Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2015, 02:28   #32
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Klara nie sądziła, że w swojej obecnej sytuacji jej twarz jest w stanie przyjmować tak wielobarwne kompozycje. Sama tego nie widziała, ale najpierw obrała kolor purpury, gdy wiedźmy bez żadnego skrępowania zniszczyły jej przykrywkę, a potem przeobraziła się we wściekły fiolet gdy zwróciła swoje spojrzenie w stronę lekkomyślnego elfa. Już miała mu wygarnąć czego to sobie nie myśli, byleby odsunąć od siebie podejrzenia, gdy rozpętało się to piekło. Początkowo zachowanie elfa ją przestraszyło. Dodatkowo ten odzew ze strony lasu.
Na szczęście wbrew pierwszemu wrażeniu, wiedźmy okazały się sprzymierzeńcami. Ta najmłodsza miała również znacznie więcej zimnej krwi. Natychmiast rzuciła się w kierunku elfa, którym wzdrygały konwulsje i niemoc. Klara zadziałała dopiero gdy jej medyczny umysł rozpoznał nagły atak padaczki. Przypadła więc obok blondwłosej i pomogła przytrzymać miotającego się długouchego. W międzyczasie wyszarpnęła skórzany pasek ze spodni i wcisnęła go między zęby. Zacisnęła go z tyłu głowy by nie wypadł w trakcie szamotaniny. Z całej siły próbowała przycisnął wierzgającego elfa za ramiona do ziemi. Z trudem dawała radę. Chociaż dziwne inkantacje młodej wiedźmy wywołały u niej dreszcze to wyraźnie działały. Ona jednak nie mogła w żaden sposób zareagować na zbliżające się zagrożenie. Liczyła, że jej zaprawieni w bojach towarzysze poradzą sobie, tak samo jak wcześniej.
Początkowo wyglądało na to, że tak właśnie będzie. Jaromir oraz krasnoludy radziły sobie doskonale z przeważającą liczbą Chaosytów, minotaur natomiast został zaatakowany przez olbrzymiego niedźwiedzia. Jego pojawienie umknęło jakoś uwadze Klary. Był to zdecydowanie przydatny oraz potężny sojusznik. Trzecia z wiedźm, ta najstarsza, również nie zasypywała gruszek w popiele i wkrótce z jej rąk wystrzeliły pociski przepełnione magiczną mocą. Zelektryzowane powietrze podniosło cebulki włosów młodej De Stercza, a w nozdrza uderzył ostry zapach ozonu unoszonego w powietrzu przez wyładowania. Sytuacja niestety szybko zmieniła się ze złej w beznadziejną. Dwa kozłoludy wykrwawiały się już na stosach czaszek, gdy Wolfgrim stracił swoją tarczę. Otoczony walczył z zaciekłością dzikiego tura, ale na niewiele to się zdało. Wkrótce padł obok martwego przeciwnika. Klara krzyknęła cienko. Chciała się zerwać w jego kierunku, ale elf nadal nie przestawał się trząść jak w febrze. Dodatkowo młoda wiedźma wyglądała coraz gorzej, jakby sama toczyła pojedynek. Medyczka nie rozumiała tego, ale nie mogła ruszyć się z miejsca. Poza tym krasnolud wciąż żył. Wkrótce zaczął cofać się w kierunku ogniska byle dalej od walczących.
Kozak przybył na pomoc rannemu towarzyszowi. Zagrodził drogę jednemu z Chaosytów, ale przypłacił to równie poważnie wyglądającą raną głowy. Klara była zdziwiona, że po takim uderzeniu ustał na nogach. Wyglądało to poważnie, ale mogła tylko przegryzać wargę i przeklinać swoją bezsilność. Na szczęście wkrótce wszystko się skończyło. Niedźwiedź, najwyraźniej poradził sobie z olbrzymim minotaurem, natarł na grupę walczących posyłając przeciwników w powietrze niczym kukiełki. Walka była zakończona, chociaż tym razem skończyło się to dla nich dużo gorzej.
Zbiegło się to mniej więcej z uspokojeniem się Elastira. Blondwłosa dziewczyna delikatnie otworzyła oczy i zachwiała się. Klara zerwała się z miejsca i przytrzymała ją by nie upadła. Była niespodziewanie lekka, jakby ze szkła. Ułożyła ją ostrożnie obok długouchego i podniosła spojrzenie na starowinkę.
- Zajmij się nimi. – rzuciła tylko. Musiała się teraz zająć rannymi. Porwała torbę z ziemi i podbiegła do rannego krasnoluda. Ten wciąż cofał się w szoku. Kałuża pod nim oraz przesiąknięta nogawka była jasnoczerwona. Wyglądało to źle. Bez zastanowienia rozerwała nogawkę. Krew trysnęła jej na twarz. Przycisnęła rękę do rany, a drugą już grzebała w torbie. Krew tętnicza, na szczęście jeszcze nie doszło do przerwania arterii, bo wtedy mogła by tylko odmówić modlitwę za jego duszę. Wolfgrimm jęczał głośno pod naciskiem jej dłoni, co brzmiało nawet gorzej. Gorąca ciecz przelewała się przez jej palce. Wyciągnęła duży kawałek materiału i przycisnęła go do rany po czym ciasno owinęła bandażem. Jęki krasnoluda tylko się nasiliły co niestety potwierdziło jej wcześniejsze podejrzenia. Dokładnie wymacała palcami nogę krasnoluda. Chociaż było to dość ciężkie, wyczuła nietypowe ułożenie kości. To wymagało już operacji chirurgicznej. Zaklęła z cicha.
- Helvgrim, potrzebuje cię! – zawołała do drugiego krasnoluda. Ten wyszedł z potyczki prawie bez szwanku. – Przytrzymaj tutaj. Mocno. Nie zwracaj uwagi na jego jęki. Cud, że jeszcze nie stracił przytomności. Ma złamaną kość i rozwaloną aortę. Będę musiała go nastawić, zoperować a potem zaszyć to wszystko i to prędko. To nie będzie miłe. Na razie przytrzymaj go, nie pozwól mu zbytnio się ruszyć. Zaraz wrócę ale muszę jeszcze sprawdzić co z Jaromirem i przygotować narzędzia.

