Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2015, 16:42   #41
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Chitral; lotnisko; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 26*C




Jeremy Newport







Ranek okazał się bardzo zajęty tak dla amerykańskich dyplomatów jak i ich kolegów z innych tego typu placówek w miescie. Zwłaszcza jednak amerykański atachee prasowy miał roboty po czubek głowy. Negocjacje "z powodu Ahmeda" musiały przebiegać bez jego udziału przynajmniej do czasu jego powrotu. On sam zaś został został wysłany wraz z przydzieloną wcześniej do ochrony ambasady grupką Kontyngenciarzy i walizeczką ze zbędnym balastem najpierw do miejscowych koszar gdzie miał okazję spotkać się na miejscu z samym majorem Coleman'em. Tam został wraz z grupką wspomagających jego misję żołnierzy i jednym prywatnym kontraktorem zapakowany na postsowieckiego Hip'a pakistańskiej armii.

Niepełny tuzin ludzi mieścił się aż z nadmiarem w pokaźnym wnętrzu radzieckiego przedstawiciela wojskowej mysli technicznej. Lot trwał prawie równo godzinę ale z powodu hałasujących silników niezbyt sprzyjał konwersacjom. Zostawili za sobą skąpaną w słońcu azjatycką metropolię z jej nietypowym układem ulic w kratkę i zaczęli się zbliżać w stronę gór które z każdym kwadransem zaczęły sie robić bliższe i większe.

Miasto do małych również nie należało choć wielkością czy populacją ze stolicą nie mogło sie równać. Wylądowali na lotnisku bez przeszkód. Czekało już na nich przedstawicielstwo rządu pakistańskiego w postaci dwóch umundurowanych policjantów i dwóch czekających furgonetek. Oba pojazdy spokojnie mogły pomieścić Amerykanów ale gdzie i jak ich miały zawieść zostawiały ich gestii.

- Jeremy? Ty drogi przyjaciel! Ja cieszyć się, że ty przyjść! Choć napij się herbata ze swym drogi przyjaciel Ahmed! Masz dla mnie pieniądze? - zadzwonił niedługo po wyladowaniu tubylec ponownie niemiłosiernie kalecząc język Shakespeare'a. Chciał się spotkać z Jeremym za pół godziny. W "Zimowej Akacji". Wedle miejscowych policjantów była to kawiarnia na starówce, jedna z bardziej popularnych. Czasu było akurat by dojechać z lotniska na miejsce.




Islamabad; dom Elligson'a; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 37*C





Marek Kwiatkowski





Po dość chłodnawym jak na te miasto poranku dzionek rozgrzał się na dobre. Wszelaki beton czy asfalt aż parzył przy dotknięciu gołą skórą. Zwłaszcza dla ludzi przywykłych do łagodniejszych klimatów opuszczanie klimatyzowanych stref było niezwykle trudne i męczące. Zwłaszcza jak się należało poruszać w wojskowym ekwipunku tak jak kontraktorzy.

Przebycie wcale nie tak dalekiej na mapie drogi zajęło Markowi i dwóm jego kompanom tyle czasu co ostatnio czyli odległość a zwłaszcza czas pokazywane na programach i aplikacjach w stylu google map w ogóle nie przystawały do tego co działo się na ulicach. Lub uczciwie informowały o korkach i niewiadomo jakiej i kiedy poprawie. a korki, rozruchy, blokady i kontrole powodowały, że poruszanie się po mieście było prawdziwą przygodą i podróżą w nieznane. Na krótsze dystanse tubylcom swietnie sprawdzały się rowery i własne nogi.

Dlatego przebycie tych kilkunastu kilometrów jakie dzieliły ich od siedziby IBM do podanego domu zaginionego informatyka zajęło im ponad dwie godziny. Na razie wiedzieli tyle, że reszta ewakuacji trwa sprawnie jak na razie ale sam pan Elligson jeszcze się nie pojawił ani nie odezwał.



Teraz jednak skoro dotarli na miejsce mieli już to z głowy. Informatyk jak na swoje możliwości zamieszkiwał raczej skromnie bowiem okolica była zdominowana przez miejscową klasę średnią. Zazwyczaj zaś zagraniczni pracownicy i dyplomaci preferowali bardziej eksluzywną i przede wszystkim bezpieczną dzielnicę rządową. Ich przyjazd obserwował jakiś starszawy brodacz o wyglądzie miejscowego emeryta. Siedział sobie w cieniu z rozłożoną szachwonicą i najwyraźniej czekał na partnera. A na razie oglądał z zaciekawieniem świeżo zaparkowany samochód ze swoją zagraniczną zawartością. Marek wraz z kolegami musieli przejść obok niego by wejść do budynku w którym mieszkał informatyk.




Chitral; lotnisko; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 26*C




Lance "Styx" Vernon



Lance musiał przyznać, że te "paczka" okazała się wyjątkowo przygodotwórcza. Przygodo bowiem alternatywa w postaci przedrostka "problemo-" była może trafniejsza ale za to mniej medialna. Wyglądało na to, że towarzysząc Newport'owi, na którego jeszcze był skazany aż do wieczora, na nudę narzekał nie będzie. Teraz chodziło o przechwycenie jakiegos szantażysty poza stolycą a który sobie zażyczył udziału Newporta jako dostarczyciela okupu za ciało poległego załoganta.

Miał czas sprawdzić ów zamach na wiadukt. To akurat do znalezienia było dość łatwe bowiem terroryści z całego świata z lubością wręcz przyznawali się do wszelakich zamchów. W końcu nawet jak został udaremniony to widać było, że walczą "Za Sprawę". Tak było i tym razem. Do zamachu przyznał się "Czerwony Sztandar". Terroryzujący studenci o lewackich fantazjach i ciągotkach. Chełpili się udanym zamachem, wzywali do walki z "Szatanem z Ameryki" i "Zgniłym kapitalizmem" dowoli mieszając hasłami od dżihadu po międzynarodówkę. Oczywiście szczycili się również wielką liczbą zabitych "zdradzieckich psów" jak nazywali policjantów oraz własnymi poległymi w akcji braćmi.

Zastanawiające jednak było to, że dotąd ta organizacja była raczej marginalna nawet w świecie terrorystów i porywaczy wszelakich. Jakoś mało się kojarzyli z jakimiś organizacjami w stylu Al - Quaidy czy "Czerwonych Brygad" do dziedzictwa których się odwoływać lubili. Raczej przypominali jakiś klub dyskusyjno - studencki. Na pewno w ich historii był to pierwszy zamach bombowy i w ogóle pierwsza aż tak drastyczna akcja którą możnaby uznać za terrorystyczną.

Obecnie jednak wylądowali na górskim lotnisku w Chitral i musieli naszykować się do wymiany ciała jakim ponoć dysponował ów Ahmed na walizkę z pieniedzmi jaką targał Newport. Mieli do dyspozycji dwie furgonetki, mniej więcej druzynę amerykańskich marines wraz ze snajperem i parę miejscowych policjantów jako przewodników i kierowców. Oraz miejsce spotkania w mieście i czas. Niestety tybylec nie był tak całkiem w ciemię bity i upierał się, że wymiany ma dokonać pryncyp "Styx'a" osobiscie i na wszelkie insynuację mające to zmienic reagował wręcz histerycznie.




Islamabad; dom Ramiz'a; wt; 2017.06.04 godz 12:35; 37*C





Constance Morneau



Dzień leniwie schodził na odpoczynku i spaniu i to schodził szybko. Oboje się czuli z Ramizem raz lepiej raz gorzej. Wszelka aktywność włącznie z chodzniem nadal nie sprawiała wrażenie dobrego pomysłu. Chwilowo więc oboje byli niejako skazani na towarzystwo własne i nadopiekuńczej siostry Ramiz'a zaś ich oknem na swiat był telewizor i internet.

Conie miała przynajmniej czas poogarniać co się dzieje wokół niej, poobrabiać dotychczas nagromadzony materiał którego było całkiem sporo czy poodpowiadać na pytania stawiane jej przez blogerów i internautów lub nawiązujących do jej zdjęć czy artykułów.

- Chcesz pogadać z laskami? - spytał siedzący na sofie i przy swoim lapie Ramiz. Pił do kobiet w słuzbach mundurowych głównie w armii i policji. Gadał o nich cały ranek zastanawiajac się czy nie napisać o nich jednego artykułu czy nie rozszerzyć jej na całą serię. No i wiadomo, on pisał dla miejscowej gazety wychodzącej w jednym kraju własciwie, Conie pisała do gazety która wychodziła w każdym cywilizowanym kraju więc co się pojawiło o niej pojawiało sie i na całym świecie. Obecnie skoro był przykuty do wlasnego domu i niezbyt rozmowny szykował sobie grafik rozmów i potkań "jak wydobrzeje".

Wpadł na chwilę też Harrington. Zostawił jej już sprawnego latającego bota, wpadł na szybką herbatę i sprawdzić jak się czują jego nocni wspólnicy. Życzył im szybkiego powrotu do zdrowia ale "musiał juz lecieć". Bez pytania było wiadomo, że pewnie znalazł coś ciekawego i leci obadać sprawę. O dziwo zadzwoniła też blondwłosa "kumpela z lotniska" trochę z troski trochę z ciekawości spytać jak się jej amerykańska koleżanka czuje po tych wybuchach i strzelaninach. Życzyła jej równiez szybkiego powrotu do zdrowia.

Spotkanie zaś z Faridem okazało się nadzwyczaj łatwe. Gdy Ramiz zadzwonił sam przyjechał. Gdy pojawił się w drzwiach widać było dlaczego: też wracał ze szpitala. Miał obandażowaną głowę i ramię w temblaku i skwaszoną minę. Okazało się, ze też oberwał od tego wysadzonego Globemaster'a. Ramiz zaprosił go na herbatę która została podana przez jego siostra która zaraz zostawiła ich trójkę samych w living roomie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-04-2015, 19:38   #42
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Marek uśmiechnął się, był dosyć dumny ze swoich umiejętności językowych i lubił je rozwijać. Podszedł do starszego mężczyzny i zagadnął w urdu:
-”dzień dobry, zastanawiam się czy mógłby mi pan pomóc, szukam jednego z pana sąsiadów”
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 14-04-2015, 16:57   #43
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Kto będzie go śledził? Miejscowi policjanci? – Lance zapytał pryncypała. To, że osobnik twierdzący, że ma ciało amerykańskiego pilota będzie próbował ich wydymać było dla wszystkich oczywiste. – Może też twierdzić, że on ma tylko kasę, a zwłoki przetrzymuje ktoś inny. Wtedy zostaniemy z nim, do momentu gdy Marines zlokalizują ciało. Czy walizka zawiera jakieś niespodzianki? Wodoodporne lokalizatory? Może jest delikatnie napromieniowana lub zawiera urządzenie emitujące fale o określonej częstotliwości? – Newport spojrzał na swojego ochroniarza, wzrokiem, który sugerował, że zadaje więcej pytań, niż dyplomata ma zamiar udzielić odpowiedzi. W sumie techniki wywiadowcze to nie była działka Styxa. On miał dbać o zdrowie i życie pryncypała.
Zbliżali się do płyty lotniska, na której czekał wysłużony Hip oraz obstawa Marines i kilku lokalnych policjantów w cywilnych ubraniach.
Łopaty wirnika hałaśliwie młóciły gorące powietrze, kiedy śmigłowiec nabierał wysokości. Lance spojrzał na Newporta i trzymaną przez niego walizkę. „Niezła sumka, oby nie wpadła w ręce bandytów/rebeliantów, bo będzie problem. I to poważny. Za stówę da się kupić sporo broni, albo wyszkolić kolejnych terrorystów w sztuce podkładania ajdików.
Po wylądowaniu udali się na miejsce spotkania. Styx rozglądał się czujnie, starając się wypatrzyć wszystkich ludzi, mogących mieć broń lub kamery. Ich przeciwnicy z pewnością podejrzewali, że Amerykanie chcą sprzątnąć „kontakt” więc obecność kamerzysty była prawie pewna. Materiał gdzie „wrogowie narodu” „bezkarnie” strzelają do „niewinnych” osób był o tyle cenny, że doprowadziłby do dalszej destabilizacji regionu – przekonałby osoby wahające się czy być za rebeliantami czy przeciwko, do wstąpienia do terrorystycznej organizacji. W końcu nikt nie lubi kowbojów panoszących się na jego terenie i mordujących obywateli.
Lance pamiętał z poprzednich operacji podczas których współpracował z wywiadem, że poważną przeszkodą w pewnym prowadzeniu akcji jest kwestia nieświadomości kontroli. Nigdy nie wiadomo, czy kontroluje się sytuację, czy też kontroluje ją przeciwnik. Może Pakole chciały, aby Newport znalazł się w określonym czasie w określonym miejscu, a cała reszta to po prostu zmyła? Nie ma żadnego ciała, nikt nie chce okupu, po prostu pryncypał ma zostać zlikwidowany? Kontraktor spoglądał w okna budynków, wypatrując potencjalnych stanowisk snajperskich. Zerkał też na dachy – ostatnio z takiego punktu strzelał morderca White’a. Lance szedł rozluźniony, ale wszystkie jego zmysły pracowały na najwyższych obrotach. Czuł stróżki potu płynące pod ciężkim pancerzem, na który narzucił luźne, miejscowe ubrania.
Obecność Marines była przydatna – może powodowali, że byli widoczni jak na dłoni, ale obstawiali ciasno attache, co znacznie utrudniało precyzyjne strzelanie do niego.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 16-04-2015, 00:24   #44
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Przykucie do łóżka źle wpływało na Constance. Może i wypoczynek od czasu do czasu nie był aż tak kiepskim pomysłem, ale dlaczego przydarzyć sie musiał akurat teraz, gdy dookoła działo się tyle ważnych i interesujących rzeczy? Poniekąd miała ową przerwę na własne życzenie, lecz w zawodzie reportera albo maszerowało się z resztą, albo ginęło marnie, z pierwszych stron gazet trafiając do kącika z poradami dla emerytów, bądź hodowców kaktusów.

