawet zbyt wielkiego oporu pod ostrzem, lekkie niczym piórko wakizashi rozcinało krtań oni niczym delikatny ryżowy papier. Zastrzyk mocy był odurzający przez chwilę. Gdy zabijała tak potężną istotę będą tak bliskoniej, czuła jak rany się zasklepiają, czuła jak energia wypełnia żyły, czuła jak zmęczenie znika. Czuła się taka.. silna.

To uczucie było tak zwielokrotnione w porównaniu do każdego innego razu, kiedy łowczyni wbrew sobie pochłaniała energię zabitego Oni, że teraz swą intensywnością aż zachwiało jej ciałem.
Rozkoszne, niepokojące, odrażające. Nie potrafiła jednocześnie określić, czy poza siłą wzbierało w niej obrzydzenie, czy może zachwyt na tą wspaniałą błogością rozpływającą się w niej ku koniuszkom palców. Prawdą było, że na pierwsze nie miała czasu, a drugie... drugie kusiło jak najsłodszy kochanek zachęcający ją do zatonięcia w jego ramionach. Tym bardziej, jak dłonią sięgnęła ku swej szyi i wcześniejsza paskudna rana po wpiciu się pijawki, okazała się być.. nieistniejąca. Jak gdyby nic takiego nie miało miejsca na jej nieskazitelnej skórze.

Podeszła pośpiesznie do ronina, przyglądając mu się bacznie w poszukiwaniu ran po ostrzu rogatego Oni lub śladów po jego palącym jadzie.
-Sprawiłam, że Hirami musiał zrzucić swoją ludzką maskę i.. -urwała, a następnie krótko pokręciła głową -On jest potworem, Kojiro-san. Musimy trzymać się od niego z daleka, inaczej staniemy się jego pożywieniem -i znów szybkie rozejrzenie się w kierunku, z którego sama przybyła w biegu. W napięciu lustrowała wzrokiem smutne ruiny wioski pogrążone w ciemnościach, w poszukiwaniu nawet czegoś tak drobnego jak pojedyncze pijawki -Możemy wykorzystać tę drugą kreaturę u bram wioski. Poprowadzić ku niej Kasana, a jeśli zacznie z nim walczyć tak samo jak z jego demonami, to wtedy.. wtedy może pojawiłaby się dla nas szansa ucieczki.
-Na to wygląda…
- Kojiro spojrzał w kierunku bramy z której dochodziły odgłosy walki i ryki dwóch bestii.- … że czymkolwiek jest tamten potwór, to nie lubi Kasana.

Jego skóra była nieskazitelna, a choć ubranie napalone w paru miejscach jadem, lśniło się jedynie potem. Sasaki okazał się nieuchwytny dla przeciwnika. Na dalsze oględziny nie było jednak czasu, bowiem groteskowy w swej postaci Hirami zbliżał się do nich człapiąc pospiesznie na swych kończynach. Yojimbo pochwycił dłoń Leiko i cmoknął ją czule w policzek szepcząc.- Prowadź, Tsuki no musume.

Odpowiedziała mu bez słów, zaledwie lekkim uściśnięciem jego palców. I był to jedyny pieszczotliwy gest wobec ronina, na jaki mogła sobie teraz pozwolić. Jeśli uda im się uciec z tego potrzasku bez uszczerbku na zdrowiu, to dopiero wtedy będzie czas na znalezienie ukojenia w jego objęciach. Nie teraz, gdy przetrwanie potyczki z Kasanem było tak.. niepewne.

Poprowadziła go ukrytymi, zapomnianymi ścieżkami pomiędzy pozostałościami po wioskowych chatkach. Kiedyś zapewne były wydeptane od przemierzających je mieszkańców, lecz teraz były idealne do ukrywania się wśród nich przed nocnymi koszmarami. Leiko starała się tak pokrętnie kierować kroki ich dwojga, aby potwór nie mógł jednoznacznie rozpoznać celu ich ucieczki. W pełni korzystała z tego labiryntu, jak gdyby znów naiwnie starała się zgubić Kasana, zamiast ruszyć bezpośrednio w stronę bestii walczącej u bram. A im była jej bliżej, tym ryki donośniej wypełniały uszy kobiety. Jednakże przed rzuceniem się prosto w szpony, być może kolejnego demona pragnącego tylko ją rozszarpać, z cienia najpierw chciała się przyjrzeć temu olbrzymowi. Wybrać odpowiedni moment.

Dotarli dość szybko do bramy wioski, tam gdzie ścierały się obecnie dwie bestie. Dwa martwe rogate Oni leżące na ziemi świadczyły jak niebezpiecznym przeciwnikiem jest ów potwór zajęty obecnie walką z ostatnim poplecznikiem Kasana.

W dolnej połowie ów potwór podobny był do węża, długi robakowaty w kształcie ogon pokryty był zieloną łuską, przy czy ów ogon nie wyrastał z tyłu, a raczej z boku, z drugiej strony kończąc się obłym grubym końcem, jakby śladem po amputowanej drugiej kończynie. Czyżby ten potwór miał kiedyś dwa ogony z czego ostał mu się tylko jeden?






Kalectwo jednak nie czyniło bestii mniej groźną, opancerzony łuskami tyłów, paszcza węża ukryta pomiędzy gigantycznymi zakrzywionymi rogami, pazurzaste łapy.
Przy nim rogate Oni przestawały robić wrażenie, ta bestia wyglądała na groźniejszą od nich. Co potwierdzały trupy demonów. I zresztą taka była. Nagle jej ogon zawirował i posłał w kierunku rogatej bestii dziesiątki zielonych pocisków, rogaty sługa próbował się ocalić znikając nagle z toru ich lotu i prawie mu się udało.




Część pocisków dosięgnęła celu wbijając się w jego tors i odcinając jeden z rogów.

-Musimy uważać, żeby nie wejść między walczące strony.- szepnął cicho Kojiro potwierdzając tylko myśli łowczyni.

Ona przyglądała się tej kreaturze z pewną fascynacją oraz przerażeniem, choć to ostatnie graniczyło z szacunkiem wobec tego tworu z głębin jigoku. W swych podróżach widziała już niejednego Oni. Mniejsze i większe, najbardziej wynaturzone i te złudnie ludzkie, mrożące krew w żyłach swym choćby spojrzeniem i te płotki nie stanowiące żadnego wyzwania. Jednak to co miała teraz przed sobą.. przechodziło wszelkie pojęcie. Ileż przyjemności mogłoby jej dać zabicie tego okazu i pożarcie jego siły. Ileż zyskałaby dzięki niemu mocy..
Odegnała od siebie te dziwne myśli. Czy aby na pewno jeszcze były jej?

-Hai.. - odparła również szeptem mężczyźnie, po czym raz jeszcze tego wieczora ujęła dłonią za swą wierną parasolkę. Nie planowała się choćby zbliżać do tego demona na długość jego ogona, ani stawać naprzeciw jego ciosów, lecz na wszelki chciała mieć możliwość obrony, by nie skończyć jak jego przeciwnik -Ten potwór robi wokół siebie tyle zamieszania, że jeśli skupi się na Kasanie, to powinniśmy móc przekraść się naokoło nich. Daleko od tych.. pocisków jednego i pijawek drugiego.

Mówiąc to sięgnęła wolną dłonią ku okolicom swego uda otulonego kimonem, do którego materiału wczepiła się krwiożerczo jedna z pijawek. Oderwała ją jednym ruchem, a następnie rzuciła na ziemię. Odrażające ciałko z nieprzyjemnym odgłosem zostało rozgniecione drewnianymi zębami jednego z geta Leiko. Musiała zmusić samuraja, tego potwora jakim się stał, aby bez względu na wszystko ruszył za nią. Nawet prosto w szpony tej bestii potężniejszej od siebie.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem