Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2015, 14:32   #101
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Bo z szybkością walczy się szybkością

- Przyszedłem wam dupy ratować. - rzucił Surokaze do swojego ucznia. - Więc bądźcie mili i stańcie w jakimś miejscu, gdzie dostęp będzie tylko z jednej strony. - wydał polecenie.
Calanir niezbyt był zachwycony zdegradowaniem do roli panienki wymagającej ochrony, ale fakt, że nie był w stanie ogarnąć tego, co się przed chwilą wydarzyło, sprawił, że nie miał zamiaru się kłócić.
- Łap. Należał do tego różowego ciołka. - młodszy elf rzucił zdobyczny miecz w stronę białowłosego. - Chyba ci się przyda.
- Dzięki. A teraz… wtrącajcie się tylko w ostateczności.
Nowa broń i sytuacja wymusiły zmiany w ustawieniach w orężu Suro. Gluttony w dalszym ciągu znajdował się w prawej ręce. Miecz Nino trafił do lewej. Katany Haru znalazły się w wietrznych dłoniach, a rękojeść czarnej katany między zębami. Mithrilowe ostrza w dalszym ciągu pokrywały przedramiona szermierza.
Walka z dwójką prawie tak samo szybkich przeciwników nawet bez ochrony swych towarzyszy nie była łatwa. Ale nie była niemożliwa.
- No to dawajcie. - rzucił do kobiety i niziołka, wkładając w te słowa swoje przywódcze cechy. Odpalił jednocześnie swój wietrzny zmysł, by znaleźć słabe punkty u wrogów. Zamierzał na razie walczyć w defensywny sposób, odrzucając tę dwójkę jak najdalej od Calanira i Aarona.
- Te, długouchy, lepiej stąd spadajmy. - wtrącił się opętaniec, szturchając łokciem elfa, po czym wskazał wzrokiem na najmniej solidnie wyglądającą ścianę pomieszczenia. - To jak? Na trzy-cztery? - zapytał, sięgając do spodni po leczniczą miksturę, którą odkorkował i wlał sobie do gardła, po czym przygotował się do szarży. - Trzy… czte… ry! - zakrzyknęły demony, rzucając się w kierunku wskazanej wcześniej ściany z zamiarem przebicia się przez nią.
- Jak przez ciebie zginiemy, to w piekle skopię ci dupę. - rzucił Calanir, pokrywając swoje ciało elektrycznością i ruszając z natarciem na ścianę.
Cechy elfa zadziałały - a przynajmniej na mniejszego z wrogów. Niziołek skoczył w jego stronę, celując kunaiami w gardło długouchego. Nie zdołała jednak obejść defensywy stworzonej z dwóch ogromnych ostrzy, które Surokaze trzymał w dłoniach. Wietrzny zmysł otoczył niska istotę, dając elfowi informacje o położeniu witalnych organów. Ponadto wiatr pozwolił mu dowiedzieć się, że elektryczność wypełniała też część ciała wroga- była niczym silnik dający mu energię do walki.
Kobieta jednak zignorowała elfa, ruszając w stronę Arona. Jej pięść otoczyła kula z energii, gdy szykowała się do ciosu. Elf mógł próbować ją zatrzymać, ale to po części odsłoni go na dalszą szarżę niziołka.
- A wy kuźwa gdzie się ruszacie?! - Suro wysyczał do Aarona i Calanira. - Jak przez was zostanę ranny, to sam wam dupy złoję.
Białowłosy uformował z wiatru cztery tarcze. Dwie z nich miały przyjąć na siebie szarżę niziołka, a dwie zatrzymać kobietę przed atakiem na posiadacza demonów. Przynajmniej w pierwszej części planu. W drugiej miały zaatakować niczym wirujące dyski.
- Myślisz, że chcemy tu z tobą zdechnąć!? - ryknęły demony, nie zatrzymując się ani na moment. - Spieprzamy stąd, więc zajmij się nimi na moment i więcej nie będziemy wam przeszkadzać!

Gdy tylko elf zwrócił się w stronę dziewczyny, niziołek odbił się od ziemi, obierając na cel kark Suro. Elektryczność pokryła jego ostrza, jednak te nie zdołały sforsować powietrznych tarcz, które swymi wirującym powietrzem, powstrzymały cios. Następne pojawiły się przed pięścią dziewczyny, która nie zawahała się nawet na chwile, uderzając w nie z pełną mocą. Pierwsza z osłon została zdezintegrowana przez rozpad dziwnej energii, z której składała się kula, druga natomiast spotkała się z pięścią osobniczki. Jednak prędkość i siła dziewczyny, pozwoliła jej porzebić osłonę, chociaż wytraciła na to dużo mocy. Przez to Arona został jedynie muśnięty w policzek. Pięść poruszała się jednak tak szybko, iż było to niczym cięcie nożem - z rany pociekła krew.
- Te ździro nie rozpędzaj się tak. Ja jestem twoim przeciwnikiem. - warknął Suro. Skoro defensywa nie spełniała w pełni swej roli… trzeba było przejść do ofensywy. Ręce elfa - zarówno te prawdziwe, jak i sztuczne - rozmyły się od szybkości, gdy białowłosy zaczął posyłać w stronę przeciwników kombinacje wietrznych cięć i pchnięć. Zaczął tuż przy Aaronie i Calanirze, by odciągnąć od nich zagrożenie.
Elf ruszał sie tak szybko, że dwoił się i troił w oczach. Kanonada wietrznych ataków ruszyła na dwie strony, odpychając obu przeciwników. Mały przeciwnik przyspieszył się swoją elektrycznością, jednak mało mu to pomogło - jedno z cięć trafiło prosto w niego. Rozcięło ubranie, jak i skórę, sprawiając, że krew bryznęła na ziemię, a ten opadł na posadzkę. Nie była to śmiertelna rana, ale wystarczająca, by na chwile wyłączyć go z walki. Dzięki temu Suro mógł skupić sie w pełni na kobiecie, która z połowiczną salwą radziła sobie nader dobrze. Dziewczyna zaczęła ponadto wypuszczać kanonadę setek małych kul z różowych energii, tak że teraz oboje zasypywali się atakami. Raim nie mógł unikać ciosów z powodu wycofujących się sojuszników, więc odbijał je swymi mieczami między jednym atakiem a drugim. Kręcił ostrzami, przerzucał je z ręki do ręki, zbijając nadlatujące ciosy, które rozbijały się na ścianach pomieszczenia.
Z drugiej strony dziewczyna o pustym spojrzeniu, tańczyła między jego cięciami, okazjonalnie odbijając jakieś ramieniem czy nogą. Jednak tutaj dała się we znaki minimalna różnica w prędkości. Dwa wietrzne cięcia rozcięły lekko jej bok, jednak nie pojawiła się żadna krew, jedynie kilka kabli ujrzało światło dzienne.
W tym czasie Aron bez problemu przebił się przez ścianę, wraz z Calanirem opuszczając pomieszczenie.
- Robot hm? - westchnął elf. Co prawda jakoś go to nie dziwiło, ale jednak było pewnym utrudnieniem. Na szczęście tylko utrudnieniem. No i obok znajdował się pojemnik z krwią. Można było to wykorzystać. Miecze znowu zostały przerzucone w dłoniach białowłosego. Gluttony wylądował w dodatkowej wietrznej dłoni, a katana zajęła jego miejsce. Legendarne ostrze wystrzeliło w stronę leżącego niziołka, by wyssać z niego nie tylko krew, ale i duszę. Szermierz natomiast ruszył na przeciwniczkę. Nie miał zbyt skomplikowanego planu. Ot nie dając się zranić, zadać jak najwięcej obrażeń robotowi.
Frontalny atak pod wpływem emocji rzadko był dobrym pomysłem. Elf rzucił się do przodu, zaś oczy dziewczyny błysnęły mocniej, a z jej ciała wystrzeliła potężna fala energii, która objęła wszystko dookoła niej. Cios energetyczny był na tyle szybki i nieprzewidywalny, że nawet elf nie zdążył odskoczyć, a siła ataku rzuciła nim na pobliska ścianę, o którą boleśnie uderzył. Gluttony, które wbiło się w niziołka, kończąc jego żywot, zadziałało niczym kotwiczka, nie pozwalając mu przebić się do sąsiedniej sali, bowiem byle jaki atak nie mógł przerwać posiłku ostrza.
Frontalne natarcie może nie było zbyt dobrze przemyślane, ale znowu tak źle się nie skończyło. Suro zyskał możliwość wyprowadzenia chyba swojego ulubionego ataku. Sztuczna ręka trzymająca rękojeść legendarnego miecza napięła się do granic możliwości. Ciało białowłosego pokryło się wiatrem. Szczególne jego skupiska, w postaci świdrów utworzyły się na plecach i stopach szermierza. Cała jego sylwetka zaczęła drżeć. Porzucił ostrza trzymane do tej pory w swych prawdziwych dłoniach, by móc lepiej pochwycić Gluttony i… wystrzelił w stronę kobiety, korzystając z każdego możliwego przyspieszenia swego ciała.
