Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2015, 17:26   #81
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dla Lillian to był szok. Pomogli jej...obaj! Ale...dlaczego? - to pytanie zostawiła niewypowiedziane. Tylko idiota zasypywałby swoich wybawców równie bezsensownymi kwestiami. Uratowali ją...czy coś innego w tej chwili liczyło się bardziej?
-Dzięki...Jeremy...dziękuję...jezu. Kurwa! - dukała ledwo łapiąc dech, gdy silne ręce odciągały ją poza zasięg przeciwnika.
Żyję..o ja cię nie pierdolę...żyję! Ale jak długo? Sytuacja wciąż nie wyglądała dobrze. Wczepiwszy się palcami w bluzę Williansa, obserwowała jak duszący Pontiego strach znika, a chłopak pada na ziemię.
-Ten skowyt...co to do cholery było? - spytała średnio przytomnie, odruchowo przyciskając się do Dżeja, a dreszcz strachu przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa i zatrzymał się finalnie w zdezorientowanym łbie.
Kolejne pytanie bez odpowiedzi, ciekawe czy dane im będzie poznać prawdę nim kolejny koszmar nie przetnie im drogi, kończąc tym razem definitywnie życia całej trójki?
Obecność drugiego człowieka tuż obok uspokajała, tętno Lillian poczęło zwalniać. Przestała się też trząść i trzeźwiej spojrzała na sytuację. Byli w czarnej dupie tak głęboko, że gdzieś przed sobą widzieli dwunastnicę. Zostanie w miejscu równało się grupowemu samobójstwu.
Z nietęgą miną odkleiła się od chłopaka, rzuciła pod nosem ciche “kurwa” i nagle wspięła się na palce, żeby pocałować go w policzek. Uśmiechnęła się nerwowo i wzruszając ramionami burknęła:
-Nie możemy tu zostać...o kurwa… Eric!

Podbiegła do powalonego, ściągając po drodze plecak z ramienia. Chwilę w nim grzebała i wyciągnąwszy dwulitrową butelkę coca coli, wcisnęła mu ją w ręce.
- Eric, żyjesz? Dzięki...ja nawet...nie musieliście. My...musimy spierdalać - bełkotała, wodząc wzrokiem po trawie. W końcu dostrzegła sierp, pozostawiony przez niedoszłego oprawcę. Wskazała go brodą - Ten skurwiel...on to zostawił zanim zniknął. ZNIKNĄŁ! Jak jebany Houdini! To nie jest normalne...nic tu nie jest normalne. Chodźmy stąd nim wróci...albo przylezą jego kumple. Na pewno nie jest sam. musimy iść. Wykurwiajmy wężykiem, tu nie jest bezpiecznie. - odetchnęła i zamknęła jadaczkę. Zamiast tego obkukała orientacyjnie pole bitwy. Do pozostawionych przez potwora szmat nie miała najmniejszego zamiaru się zbliżać.
Chciała dać Pontiemu czas na dojście do siebie, chociaż krótką chwile, by złapała oddech, przepłukał gardło, a potem...potem wrócą na wyznaczoną trasę. Tym razem Ortis zamierzała patrzeć pod nogi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline