Zamieszanie na statku wprawiło komandora w zaskoczenie. Nie spodziewał się na razie żadnych niespodzianek. Jego ludzie pobiegli przodem na miejsce zamieszania, on sam zaś dość powoli udał się na pokład. Był zadziwiony całą sceną, a jeszcze bardziej w zdumienie wprawiały go szybkie wyjaśnienia potwora oraz kuka. Cóż, teraz należało tylko na nie zareagować.
- Marynarzu Sven - Gibralfaro zwrócił się do stojącego blisko żeglarza. - Podejdź do pana kuka i przyłóż swój kordelas do jego topora. No, a już myślałem, że coś mam ze wzrokiem... - powiedział zgryźliwie, gdy Sven wykonał polecenie.
- Kucharzu Uligard, powinieneś być świadom, że noszenie takiej broni jest wbrew regułom, wniesienie jej na pokład powinienem ukarać. Ale tym razem, i tylko tym!, nie wyciągnę z tego konsekwencji. W końcu dzielnie wykrył pan intruza.
- Szeregowy Hupgaf! - zawołał, do stojącego w pobliżu olbrzyma. - Odbierzcie kukowi broń i złóżcie ją w zbrojowni. Jeśli zajdzie potrzeba jakiejś ciężkiej walki w obronie naszej żywności, wtedy zostanie wydana panu Uligardowi. Ale dopiero na moje polecenie.
Teraz komandor zwrócił marsowe oblicze na sir Pasażera-na-gapę.
- Biwoj, Lusa! - zakrzyknął na swych podwładnych. Przed niego wystąpił siłacz, o wyglądzie zapaśnika oraz piękna kobieta, z ognikami w oczach. - Idziemy z panem Clutterbuckiem do kajuty księcia. Tam nam na spokojnie wszystko opowie, a jaśnie panicz zadecyduje co zrobimy z tą niespodzianką.
Dwójka żołnierzy przystąpiła do potwora, gotowa odpowiednio pomóc mu, gdyby się ociągał. Cała czwórka zaś, z komandorem na przedzie ruszyła do siedziby księcia Williama.
- Sprowadźcie jeszcze do księcia Lukrecję, wreszcie ma co raportować- rzucił jeszcze na odchodnym do swoich oficerów, a resztę załogi pożegnał chłodnym zdaniem: - Wracać do swojej roboty.