Zamierzał po drodze chwycić wbity w ciało niziołka miecz i z przyłożenia wystrzelić w przeciwniczkę smugą rozgrzanej krwi. Nawet jeśli pomylił się, zaliczając ją do robotów, to ten atak powinien jej wyrządzić spore szkody.
Oczy dziewczyny na chwile zaszkliły się i zmieniły barwę na odrobinę ciemniejszą. Elf zniknął i pojawił się przed nią, gdy jego miecz poczęła opuszczać rozmyta od prędkości smuga krwi. Dziewczyna wygięła się jednak do tyłu, jak gdyby chciała zrobić mostek, a atak przeleciał nad nią, przepalając ścianę po przeciwnej stronie. Jednak elf wiedział, że w takiej sytuacji nie będzie w stanie uniknąć ataku. Opuścił olbrzymie ostrze z góry, jak gdyby chciał ja przepołowić. Jednak ręce przeciwniczki, uderzyły w miecz od boków, łapiąc go tuż przed jej ciałem.
Usta dziewczyny otworzyły się, a elf dostrzegł tam błysk. Zniknął chwilę przed tym, nim laser urwał mu głowę. Jednak za wolno by całkowicie zniwelować obrażenia. Ostry czubek jego lewego ucha zmienił się nicość, wypalony do stopnia, po którym nic nie zostało.

Dym wylatywał z ust przeciwniki, która wyprostowała się mechanicznie z uśmiechem.
- Czyli tylko sterowanie manualne pozwala wyciągnąć z niej cały potencjał. - z ust robota, który nie poruszał nimi, wyleciały słowa, należące do znanego elfowi naukowca.
- Jak już się musisz wtrącać w walkę, to rób to chociaż po cichu. Od twojego pier.olenia chce mi się żygać. - Suro najwyraźniej nie przejął się faktem, że jego lewe ucho zaczęło przypominać ludzkie, a może adrenalina płynąca w jego żyłach uniemożliwiała mu zdanie sobie z tego sprawy. - Jestem taki wspaniały, taki mądry i silny. I nawet mam kutasa na pół metra, bo wsadziłem sobie w niego czterdzieści dziewięć centymetrów implantu. - zaczął przedrzeźniać Nino, szykując się do kolejnego ataku. - I nawet dzięki odpowiednim mechanizmom mi staje…
Białowłosy ruszył w stronę robota z trzymanym przed sobą legendarnym mieczem. Tym razem elf nastawiony był bardziej na unik, ale i ofensywnie był przygotowany. Ostrze otrzymane od Calanira i Night Storm zastąpiły katany Haru w wietrznych rękach i schowane za plecami szermierza, czekały na odpowiedni moment na wystrzelenie w stronę przeciwniczki.
- Nie ma sensu dalej walczyć. Przetestowałem, co chciałem, a ty nie masz na ten pojedynek czasu. - zauważył Nino, również przybierając defensywną pozę, za pośrednictwem swego robota. - Zagrajmy w quiz, czemu wpuściłem was na swój statek? - zagadnął, odskakując w tył, tak by trzymać dystans od elfa.
Suro, przez chwilę przyglądał się robotowi, w końcu jednak opuścił ostrza. Jego wietrzne ręce pozbierały bronie porozrzucane po sali, jednak nie miał zamiaru ich chować. Zwyczajnie wolał je mieć przy sobie, gdy będzie musiał szybko opuścić to pomieszczenie.
Dla pewności użył swojego wietrznego zmysłu, by sprawdzić co dzieje się z Calanirem i Aaronem.
- Bo chciałeś, byśmy się tutaj znaleźli lub chciałeś, byśmy się nie znaleźli gdzie indziej, lub nie wysłałeś odpowiednich eksperymentów, by nas powstrzymali. - odparł szermierz w dość ogólny sposób.
- Dobrze, analizujesz opcje, nie jesteś jednak taki głupi. -zaśmiał się robot, nie wykazując śladów agresji. Calanir i Latynos byli bezpieczni, żaden z klonów nie zbliżał się w ich stronę, wszystkie skoncentrowały się w kokpicie statku.
- Drugie pytanie. Czemu tak słabo chroniłem generatory?
- To wydaje się oczywiste. Byśmy je zniszczyli. - padła odpowiedź. - Dzięki temu nie będziesz musiał się męczyć z każdym z nas. Wystarczy, że nas stąd nie wypuścisz. Albo generatory to zwykła ściema.