***

- No i dobra, przeca ucho mi nie odleci. - Mruknął Kislevita macając obandażowane miejsce. - Leć do Wolfgrimma, bo widzę aż Ci się do niego pali. Ja tu sobie posiedzę i pomyślę.
- Leć, leć. - odparła Klara. Kończąc wiązanie opatrunku i przyglądając się swojemu dziełu. - Wcale nie pali mi się do tego co muszę zrobić, ale po prostu martwie się o niego. Jak się czujesz? Nie masz zawrotów, nudności? Ile palców widzisz?
Usiadła przed Kozakiem z wyciągniętą dłonią, obserwując jego reakcje i źrenice.


- Nic mi nie jest. - Jaromir machnął ręką i pokręcił głową, czego zaraz pożałował, gdy zakręciło mu się przed oczami. Skupił się wgapiając w dłoń medyczki. - Cztery. - Odparł wreszcie.
Klara westchnęła ciężko i rozszerzyła mu powieki, dokładnie oglądając oczodoły.

- Naprawdę jesteś kobietą? - Zapytał nieco podejrzliwie. Wiedźmy mogły pleść różne głupoty, dlatego wolał zapytać u źródła.

Odsunęła się unosząc palec do góry.

- Dobrze, teraz podążaj wzrokiem za moim palcem. - nakazała stanowczym głosem. Wodziła palcem od jednej strony do drugiej. Obserwowała reakcje źrenic ale tak naprawdę biła się z myślami, czy wyjawić prawdę, czy też iść w zaparte. Zadanie wydawało się dość trudne przy Kislevicie, który bardziej patrzył jej z ukosa w oczy niż na palec.

- T-tak. Jestem kobietą. - powiedziała niepewnie i wstała by poprawić ułożenie opatrunku na twarzy kozaka. Nie chciała znaleźć się pod jego karnym spojrzeniem z powodu tego małego kłamstewka. - Naprawdę nazywam się Klara i… przepraszam, że was zwodziłam. Niestety w mojej sytuacji było to niezbędne.
- Zaraz przepraszam. - Mruknął Gniewisz dając sobie spokój z udawaniem, że śledzi palec. - Jakby Cię kto chciał ubić czy wychędożyć, to by mu różnicy nie zrobiło czyś chłop czy baba, tylko czy masz na widoku żelazo. Poza tym pokazałaś żeś przydatna. - Dodał wskazując na spuchniętą gębę. - Więc powodu do zatargu nie ma.

