Edward Paterson
Pobudkę poprzedził skurcz żołądka. Całym ciałem wstrząsają drgawki. Organizm jest przemęczony i niedożywiony. Sen od paru dni nie przynosi ukojenia.
- Dlaczego jest tak jasno? O cholera to już jest dzień? Jak ja długo spałem? – Spojrzał na zegarek, godzina 14 w południe.
- Niemożliwe, prawie 24 godziny snu i wciąż czuje zmęczenie. No tak, poprawka, 24 godziny koszmaru. Tylko o co w nim chodziło?- Bezskutecznie próbował przywrócić do pamięci majaki senne. Jedyne, co pamiętał to syreny straży pożarnej, ale te mu się chyba nie śniły.
- Za dwie godziny muszę spotkać się z Sarą, lepiej abym zaczął się przygotowywać.- Matthew Winder
- Jeszcze półtorej godziny i kończę tą zasraną piątkową służbę. A za dwie godziny będę znowu z nią. Może uciekniemy gdzieś za miasto, na ten parking na wzgórzu, co całe miasto z niego widać… - Pogrążony w rozmyślaniach nie zauważył, że drabina, którą czyścił nie mogła być już bardziej lśniąca.
- Tak. Muszę w inny sposób zakończyć ten parszywy dzień. Ciarki mnie przechodzą gdy tylko sobie przypomnę twarz tego człowieka co go z rynny ściągnęli. Zupełnie jakby tam się wspiął w obawie przed czymś. Ludzie z psychiatryka od razu go zabrali. Ale już niedługo to wszystko będzie za mną, a przede mną tylko Ona…-
Z głębokich rozmyślań wyrwał go ryk syreny strażackiej. Obok niego przebiegł Roy – kumpel z drużyny. W biegu zakładał kombinezon.
- Zostaw te drabiny! Akcja!! Nareszcie prawdziwy pożar!! Jyyyhhhaaaa!!!!! – Krzyknął.
- Spokojnie, powiedz mi co się pali? – Zapytał podekscytowany Matthew.
- Uczelnia medyczna…-
- … -
__________________ Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje. |