Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2015, 21:17   #18
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Na wojnie walczący i niewinni cierpią tak samo
.................................................. ..........................Przysłowie kazarińskie

15 rujenia, roku po Wyniesieniu 1163, wczesny świt
Podgórko, miasteczko nieopodal Zamku Ostrogóra



Gospoda była opustoszała, gdy opuszczaliście ją skoro świt. Ulice przywitały was deszczem i płaczem - oto w rytm kropel uderzających o miejski bruk kroczył kondukt żałobny zamordowanego strażnika miejskiego.
W małym miasteczku niemal wszyscy się znali, zwłaszcza osobę publiczną taką jak strażnik. Za trumną, odprowadzaną w kierunku podmiejskiego cmentarza w asyście szpaleru straży, z wyczyszczonymi do połysku halabardami i hełmami kroczyła płacząca rodzina. I spore tłumy.


Na samym zaś końcu podążały załachmanione, zakrwawione ludzkie strzępy, w kajdanach, workach na głowie, ledwie trzymający się na nogach. Na szyjach mieli zawieszone drewniane tabliczki z napisami "Bandyta". Jeden zaś miał napisane "Morderca straży". Ciężko było w nich rozpoznać wczorajszych napastników. Pilnujący ich więzienni pachołkowie nie żałowali batów ni pałek, by ruszyć ich do przodu, w milczeniu zadając im ból.
Gdy końcówka konduktu minęła próg karczmy, od ludzi odłączył się dobrze ubrany mieszczanin z urzędowym łańcuchem na szyi, podszedł do nich i rzekł.
- Dwoje z nich w mękach do piekła pójdzie, ten kto dowodził i ten kto Matwina zabił. Po kata już posłalim, złota nie pożałujemy, by od świtu do zmierzchu męka ich trwała. Reszta zbójów zależy co sąd zdecyduje. Ale tego - tu podszedł do słaniającego się na nogach zakrwawionego nieszczęśnika, a klawisze skłonili się urzędnikowi z szacunkiem - żywym puszczę, by się Waszej sprawie przysłużył. Źle się stało że tak być musi i ta śmierć trochę waszą winą, ale nieświadomie Kostuchę do Podgórka sprowadziliście, tędy nie mamy do was żalu. Idźcie i niech Bogowie Was prowadzą - i podbiegł trochę, by do konduktu dołączyć.
Zostaliście sami, a przed wami klęczał skuty kajdanami obszarpaniec z workiem na głowie. A gdzieś z oddali, od strony miejskiego rynku słychać było uderzenie rytmiczne młotka o drewno i odgłosy piłowania desek.




Dwie godziny po świcie, obóz wokół Zamku Ostrogóra

Do obozu dotarliście nieco spóźnieni i okryci przemoczonymi płaszczami, gdyż ostrzeżeni zawczasu postanowiliście nadłożyć drogi. Teraz, krocząc raźno między ustępującymi wam z drogi żołnierzami i ciurami obozowymi czuliście się jak skazańcy w drodze na szafot. Słyszeliście szepty mijanych ludzi, niejedną cichą modlitwę za was. I choć ze zdziwieniem każdy patrzył na prowadzonego na sznurze skazańca, nikt nie rzekł słowa.

Z drugiej strony obozu, na brukowanej drodze prowadzącej do Zamku zebrało się rycerstwo i kler, a zza nich gapił się kolorowy motłoch żołnierstwa. Deszcz bębnił o blachy zbroi i płachty namiotów, jednak robił to spokojnie, niemrawo, jakby pobliska mgła odpędziła ulewę.
Pod zadaszeniem ustawiono polowy ołtarz, a pater, którego spotkaliście wczoraj w namiocie odprawiał modły w imię Hallasa Strażnika.

Boski Hallasie, broń nas w walce.
Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną.
Niech go Arkadia pogromić raczy, pokornie o to prosimy;
a Ty, Wodzu wojska niebieskiego,
pogańskie duchy złe, które na zgubę dusz krążą po świecie,
mocą Niebios strąć w odchłań.


- Straciłeś swą szansę, de Kroll - potężnie zbudowany możny w ciężkiej zbroi saltyckiej roboty powiedział do waszego pracodawcy, słowa wręcz ociekały pogardą. Wiatr trzepotał jego czarną herbową flagą ze złotym niedźwiedziem i trzema liliami, którą obok niego dzierżył pewnie na kopii żylasty giermek.
Gonis de Kroll jedyne co miał bojowego, to miecz, który wisiał mu na pendencie, poza tym zbroi nie wdział. Stało za nim jednak dwóch gotowych do rąbaniny zabijaków. Starszy sir Dagomar, którego mieliście okazję spotkać dnia uprzedniego i nieznany wam z imienia rycerz w garnczkowym hełmie, dzierżący oburęczny nadziak zwany ze storkiańskiego bec de corbin, czyli kruczym dziobem.
Wasz pracodawca prychnął i machnął ręką. Obrócił się w waszym kierunku, jakby wiedział że nadchodzicie i kiedy nadejdziecie - a może i wiedział? - oraz przywitał was zaskakująco serdecznie.
- Moi przyjaciele! - rzekł jowialnie, zupełnie inaczej niż wczoraj - wiedziałem że mnie nie zawiedziecie, choć niektórzy tu mieli poważne wątpliwości.
Obrócił się do czarnego rycerza - Mości de Lirt! Jak widzisz wszystko mam poukładane jak należy. Tędy zabieraj się stąd, i daj moim ludziom zrobić co trzeba.
Edmund de Lirt zaś obrócił się na pięcie i odszedł w ciżbę żołdactwa. Gdzieś w oddali można było usłyszeć tętęt kopyt, gdy dziesiątka konnych kuszników wiedziona przez dwóch ciężkozbrojnych armigerów wjechała na obrzeża obozu z wyraźnym pośpiechem.


Klepsydrę później, na skraju Mgły

Mgła. Zdawała się być niemal materialna, gęsta tak, że można by ją złapać. Tak wyraźnie odcinająca się od reszty powietrza, jak rzeka od brzegu. Po dwóch, trzech krokach nie było w niej widać nic. Poza tym tłumiła wszystko, jakby nie tylko wzrok, ale i głos zatrzymywał się po dwóch krokach.
Nie chcieliście tam wchodzić. Ale zadanie to zadanie.

Samokontrola:
Gregor 73/100% - zdany!
Jego zwierzaki (Tresura powtarza -80% instynkt zwierzaka+starania Gregora)
Wilczyca Rut 10/25% (-100% instynkt) - oblany, Tresura 03/100% - zdany!
Sowa Elena 49/70% (-100% instynkt) - oblany, Tresura 04/100% - zdany!
Łasica Lulu 68/15% (-100% instynkt) - oblany, Tresura 83/100% - oblany!
Dzik Hog 64/70 (-100% instynkt) - oblany, Tresura 90/100% - oblany!

Zoa 68/40% - oblany!
Walter 07/65% - zdany!
Jakub 81/75% - oblany!
Niemój 08/70% - zdany!


Nastroje w grupie były podzielone - bali się wszyscy, tajemnicy, nieznanego, śmierci... ale część panowała nad strachem, część zaś wyraźnie wahała się i panikowała.
Za plecami mieli mur żołnierzy i rycerstwa, jednak nikt się nie śmiał z drżących rąk i szczękania zębami.

 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline