Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2015, 17:39   #270
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
PIERWSZY SEN W NOWYM ŻYCIU

Wrażenie uciekającego czasu towarzyszyło Shando Wishmakerowi od momentu gdy tylko zaczęło się zaćmienie.
- W sumie w tym dzikim i barbarzyńskim kraju jest śnieg zamiast piasku, więc nie dziwota, że to piasek w klepsydrze tak się burzy, jak zwykłego niedobór - mruknął do siebie ponuro czarodziej, zaraz krzywiąc się na koślawą poetyckość własnych słów. Wiersze nigdy mu ani nie wchodziły, ani wychodziły, a koany którymi karmili go klasztorni mistrzowie wydawały mu się głupie do potęgi.
Brakowało mu czasu na wszytko - na sen, na naukę, na rozwiązanie problemów... teraz także. Poprosił Grzmota, by przy okazji wizyty u kowala spieniężył naszyjnik i co tam jeszcze jest zbędne, Arnulf zaś zgodził dostarczyć listy zakupów do miejscowych czarodziejów. Dlatego sam usiadł do papieru i pióra i zaczął pisać.

Do Leticii Frey
Madam!

Jestem członkiem grupy ochotników, wysłanej z Ybn Corbeth by zbadać i zlikwidować problem z nieumarłymi. Jako że niedawno powróciłem z zaświatów, pilnie potrzebuję kilku przedmiotów by kontynuować nasze zadanie. W związku z tym oraz koniecznością jak najszybszej regeneracji zaklęć jestem zmuszony zażyć porcję snu, stąd listowna prośba o przygotowanie interesujących mnie materiałów.
- Różdżka Stworzenia Pułapki, podstawowej mocy, naładowana przynajmniej w połowie
- Księga magiczna, standartowa i czysta, z wpisanymi zaklęciami: Burza Piaskowa, Przemiana Siebie, Strumień Pary, Wykrycie Ducha
Jeżeli byłby dostęp do Pierścienia Odpoczynku, rozważyłbym zakup także i jego, jeżeli cena będzie odpowiednia.
Byłbym wielce zobowiązany, gdyby w charakterze własnego wkładu do sprawy, która dotyczy nas wszystkich wyceniła Pani owe dobra łagodnie.
Z wyrazami szacunku
Shando Wishmaker z Calimportu


Do Otisa Patrssona

Sir!

Jestem członkiem grupy ochotników, wysłanej z Ybn Corbeth by zbadać i zlikwidować problem z nieumarłymi. Jako że niedawno powróciłem z zaświatów, pilnie potrzebuję kilku przedmiotów by kontynuować nasze zadanie. W związku z tym oraz koniecznością jak najszybszej regeneracji zaklęć jestem zmuszony zażyć porcję snu, stąd listowna prośba o przygotowanie interesujących mnie materiałów.
- Różdżka Fali Mocy, podstawowej mocy, naładowana przynajmniej w połowie
- Księga magiczna, standartowa i czysta, z wpisanymi zaklęciami: Pełzająca Groza, Zębata Macka, Zamrażający Dotyk, Chlaśnięcie Języka
Jeżeli byłby dostęp do Pierścienia Odpoczynku, rozważyłbym zakup także i jego, jeżeli cena będzie odpowiednia.
Byłbym wielce zobowiązany, gdyby w charakterze własnego wkładu do sprawy, która dotyczy nas wszystkich wycenił Pan owe dobra łagodnie.
Z wyrazami szacunku
Shando Wishmaker z Calimportu



Zwinął oba listy, napisał z wierzchu odbiorcę i przekazał Arnulfowi. Następnie udał się na spoczynek, by jak najszybciej przygotować umysł na zapamiętanie zaklęć. Doświadczenie uczyło, że prawdopodobnie będą potrzebne zaskakująco szybko...

Dawno nie spał w tak wygodnym łóżku… a może to była kwestia tego, że spał w łóżku w ogóle, pod pierzyną zamiast sztywnego od zimna koca. Na kominku wesoło trzaskał ogień, a opału było wbród. Calishyta sam nie wiedział kiedy zasnął, ani o czym dokładnie śnił. Wspomnienia z domu przeplatały się z tymi z podróży z ybnijską drużyną, a walk w piaskach Calimshanu z tymi ze śnieżnych dolin. Na końcu jednak przyśniła mu się Kostrzewa. Pochylona nad nim brzydka twarz półorkini wykrzywiona była w wyrazie rozpaczy, a ze ślepego oka spływała łza. Kobieta szeptała coś, lecz jej głos porywał wiatr pachnący mchem i igliwiem. Wishmaker był jednak dziwnie pewny, że były to słowa miłości…

WIZYTA U CZARODZIEJKI

Był już wieczór, gdy Shando Wishmaker wstał wypoczęty i krótką serią ćwiczeń przygotował ciało i umysł na nadchodzące wydarzenia. Wciąż czuł się słaby, ale już nie tak, jak tuż po wskrzeszeniu.
Właśnie, wskrzeszenie. Starał się wiele o tym nie myśleć od wyjścia ze świątyni. Co prawda pogodził się z tym, oswoił, zarówno trening w klasztorze jak i praktyka magiczna pozwoliłam mu przywyknąć do oswajania się z dziwami tego świata... ale zdecydowanie wygodniejsze było nie myślenie o tym zbyt często.
Pogładził ręką swoją księgę zaklęć, ścierając niewidoczny kurz z wielbłądziej skóry tłoczonej w ogniste wzory. I otworzył na pierwszej stronie, zapisanej starannym pismem początkującego czarodzieja.
W miarę czytania zaklęcia same wskakiwały mu do głowy, jakby w mózgu wyryły się już magiczne runy na podobieństwo tych zapisanych w księdze, wystarczyła iskra by pobudzić je do życia. A wraz z zaklęciami budził się ogień, zrodzony z ifiriciego przodka i własnego gniewu i żądzy czarodzieja.
Grot Kelgora, latające żagwiowe ostrze, które od czasu jego poznania zwiększyło się od rozmiarów kozika do niemal mieczowej klingi zapamiętał szczególnie starannie, by starczyło na dwukrotne go rzucenie. Czar udowodnił swą przydatność w walce z groźnymi wrogami i warto było go mieć w pamięci. Do tego Grad kamieni, kosztowny, acz niezastąpiony na skupionych wrogów. I Ogniste przyzwanie, które może przydać się na wiele sposobów. Wisienkę na czarodziejskim torcie stanowiły nowopoznane - Magmowy atak, rozbryzgujący krople płonącej lawy na wrogów i podpalający wszystko w okolicy, oraz potężniejsze przyzwanie, mogące wzywać już nawet pomniejsze żywiołaki. Gdy Shando zamknął księgę, był gotowy na wszystko, co ma nadejść, a przynajmniej tak mu się wydawało. Bo liściku zapraszającego na herbatę u magiczki - który został dostarczony przez Arnulfa wraz z odpowiedzią dotyczącą zakupów i zostawiony na stole w kuchni - do końca się nie spodziewał.


* * *


Po zakupy do czarodzieja zdecydował udać się następnego dnia; póki co wziął od Grzmota złoto w ilości tej, jaką szacował że będzie musiał zapłacić i po solidnych ablucjach i ubraniu się ciepło ruszył poszukać sklepu, w którym rezydowała zapraszająca go czarodziejka. Kierując się wskazówkami Arnulfa, znalazł go w końcu nieopodal centrum miasta. Dom nie był duży, ale robił wrażenie.


