Czas zamarł zamrożony w termowizji, prosta nieruchoma sylwetka robo-chłopca majaczyła się złowrogą żółcią. Tysiące tnących jak żyletki kropli eksplodowała o sztuczny płaszcz z kapturem w który Specter się przebrał wychodząc do Harry`ego. Trzymał mocno dwururkę i patrzył na maszynę a ona przeszywała go na wylot. Traumatyczne przeżycia wojny mimowolnie wracały zdrapując wszystkie zapomniane strupy z centrum duszy. Jesteś na wojnie Ted, znowu; ruszył mając starannie zaplanowaną trasę, wojskowe buciory wbiły się w błoto. Starał się trzymać blisko osłon by w ostateczności uderzyć z pełną siła. Harry dał mu kilka zapasowych nabojów, ale nie będzie czasu na przeładowanie. I czy w ogóle zamierzał go zabić? Niepewność tliła się w tle, ale niepohamowana postać Spectera parła przed siebie. Dzika i naprężona machina wojenna.