Sir Henry Clutterbuck po przekroczeniu progu komnaty stanął, jak wryty. Na jego obliczu odmalowało się zaskoczenie, przechodzące w satysfakcję, która wreszcie ustąpiła miejsca przygnębieniu.
- Książę William Alfred Wilhelm von Gustendorf-Pretlimwelg de Velsen er Walldergen - stwierdził głosem z trudem skrywającym widoczne na twarzy uczucie. - Wiem już zatem gdzie jestem i rozumiem, że powrót jest na ten moment niemożliwy - ciągnął Henry ze wzrokiem ponuro wbitym w podłogę. - Przewidziałem tę wyprawę zanim podjęto decyzję o jej zorganizowaniu i przewidziałem, kto zostanie postawiony na jej czele. Nie spodziewałem się natomiast wziąć w niej udział. I obym się także mylił, co do pozostałych przewidywań z nią związanych - westchnął.
- Jestem sir Henry Clutterbuck, do usług jego książecej mości. Zostałem porwany przez nieznanych mężczyzn, sponiewierany i pozbawiony przytomności. Kiedy się ocknąłem było ciemno i ciasno. Okazało się, że byłem zamknięty w beczce, którą umieszczono na pokładzie tego statku. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaoferować swoje usługi. Trudnię się probabilistyką, ale praktykowałem również medycynę i astronomię. Jestem przekonany, że właściwe wykorzystanie moich talentów zwiększy szansę powodzenia wyprawy. Co jest w moim najlepszym interesie, bowiem zostawiłem w Królestwie kilka niezamkniętych spraw.
Sir Henry skłonił się z szacunkiem i z pokorą czekał na rozwój wypadków.