Berek, zwykła dziecinna zabawa. Miał wszakże do czynienia z dzieckiem, może dwunastolatkiem, którego chora technologia zmieniła w podrasowanego posłańca z głową na tacy. Teriyaki, a raczej jego pozostałości poleciały po prostej energicznej trajektorii. Specter był jednak przygotowany, jego nadwyrężonym ciałem i umysłem ponownie zawładnął Unreal, zamieniając rzeczywistość w spowolnioną senną marę; miejsce o wielkich możliwościach jeśli pozwoliło się popłynąć w tym neuro-technologicznym amoku. Był co prawda jeszcze lekko pijany, ale chłód przepływający bezpośrednio przez jego nerwy ostudził go. Mimo wszystko poczuł się lekko zbity z tropu. Istota nie zamierzało go zabić, pogrywała z nim jak z głupim Jasiem. Miał go na linii strzału, soft nie kłamał- czysto i potencjalnie zabójczo. Z minimalnym opóźnieniem niezdecydowania wystrzelił. Rozległ się potężny huk mogący być równie dobrze wzięty za bliskie uderzenie pioruna. Ted został na chwilę sam z swoim gniewem znów zatopiony w wojnie i swojej kongijskiej porażce, którą odznaczono medalami. Naprawdę nigdy sobie nie przebaczył a teraz mógł wyładować swoją frustrację, która tkwiła w nim przez lata. Ostra, dymna woń prochu podrażniła powonienie, chyba go zlikwidował.