Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2015, 16:42   #41
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Chitral; lotnisko; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 26*C




Jeremy Newport







Ranek okazał się bardzo zajęty tak dla amerykańskich dyplomatów jak i ich kolegów z innych tego typu placówek w miescie. Zwłaszcza jednak amerykański atachee prasowy miał roboty po czubek głowy. Negocjacje "z powodu Ahmeda" musiały przebiegać bez jego udziału przynajmniej do czasu jego powrotu. On sam zaś został został wysłany wraz z przydzieloną wcześniej do ochrony ambasady grupką Kontyngenciarzy i walizeczką ze zbędnym balastem najpierw do miejscowych koszar gdzie miał okazję spotkać się na miejscu z samym majorem Coleman'em. Tam został wraz z grupką wspomagających jego misję żołnierzy i jednym prywatnym kontraktorem zapakowany na postsowieckiego Hip'a pakistańskiej armii.

Niepełny tuzin ludzi mieścił się aż z nadmiarem w pokaźnym wnętrzu radzieckiego przedstawiciela wojskowej mysli technicznej. Lot trwał prawie równo godzinę ale z powodu hałasujących silników niezbyt sprzyjał konwersacjom. Zostawili za sobą skąpaną w słońcu azjatycką metropolię z jej nietypowym układem ulic w kratkę i zaczęli się zbliżać w stronę gór które z każdym kwadransem zaczęły sie robić bliższe i większe.

Miasto do małych również nie należało choć wielkością czy populacją ze stolicą nie mogło sie równać. Wylądowali na lotnisku bez przeszkód. Czekało już na nich przedstawicielstwo rządu pakistańskiego w postaci dwóch umundurowanych policjantów i dwóch czekających furgonetek. Oba pojazdy spokojnie mogły pomieścić Amerykanów ale gdzie i jak ich miały zawieść zostawiały ich gestii.

- Jeremy? Ty drogi przyjaciel! Ja cieszyć się, że ty przyjść! Choć napij się herbata ze swym drogi przyjaciel Ahmed! Masz dla mnie pieniądze? - zadzwonił niedługo po wyladowaniu tubylec ponownie niemiłosiernie kalecząc język Shakespeare'a. Chciał się spotkać z Jeremym za pół godziny. W "Zimowej Akacji". Wedle miejscowych policjantów była to kawiarnia na starówce, jedna z bardziej popularnych. Czasu było akurat by dojechać z lotniska na miejsce.




Islamabad; dom Elligson'a; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 37*C





Marek Kwiatkowski





Po dość chłodnawym jak na te miasto poranku dzionek rozgrzał się na dobre. Wszelaki beton czy asfalt aż parzył przy dotknięciu gołą skórą. Zwłaszcza dla ludzi przywykłych do łagodniejszych klimatów opuszczanie klimatyzowanych stref było niezwykle trudne i męczące. Zwłaszcza jak się należało poruszać w wojskowym ekwipunku tak jak kontraktorzy.

Przebycie wcale nie tak dalekiej na mapie drogi zajęło Markowi i dwóm jego kompanom tyle czasu co ostatnio czyli odległość a zwłaszcza czas pokazywane na programach i aplikacjach w stylu google map w ogóle nie przystawały do tego co działo się na ulicach. Lub uczciwie informowały o korkach i niewiadomo jakiej i kiedy poprawie. a korki, rozruchy, blokady i kontrole powodowały, że poruszanie się po mieście było prawdziwą przygodą i podróżą w nieznane. Na krótsze dystanse tubylcom swietnie sprawdzały się rowery i własne nogi.

Dlatego przebycie tych kilkunastu kilometrów jakie dzieliły ich od siedziby IBM do podanego domu zaginionego informatyka zajęło im ponad dwie godziny. Na razie wiedzieli tyle, że reszta ewakuacji trwa sprawnie jak na razie ale sam pan Elligson jeszcze się nie pojawił ani nie odezwał.



Teraz jednak skoro dotarli na miejsce mieli już to z głowy. Informatyk jak na swoje możliwości zamieszkiwał raczej skromnie bowiem okolica była zdominowana przez miejscową klasę średnią. Zazwyczaj zaś zagraniczni pracownicy i dyplomaci preferowali bardziej eksluzywną i przede wszystkim bezpieczną dzielnicę rządową. Ich przyjazd obserwował jakiś starszawy brodacz o wyglądzie miejscowego emeryta. Siedział sobie w cieniu z rozłożoną szachwonicą i najwyraźniej czekał na partnera. A na razie oglądał z zaciekawieniem świeżo zaparkowany samochód ze swoją zagraniczną zawartością. Marek wraz z kolegami musieli przejść obok niego by wejść do budynku w którym mieszkał informatyk.




