Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-04-2015, 17:26   #81
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dla Lillian to był szok. Pomogli jej...obaj! Ale...dlaczego? - to pytanie zostawiła niewypowiedziane. Tylko idiota zasypywałby swoich wybawców równie bezsensownymi kwestiami. Uratowali ją...czy coś innego w tej chwili liczyło się bardziej?
-Dzięki...Jeremy...dziękuję...jezu. Kurwa! - dukała ledwo łapiąc dech, gdy silne ręce odciągały ją poza zasięg przeciwnika.
Żyję..o ja cię nie pierdolę...żyję! Ale jak długo? Sytuacja wciąż nie wyglądała dobrze. Wczepiwszy się palcami w bluzę Williansa, obserwowała jak duszący Pontiego strach znika, a chłopak pada na ziemię.
-Ten skowyt...co to do cholery było? - spytała średnio przytomnie, odruchowo przyciskając się do Dżeja, a dreszcz strachu przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa i zatrzymał się finalnie w zdezorientowanym łbie.
Kolejne pytanie bez odpowiedzi, ciekawe czy dane im będzie poznać prawdę nim kolejny koszmar nie przetnie im drogi, kończąc tym razem definitywnie życia całej trójki?
Obecność drugiego człowieka tuż obok uspokajała, tętno Lillian poczęło zwalniać. Przestała się też trząść i trzeźwiej spojrzała na sytuację. Byli w czarnej dupie tak głęboko, że gdzieś przed sobą widzieli dwunastnicę. Zostanie w miejscu równało się grupowemu samobójstwu.
Z nietęgą miną odkleiła się od chłopaka, rzuciła pod nosem ciche “kurwa” i nagle wspięła się na palce, żeby pocałować go w policzek. Uśmiechnęła się nerwowo i wzruszając ramionami burknęła:
-Nie możemy tu zostać...o kurwa… Eric!

Podbiegła do powalonego, ściągając po drodze plecak z ramienia. Chwilę w nim grzebała i wyciągnąwszy dwulitrową butelkę coca coli, wcisnęła mu ją w ręce.
- Eric, żyjesz? Dzięki...ja nawet...nie musieliście. My...musimy spierdalać - bełkotała, wodząc wzrokiem po trawie. W końcu dostrzegła sierp, pozostawiony przez niedoszłego oprawcę. Wskazała go brodą - Ten skurwiel...on to zostawił zanim zniknął. ZNIKNĄŁ! Jak jebany Houdini! To nie jest normalne...nic tu nie jest normalne. Chodźmy stąd nim wróci...albo przylezą jego kumple. Na pewno nie jest sam. musimy iść. Wykurwiajmy wężykiem, tu nie jest bezpiecznie. - odetchnęła i zamknęła jadaczkę. Zamiast tego obkukała orientacyjnie pole bitwy. Do pozostawionych przez potwora szmat nie miała najmniejszego zamiaru się zbliżać.
Chciała dać Pontiemu czas na dojście do siebie, chociaż krótką chwile, by złapała oddech, przepłukał gardło, a potem...potem wrócą na wyznaczoną trasę. Tym razem Ortis zamierzała patrzeć pod nogi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 01-04-2015, 17:55   #82
 
t0m3ek's Avatar
 
Reputacja: 1 t0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znany
Kurwa! Pomyślał w pierwszej chwili kiedy zauważył, że ich plan poszedł się walić w momencie, w którym okazało się że ich niedoszły morderca nie boi się ognia, a ten w ogóle nie zdawał się na niego nawet działać.
- Eryk! - Krzyknął chcąc się rzucić mu na pomoc, nie miał jednak jak gdyż pilnował Ortis. Widział szok w oczach dziewczyny, sam był również wstrząśnięty, jednak nie na tyle żeby stracić do końca rozum. Wtem Strach na wróble zniknął.
- Co do chuja? - Szepnął pod nosem i spojrzał na dziewczynę, która powoli dochodziła do siebie, a chwilę później podbiegła do Pontiego. Dżej podszedł do sierpa i kopnął go jak najdalej mógł, uważając żeby nie kopnąć w żadną ostrą część.
- Lepiej tego gówna nie ruszać, chuj wie jakim HIVem czy AIDSem się można zarazić. - Podszedł do Eryka i podał mu dłoń.
- Spierdalamy stary, nie ma co tu szukać.
 
t0m3ek jest offline  
Stary 02-04-2015, 04:59   #83
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Płuca zapadły się tracąc całą objętość magazynowania tlenu. Zakrztusiła się brakiem powietrza. Próba jęknięcia jedynie przysporzyła duszącego bólu, choć dłonie poleciały ku stłumieniu wyobrażonego dźwięku, bądź ku niewiadomej ochronie. Nogi podkuliły się a sylwetka bezwładnie poleciała na glebę. Była tak najeżona strachem, że nawet jumpscare z najsłodszymi kotami na świecie mógłby doprowadzić do podobnej sytuacji. Szybko działające synapsy skierowały ją od razu ku ucieczce do schronienia. Kwestia, czy wybiegające osoby były uczniami, czy nie stała się nieistotna a zeszła do stanowiska "ktoś". Wcześniejsze doświadczenia pozwoliły jej wystarczająco się nasłuchać do czego prowadzi towarzystwo "kogoś". Gdyby jej głowa miała warunki na odpowiednie myślenie z pewnością zadałaby sobie pytanie, czemu ta dwójka wybiegła z domu. Jakikolwiek byłby to powód... Mógł mieć nogi i był właśnie w drodze za swoimi ofiarami. W tedy zamiast radości z odnalezienia żywych, był suseł w krzaki.

Przekręciła się z pozycji pół leżącej i prześlizgnęła się w stronę najbliższych zarośli. Niby zrobiła to samo, co zrobiłaby bez strachu, a przede wszystkim bez przerażającej twarzy, ale tę ucieczką kierowało coś zupełnie innego. To samo też narzucało zbyt szybki i zbyt płytki oddech.

Napotkani ci, co się ukrywają, są czyści.
Napotkani ci, co uciekają, ciągną za sobą niebezpieczeństwo.
Od niebezpieczeństwa ucieka się w linii prostej, bądź przynajmniej chowa jeśli się nie zostało na nie narażone a biegnie w drugim kierunku.


Tym razem nie miała odwagi wychylać się i patrzeć. Będąc w jednym miejscu musiała zdać się na słuch raz jeszcze. Horyzont ponownie musiałbyć pusty i cichy.
 
Proxy jest offline  
Stary 02-04-2015, 09:27   #84
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
COLLINS, BROOKS, PETROVSKI, FOX

Dłonie Brooksa zostały ponownie opatrzone, już poza mostem, w krzakach rosnących obok szosy. Kiedy Lorretta zajmowała się próbą powstrzymania upływu krwi z okaleczonych palców, Collins i Petrovsky rozglądali się niespokojnie wokół, ale poza ciemnością i majaczącymi w niej konturami jakiś budynków niczego nie widzieli. Nie wiedzieli, czy właśnie ten spokój nie przeraża ich bardziej, niż wszystkie inne okropieństwa, których doświadczyli do tej pory.

- Możemy się ruszać – powiedziała Fox, kiedy zakończyła opatrywanie kolegi.
Jednak nim zdążyli na dobre zebrać się do drogi usłyszeli coś, co spowodowało, że serca zabiły im dużo szybciej.

Samochód!

Słyszeli silnik samochodu przecinający tą nocną, złowieszczą ciszę. Widzieli nawet jego światła zbliżające się od strony pogrążonego w mrokach nocy Old Harvest.

Nagle nocną ciszę przeciął wrzask przerażenia. Krzyczała jakaś dziewczyna. Krzyczała tak, jakby właśnie ktoś usiłował wyciąć jej z piersi serce tępym nożem. Wrzask ucichł.

Nagle samochód zwolnił i zatrzymał się, jakieś dwieście, może i trzysta metrów od nich i zabłysnął innymi światłami – charakterystycznym , niebieskim kogutem policyjnym.

WARD, JORDAN

Ten pocałunek był niczym spełnienie najskrytszych marzeń i fantazji Warda. Dodał mu otuchy, sił, nadziei, natchnienia i spowodował pewien dyskomfort w spodniach. Zajęci obściskiwaniem się przy płocie dopiero po chwili zorientowali się, że nie są sami. To, co wzięli za łaskotanie gałązek jest o wiele gorszą rzeczą.

Jordan wrzasnęła przeraźliwie, nie panując nad odruchami. Wrzasnęła tak niespodziewanie, że Ward odskoczył od niej ze strachu. I wtedy zrozumiał, dlaczego Suki krzyczy.

Zarówno po niej, jak i po nim, chodziły pająki. Niezbyt duże, czarne, włochate stworzenia roiły wyłaziły prosto z pęknięć w ziemi koło ich stóp, wspinały się po nogach i rozłaziły po reszcie ciała. Suki wrzeszczała, aż zabrakło jej tchu.

I wtedy zobaczyli samochód, który zatrzymał się na drodze, niemalże zrównując się z nimi. To był stary radiowóz policyjny. Strasznie oldskullowy.

Pająki łażące po ich ciałach znikły, podobnie jak szczeliny w ziemi, z których wyłaziły. Jakby były tylko halucynacją, wytworem ich wybujałej wyobraźni.

- Jakieś problemy? – okno w samochodzie od strony kierowcy uchyliło się i jakiś męski głos zadał to, jakże zwyczajne pytanie.

Nad samochodem zabłysnął niebieski kogut. Pulsujące światło policyjnego patrolu.

Nie wiedzieli twarzy policjanta, ale jego pojawienie się tutaj, w środku nocy, było tak nierzeczywiste, nieoczekiwane i dziwne, że Ward i Jordan zamiast się ucieszyć poczuli jeszcze większy niepokój.


VILL


Zapadła się w sobie, zamknęła oczy, ukryła w krzakach rosnących na jakimś podwórku przy drodze. Jak mysz! Jak niewidzialna trusia, której nie może wyczuć ani złapać żaden drapieżnik.

Samochód usłyszała jak nadjeżdżał z daleka. Widziała jego jasne światłą wynurzające się zza zakrętu.

Pojawienie się samochodu było tak nieoczekiwane, że Vill przez chwilę po prostu wpatrywała się w światła nie mogąc się ruszyć. Pewnie tak czuły się sarny schwytane przez reflektory ciężarówki.

Ktoś niedaleko od Vill krzyknął przeraźliwie. Samochód zatrzymał się i dziewczyna usłyszała, jak ktoś z jego środka zadaje pytanie:

- Jakieś problemy?

Vill spojrzała w stronę samochodu i ujrzała, że szyby od jej strony są cale zachlapane czymś, co mogło być rozbryzganą krwią lub podobną cieczą. Odniosła nieodparte wrażenie, że radiowóz jest pułapką, w którą zaraz, być może, wpadnie ta dwójka ukryta pod płotem. Chyba, że ona coś z tym zrobi, jakoś ich ostrzeże narażając się tym samym na wykrycie.

Zalśniła niebieska lampka na dachu samochodu, zalewając wszystko wokół zmiennym, jasnym światłem.

PONTI, WILLIANS, ORTIS

Ponti przez chwilę mógł tylko siedzieć i łapać oddech. To, że żył było dla niego takim samym zaskoczeniem, jak zniknięcie napastnika, który o mało nie pozbawił życia chłopaka. Wiedział, że kolejnym razem może nie mieć tyle szczęścia.

Willians i Ortis pomogli mu się ogarnąć, przepłukać opuchnięte i obolałe gardło wodą.

I wtedy to usłyszeli. Silnik samochodu jadącego powoli gdzieś naprawdę blisko, zapewne na drodze przecinającej Old Harvest. Spojrzeli w tamtą stronę. Pomiędzy drzewami ujrzeli światłą reflektorów, które zatrzymały się nagle w miejscu.

- Czy ktoś tam krzyknął? – zapytał Willians, który nie był pewny, czy faktycznie nie słyszał tam krzyczącej dziewczyny.

