Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2015, 17:08   #14
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Negocjacje nieudały się i bandyci ruszyli do walki. Towarzysze Niemoja przyjęli na siebie pierwszy impet, a on w tym czasie rzucił czar, najszybszy jaki znał. "Siedmiokrokowe buty" pozwalały delikatnie zagiąć przestrzeń, by mag mógł błyskawicznie i ledwo zauważalnie, przemieścić kilka metrów. On sam zamierzał się dostać tuż za plecy dowódcy bandytów. Ryzykował wiele, gdyż nie był wojownikiem, a w chwili gdy zbir coś by zwąchał mógłby znaleźć w sytuacji nie godnej pozazdroszczenia, mając przed sobą wyszkolonego wojownika, a za sobą dwóch innych oprychów. Tak jednak się nie stało i młody czarownik w mgnieniu oka znalazł się tam gdzie zamierzał i przyłożył sztylet zbójowi do gardła.


- Każ im przestać! - warknął Niemój do dowódcy - Bo inaczej upuszczę ci dwa galony juchy!
W dowódcy zagotowała się krew - po połowie z wściekłości i strachu, czy to przed śmiercią, czy przed magią, nie wiadomo.
- Wszyscy cofnąć się! - krzyknął, mimo niepewnej sytuacji głos mu się nie zawahał. Niemój czuł jak w schwytanym walczą wierność swojemu lordowi ze zwyczajnym strachem. Cofnęli się, wciąż z żądzą krwi w oczach, większość nawet nie zauważyła co się stało.
- Niech rzucą broń! - rozkazał stanowczo Niemój.
- Wycofamy się. Zabierzemy naszych rannych - odpowiedział dowódca kontrpropozycją.
- Rzucić broń - krzyknął i bardziej sztylet przycisnął do gardła zbója, wkrótce na szyi jego pojawił się krwawy ślad.

- Hahaha. Dobre sobie. Wyskakiwać z ciuszków, broń na ziemię, możecie opatrzyć rannych a potem jeden z was zostanie i pośpiewa. Czy może mam wszystkich porąbać? - Pytanie było zadane niemalże od niechcenia, co nie zmieniało faktu, że w ciągu ostatnich paru chwil z ręki Waltera padło już dwóch zbirów. Zaś żaden z nich nie przejawiał ani chęci, ani możliwości dyskusji z argumentami Rzeźnika. Sytuacji nie poprawiało zachlapane krwią oblicze blondyna ani ściekająca z ostrza topora krew. Obie dłonie trzymały pewnie na stylisku, gotów w każdej chwili do kolejnego morderczego cięcia.

Gregor przysłuchał się przez chwile “negocjacjom” potem z całą mocą cisną szpontonem w przeciwnika walczącego z wilczycą. Celował by zabić.
- Ups… - powiedział Gregor głosem 10 latka który upuścił pieczone jabłko - wysmykną mi się. Dodał niewinne gdy wszyscy spojrzeli na niego.
Kolejny zbir osunął się martwy na ziemię, a tuż po nim zaczęła kolejno opadać broń przestraszonych przeciwników. Niemój ucieszył się ze sposobu w jakim koledzy dokończyli negocjacje, ale przywódcy nie wypuszczał jeszcze ze swego śmiertelnego uchwytu. Czekał aż kompani go rozbroją.
 
Komtur jest offline