Zarówno samo domostwo, jak i jego otoczenie było czyste, zadbane i pokazujące wszem i wobec, że mieszkająca tu osoba ceni sobie porządek i czystość. Czarodziej winszował sobie własnej prekognicji, która podpowiedziała mu solidną kąpiel i czyste ubranie na tą wizytę. Minął niski płotek i ogród - choć o tej porze roku było to właściwie lapidarium z rzadka upstrzone iglakami - podszedł do drzwi i zapukał, uderzając mosiężną kołatką o kocim kształcie w drzwi.
Nie czekał specjalnie długo, nim otworzyła mu młoda dziewczyna w ubraniu służącej, z ciemnymi włosami uciekającymi spod czepka.
- Shando Wishmaker do mistrzyni Frey. Jestem oczekiwany - podał liścik służącej, która przeczytała go uważnie. Czarodziej był obyty z wizytami na kupieckich salonach, miał więc nadzieję że nie popełni żadnego faux pas, ale też przejmować się specjalnie tym nie zamierzał. O nogę coś mu się otarło; zerknął w dół i zobaczył białego jak śnieg kota o płaskim pysku i długiej sierści - calishańskiego pochodzenia, podobnie jak on sam. Uśmiechnął się w duchu widząc coś znajomego na tym lodowym krańcu świata.*
Czarodziejka powitała go w salonie, z drugim kotem - tym razem czarnym jak smoła - na kolanach, który czmychnął precz, gdy wstała by przywitać gościa.