Jedynym plusem jak potrafiła odnaleźć w dniu wolnym od trosk i wycieczek krajoznawczych stało się nadrobienie zaległości - aż do wczesnego popołudnia stukała w klawisze laptopa, produkując kolejne zestawienia, uzupełniając brakujące informacje na blogu i płodząc ogólno poglądowe wstawki na temat napięć, nastrojów i ludzkiej codzienności w ogarniętym wojną Pakistanie. Przykładów miała aż nadto, trochę dokolorowała, nadając wpisom odpowiedniego dramatyzmu. Skorzystała też z niepublikowanych dotąd zdjęć, wrzucając wszystko co wartościowe i interesujące i opatrując to stosownym komentarzem.
Stary przynajmiej na jakiś czas powinien dać jej spokój i pozwolić na odrobinę wolności osobistej...przynajmniej jedna dobę przy najbardziej optymistycznym założeniu.

Dopiero pojawienie się Farida wniosło odrobinę ożywienia w ten monotonny, złożony z pracy i ugrzecznionych rozmówek dnia. Constance miała zamiar wypytać go o wrak i trochę dyskretniej o znalezioną przy hotelu kulę którą zamordowana amerykańskiego ambasadora.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 16-04-2015, 18:19   #45
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Lot śmigłowcem odbył się niemal bez wymiany zdań. Przyczyną było nie tylko utrudnione porozumiewanie się zagłuszane dźwiękiem silnika, ale i napięcie związane z nadchodzącym spotkaniem. Po niecałej godzinie, która zdawała się wiecznością, ekipa ze śmigłowca wraz z miejscowymi Pakistańczykami zabrała się do przygotowanych furgonetek.

-Mam dla ciebie pieniądze. Wiesz jak wyglądam, więc jak wejdę do kawiarni daj mi znać. Do zobaczenia. – krótko pożegnał się Jeremy.

Nie potrzeba było GPS-u, aby dostać się do umówionego miejsca spotkania z Ahmedem, gdyż policjanci doskonale znali Islamabad, a szczególnie jego starszą część.

Popularność „Zimowej Akacji” zdecydowanie nie sprzyjała wykonaniu misji. Ahmed nie był głupi i dobrze wiedział, do czego zdolni mogą być Amerykanie, dlatego wybrał miejsce prawie perfekcyjne. Należało szybko zapoznać się z topografią tutejszych ulic i, ewentualnie, wybrać najlepsze miejsce dla snajpera. Trzeba było zrobić to w sposób nie zbudzający podejrzeń, co mogło być najtrudniejszym elementem. Kluczem jest zaufanie, a gdy Ahmed je utraci cała misja legnie w gruzach, a wizerunek Stanów Zjednoczonych może zostać solidnie nadszarpnięty.

Likwidacja „przyjaciela” Ahmeda była absolutnym priorytetem. Dlatego w przypadku niesprzyjających warunków snajperskich trzeba było mieć plan awaryjny. Jeremy zaproponował zaskoczenie muzułmanina w jego własnym domu w razie niepowodzenia planu A. W tym przypadku należało rozważyć dwie opcje: pierwszą, która zakładała obserwację Ahmeda przez przekupionego tubylca oraz drugą – zadanie wykonane przez jednego z marines. Jeśli udałoby się znaleźć Islamabadczyka chętnego na współpracę, wystarczyło zapłacić mu kilkaset dolarów – 50% zaliczki i 50% po wykonaniu udanej obserwacji. Jeśli jednak nie uda się nikogo przekupić, zadanie musiał wykonać jeden z żołnierzy Colemana lub tubylczy policjant wynajęty do obsługi furgonetki. Przewagą pierwszej opcji była dyskrecja, gdyż minimalizowała ona możliwość wykrycia przez Ahmeda. Tubylec to jednak tubylec i doskonale może wtopić się w tłum.

W czasie jazdy Jeremy i snajper ustalili między sobą znak. Jeśli dyplomata zdejmie marynarkę, marine naciśnie spust i głowa Ahmeda zostanie rozsadzona. W czasie całej akcji pozostali marines mieli stać w pogotowiu w promieniu kilkudziesięciu metrów od kawiarni. Tak wyglądał szczegółowy plan attaché prasowego, którego działania zdecydowanie wykraczały poza zakres obowiązków. Nieszczególnie mu się to podobało, ale miał nadzieję, że niedługo ten koszmar się skończy i będzie mógł wrócić do papierkowej roboty i rozmów z lokalną prasą.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline  
Stary 17-04-2015, 17:21   #46
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Islamabad; dom Elligson'a; wt; 2017.06.04 godz 13:10; 37*C



Marek Kwiatkowski



Ciekawski emeryt słowa obcokrajowca powitał z przyjzanym usmiechem. Ale tubylcy często tak reagowali widząc obcego, do tego białego, z brodą jak na prawdziwego mężczyznę przystało i jeszcze nieźle władającego ich rodzimym językiem. Choć Marek zauważył, ze zerka często na jego broń. No ale broń często budziła zaciekawienie i niepokój u tych którzy jej nie mieli w stosunku do tych którzy ją mieli.

- A o kogo dokładnie chodzi? To nie jest mały domek. - odpowiedział przyjaźnie starszy mężczyzna zadzierajac głowę do góry. Wciąż siedział przed rozłożoną planszą więc stojący przed nim Polak zdecydowanie nad nim górował. Budynek faktycznie do małych nie należał ale na Polaku nie robił jakiegoś specjalnego wrażenie. Nie różnił się specjalnie rozmiarami a nawet kształtem od postkomunistycznych bloków z wielkiej płyty w jego kraju.

