Ból... Wszechogarniający ból płynął z każdego fragmentu ciała Enei. Niczym w potwornym kalejdoskopie kończyny kobiety przenikał żar palników acetylenowych, tysiące mikroskopijnych igieł, ogień żrących kwasów, serie wysokonapięciowych elektrowstrząsów. Udręka wydawała się trwać wieczność i nic nie wskazywało na to, by miała się skończyć. W akcie bezsilnego sprzeciwu Enea zawyła przeciągle - i tak zbudził się gniew...
Nagle wszystko ustało. Pozostał tylko szum krwi w uszach, tętno rozsadzające czaszkę, czerwona mgiełka przesłaniająca wizjery i szaleńcza chęć mordu.
Enea nie oceniła sytuacji. Nie analizowała uzbrojenia wrogów. Słysząc komendę intruza, rzuciła się ku grupie przeciwników wyjąc potępieńczo. Nie wybierała - wszyscy, włączając w to intruza do złudzenia przypominającego jej brata, mieli cierpieć i umrzeć. |