Między drzewami zalśniło niebieskie światło policyjnego „koguta”.

- Wraca! – Ortis cichym krzykiem zwróciła ich uwagę na postać, która nadchodziła powolnym krokiem od strony rezydencji. Bez wątpienia zbliżający się był ubrany tak samo, jak ich wcześniejszy napastnik.

Mężczyzna z sierpem szedł powoli. Nie spieszył się. Jakby nie musiał.

PRESTON

Korzystając z tej ulotnej chwili, że wszyscy w pomieszczeniu zajęci są „przebudzoną” Angelą, Preston podniósł się szybko i na czworakach, by jak najmniej rzucać się w oczy, skierował w stronę wyjścia z pomieszczenia.

Drogę zagradzały mu drzwi. Takie zwykłe. Jak w dużym, starym domu. Kiedy zaczął je otwierać napastnicy zważyli go.

Wykoślawieni sanitariusze, z którymi miał okazję już bliżej zapoznać się na dziedzińcu, ruszyli w jego stronę pociągając nogami – pozornie niezgrabni, ale Preston już drugi raz nie zamierzał się dać nabrać na tą sztuczkę.

Włączył latarkę, oślepiając na kilka cennych sekund pielęgniarzy. Szarpnął drzwi, otworzył je i wybiegł na korytarz.

Tak właśnie. To był korytarz. Mroczny, ciemny i dość długi. Kończył się zakrętem i dużym, zakratowanym oknem.

Na korytarzu widział kolejne drzwi – aż sześć – trzy po lewej i trzy po prawej stronie. Wyglądały niemal tak samo – drewniane, proste, funkcjonalne, nieco zaniedbane.

Usłyszał pielęgniarzy tuż przy drzwiach. Za chwilę otworzą je i rzucą się w pościg za osłabionym Prestonem. Wiedział, że tak poturbowany, z raną postrzałową i połamanymi paluchami oraz ogólnie obity podczas pochwycenia, nie ma szansy uciec im zbyt daleko, jeżeli nie wymyśli czegoś szybko.
 
Armiel jest offline  
Stary 05-04-2015, 09:22   #85
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Pająki. Brzydził się nimi. Przyprawiały go o dreszcze. Krzyk dziewczyny sparaliżował na chwilę chłopaka, na tyle że nim oprzytomniał, te już znikły. Chciał ją przytulić i powiedzieć coś kojącego, ale przeszkodziło mu w tym pojawienie się samochodu policyjnego.

Niepokój jakiś zawędrował do jego umysłu, a on sam poczuł się jak bohater “Wioski Przeklętych”. Skąd się on tu do licha wziął ? Psychopaci. Czy tam za kółkiem też był kolejny świr. Dziwne pytania zaczęły krążyć po głowie chłopaka. Dreszcze przebiegały mu po palcach. Wyjął w końcu papierosa i zapalił go. Płomień z zapalniczki, powinien dać ciut więcej światła, tak by mógł on zobaczyć choć trochę twarzy kierowcy. Sam też się przesunął w prawą stronę, tak by móc mu się lepiej przyjrzeć. Nie zamierzał podchodzić bliżej, dopóki nie zobaczy twarzy kierowcy. Był zbyt przestraszony.

- Jakieś problemy? – okno w samochodzie od strony kierowcy uchyliło się i jakiś męski głos zadał to, jakże zwyczajne pytanie.

Tom już chciał odpowiedzieć prawdę, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Spojrzał na auto i rzucił:
- O ja pierdolę. To jest Ford Fairlaine. Rocznik 1956. Myślałem, że takie coś można zobaczyć tylko i wyłącznie w muzeum. Prawdziwe cudo. Silnik V8. Panie władzo, jak Pan uchował to cudo ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

Chciał zyskać na czasie. Musiał coś wymyślić. A gdyby tak. Diaboliczny plan przyszedł mu do głowy. Oczywiście uważał na to co się dzieje, oraz na samochód. Nie zamierzał dać się przejechać.

- Znawca, co? - odpowiedział policjant. - Coś się stało? Potrzebujesz pomocy?