Mimo to do przeszukania we trzech to był to spory obszar. Miał jednak nazwisko poszukiwanego człowieka i adres łącznie z klatką i numerem więc dość szybko doszło identyfikacji o kogo chodzi. Zresztą dziadek się nawet rozgadał z przyjacielskim i rozmownym w jego języku żołnierzem i przyznał, że ów Amerykanin jest jedynym w bloku obcokrajowcem więc wszyscy go znają w tym bloku.

Tak, widział go wczoraj, wyglądał na zdenerwowanego. Jednak był trochę zaskoczony, że przyjechali właśnie po niego. Czyżby czegoś zapomniał? Czy też ma tyle rzeczy do zabrania, że jednym samochodem się nie mieści? Bo przecież już jeden samochód po niego przyjechał wcześniej...




Chitral; głowny plac; wt; 2017.06.04 godz 13:10; 26*C




Jeremy Newport i Lance "Styx" Vernon



Im bliżej było spotkania tym atmosfera robiła się bardziej nerwowa. Co prawda w eskorcie miejscowych policjantów bez problemów przejechali z lotniska tego przygranicznego ponad półmilionowego miasta ale tam pilocjanci zatrzymali swoje pojazdy i dalej poprowadzili swoich uzbrojonych i cywilnych gości pieszo. Daleko zresztą nie było bowiem zatrzymali się w chyba na starówce tego miasta na głównym placu. W dawnych czasam rodem zgodnie z duchem i tradycja wszelkich starych miast, pewnie był tu główny bazar raz czy dwa na tydzień.

Takie nagromadzenie policjantów, uzbrojonych żołnierzy, i do tego amerykańskich i jeszcze tych kilku cywili w tym jeden z tajemniczą teczką budziło zaciekawione spojrzenia ciemnoskórych tubylców. Ale i skutecznie zniechęcało do wszelkiej integracji z nimi. Powstawała więc naturalna kilkumetrowa strefa buforowa do której miejscowi mieszkańcy woleli się nie zbliżać, nawet gdy ich mijali.

- To tam. Pod tym żółtym baldachimem. To jest właśnie "Zimowa Akacja". - Rzekł dowodzący miejscowymi policjantami porczucznik Sabbagh. Dla cywilnego oka Jeremy'ego nie było to nic specjalnego. Ot stali na placu z którego wychodziła droga, jedna z kilku które z niego wychodziły i kilkadziesiąt metrów dalej wśród licznych im podobnych wystawionych stolkików kawiarni i kafejek była własnie ta żółta. Trafili akurat na porę lunch'u więc ludzi zażywajacych przerwy w pracy było całkiem sporo i na ulicy i właśnie we wszelakich kawiarniach. Pod tym względem "Akacja" jakoś właściwie się niczym specjalnym nie wyróżniała.

Dla "Styx'a" a także towarzyszącym im żołnierzom sprawa wyglądała trochę inaczej. Umieszczenie snajpera było bardzo trudne. Dla którejkolwiek ze stron. Właściwie do dyspozycji był tylko budynek po drugiej stronie kawiarni. A więc do dyspozycji było tylko te ze dwadzieścia czy trzydzieści metrów ulicy i obu chodników. Umieszczenie strzelca na dachu cyz piętrze co prawda stawiałoby go poza wzrokiem większości gości z kawiarni tej i sąsiednich ale... I on sam niewiele widział. A właściwie tylko skrajny rząd stolików wystający spod balustrady. Właściwie nawet jakby i jej nie było to wówczas widziałby góra te przy samym oknie. To co się działo w głebi pomieszczenia było więc poza jego zasiegiem i wzroku a więc i strzału. Można było spróbować więc jakoś zasadzić się z poziomu ulicy. Ale wówczas dość skromna przestrzeń ulicy i chodników dawała równie skromne możliwości ukrycia się. A facet z bronią na pewno by się rzucał w oczy.

Te wady tej lokalizacji dawały jednak pewien pozytywny apekt. Otóż ktokolwiek by siedział wewnątrz kawiarni miał dość ograniczone pole widzenia bo własciwie widzial dość wąski kawałek ulicy tylko naprzeciw kawiarni. No chyba, żeby był pod baldachimem na zewnątrz. Ale jesli w środku to dawało możliwość zasadzenia się nawet z dwóch stron w razie szturmu i tego typu technik rodem z AT. Można było się zaczaić czy w budynkach czy w jakichś samochodach i z tamtąd przeprowadzić szturm. Pozostawała kwestia, czy dałoby się odpowiednio zamaskować do momentu stzurmu czekajacych żołnierzy. No i tego czy ów Ahmed faktycznie by był sam i gdzie sie znajdował. Może był już w środku? Może nie? Może miał wspólników?

Czas do spotkania uciekał. Lada chwila Jeremy powinien wejść do kawiarni iii... No spóbować przeżyć te spotkanie i jeszcze wyjść obronna ręką. Rola Lance'a, amerykańskich żołnierzy i pakistańskich policjantów była jeszcze nie ustalona. Ale trzeba było coś wymyślic o ile nie zamierzali przeczekać spotkania na tym turystycznym placu handlowym z widokiem na błekitne pasmo gór wcale nie tak daleko.




Islamabad; dom Ramiz'a; wt; 2017.06.04 godz 13:10; 37*C




Constance Morneau



Pracowało jej się dość opornie. Czuła się lepiej niż wczoraj ale nadal nie było to "normalne normalnie". To znaczy póki lezała na łóżku, wpółsiedziała na sofie czy krzesle to nawet mogła próbować pospołu z bletami przepisanymi przez doktora Khana zapomnieć i udawać, że wszystko gra i żadnego wybuchu nie było w jej pobliżu. Jednak świeża przeszłość dawała o sobie znać gdy tylko próbowała wstać, zwłaszcza gwałtownie czy wykonać podobną tego typu akrobację. Choć dzięki nadopiekuńczej wręcz obecnie siostrze Ramiz'a tak naprawdę musiała wstawać gdy ją przyszpiliło do toalety lub miała ochotę po coś sięgnąć. Dało się więc to znieść. Przynajmniej te fizyczno - migrenowe obrażenia.

Co innego psychiczne. A dokładniej frustracja z unieruchomienia w czterech ścianach. Jakby ją normalnie jakaś opieka społeczna dopadła i posadziła wedle swoich zaleceń! Jednak praca na klawiaturze opłaciła się. Miała czas popisać obszerne artykuły i komentarze do bierzących wydarzeń w których właściwie wręcz dosłownie i na własną klatę brała udział. Tam wrzuciła fotkę jeszcze z lotniska, co teraz zdawało się być wieki temu, tu z nocnej wizyty w wysoadoznym obecnie transporterze, tam odpowiedziała na zapytanie internauty czy zarzut jakiego gryzipiórkowego "speca od wydarzeń". Generelnie "Stary" był wręcz zachwycony ilością i jakością nadesłanego materiału. Wreszcie miał na czas i miejsce a nie jak ostatnio jakieś shoty i shorty i jeszcze na ostatnią chwilę.

O zadowoleniu "Starego" wiedziała z dwóch źródeł. Po pierwsze nie dzwonił i nie pisał co robił z reguły gdy miał albo zazalenia albo pretensje albo specjalne instrukcje do reportera. Cisza więc była wyrazem zaufania i zadowolenia szefa. A drugim źródłem był oczywiście Danny. Nadesłał jej krótkiego mail'a w większości raczej służbowego i o służbowych sprawach. Choć napisanego w przyjaznym i życzliwym tonie. Dopiero na końću wrzucił całkowiecie nieprofesjonalne pozdrowienie, zapytanie jak się czuje i rozesmianą emobuźkę. Chyba więc potraktował ich ostatnią rozmowę na serio. Albo był lepszym ściemniaczem niż sądziła...

Zadzwoniła też jej Azjatycka kumpela. Cóż, jak prawników już nie stać by dzwonić do przyjaciół to kogo stać? Zwłąszcza jak sie cwaniackie pakiety tanich rozmów wykupi. Szczebiotała chwilę o tym co sobie ostatnio kupiła, dpytywała się jak się czuje ale tak jak się Conie spodziewała, w końću pękła z icekawości i spytała o Dany'ego i "jak to załatwiła". Sama go od tamtej pory nie widziała ale była ciekawa czego ma się spodziewać jeśli go znów spotka.

Przeglądając maile i blogi znalazła dość nietypową wiadomość. Była napisana po angielsku choć niezbyt płynnym. Zapewne osoba go pisząca nie posługiwała się nim na co dzień choć znała go dość dobrze i na pewno komunikatywnie. Pisał jakiś "Patrick Kruger". List zacznał się standardowo od oficjalnego

"Dear Constance Morneau. Śledzę pani ostatnie dokonania w tym nieszczęsnym kraju i uważam panią za rzetelnego dzienikarza i odważnego człowieka. Dlatego postanowiłem napisac właśnie do pani."

List specjalnie długi nie był i facet zdawał się być rozentuzjazmowany własnym pomysłem i teorią spiskową. Właściwie ton wypowiedzi przypominał klasyczne linię fana wszelakich teorii sposkowych. Otóż mówił w nim, że przyjechał tu w góry, tak jako turysta. Jak jeszcze miało to sens. Był więc w górach, niedaleko granic z Afganistanem. Zamierzał z czasem przeuswać się co raz bardziej na wschód ku sercu Himalajów z K2 włącznie ale sytuacja wręcz wojny domowej nakłoniła go do wcześniejszego powrotu. W każdym razie był już w górach a dokładniej został na noc rozbił namiot na szczycie jednej z gór. Wyszedł przed świtem by porobić fotki jak wstaje świt u progu Himalajów. I wówczas zobaczył ten samolot. Jakiś odżutowiec bo widać było właśnie jego świecącą dyszę. Zdziwił się bo leciał bardzo nisko, wzdłuż doliny. A było jeszcze ciemno co mu się wydało podejrzane. A jeszcze do tegu w oddali doszedł go huk jakby coś wybuchło. Dopisał jeszcze, że dokumał fakty jak po tej konferencji wyszła sprawa z tym zaginionym amerykańskiem Chinookiem. Zarzekał się, że to było w tym rejonie gdzie się rozbił ten smigłowiec i był pewny, że ten tajemniczy samolot miał z tym coś wspólnego.

Do listu dołączona była też fotka. W większości czarne tło z jedynie wyraźniej zarysowaną linia granatowego nieba tak typowego o switaniu. Dało się zauważyć zarys krzywej linii szczytów górskich. Fotka pewnie robina jeszcze bez flesza i na ustawieniach do nocnych zdjęć. Widać było też sylwetkę samolotu. Najdokładniej to jasny odrzut z silnika bo był jedynym jasnym elementem na zdjęciu. Sam samolot miał trójkątne skrzydła i faktycznie fotograf musiał być nad nim gdy robił te zdjęcie. Ale to tyle co mogła powiedzieć tak na pierwszy a nawet drugi rzut oka o owym zdjeciu.



---



Wizyta Farida była dość spodziewana skoro się umówił i z Ramizem i niejako z nią. Wygladał na niewyspanego, zmęczonego, obolałego co tylko potegowało jego smetny nastrój. Twierdził, że to nie są dobre czasy dla policjantów na służbie. Myślał o przeniesieniu do Karaczi tam powinno być spokojniej.

Wyniki badań z pocisku jeszcze nie nadeszły. Oficjalnie. Ale prywatnie dowiedział się, od laborantów co przy nim grzebią, że wygląda na taki rodzimej produkcji. Nie było to dla niego wcale takie trudne bowiem wszyscy interesowali się "sprawą White'a".