Chitral; lotnisko; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 26*C




Lance "Styx" Vernon



Lance musiał przyznać, że te "paczka" okazała się wyjątkowo przygodotwórcza. Przygodo bowiem alternatywa w postaci przedrostka "problemo-" była może trafniejsza ale za to mniej medialna. Wyglądało na to, że towarzysząc Newport'owi, na którego jeszcze był skazany aż do wieczora, na nudę narzekał nie będzie. Teraz chodziło o przechwycenie jakiegos szantażysty poza stolycą a który sobie zażyczył udziału Newporta jako dostarczyciela okupu za ciało poległego załoganta.

Miał czas sprawdzić ów zamach na wiadukt. To akurat do znalezienia było dość łatwe bowiem terroryści z całego świata z lubością wręcz przyznawali się do wszelakich zamchów. W końcu nawet jak został udaremniony to widać było, że walczą "Za Sprawę". Tak było i tym razem. Do zamachu przyznał się "Czerwony Sztandar". Terroryzujący studenci o lewackich fantazjach i ciągotkach. Chełpili się udanym zamachem, wzywali do walki z "Szatanem z Ameryki" i "Zgniłym kapitalizmem" dowoli mieszając hasłami od dżihadu po międzynarodówkę. Oczywiście szczycili się również wielką liczbą zabitych "zdradzieckich psów" jak nazywali policjantów oraz własnymi poległymi w akcji braćmi.

Zastanawiające jednak było to, że dotąd ta organizacja była raczej marginalna nawet w świecie terrorystów i porywaczy wszelakich. Jakoś mało się kojarzyli z jakimiś organizacjami w stylu Al - Quaidy czy "Czerwonych Brygad" do dziedzictwa których się odwoływać lubili. Raczej przypominali jakiś klub dyskusyjno - studencki. Na pewno w ich historii był to pierwszy zamach bombowy i w ogóle pierwsza aż tak drastyczna akcja którą możnaby uznać za terrorystyczną.

Obecnie jednak wylądowali na górskim lotnisku w Chitral i musieli naszykować się do wymiany ciała jakim ponoć dysponował ów Ahmed na walizkę z pieniedzmi jaką targał Newport. Mieli do dyspozycji dwie furgonetki, mniej więcej druzynę amerykańskich marines wraz ze snajperem i parę miejscowych policjantów jako przewodników i kierowców. Oraz miejsce spotkania w mieście i czas. Niestety tybylec nie był tak całkiem w ciemię bity i upierał się, że wymiany ma dokonać pryncyp "Styx'a" osobiscie i na wszelkie insynuację mające to zmienic reagował wręcz histerycznie.




Islamabad; dom Ramiz'a; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 37*C





Constance Morneau



Dzień leniwie schodził na odpoczynku i spaniu i to schodził szybko. Oboje się czuli z Ramizem raz lepiej raz gorzej. Wszelka aktywność włącznie z chodzniem nadal nie sprawiała wrażenie dobrego pomysłu. Chwilowo więc oboje byli niejako skazani na towarzystwo własne i nadopiekuńczej siostry Ramiz'a zaś ich oknem na swiat był telewizor i internet.

Conie miała przynajmniej czas poogarniać co się dzieje wokół niej, poobrabiać dotychczas nagromadzony materiał którego było całkiem sporo czy poodpowiadać na pytania stawiane jej przez blogerów i internautów lub nawiązujących do jej zdjęć czy artykułów.

- Chcesz pogadać z laskami? - spytał siedzący na sofie i przy swoim lapie Ramiz. Pił do kobiet w słuzbach mundurowych głównie w armii i policji. Gadał o nich cały ranek zastanawiajac się czy nie napisać o nich jednego artykułu czy nie rozszerzyć jej na całą serię. No i wiadomo, on pisał dla miejscowej gazety wychodzącej w jednym kraju własciwie, Conie pisała do gazety która wychodziła w każdym cywilizowanym kraju więc co się pojawiło o niej pojawiało sie i na całym świecie. Obecnie skoro był przykuty do wlasnego domu i niezbyt rozmowny szykował sobie grafik rozmów i potkań "jak wydobrzeje".

Wpadł na chwilę też Harrington. Zostawił jej już sprawnego latającego bota, wpadł na szybką herbatę i sprawdzić jak się czują jego nocni wspólnicy. Życzył im szybkiego powrotu do zdrowia ale "musiał juz lecieć". Bez pytania było wiadomo, że pewnie znalazł coś ciekawego i leci obadać sprawę. O dziwo zadzwoniła też blondwłosa "kumpela z lotniska" trochę z troski trochę z ciekawości spytać jak się jej amerykańska koleżanka czuje po tych wybuchach i strzelaninach. Życzyła jej równiez szybkiego powrotu do zdrowia.

Spotkanie zaś z Faridem okazało się nadzwyczaj łatwe. Gdy Ramiz zadzwonił sam przyjechał. Gdy pojawił się w drzwiach widać było dlaczego: też wracał ze szpitala. Miał obandażowaną głowę i ramię w temblaku i skwaszoną minę. Okazało się, ze też oberwał od tego wysadzonego Globemaster'a. Ramiz zaprosił go na herbatę która została podana przez jego siostra która zaraz zostawiła ich trójkę samych w living roomie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline