Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2015, 07:47   #15
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Kiedy Ennalda mówiła, Edda podniosła z ziemi ułomek rozbitego dzbana na wodę i wpatrywała się w niego z miną skoncentrowanej łasicy, jakby w niezapominajkach wymalowanych wokół ucha kryło się rozwiązanie i wiedza, gdzie szukać zguby. Porzuciwszy kwiatuszki, skinęła Ennaldzie głową na zgodę i zawisła na Wszędobylskim nieruchomym, nachalnym i wyczekującym spojrzeniem. Czekała i się doczekała... Zignorowania i poniżenia. Pewnie płynącego wprost z podejrzeń o współudział w kradzieży. W ciszy namiotu rozgległ się ostry, nieprzyjemny dźwięk. Edda zgrzytnęła zębami z wściekłości i urazy. Z hukiem odstawiła glinianą skorupę na skrzynię i odnalazła spojrzeniem szare oczy górala.
- Nie mam z tym nic wspólnego – oznajmiła wolno i wyraźnie, i odwróciła się z szelestem spódnic, by spełnić polecenie.

W końcu, niejako zastępował nieobecną Ennaldę.
W końcu, miał prawo ją podejrzewać, po jej ostatniej deklaracji o tym, komu przypadnie wygrana.
W końcu, miał też prawo nie wiedzieć, że łotr różni się od niegodziwca, większości to umykało.

Wygładziła fałdę na spódnicy.
- Zaraz zaczniemy, aethel – zwróciła się cicho do Dalijczyka, by nie przeszkadzać w rozpoczynającej się rozmowie z Marszałkiem. - Najpierw chcę obejrzeć truchło goblina.
Wychodząc, ujęła pod ramię drepczącego niecierpliwie w miejscu Ragnacara.
- Chodź, pomożesz, dobre masz oko.

Krzyknęła jeszcze w zebrany wokół namiotu tłum, że Marszałek ranion i potrzebuje cyrulika, podkasała rękawy i nachyliła się nad ścierwem.
- Nóż należał do goblina. Ichnia robota – oznajmił Ragnacar.
- Ehe... Co za szczęście, że na mój nie wygląda...
- Co? - nie zrozumiał młodzieniec.
- Nic – odparła, a zobaczywszy, że Mikkel wyszedł za nimi z namiotu, zaprosiła go gestem do oględzin.
Te zaś, wykonane na szybko, potwierdzać się zdawały to co rzekł Czyrak. Goblin zginął od miecza. Nie miał innych ran. I wydawało jej się, że faktycznie zginął od miecza Czyraka. Poza tym wydawał się jakby… zimny?

Mikkel skinął jej głową w odpowiedzi i kucnął z drugiej strony ciała. Pobieżnie tylko mu się przyglądając, bo lepszym śledczym od Łotrzycy, czy Ragnacara żadną miarą być nie mógł. Podniósł za to goblińskie ostrze, które wprawnym okiem wyłowił w ciemności Ragnacar, a które iście na Eddowe nie wyglądało. Nie spodziewał się odkryć niczego bardziej insteresującego, ale rad był się upewnić, że to napewno zwykły szmelc, a nie stal z jakichś bardziej z fachem obeznanych orkowych kuźni. Powąchał też samo ostrze, czy aby w jakimś świństwie go nie unurzano.
Nóż, jak to Ragnacar wcześniej stwierdził, był bezsprzecznie orczej roboty. Szpetnie i nieforemnie wykuty, ale dobry i ze stali wysokiej jakości z charakterystycznie zakrzywionym ostrzem celowo postrzępionym w taki sposób by zdawać trudno gojące się i przysparzające większego cierpienia rany. Jeśli rasa ta miała do czegoś smykałkę to największą właśnie do zadawania bólu. Rycerz nie próbował jednak nawet odgadnąć czy wykuto go w jakiejś znaczniejszej kuźni. W praktyczny sposób pozbawione było podpisu kowala, a także innych symboli. Jedyne co stwierdził napewno to fakt, że broń ta nie był zatruta.