Przyznał to z wyraźnym wahaniem i popatrzył wyczekująco na gospodarza i jego gosci. Po chwili zaczął jakby tłumaczć się chyba resztę Pakistańcźków. Takie naboje były bardzo popularne. Nawet w sklepach czy przez neta można było je kupić. Teraz zaś obawiali się obaj, że ujma spadnie na cały naród. O wraku i wbitej w nią futgonetce nic własciwie nie wiedział poza tym, że była kradziona co udało im się ustalić na podstawie monitoringu wokół lotniska. Ale chaos powstał taki, że nadal na lotnisku siedzą ekipy techników i przeczesują teren w poszukiwaniu szczątków obu maszyn.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-04-2015, 08:10   #47
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Ostatnie ustalenia przed akcją musiały być proste. Tu już nie było czasu na planowanie skomplikowanych działań ala James Bond. Im więcej szczegółów planu, tym większa szansa, że coś pójdzie nie tak.
- Wejdź głęboko do kawiarni, nie zostawaj na zewnątrz - Lance odezwał się do pryncypała. - Jeżeli mają tu gdzieś strzelca wyborowego, to pewnie po drugiej stronie ulicy, więc jak możesz siądź tak, aby chronił cię jakiś filar. Będę niedaleko w razie problemów. Marines mogą ulokować się naprzeciwko i po obu stronach Akacji. Dzięki temu będą mieli całościowy pogląd na sytuację i zabezpieczą przestrzeń ulicy - gdyby ktoś wpadł na pomysł strzelania z jadącego samochodu, to będzie miał niespodziankę. Dajmy jednego policjanta i Marine na tyły tej kawiarni, tak żeby mieć oko na wszystko – Lance zrobił przerwę, po czym dodał: - Jeżeli gdzieś tu będzie ajdik i zauważysz go zanim wybuchnie, postaraj się paść na ziemię przewracając stół. Blat powinien zminimalizować obrażenia.
Styx udał się do Zimowej Akacji. Szedł pewnym, zrelaksowanym krokiem, choć przez skórę wyczuwał niebezpieczeństwo, które mogło nadejść niespodziewanie. Czuł pot, spływający mu po plecach, pod lekkim pancerzem. Niby marynarka była z kolekcji letniej, jednak w połączeniu z koszulą i kevlarem stanowiła solidną izolację cieplną. Lance siadł przy stoliku na zewnątrz, jednak ulokował się przy drzwiach, aby mieć widok na wnętrze kawiarni a jednocześnie pozostać w kontakcie wizualnym z przynajmniej jednym Marine, na wypadek, jakby miał dać sygnał do szturmu a nie zadziałałby komunikator w jego uchu. Sprytnie ukrył małe urządzono pod plątaniną włosów, więc nie rzucało się w oczy. Zamówił przekąskę i herbatę, po czym wrócił do lustrowania gości kawiarni. Pozostało mu czekać na ruch przeciwnika.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 30-04-2015 o 08:18.
Azrael1022 jest offline  
Stary 01-05-2015, 18:47   #48
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Marek podziękował mężczyźnie po czym odszedł i wyciągnął telefon, szybko wybrał numer szefa i odsłuchawszy kilka sygnałów i głupią melodyjkę doczekał się wreszcie odebrania telefonu.
-Mamy problem, ktoś odebrał naszego Vipa przed nami powoli wdrapując się po schodach przekazał wszystko czego dowiedział się od starszego mężczyzny. Następnie podszedł do mieszkania klienta i postanowił je sprawdzić na okoliczność jakiś śladów walki bądź innych wskazówek które rzuciłyby więcej światła na całą sytuacje. Jeśli drzwi nie byłyby otwarte postanowił wysłać jednego z towarzyszy żeby sprowadził stróża domu, zapewne miałby on klucz uniwersalny.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 03-05-2015, 22:38   #49
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Kręgi w zbożu, lądowania kosmicznych spodków w Roosevelt, Wielka Stopa, Iluminaci. Twarz Jezusa w brudnym oknie, Ludzie-Krety i Strefa Mroku - ludzie kochali teorie spiskowe. Im bardziej pokręcone i nieprawdopodobne, tym z większym zaparciem i entuzjazmem wyszukiwali ich potwierdzenia. Pseudo faktów naukowych, oraz odwołań do historii, Biblii, czy najnowszej broszurki Wallmartu - czepiali się wszystkiego, byle tylko nie wyjść na nawiedzonych baranów, węszących sensację chociażby pod deską klozetową w łazience sąsiada…
Nadawca dziwnego maila jak ulał pasował do powyższej grupy...lecz w przeciwieństwie do nich, nie próbował wcisnąć dziennikarce ideologicznych bzdur. Wraz ze zdjęciem przesłał spory komplet informacji, zabezpieczając się przed standardowym wyśmianiem. Podał koordynaty, rozpisał z grubsza wszystko co zapamiętał. Wypunktował krok po kroku przebieg dziwnego wydarzenia i ku uciesze czytającej - szczęśliwie nie wspominał nic o kosmicznych Yeti.
-Co o tym sądzisz? - kobieta uniosła wzrok znad laptopa i zogniskowała uwagę na Ramizie. W pokoju zapadła cisza, podczas której dziennikarz trawił usłyszane właśnie informacje, a gdzieś na dnie jego oczu dostrzegła zazdrość. No tak… żałował że to nie jemu podesłano podobny trop. Każda hiena chciałaby kości dla siebie.

- Facetowi widać zależy by w razie czego dało się trafić na miejsce. Chce być wiarygodny - zaczął ostrożnie wychylając się w stronę niewielkiego stolika po szklankę herbaty. Minę miał zamyśloną - Chyba lubi pisać i w ogóle nadaje jakby miał przykre doświadczenia z własną wiarygodnością...ale adres jest dość dokładny na ile można mieć dokładny adres w górach.

-I nie wspomina o potworze z Loch Ness, ani o małych, zielonych ludzikach - Conie dorzuciła ze śmiechem swoje trzy grosze. Po chwili jednak spoważniała, pochylając głowę nad ekranem laptopa, aby dokładniej przyjrzeć się zdjęciu - To by wyjaśniało kilka kwestii i dodatkowo dorabiało garść nowych, niewygodnych problemów. Wiesz co by się stało, gdyby nagle okazało się, że to nie wypadek, tylko celowe działanie na szkodę sojuszniczej armii.

Mężczyzna drgnął ,a kilka kropli herbaty uciekło z hubka i wylądowało na drewnianym blacie. Zupełnie jak Amerykanka, wciąż odczuwał zawroty głowy i efekty nocnej eskapady na lotnisku, a nerwowa sytuacja nie wspomagała powrotu do motorycznej normy. Westchnął ciężko, odpowiadając przez zaciśnięte zęby:
- Jakby się okazało, że jakiś samolot zestrzelił ten śmigłowiec...to mamy kolejny kocioł. Jeśli Jankesi to odkryją...nie, nie ma mowy żeby odpuścili. W końcu zginęli ich “chłopcy”, będą chcieli dostać głowy winnych na srebrnej tacy. Nieważne czy ich wina okaże się prawdziwa, czy tylko porobią za kozły ofiarne. Takiej potwarzy nie zignorują.

- Pytanie czy specjalnie ktoś ich zestrzelił, czy przez pomyłkę. Ale to trzeba by chyba pogadać z kimś kto się zna na lotnictwie… - spojrzała wymownie na rozmówcę, na co ten się tylko roześmiał.

- Constance, mam dużą rodzinę i grono przyjaciół...ale przeceniasz moje możliwości - rozłożył przepraszająco ręce - Tak daleko moje znajomości nie sięgają.

- Trudno - parsknęła - Skupmy sie na tym co mamy i zróbmy przegląd wojskowych do których uda się dotrzeć…

- Może pogadaj z tym swoim Newportem? - Ramiz wciął sie jej w zdanie, posyłając szeroki, bezczelny uśmieszek - Chyba cię lubi… tylko nie mdlej mu tym razem. Faceci lubią akcje gdy mogą wyratować damę z opresji i wykazać się rycerskością...ale co za dużo to niezdrowo.

Gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak padłby martwym trupem na miejscu. Dziennikarka skrzywiła się obracając głowę w kierunku okna. Ostatni wieczór zakończył się dość dramatycznie, choć początek i środek spotkania z dyplomatą przebiegł bardzo...przyjemnie i w przyjaznej atmosferze, szczególnie wyprawa do hotelu. Miała nadzieję, że Jeremy nie ma jej za złe niespodziewanego finału.
- Muszę mu podziękować za pomoc. Jemu i temu ochroniarzowi. Gdyby nie oni… ehhh - machnęła ręką. Jakże nie znosiła mieć długów wdzięczności u kogokolwiek. - Zostaje jeszcze Farid. Mówimy mu o mailu? To gliniarz ze stolicy i raczej nie będzie wiedział co się stało w górach. Radary i samoloty są raczej wojskowymi zabawkami...ale wypadałoby go poinformować. Niech się przygotuje na najgorsze i ma oczy otwarte.

-A Rob?

W pokoju zapadła cisza, przerywana jedynie dochodzącymi gdzieś z głębi domu odgłosami kuchennej krzątaniny. Farah, siostra Ramiza bardzo przykładała się do roli opiekunki i pielęgniarki, skacząc i trzęsąc się nad parą dziennikarzy z entuzjazmem nadopiekuńczej matki. Co kwadrans donosiła napoje, przekąski i nowe porcje leków. Nosy też bym im wycierała, jeśli tylko dostałaby na to przyzwolenie.

- Roberta na razie wyłączamy z akcji. - Constance westchnęła. Szkoda, lubiła Anglika...ale niektórymi kośćmi nie wolno się dzielić.

Czas do przybycia policjanta upłynął im na dogrywaniu szczegółów i budowaniu planu na najbliższe godziny. Żadne z nich nie nadawało się do czegoś bardziej skomplikowanego, niż wędrówka do kibla i z powrotem na kanapę. Wycieczkę w góry trzeba było odłożyć, przynajmniej na tą chwilę. W międzyczasie Conie odpisała na kłopotliwego maila, dziękując nadawcy za informacje i zapewniając że wierzy mu bezgranicznie. Dodała też kilka tekstów o podziwie i odwadze dla jego poczynań oraz oddaniu i zaangażowaniu w sprawy bezpieczeństwa kraju. Uprzejmość nikogo jeszcze nie zabiła, za to potrafiła zjednać czyjeś serce. W obcym, targanym wojną kraju, życzliwe ludzie były towarem deficytowym i na wagę złota.


***



Farid pojawił się lekko spóźniony, od progu przepraszając i tłumacząc się kłopotami w pracy i wzmożonymi procedurami bezpieczeństwa na ulicach. Nawet on musiał poddawać się kontrolom i legitymować co kilkaset metrów, przy każdym punkcie obsadzonym przez uzbrojonych, podejrzliwych ludzi. Z ulgą dosiadł się do cierpiących i zaczął gadać.
Z początku rozmowę prowadził Ramiz, a dziennikarka jedynie przysłuchiwała się jej z uwagą, błądząc wzrokiem od jednego końca pokoju do drugiego.
- Ślady zabójcy wskazują, że zabójca White'a był sam. N wykryto śladów drugiej osoby jak na razie. Buty miał chyba jakieś sportowe i lekkie sądząc po odcisku. Czyli dość popularny typ. To trochę budujące bo przynajmniej nie ciężki wojskowo-policyjny - stróż prawa westchnął z wyraźną ulgą - Jakby się okazało, że na odwrót to w ogóle by się Sajgon zrobił.

-Co się z nim stało po zajściu? Wiadomo w którą stronę sie udał? Monitoring coś wyłapał - w końcu dołączyła do dyskusji, unosząc pytająco brew.

- Po zajściu musiał odjechać samochodem, pewnie czekał na niego na zapleczu. Z monitoringu widać jakiś dość zwykły ciemnopomarańczowy samochód o popularnej taniej marce... stary model hondy Civic . Widzieliśmy kierowcę czekajacego w samochodzie i pasażera który wychodzi ze sportową torbą przed zamachem i wraca szybkim krokiem.

- Jak był ubrany? - padło kolejne pytanie, a policjant prychnął.

- Nie spodziewaj się płaszcza z Matrixa. Był na sportowo, z kapturem na łbie, więc nie widać twarzy. Raczej sprawny i szczupły w sensie, że nie kuleje, nie potyka się. Generalnie wygląda, że przyjechali, wysiadł, strzelił, wrócił i pojechali. Niedługo potem jeszcze widać ochroniarzy ambasadorów jak docierają do centrum i ich szukają ale oczywiście nic nie znajdują.
-Oczywiście - teraz to Conie pokręciła głową i prychnęła - Zawodowcy nie zostawiają śladów. A to całe ugrupowanie..wiesz, to co się przyznało? Na pewno znacie ich aż za dobrze. Co to za banda?

- Tak, znamy tych pseudokomunistów - w jego głosie zabrzmiało zmeczenie i zagubienie. Przez krótką chwilę przestał zgrywać twardziela i stał się zwykłym, zaniepokojonym obywatelem - Zazwyczaj ograniczali się do wieców i demonstracji. Wybuchem wyskoczyli pierwszy raz. Trwają spekulację czy to faktycznie oni..bo to takie studenciaki na dobrą sprawę. Trochę dziwne skąd skołowali bombę i jeszcze zamach przeprowadzili... i to tak skutecznie.

- A może tym durniom zmienił się przywódca? Połączyli z kimś siły... albo ktoś ich używa jako zgrabnej zasłony dymnej. Nie pojawili sie ostatnio w mieście jacyś “Zaprzyjaźnieni separatyści?” z innych ugrupowań? - do dyskusji włączył się Ramiz.

- To możliwe. Poza tym, wiecie. Jeśli pojawia sie ktoś nowy to mi się nie melduje na komisariacie, ale to też mozliwe. Tyle, że na razie nie mam pojęcia po co mieliby współpracować własnie z nimi i dlaczego. Co konkretnie chciał osiągnąć, ani jak przekonał ich do zmiany taktyki na bardziej drastyczną. Na razie szukamy tego ich lidera bo się gdzieś zaszył. Nie wiadomo gdzie jest. Trzepiemy na razie na komisariatach tych których dorwaliśmy na mieście. Może coś z tego wyjdzie. - wzruszył ramionami policjant.

Constance powtórzyła jego gest i uśmiechnęła się szelmowsko.
- Jesteś po służbie prawda? Mam małą propozycję - zdjęła laptopa z kolan i podała go Faridowi. -Przeczytaj maila i powiedz co robisz wieczorem...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 04-05-2015, 20:36   #50
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Dzięki za dialogi Pipowi i Azowi

Spotkanie z Ahmedem zbilżało się nieuchronnie. Marines uzgodnili z Jeremy’m dokładne ustawienie. Połowa stała na jednym końcu ulicy przy której znajdowała się kawiarnia, a druga połowa przy przeciwległym krańcu. Dodatkowo po dwie osoby siedziały w furgonetkach, a Lance Vernon miał za zadanie obserwować wejście do lokalu.

-Tylka pamiętaj, sir, na wypadek strzelaniny zachowaj czujność i schowaj się za jakąś przeszkodą. Miej na uwadze gdzie są okna a gdzie filary - Lance wskazał na samochód przed wejściem do kawiarni. - Czuję, że może się zrobić gorąco

Jeremy spojrzał na drogi zegarek - “Już czas…”. Pewnym krokiem wszedł w progi ekskluzywnej kawierenki. “Plan A”, który zakładał szturm na Ahmeda po wyjściu ze spotkania miał prawie same wady. Ale nie wiadomo było czy muzułmanin miał obstawę i co ta obstawa wiedziała. A dyplomata był prawie pewien, że dojdzie do strzelaniny ulicznej, bo sukinsyn nie mógł działać w pojedynkę. Dlatego optymistyczny “Plan B” zakładał likwidację Ahmeda na osobności i był znacznie bezpieczniejszą opcją - ale mniej realną, jak sądził attache.

Kontraktor doskonale wiedział co do niego należało. W przypadku umówionego znaku miał za zadanie przekazać informację o ewentualnym ataku lub - w przypadku zauważenia niebezpieczeństwa na ulicy - podjęcie decyzji o szturmie samemu.

Marines mieli natomiast znaleźć jakiegoś tubylca, żeby go przekupić małą sumką dolarów. Jeśli by im się to nie udało - obowiązek śledzenia Ahmeda w przypadku realizacji “Planu B” spoczywał na jednym z nich.

Jeremy wszedł do środka kawiarni i usiadł przy umowionym stoliku. Okazało się, że knajpka jest całkiem przyjemna. Widząc gościa i do tego elegancko ubranego zagranicznego turystę zaraz pdszedł do niego kelner o typowo tubylczej urodzie by przyjąć jego zamówienie.

Wkrótce też czekał tak przy tym co zostało mu przyniesione na stoliku. Dostał krótkiego sms’a od szefa oddziału marines, że tubylca - szpiega nie znaleźli ale jeden z policjantów się zgodził na tę robotę za 500 dolarów. Jeśli Newport się zgadza zapłacić to może to zrobić. Siedział i czekał na pojawienie się tego tajemniczego Ahmeda. Ponieważ poza głosem w telefonie w ogóle nie wiedziel jak on może wyglądać podejrzani byli wszyscy w okolicy kawiarni. A z powodu lunchu i jak widać popularności tego lokalu było całkiem tłoczno w tej restauracji.

“Niech idzie, potem mu zapłacę” - odpisał Jeremy. Na zarobki nie mógł narzekać, toteż 500 dolarów w obliczu tak ważnej sprawy niewiele znaczyło. Schował telefon z powrotem do kieszeni, splótł dłonie i położył je na stoliku czekając na tubylca.

Czekał chwilę gdy otrzymał drugiego sms’a. “Zgadza się. To potrwa. Załatwiają cywilne ubranie.”. Nie miał pojecia jak wygląda owo załatwianie ubrania ani ile to potrwa ale nie miał okazji dłużej się nad tym zastanawiac bowiem zadzwonił telefon którym posługiwał się ten cały Ahmed.

- Aaa! Mój przyjaciel Jeremy! Ty przyjść? Przyjść sam? Masz pieniądze w tej walizce? Tak? Dobrze. Idź do męskiego kibla. Od razu. Sam. Bez numerów bo nie robimy interes. - tubylec niemiłosiernie kalecząc ojczysty język dyplomaty przedstawił całkiem kzwięźle i konkretnie swoje rządania. Jeremy już wcześniej wodząc wzrokiem po sali zauważył znaczek oznaczajacy toalety. Należało przejść przejść przez salę i koło baru. Wówczas jednak odszedłby od w miarę bezpiecznej strefy przy oknie. Ale zwłoka czy ściema mogła wzbudzić czujność i tak chyba podejrzliwego krętacza.

- Już idę - krótko odpowiedział dyplomata.

“Nóż” - zadźwięczyło mu w głowie. “Jak mogłem być tak głupi?”. W razie komplikacji nóż rozwiązywał sprawę po cichu i bez komplikacji. Wystarczył pewny ruch ręką. Ale czy rzeczywiście to był dobry pomysł? Czy Jeremy byłby w stanie zabić człowieka nożem? Lance Vernon siedzący nieopodal z pewnością trzymał przy sobie nóż. Attache mógł po prostu podejść i go o to poprosić. Albo pójść do toalety, wręczyć fałszywą walizkę i czekać na rozwój wydarzeń. Jeśli Ahmed działał w pojedynkę, był już trupem.

Jeremy postanowił się ubezpieczyć. Może nie zaatakuje przeciwnika, ale przynajmniej będzie miał narzędzie do samoobrony, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. Podszedł do Vernona, nie zwracając specjalnie uwagi na swoje ruchy i bokiem do kontraktora, tak jakby tylko obok niego przechodził, powiedział szeptem:
- Potrzebuję nóż. Pilnie.
Lance podkulił nogę i odpiął pochwę z nożem, po czym pod stolikiem przekazał broń dyplomacie. Nie spojrzał na niego, patrzył dla niepoznaki w inną stronę.
- Gdzie? - zapytał półgłosem.
- Kibel - zabrzmiała równie cicha odpowiedź. Byli blisko. Gdy Jeremy znalazł się kilka kroków od kontraktora, Lance niby przypadkiem zrzucił na podłogę pojemnik na serwetki. Gdy się po niego schylał, nadał przez komunikator informację dla Marines: “W toalecie. Niech tyły będą w pogotowiu."
Podniósł serwetki i nieznacznie odsunął stolik. Musiał być w każdej chwili gotowy na to, aby popędzić do toalet, wywalić barkiem drzwi i nacisnąć spust szybciej, niż przeciwnik.
Jeremy szedł niczym skazaniec na śmierć. Serce waliło mu jak nigdy dotąd. Nóż włożył za pasek z tyłu spodni. Otworzył drzwi do toalety, obawiając się nadchodzących wydarzeń.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White

Ostatnio edytowane przez del martini : 04-05-2015 o 20:40.
del martini jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172