Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2015, 16:18   #9
Blackvampire
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Krasnolud podrapał się po kroczu spoglądając na swojego póldrowiego towarzysza podróży, a później na "Miasto Namiotów" rozciągające się przed nimi. -To będzie, psia mać, zabawne. Już na trakcie wszyscy wlepiali w ciebie ślepia jak szpak w pizdę. Zdecydowanie za mało mi płacisz za ochronę tej twojej smolistej buźki.- Poprawił skórzany pas biegnący na skos jego tułowia, za którym zatknięte wisiały małych rozmiarów toporki przeznaczone najprawdopodobniej do rzucania.

-Nie ma co tak sterczeć, bo jeszcze nas wezmą za szpiegów. Znajdźmy jakiś namiot z piwskiem, czy coś w tym stylu i zacznijmy szukać roboty. Bo jak tak dalej pójdzie, to się staniesz niewypłacalny.- Mimo tego, że nie do końca Ilryn był jego pracodawcą, a raczej partnerem w biznesie, to krasnolud nigdy nie przepuszczał okazji do przytyków i złośliwości względem natury ich współpracy.
Nie czekając na półdrowa ruszył dziarskim krokiem w dół małego wzgórka kierując się w stronę namiotowiska. Na szczęście znalezienie miejsca na nocleg nie zajęło im wiele czasu, przez co szybko mogli skupić się na poszukiwaniu roboty.

Minęły dwa dni, podczas których prawie wdali się w dwie bitki z powodu pochodzenia Ilryna, ale w końcu los się do nich uśmiechnął i ktoś raczył zaproponować im interes. Swoją drogą zabawnie było oglądać miny reszty krasnoludów, kiedy widzieli, że Oswalt podróżuje z półdrowem, a co więcej, jest gotów stanąć w jego obronie, kiedy sprawy przybierają paskudny obrót. No, ale czego się nie robi dla złota. Po za tym on i tak nie przepadał za wszystkimi jednakowo, bez względu na to, czy byli czarni, żółci, czy nawet zieloni. Jeśli tylko ktoś pilnował swoich spraw nie wadząc mu, to mu wystarczyło. Szczegóły zadania mieli omówić w wyznaczonym miejscu, z dala od wścibskich oczu strażników. Można się było domyśleć, że biznes nie będzie do końca legalny. Nie, żeby im to w jakikolwiek sposób wadziło. Ważny był zarobek.

Na miejsce spotkania dotarli jako jedni z ostatnich. Ognisko już płonęło w najlepsze i parę osób siedziało lub stało na około niego grzejąc się w przyjemnym ciepełku. Noc była zimna, sam chętnie by rozgrzał skostniałe paluchy, co też czym prędzej uczynił wchodząc w krąg światła roztaczany przez ogień. Przywitał się skinieniem głowy z każdym zainteresowanym ich przybyciem, po czym starał się odnaleźć wzrokiem ich pracodawcę. Okazał się nim być krasnolud, który bez owijania w bawełnę postanowił wprowadzić ich w detale zlecenia. Po wysłuchaniu jego słów kolejni najemnicy poczęli zabierać głos wypowiadając swoje obawy, czy też zadając pytania. Oswalt na razie postanowił milczeć jednocześnie rozpatrując we łbie różne możliwości związane z wykonaniem zadania. Przy okazji przyglądał się reszcie najemników, a było czemu się przyglądać.

Sam Oswalt nie wyróźniał się chyba niczym szczególnym. Był średniego wzrostu krasnoludem o nastroszonych włosach i równie nastroszonej brodzie koloru siana. Twarz miał raczej paskudną, poznaczoną zmarszczkami i bruzdami, na środku której sterczał wielki, spiczasty nochal. Raczej gburowatego wyglądu dopełniały krzaczaste brwi z lekka przysłaniające oczy koloru niebieskiego. Ubrany był w prostą zbroję łuskową, na wierzch której narzucone zostało luźne ubranie w kolorach zieleni i czerwieni, znoszone i poplamione w wielu miejscach. Przez środek klatki piersiowej, na ukos, przewieszony miał pas z gróbej skóry, w który, w przeznaczonych do tego miejscach zostały wetknięte toporki. Bliźniaczy do tego pasek spoczywał na jego biodrach zapięty solidną klamrą zaraz pod brzuchem. Prócz typowo podróznego ekwipunku jak wypchany po brzegi plecak krasnolud nosił przy sobie sporą, drewnianą tarczę. Co ciekawe nie posiadał żadnego hełmu, a jego głowę osłaniała jedynie wełniana czapka w paski, coś w rodzaju beretu, który został dodatkowo przyozdobiony srebrną klamrą spinającą parę piórek jakiegoś ptaszyska.

Oswalt pomasował nochal wyjmując z kaletki przy pasie drewnianą fajkę, którą raz dwa nabił i rozpalił zaciągając się głęboko i wypuszczając nosem kłębek dymu. Przygryzając raz po raz ustnik wędrował wzrokiem po obecnych przy ognisku osobach jednocześnie wysłuchując co mają do powiedzenia oni i ich pracodawca.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 04-04-2015 o 18:59.
Blackvampire jest offline