Edda obmacywała uparcie goblinie zwłoki. Złapała za trupią rękę i zgięła ją kilka razy w łokciu. Obróciła trupa na plecy, szukając wybroczyn, choć po prawdzie to nie miała pojęcia, jak wyglądają wybroczyny na goblinie. Spojrzała na Mikkela i Ragnacara z wahaniem i konsternacją. Uznała, że taktowny Dalijczyk i beorneński szczypior, który sam miał zdekompletowane palce, zachowają to, co zobaczą, dla siebie. Zsunęła rękawiczkę i czerwoną, poznaczoną szpetnie łuszczącymi się bliznami ręką dotknęła skóry goblina. Ostatecznie, i tak wolała nieprzychylne spojrzenia niż przykładanie do truchła własnego policzka.
- Jest zimny. Jest za zimny jak na kogoś, kto zginął przed chwilą - orzekła szeptem, wciągając z powrotem rękawiczkę. - Ale może i gobliny tak mają… Ragnacarze, przeszukaj proszę, okolicę. Pod krzakami, przy mocowaniu namiotów… najdalej, jak się da dorzucić czymś szybko i ukradkiem, gdy się stoi przy goblinie.
Młodzik skinął i zabrał się do roboty, a Edda wstała, wycierając rękawiczki w spódnicę. Jej twarz momentalnie ozdobił szeroki, uroczy uśmiech, a oczy zyskały takie spojrzenie, o którym mówią, że może tuczyć konie. Idąc ku Czyrakowi, rozłożyła szeroko ramiona i przez moment wyglądało na to, że porwie mężczyznę w objęcia i wycałuje siarczyście po zeżartych liszajem policzkach. Czyrak zamrugał, na poły podejrzliwie, na poły ze zdziwieniem, nagie ostrze w jego ręku zadygotało. Sztywnym gestem przyjął chusteczkę, którą Edda wydobyła z rękawa i podała mu, by obtarł ostrze z krwi. Jucha była ciemniejsza niż ludzka, co pozwoliło Eddzie trwać w przekonaniu, że faktycznie jest orcza. Nawet już machnęła ręką na fakt, że Czyrak chodził pod bronią w miejscu, gdzie wszyscy poodwieszali ostre na kołki, by złapać w prawicę pełne kielichy i kufle. Miał z kradzieżą coś wspólnego, to było widać gołym okiem, jednak w ocenie Eddy nie zapowiadało się to na nic ponad znalezienie się przypadkiem na miejscu i próbę cwaniakowania, by ugrać coś dla siebie. Był w końcu wędrownym awanturnikiem, który w swym życiu musiał widzieć zbyt wiele, pewnie do takiego stopnia, że zmieniło go to. Był też cyniczną łajzą i sobkiem, człowiekiem, który bez wahania poświęci cudze życie, by ocalić swoje. Musiał otrzeć się o sporo Cienia. I nie przeszło to po nim bez śladu. Mimo to, Edda miała wrażenie, że chwilami zza oczu Czyraka spogląda inna osoba. Ktoś będący jego przeciwieństwem, kogo spotkało coś, co nie było ani pospolite, ani przyjemne. Ten ktoś patrzył przez moment, a potem zapadł się w głąb. Edda uznała, że pewnie ze wstydu, co było generalnie dobrym objawem. Zniknął w każdym bądź razie, zostawiając Czyraka samego przed milczącym Mikkelem i Eddą, której słowotok rozpędził się właśnie jak niepokonana rohirrimska kawaleria ze sporego pagóra.

Złapała Czyraka za ręce, jak tylko schował miecz, i potrząsała jego dłońmi energicznie i serdecznie. I mówiła, mówiła, mówiła. Jaka jest mu wdzięczna - wszyscy są - za czujność i szybką reakcję na goblini atak. Nazwała Czyraka bohaterem, jedynym, co się odnalazł w trudnej chwili. Wyraziła ubolewanie, że pokurcz nie miał nic przy sobie, bo wedle prawa przypadłoby to jego pogromcy, ale na pewno społeczność Czyrakowi to wynagrodzi. Zaczęła żałować, że Czyrak niestety spóźnił się chwilę, bo z pewnością zapobiegłby nieszczęściu, które już się stało.
- Ale jeszcze nic straconego! Dopadniemy ich! Rzeknij nam jeno, ilu ich dokładnie było, i ruszajmy za Ennaldą! - zakrzyknęła na koniec bojowo i puściła wreszcie wymiętoszone ręce Czyraka.

Ten zaś zaśmiał się nerwowo i popatrzył wprost w oczy Eddy.
- Zrobiłabyś tak samo na moim miejscu. Wyskakuje z namiotu goblin, to odruchem jest go ubić. Gobliny… Znaczy goblin. Reszta przecież uciekła już. Napewno do Mrocznej Puszczy gdzie się gnieżdżą gnidy.
Tym razem spojrzał w oczy Mikkelowi.
- Cudzoziemiec to by może i pogonił sam za orkami w ciemną noc, ale ludzie doliny są ostrożni, choć odwagi im nie brakuje.
I rycerz i Łotrzyca dostrzegli to. Ręka starca drżała nieco. Jego oczka latały od jednego z nich do drugiego. Jakby sprawdzał czy mu uwierzyli i co o tym wszystkim myślą.

W pierwszej chwili poczuła zawód, palącą żałość, że świat, ludzie ani Czyrak - szczególny okaz rodzaju ludzkiego - nie wyglądają tak, jakby chciała. Potem tknęła ją myśl, że ten ktoś, kto wcześniej wyglądał ze wstydem zza Czyrakowych ślepi, nie tylko patrzy, ale i mówi. Właśnie przemówił. Że każdy człek na widok pomiotu Cienia sięga po ostre i ubija, to jest odruch, wszyscy tak mamy i mieć będziemy. A potem zaczął pouczać Dalijczyka - Dalijczyka urodzonego i wychowanego w cieniu skrzydeł Smauga - o ostrożności i odwadze. Usprawiedliwiać samego siebie, że nie pognał za resztą goblinów.

Pomyślała, że ktoś, kto patrzy i mówi, może również i działać.

To była chwila. Potem Eddę zalał niemożebny wściek.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 03-04-2015 o 07:58.
Asenat jest offline