Było coś nieprzyjemnego w tonie, w jakim zadawał te pytania. Niby z troską, lecz jednocześnie z jakimś niezdrowym podnieceniem. Niby serdecznie, ale też jakoś tak zimno, bezdusznie. Głos był pełen sprzeczności do treści pytań.

-Czy znawca Panie władzo to ja nie wiem. Tata ma warsztat, i mogę powiedzieć tylko że, zderzak się Panu obluzował. Jeszcze trochę a będzie zbierał go Pan z ziemi - powiedział chłopak lekko pochylając się w stronę samochodu. “Może pod innym kątem będzie lepiej widać” - pomyślał.

Postanowił też odpowiedzieć na pytanie kierowcy:
-Wszystko w porządku. Nic się nie stało.. - lekka niepewność była wyczuwalna w jego głosie.

- Zgubiłeś się? Raczej nie jesteś stąd. Znam tu wszystkich dość dobrze. Może chcesz by gdzieś cię podrzucić? Jestem tutaj tylko przejazdem.


Thomas wiedział, że musi szybko coś wymyślić, więc powiedział:
-Wszystko w porządku u nas. Tata musiał wymienić koło w samochodzie, bo złapał gumę - wskazał ręką most kontynuując -Więc postanowiłem wraz z koleżanką pobyć sam na sam. Wie Pan co mam na myśli. No i mówię, lepiej by Pan coś zrobił z tym zderzakiem, bo szkoda takiej ładnej fury. - wziął Suki pod rękę, i ruszył z nią w stronę skąd przyjechał radiowóz. Szedł powolnym krokiem, tak by móc zajrzeć przez szybę do środka.

Nie zamierzał dać się zastrzelić ani potrącić. Nie odzywał się totalnie tylko nasłuchiwał. Zarówno odgłosów z wewnątrz fury jak i pracy silnika samochodu. Bacznie odprowadzał samochód kątem oka jak się oddala. Wtedy rzekł do dziewczyny
-Musimy wydostać się z tego miasta...Do najbliższej osady mamy pewnie 10 kilometrów..Nie będzie łatwo- rzekł bez nadziei w głosie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 05-04-2015 o 09:25.
valtharys jest offline  
Stary 06-04-2015, 22:03   #86
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Pająki. Niewiele było rzeczy, które przerażały ją bardziej. Nie potrafiła powstrzymać krzyku. Bała się tak, że na moment zapomniała o tym gdzie się znajduje. O wybuchającej głowie nauczyciela, koszmarnych pomnikach w ogrodzie szaleńca, pentagramach wymalowanych krwią na ścianach opuszczonego domu.
Pająki zniknęły tak szybko i niespodziewanie jak się pojawiły. Suki przestała krzyczeć ale na ciele wciąż czuła setki małych odnóży, wzdrygnęła się.
Powoli dochodziła do siebie po ataku znienawidzonych stworzeń. Pojawienie się starego radiowozu początkowo ją ucieszyło, mało brakowała a wsiadłaby do samochodu dziękując losowi za ten niespodziewany zwrot akcji. Na szczęście kolega myślał trzeźwiej niż ona. Przytuliła się do Thomasa, póki co postanowiła zdać się na niego.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 06-04-2015, 23:26   #87
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Znowu ci pielęgniarze, tylko nie to! Preston z nerwów zaczął szczękać zębami. Szybko zatrzasnął drzwi przeklinając że nie było w nich klucza i rozejrzał się po korytarzu. Sześć drzwi, po trzy naprzeciwko siebie. Wyglądało to dokładnie jak w kreskówkach o Scooby Doo, w których potwory i "te przeklęte dzieciaki i ten ich kundel" ganiali się wbiegając do jednych drzwi i wybiegając w drugich w losowej konfiguracji. Co za ponury zbieg okoliczności. Brakowało tylko muzyczki z Benny Hilla... Życie to nie bajka, Preston nie dałby rady bawić się w ciuciubabkę z zombiakami. Chociaż...