Wiek gospodyni był trudny do określenia, co w przypadku magików - a zwłaszcza magiczek - było często spotykane. Eleganckie ubranie z tkaniny wysokiej jakości, biżuteria pokazywały zamożność niewiasty, zaś mocny makijaż i starannie upięte włosy podkreślały jej urodę, odwracając uwagę od nielicznych zmarszczek, które pojawiały się tu i ówdzie. Leticia Frey z pewnością dawniej była pięknością i robiła co mogła, by ten stan trwał jak najdłużej. Z nienajgorszymi efektami, co musiał przyznać w duchu Wishmaker, pilnując jednak myśli, gdyż czarodzieje wyższej próby często sondowali umysły gości, by przejrzeć ich zamiary.
Cudzoziemskim, acz nie nieznajomym dla Wishmakera obyczajem wyciągnęła dłoń do ucałowania, co czarodziej zrobił z szacunkiem i kurtuazją. Shando był ubrany jak zwykle, w tym otoczeniu musiał dla czarodziejki wyglądać bardzo egzotycznie. Szerokie hajdawery, zawinięte buty, naga pierś i skóra w oliwkowym kolorze nie były za często spotykane na północy. Podobnie jak atletycznie zbudowani czarodzieje. Tak, Shando Wishmaker z całą pewnością nie był zwyczajnym magiem, który mógłby odwiedzić Mistrzynię Frey.
- Wybaczysz, panie, niespodziewane zaproszenie; po prostu nie mogłam sobie odmówić ujrzenia czarodzieja, który złożył tak… osobliwe zamówienie - rzekła magini, gdy oboje usiedli w wygodnych (choć zbyt miękkich jak na gust Wishmakera) fotelach. - Zwoje to jedno, ale księga czarów… No i o tej porze roku niezwykle rzadko gościmy w Bryn Shander czaromiotów z innych miast - usmiechnęła się czarująco.
- Zaproszenie przyjąłem z wielką radością i ciekawością, mistrzyni. Nie jesteś tu osobą nieznaną, więc zaproszenie było też zaszczytem, tym bardziej, że mierząc rangą mojego nauczyciela, wciąż jestem na etapie czeladniczym. Ale ktoś musiał pomóc zwiadowcom, najpierw znaleźć Albusa z Czarnego Lasu, a potem przeprawić się na tę stronę gór. Trudy mi nie straszne, a bez maga mogą mieć nielicze kłopoty.
Shando Wishmaker niemal bezwiednie dotknął torby z własną księgą zaklęć i dodał - co do księgi... gdy zmartwychwstałem - słowo to wciąż brzmiało w ustach czarodzieja jakoś obco - uświadomiłem sobie, jakie mam szczęście, że moja księga nie przepadła. Zdecydowałem, że bezpieczniej będzie mieć zaklęcia zapisane w więcej niż jednym tomie.
- Och, więc to ty! - czarodziejka klasnęła w ręce z radością nieprzystającą nieco do tematu. - Słyszałam plotki o cudzie w świątyni, lecz w obecnej sytuacji - sam rozumiesz, panie, uznałam je za plotki by podbudowac morale w mieście… A do do księgi uważam to za bardzo rozsądny krok. Czy wielką niedyskrecją będzie pytanie o wrażenia z Innego Planu? - pochyliła się nieco w stronę calishyty, odsłaniając calkiem ponętny dekolt.
- Który z władających magią przegapiłby okazję przepytania wracającego zza grobu? Nie madam, pytanie jest na miejscu, ale obawiam się że nie pamiętam nic - oczy czarodzieja zbłądziły w stronę dekoldu, ale szybko odzyskał rezon, wszak czarodziejów uczą, by nic ich nie rozpraszało - Moglibyśmy jednak zaspokoić naszą ciekawość - może znasz miksturę lub zaklęcie, które wróciłoby mi wspomnienia zza osnowy? Chętnie oddam się w Pani ręce, gdyż sam jestem ciekaw.
Shando skrzyżował ręce na piersi i spojrzał z nadzieją na czarodziejkę. Wieczór zapowiadał się dużo bardziej interesujący niż początkowo przypuszczał - Z odzyskaniem krzepy poradzę sobie - dodał - Dwa dni ćwiczeń i zapasów i wrócę do fizycznej formy. Ale czyż może być lepszy sposób na powrót do równowagi psychicznej niż przypomnieć sobie zapomniane?
- Och, gdybym znała taki czar byłabym bogata jak królowa - Leticia roześmiała się perliście. - Niestety w Dekapolis zmartwychwstania nie są na porzadku dziennym - nie licząc oczywiście tej nieumarłej niedogodności. Prawdę mówiąc jesteś pierwszym przypadkiem o którym słyszałam. Niemniej jednak… nic nie stoi na przeszkodzie by wezwać w tym celu jakieś stworzenie z innego planu; one mają dostęp do informacji, o których nawet nam się nie śniło…
- Mój ignański jest całkiem niezły... ale nie chcemy tu popiołu i przypalonych mebli - Shando uśmiechnął się od ucha do ucha - Szkoda, bo dobrze dogaduję się z ognioplanistymi. Mój przodek był ifiritem, mam po nim talent do ognia. I gorący temperament. Obawiam się jednak, że obecnie wykorzystuję to głównie do spopielania przeciwników. Szkoda mi magii na zaspokajanie ciekawości, gdyż zawsze mam jej mniej niż potrzebuję.
- To ciekawe… - zamruczała czarodziejka, a jeden z kotów - jak na zamówienie - wskoczył jej na kolana. Pogląskała go pieszczotliwie. - Cóż, ja nie mam takich problemów… ani oporów - zabrzmiało to nieco dwuznacznie. - Co prawda nie znam się na ognistych demonach, ale inne… kto wie? Wszystko jest kwestią… potrzeb.
- Zmodyfikowałem nico zaklęcia wzywające, by sięgały na plan ognia. Poniżej Twojego poziomu, oczywiście, ale chętnie zapiszę zwoje - Shando rozsiadł się w fotelu, rozkoszując się jego miękkością oraz towarzystwem czarodziejki, którą najwyraźniej fascynował przybysz z południa. Miła odmiana po mistrzyni z Ybn, traktującej go jak zgniłe jajo - A którzy z przybyszów ciekawią Cię najbardziej Pani? Pamiętam, gdy jeszcze byłem smarkaty i pobierałem u wuja pierwsze nauki, moim marzeniem było wezwanie i spętanie sukkubusa. Ledwie nauczyłem się rzucać kwasowe kleksy, już się do tego przymierzałem. Efekty były - jak się zapewne domyślasz - dość komiczne.
Magini znów zachichotała.
- Nie do końca o to mi chodziło, ale - czemu nie? Zawsze chętnie nauczę się czegoś nowego.
- Przejdziemy do.... pracowni? - uśmiechnął się Shando, czując, że jakkolwiek ma się wizyta skończyć - czy to zaklęciem, czy inaczej, stratny nie będzie.

* * *

Shando nie dowiedział się zbyt wielu rzeczy w czasie owej wizyty. Może poza tym, że zaklęć można użyć także do innych rzeczy poza robieniem prania i zmieniania wrogów w skwarki...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 03-04-2015 o 07:14.
TomaszJ jest offline