Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2015, 23:25   #3
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wielka Rozpadlina imponowała swoją rojnością i różnorodnością. Zdawał sobie sprawę, że w tym królestwie kamienia, niewiele pozostało w swoim pierwotnym kształcie. N-Tel-Quessir zwykli naginać naturę wedle własnego upodobania, kalecząc przy tym naturalnie piękną linię kanionu. Brakowało tutaj harmonii i równowagi, do której tak bardzo tęsknił. Nie mógł odmówić płaszczyznom regularności, ale było w tym zbyt wiele geometrii i za mało swobody. Obozowisko z kolei przypominało tygiel - czy raczej kamienny moździerz, w którym mieszało się wiele składników. Na próżno lekko purpurowe oczy Teu dopatrywały się łagodzących pejzaż akcentów - surowy klimat dalekiego południa nie sprzyjał rozwojowi roślinności. Poczuł wyraźną ulgę pozostawiając tętniący życiem rój za sobą.

Ktoś chciał być bardzo dyskretny przekazując mu propozycję pracy. Późna pora, odludne miejsce - żadnych szczegółów, czy choćby mglistej obietnicy wynagrodzenia. Całość wyglądała bardzo podejrzanie i niebezpiecznie. Gdyby jeszcze miał jakiś wybór.

Decyzja została podjęta już dawno, w momencie w którym opuścił ojczyznę. Pieniądze nie grały roli, podobnie trudność zadania. Doskonale wiedział, że jego ścieżka wiedzie przez cierniowy las - obcy i wrogi. Potrzebował informacji; solidnego gruntu, od którego mógłby rozpocząć swoje poszukiwania. Musiał zdobyć zaufanie tutejszego ludu, a rozwiązanie sprawy zaginionych pancerzy mogło przybliżyć go do tego celu. Spojrzał wysoko, w gwiazdy. Seldarine milczeli, chociaż z pewnością obserwowali każdy jego krok. Przeniósł wzrok na pozostałych kandydatów - ku swemu zdziwieniu spostrzegł wśród nich innych Tel-Quessir. Czyżby poplątane leśne ścieżki mogły spotykać się w tej jamie? Tej zaognionej, żywej ranie, na ciele Jedynej Ziemi? Doprawdy byłaby to ironia godna Drużyny Braci i Sióstr Lasu.

Enevar musiał się wysilić, by wychwycić każdy szczegół z krótkiej mowy krasnolud. Jego ostry niczym cięty granit akcent nie ułatwiał sprawy. Gdy tamten skończył mówić, Enevar dał pierwszeństwo głosu towarzyszowi. Nie chciał wychodzić przed szereg - eksponować się. I tak miał wrażenie, że połowa oczu w Rozpadlinie zwrócona jest w jego kierunku. Wolał obserwować. Wysłuchując zgromadzonych mógł z resztą dowiedzieć się o nich czegoś interesującego.

Już pierwszy rzut oka zdradzał jego pochodzenie. Był księżycowym elfem o regularnych, nieco drapieżnych rysach twarzy. Długie włosy swobodnie opadały mu na kark, z przodu splecione miał dwa warkocze. Spinające je tasiemki pokrywały misternie wymalowane symbole. Każdy element jego ekwipunku charakteryzował się bogactwem detali. Ogniwa jego koszulki kolczej zapleciono na kształt poplątanych pnączy bluszczu, zaś podróżny płaszcz miał ledwo dostrzegalny, acz misterny deseń. Podszyty był on srebrzącym się w blasku ogniska futrem, jakiegoś rzadkiego zwierzęcia. Pochwę jego miecza wykonano z jasnej, wytłaczanej skóry. Przedstawiała ona scenę z polowania. Wystawała z niej czarna rękojeść miecza, zwieńczona gałką w kształcie sierpu księżyca, z ramionami skierowanymi w kierunku od jelca. Niewielka tarcza, przewieszona przez plecy elfy, nosiła symbol wspaniałego drzewa, które swymi korzenia oplatało nagą skałę.
 
ObywatelGranit jest offline