Gordon szybko nacisnął klamkę na pierwszych drzwiach po lewej stronie, tak by tylko zwolnić zamek. Dodatkowo dla zmyły specjalnie ubrudził klamkę krwią. Następnie błyskawicznie jak na warchlacze tempo podbiegł do środkowych drzwi po prawej stronie, otworzył je, wszedł do środka i cichutko zamknął. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jego przeciwnicy wbiegną do pierwszego pokoju po lewej, a on schowa się w środkowym po prawej. Miał nadzieję że zrobi to wystarczająco szybko, zanim zombiaki wybiegną na korytarz i go zobaczą. A jak go zobaczą albo nie dadzą się nabrać to jakoś zabarykaduje się w środku. Może klucz będzie w dziurce?
Co dalej? Planował patrząc przez dziurkę od klucza i nasłuchując, wyczekać na moment w którym pielęgniarze będą w środku pokoju i będzie mógł niezauważenie pobiec w kierunku wyjścia, ale zrobi tak tylko gdy będzie miał pewność, w końcu tyle rzeczy może pójść nie tak po drodze. No i może zastanie coś pomocnego w środku pokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Halfdan : 06-04-2015 o 23:31.
Halfdan jest offline  
Stary 07-04-2015, 21:56   #88
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ponti był zadowolony z brzmienia jego ostatnich snów. I chuj. Taki już był i taki miał styl. Szkoda, że musiał przerwać milczenie, żeby wypowiedzieć kolejne, jakże mniej fajne słowa, ale cóż. Życie już takie było, że jak się mówi A to trzeba powiedzieć B. A skoro już tak daleko się zajdzie to czemu nie mówić dalej?

W tym momencie najważniejszymi umiejętnościami były umiejętności łyżwiarstwa. Trzeba spędzać wiele czasu na lodzie, żeby kręcić piruety i jeździć, nigdy nie można utracić skupienia na rzecz jakichś emocji - trzeba być zimnym, trzeba być jak lód. Noc nie była mroźna, ale Erik miał już na sobie swoje łyżwy. Po spotkaniu z Darthem Vaderem Erik wiedział już, że w tej grze nie ma żartów. Był już również pewien, że to w tym miasteczku zgładzono syna Yog - Sothotha i to tu żył stary czarownik Whitheley. Wolał tego nie mówić swoim towarzyszom, żeby ich zbytnio nie stresować.

Schował swoją latarkę i zapałki. Pomimo ostrzeżeń Jeremiego zabrał sierp. Trochę żałował, że nie ma nigdzie w pobliżu młota, bo bez młota to nie robota. Spodziewał się jakiegoś okultystycznego mambo dżambo płynącego z tego przedmiotu. Może przemieniał posiadacza w maszynę do zabijania - i w sumie Erikowi wcale by to nie przeszkadzało o ile zachowałby na tyle wiele swojej woli, żeby podpalić Old Harvest i sholokaustować wszystkich jego mieszkańców składajac ofiarę z krwi wystarczająca, aby wytworzyć wyrwę w czasoprzestrzeni i uciec z tego bezbożnego przybytku. Tym czasem, gdyby poczuł coś dziwnego, jakieś przejmowanie kontroli, jakieś obce paranoiczne myśli (no bo swoje już znał) to trzeba będzie zagrać idola i wyrzucić sierpa z jak największą siłą w radiowóż. Może się poszczęści i wbije się komuś w oko.

Tym czasem jeżeli nie ma żadnych magicznych sztuczek i to po prostu sierp to serio trzeba będzie poszukać młota. Z tymi sierpem Erik napewno nie wyskoczy na kozackiego Dartha Harvesta. Nie lubił Star Warsa, ale tylko to mu w tym momencie przychodziło do głowy. Jakby się zbliżył Darth Harvest to pewnie powie do niego "A gdzie twój miecz świetlny skurwysynu." Te ostatnie słowa nie miały może ponadczasowego wydźwięku, ale też nie były złe.

- Wypierdalamy stąd. Tym razem bez przewracania się. - powiedział. Erik z sierpem biegł powoli. Nie spieszył się. Jakby nie musiał. Ucieczka była kontynuowana w kierunku wcześniej obranym, może po ominięciu budynku trochę zbliży się do drogi, ale nie wbiegnie na nią samą. Mieszkańcy Old Harvest byli zmotoryzowani, a pewnie tak samo jak i Erik byli fanami Carmageddon. Zresztą, gdyby Erik mógł dorwać się do samochodu to sam by poprzejeżdżał trochę pacanów ot tak, żeby chociaż wynikła z tego scena z Terminatora 2, gdy T1000 doczepił się samochodu. To było niezłe.

- Na pohybel skurwysynom. - powiedział jakby do siebie, choć słowa te miały tchnąć w serca jego towarzyszy odwagę. W jego sercu pojawiła się nadzieja, że akcja ta udała mu się i morale wzrosły.
 
Anonim jest offline  
Stary 08-04-2015, 03:28   #89
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Patrząc na wychodzącego z domu maniaka (chyba tego samego, który dosłownie moment wcześniej postanowił wziąć i zniknąć) Lillian nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś ją wkręca. Niby jakim cudem typ cudownie się przemieścił, był jakimś pierdolonym duchem, albo inną pokraką?
Jak z czymś takim walczyć - tego dziewczyna nie potrafiła sobie wyobrazić.
-To jakieś jaja...co on kurwa, zadzwonił do Spocka i kazał się teleportować? - warknęła ze złością, przebierając nogami i uważnie spoglądając na to po czym stąpa. Odpowiedź na to pytanie pozostawała daleko poza jej zdrowym, racjonalnym pojmowaniem świata.

Do głowy przychodziło Ortis jeszcze jedno rozwiązanie - któryś ze zjebanych kolegów dosypał jej czegoś do coli, gdy była zajęta gapieniem się za okno i gardzeniem całym otaczającym ją światem. Może to wszystko nie działo się naprawdę? Mogła teraz leżeć przyćpana na podłodze autobusu i przeżywać najgorszego tripa w swoim życiu.
Przygryzła wnętrze policzka chcąc się upewnić, że nie śpi.
Zabolało, usta wypełnił metaliczny posmak krwi...czyli była przytomna, nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać.

Zamiast tego z uporem maniaka postanowiła dalej brnąć w otaczające ją szambo. Upadłaby na łeb, gdyby się zatrzymała i wyskoczyła z pięściami na ścigającego ich psychola. Dopóki nie miała pewności, że nie zwariowała, wolała zachować ostrożność i brać świat takim, jakim się wydawał.
Powrót do cywilizacji, opuszczenie morderczego rejonu - zadbanie o własne bezpieczeństwo stanowiło priorytet. Ściskając w dłoni odzyskaną puszkę farby, podążała za Pontim i Williansem miała cichą nadzieję, że nie sprowadzą na nią krwawego i paskudnie powolnego końca. Nie ma opcji, żeby wyleciała na środek drogi, prędzej przekradnie się gdzieś bokiem, pod osłoną drzew, kamieni...czegokolwiek, co odgrodzi ją skutecznie od niebezpieczeństwa.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 09-04-2015, 12:54   #90
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Światła koguta świadczyły, że przed nimi jest samochód policyjny, ale czy był w nim policjant? Jim widział ostatnio zbyt dużo dziwnych rzeczy, by cokolwiek wydawało mu się oczywiste. Tym niemniej obecność przedstawicieli prawa, po tym co ich spotkało, mogło być wręcz nieoceniona.
Tylko co to był za szeryf skoro na jego terenie dochodziło do takich rzeczy? No właśnie? Kto to był? Miejscowy, czy przyjezdny?

Należało to sprawdzić, ale zachowując daleko idącą ostrożność. Zwłaszcza, że dopiero co słyszeli krzyk dziewczyny.
- Zejdźmy z drogi. Za dobrze nas widać i podkradnijmy się bliżej. – zaproponował patrząc na towarzyszy. – Ostrożnie. Pewnie ma broń i nie wiadomo jakie zamiary. Miejscowi nie są przyjaźni.
Uśmiechnął się z przekąsem.
- Delikatnie mówiąc.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 09-04-2015 o 13:16. Powód: Literówki.
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172