- Długo się to będzie zrastać?
- Hm, ucho po dobrym zszyciu kilka tygodni - Rzekła po chwili kalkulacji. - Jak nie będziesz za bardzo go szarpał. Głowa znacznie krócej ale będzie to bardziej nieprzyjemne. A teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie. Jakbyś tylko zaczął czuć się gorzej, miał wymioty, kręciło by ci się w głowie bardziej niż zwykle, miał zwidy lub po prostu czuł ogarniającą niemoc masz mnie natychmiast wołać, zrozumiałeś?

- Tak, tak. - Odburknął Niedźwiedź. Trochę bawiło go nagłe matkowanie ze strony obcej osoby, z drugiej strony naraz poczuł się trochę nieswojo, jak to zwykle bywa po długiej samotnej podróży, gdy nagle trafi się w towarzystwo, z którym przebywa się więcej niż chwilę. Dlatego na koniec dla uładzenia sprawy wysilił się na koślawy uśmiech i dodał: - Dziękuję.
Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem, ale po chwili zrzędła jej mina. Teraz trzeba było się dokładnie zająć dużo bardziej uszkodzonym krasnoludem.
- Opatrzę cię jeszcze dokładniej później. Teraz muszę zadbać by nasz towarzysz krasnolud dotrwa do rana.

***

Po otrzymaniu kubła z wodą Klara dokładnie obmyła w nim ręce jak również i twarz. Dodatkowo wtarła w dłonie resztki werbeny jakie zostały w jej moździerzu. Pozwoli jej to uchronić siebie jak i krasnoluda przed niepotrzebnym zakażeniem. Chwilę wcześniej wymieszała dokładnie zioła, zaparzyła w wrzątku z kociołka, po czym podała Wolfgrimmowi. Mieszanka królewskiego liścia, jaskółczego ziela i bławatka powinna zacząć niedługo działać. Powinno chociaż trochę złagodzić ból. Większy kłopot miała ze swoimi nerwami. Dokonywała takich operacji już kilkadziesiąt, ale zwykle pod czujnym okiem jej mistrza. Teraz musiała tego dokonać sama, klęcząc na kościach i wśród porozrzucanych trupów przy mizernym świetle. Długo biła się z myślami czy nie przesunąć krasnoluda bliżej do ognia, ale nie miała jak zabezpieczyć nogi, a złamana kość mogła doprowadzić do dalszych uszkodzeń mięśni czy tętnicy. Kazała wiec pozapalać pochodnie i powyciągać drwa by jak najmocniej rozjaśnić teren operacji. Teraz w głowie powtarzała po kolei kroki jakie powinna przedsięwziąć, rady jej mistrza oraz próbowała sobie przypomnieć zalecenia z arabskiego dzieła Awicenny. Nie można było jednak wiecznie zwlekać. Rozejrzała się jeszcze po towarzyszach szukając w nich wsparcia. Elf leżał na posłaniu nieprzytomny, Helvgrim pochylał się nad swoim kuzynem i pocieszał go w swoim narzeczu, natomiast wiedźmy przyglądały się temu wszystkiemu z nieodgadniętym obliczem. Jedynie w oczach Jaromira ujrzała determinacje, jak również masę bandaży na twarzy. Jej kolejny pacjent czekał na nią w kolejce. Medyczka odetchnęła głęboko. Wyciągnęła z ognia rozgrzany nóż chirurgiczny. Położyła go obok nożyc, drewnianych instrumentów, które miały przytrzymać ranę, a także… sporych rozmiarów piły. Na wypadek najgorszego.
- Helvgrimie, przytrzymaj go i to mocno. – powiedziała w poważnym tonie. Wciąż używała grubszego głosu, ale to już tylko z przyzwyczajenia. Delikatna koszulka w którą była ubrana i włosy spięte w solidny kok na głowie zdradzały już wystarczająco wiele. – To co teraz będę robić jest trudne i wymaga precyzji.
Sięgnęła najpierw po nożyce. Poszerzyła rozcięcie na nogawce aż po biodro po czym rozcięła bandaże. Skórzany pasek owinęła powyżej rany zaciskając najmocniej jak się dało. Delikatnie odchyliła przesiąknięty materiał. Krew nadal mocno tryskała. Dziewczyna zanurzyła rękę w wiadrze. Wyciągnęła chłonną gazę, która zaczęła obmywać brzegi rany. Była poszarpana. Trzeba będzie potem sprawdzić ostrza. Jak głosi plotka Chosyci lubią sobie zanurzyć je w różnych świństwach. Zależnie od tego, któremu z paskudnych domen służą. Chwyciła za nadal lekko rozżarzony nóż i zaczęła sprawnie poszerzać ranę. Krasnolud wierzgnął nogą, ale nie mógł wiele zrobić złapany w mocarne kleszcze swojego brata. Klara usiadła na jego kolanie by uniemożliwić mu dalsze harce i kontynuowała krojenie. Gdy uznała, że rana jest wystarczająco szeroka, zabezpieczyła ją przed zasklepieniem i odłożyła narzędzia.
- Teraz następuje ten gorszy moment – skomentowała po czym błyskawicznie wcisnęła małą dłoń w ranę. Wolfgrimm szarpnął się mimo asysty i prawie zrzucił ją z siebie. Krew wyciekająca z tętnicy zasłaniała jej cokolwiek. Musiała więc wymacać ubytek kości. Nie miała dużo czasu. Gdzieś z góry dobiegały ją ciche szepty, ale za każdym razem gdy unosiła głowę to te milkły, a jedyne co zauważała to rozgorączkowane oczy trzech wiedźm, śledzących każdy jej ruch.
Po krótkich poszukiwaniach znalazła to co chciała. Ubytek i przesunięcie nie było duże. Jak to zwykle bywało przy takich kontuzjach. Nie wyczuwała też jakiś wielkich odprysków, a to rokowało nadzieje na szybką rekonwalescencję.
- Dobra. Będziemy teraz nastawiać, a niedługo będzie po wszystkim. – powiedziała do bladego i przerażonego Wolfgrimma. – Zrobimy to na trzy, dobrze? Raz…
Głośny chrzęst dało się słyszeć nawet pomimo bolesnego okrzyku. To było zresztą ostatni odgłos jaki z siebie wydobył, zanim stracił przytomność. Klara ostrożnie wysunęła ręką. Obmyła szybko w wiadrze po czym zabrała się do zaszywania rozerwanej tętnicy. Potem wszystko nastąpiło już szybko. Zgodnie z zaleceniami jej mistrza: „Czerwone z czerwonym, żółte z żółtym, białe z białym. Tak zszyj a na pewno będzie dobrze”, tak też zrobiła. Zanim jednak zaszyła całą ranę zdjęła pasek i obserwowała czy szwy wytrzymają. Zadowolona z siebie zamknęła ranę i opadła na kolana. Dźwięk cichego cmokania oraz monet przesypujących się z dłoni do dłoni działał lepiej niż jakiekolwiek pochwały.

***

Tego wieczora późno położyła się spać. Po udanej operacji niemal z biegu zajęła się kozakiem. Zmieniła mu opatrunki oraz przyszyła ucho czystą nicią, ponownie upewniając się czy nie doszło do jakiś poważniejszych obrażeń mózgu. Następnie utarła trochę maści na rany swoich towarzyszy by zrastały się bez kłopotu a także napary z miłorzębu, imbiru i odrobiny czosnku otrzymanego od, o ironio, wiedźm. Mikstura ta przeznaczona była głównie dla Jaromira i Wolfgrimma, jako środek przeciwzakrzepowy. Smakowała paskudnie ale ograniczało ryzyko jakiś paskudnych powikłań, zwłaszcza dla Jaromira, którego stan najbardziej martwił młodą chirurg. Obrażenia głowy często niosą ze sobą powikłania nie widoczne gołym okiem. Może być tak, że całkowicie zdrowy i silny mężczyzna nagle zasłabnie i zanim ktokolwiek się zorientuje, będzie już po wszystkim. Miał się do niej zgłaszać co prawda, gdyby tylko poczuł, że coś jest z nim nie tak, ale ta męska duma. Postanowiła sama go obserwować, podobnie jak Wolfgrima. Całe szczęście, że jego kuzyn odniósł znacznie mniejsze obrażenia. Również wymagające szycia oraz maści leczniczych ale zdecydowanie mniej groźne dla życia. Gdy wszyscy byli już połatani, Klara padła sprawiedliwym snem tuż przy ognisku i prosto na ziemi.

Zgodnie z decyzją przewodnika rozbili obóz w towarzystwie wiedźm, co dziewczyna uznała za rozsądną decyzję. Obaj ranni potrzebowali teraz odpoczynku oraz spokoju, a nie męczącej podróży. Dla niej była to okazja do poznania oraz przeżycia rzeczy, które na długie lata pozwoliły jej brylować w karczemnych opowieściach.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 04-04-2015 o 01:30.
Noraku jest offline