Białowłosy towarzysz krasnoluda i odpowiedział mu gestem który powtarzał już wielokrotnie od kiedy weszli na teren Miasta Namiotów, unosząc ukryte w skórzanych rękawicach dłonie w poddańczym geście. – Spokojnie. I tak nie mam zamiaru taszczyć tego całego złota osobiście. – Odpowiedział swoim stosunkowo wysokim głosem, w czasie gdy podążył w krok za krępym kompanem. Nie wydawał się obrażony , ba , chodził raczej całkiem uśmiechnięty. Sposób w jaki Oswalt się z nim komunikował zawsze go bawił. – Poza tym Oswalcie, jestem pewien że w tym cudownie różnorodnym miejscu znajdziemy odpowiednią ilość pieniędzy, by zadowolić oba nasze serca. -
Przez te dwa dni półdrow starał się nie prowokować lokalnych jak i przyjezdnych, ale mimo że wytężał swoje nikłe zdolności dyplomatyczne, agresorzy zawsze znaleźli jakiś powód. Na szczęście, po drodze do Ilryna stał Oswalt, który gasił zapał napastników w ten czy inny sposób. Dobrze, że dwójka miała w miarę podobny stosunek i cele w życiu, przez co rzadko kiedy miałyby miejsce poważniejsze kłótnie między kompanami.
Ilryn poruszał się zawsze o krok za krasnoludem, nieco po jego prawicy. Błyszczące, niebieskie oczęta szybko zbadały zgromadzoną najemniczą hałastrę, gdy już dotarli na miejsce. Podobnie jak Oswalt, półdrow pozdrowił zbieraninę uśmiechem i skinieniem swojej głowy. Z rękami splecionymi za plecami, przysłuchiwał się pracodawcy, w czasie gdy oczy poznawały kolejne szczegóły pozostałych osobników. No proszę, znalazły się nawet elfy tak daleko na południu…
Gdy wreszcie wszyscy się wypowiedzieli, także półdrow zabrał głos – Cóż, jest nas tu całkiem liczna grupka. Zanim zaczniemy pracować, warto wiedzieć kto ostatecznie pisze się do współpracy. – Przeniósł spojrzenie na młodą dziewczynę, a kąciki jego ust mimowolnie uniosły się ku górze. – Miła Panienko, jeśli dobrze zrozumiałem, służymy jako pośrednicy, którzy mają wyszukać pewną osobę i przygotować spotkanie. Osobiście nic nie będziemy kraść. Troszkę zastanawia mnie, czemu akurat wybrano do tego osoby, jak mniemam, z poza lokalnego półświatka, ale cóż złotu się nie odmawia. – Powiedział uśmiechając się nieco szerzej i lekko kiwając głową . – Gdy już pozostaną zainteresowani i przekonani, chętnie podzielę się paroma uwagami które chciałbym by zostały uwzględnione w planie naszego, cóż, wspólnego działania. -
Półdrow prezentował spory kontrast względem niskiego towarzysza w berecie. Był wysoki jak większość ludzi, chociaż o wiele smuklejszy. Miał białe włosy, sięgające gdzieś za łopatki, których część pozaplatana była w cienkie warkocze zakończone metalowymi koralikami. Sama twarz przez wymieszaną krew była dość androgeniczna i łagodna w rysach, jednocześnie nie będąc odpychająca. Zaostrzone uszy przyozdobione były zapewne stalowymi kolczykami , które psuły idealną symetrie twarzy Ilryna. Skórę jak większość półdrowów miał popielatą, chociaż zapewne lekko ciemniejszą niż jego dalecy pobratymcy z północnego-zachodu. Białe brwi Ilryna były wyjątkowo cienkie, chociaż wyraźnie odznaczały się na ciemnej skórze. Tuż pod nimi znajdowała się para dużych, błękitnych oczu o kształcie przypominającym przechylone migdały. Miał na sobie solidnie wykonaną, chociaż doświadczoną przez trakt ćwiekowaną skórznie, ciasno opinająca jego podłużną sylwetkę. Spod impregnowanej skóry dostrzec można było odzienie koloru czerni i fioletu, a także przez jego prawe ramie przykryte było płaszczem sięgającym jego kolan. Poza typowym podróżnym ekwipunkiem i nieco chudym plecakiem, przy pasie dyndał buzdygan, a co bystrzejsze oko dopatrzeć mogło ciasny i płaski pojemnik nieco nad jego lewym pośladkiem, z którego wystawały lotki bełtów. Przy pasie wisiała także lampa oliwna z kapturem.
Sama postawa półdrowa była neutralna, pozbawiona ewentualnej zuchwałości czy gnuśności. Jednak to spojrzenie tych dużych, błękitnych oczu które zapewne prześledziło już każdego tutaj zgromadzonego , zdradzało ostrożność która nie opuszczała go nawet na moment. |