- To byłoby zbyt proste. -zaśmiał się Robot. - Jednak po części masz rację. Chciałem, byście zniszczyli generatory, które dałem wam zobaczyć. Dzięki temu energia mogła spokojnie przepłynąć w jedno miejsce… to takie piękne, widzieć, że stworzyliście własny grób. - piskliwych śmiech wypełnił salę. - Chodź… pokażę Ci. Chce widzieć strach i desperacje na twojej twarzy Surokaze Raimie. Czuje to wspaniałe mrowienie w palcach, na myśl o tym widoku. Niczym w czasie pierwszej sekcji zwłok elfa… -rozmarzył się, powoli lewitując nad ziemią, w stronę jednych z drzwi.
- Musisz trochę nad sobą popracować doktorku, bo twoje prowokacje są do dupy. - odparł białowłosy. Szermierz zastanawiał się, co może być celem Nino, bo nie wydawało się, że ten chce zniszczyć statek. Wtedy Suro pewnie nie zostałby zaproszony do obserwacji, a dostałby propozycję powstrzymania tego wszystkiego. Czy źródłem energii, o którym mówił szaleniec było to, do którego wysłał El? Nie był pewny, ale dla pewności jeszcze raz przeczesał okolicę swym zmysłem, tym razem szukając jakiś śladów energii i najkrótszej drogi do niej.
- Co chcesz zniszczyć cały kontynent? - zapytał z kpiną, gotowy ruszyć, by zniszczyć skupisko mocy, o którym powiedział różowowłosy.
- To było by nierozsądne. Jeżeli chciałbym to zrobić, wcześniej przygotowałbym odpowiednia aparaturę do długoletnich badań rekonstrukcji ekosystemu, a to na pewno byście zauważyli na całym kontynencie. -zauważył, nie przecząc jednak, że posiada technologie umożliwiającą zrobienie czegoś takiego. Przechwałki czy nie? Trudno było ocenić.
- Wytłumaczę ci to na miejscu… oh nie mogę się już doczekać. - rzucił, znikając, a dokładniej ruszając z zawrotną prędkością w stronę energii, do której wysłał El. Jednak Suro nie wyczuwał tam kobiety.. ogólnie mało wyczuwał, jak gdyby energetyczne wyładowania, blokowały jego wietrzny zmysł.
Własny grób… Jeśli nie statek to co? Chciał wysadzić w powietrze całą okolicę? A może… Czy góra Tysiąca Pytań była w zasięgu? Nie wiedział tego, ale wolał się przygotować. Ruszając za Nino, zaczął gromadzić w sobie moc wiatru, by w razie potrzeby uwolnić ją w jednym potężnym podmuchu. Chociaż wątpił, czy będzie w stanie dokonać takich zniszczeń co Gort, to i tak miał zamiar w razie potrzeby spróbować.
Prędkość obojga pozwoliła im pokonać dystans w mgnieniu oka. Jednak im bliżej byli źródła energii, tym ruch był trudniejszy, bowiem powietrze były od dzikiej, nieopanowanej niczym energii. To ona nie pozwalała zmysłowi Suro działać, zakłócając swobodę przepływu. Zatrzymali się dopiero w sporej eliptycznej sali. Było tu dużo dziwnych urządzeń, których funkcji Surokaze na pewno nie byłby w stanie zrozumieć. Była też i El, pochwycona w dziwną sieć, elf łatwo domyślił się, z czego jest ona zrobiona - morski kamień. Skutecznie wysysał on energię z rudej kobiety, której twarz wykrzywiona była w grymasie wściekłości. Jednak to nie ją, Nino chciał elfowi zademonstrować, to było jasne. Niespodziankę przyszykowaną przez naukowca była...kula.




Gładka, na tyle duża, że potrzeba by dwóch dłoni, by ją unieść. Miała złota barwę i lewitowała w okręgu o tej samej barwie. Różne przewody i urządzenia doprowadzały do niej energię, która kotłowała się dookoła niczym wściekła zupa. Błyskawice strzelały w losowe miejsca, wypalając ślady na metalu.
- Piękna prawda? -westchnął geniusz, a suro bez trudu wyczuł w jego głosie rosnąca nutkę podniecenia. - Wpuściłem was tu tylko po to, by dokonać dodatkowych obliczeń. Twojej prędkości, siły tego idioty, mocy waszych statków i wszystkiego, co było potrzebne. Tylko po to, by zobaczyć wyraz twej twarzy… -zamruczał, odwracając robota w stronę Raima. - To jest bomba… nie wiem, czy znasz to słowo. W skrócie coś, co wybuchnie coś, co sami naładowaliście atakiem na moją twierdzę. Ale wiesz, co jest najpiękniejsze?! -zapiał, pełen wesołości. - Wyliczyłem jej zasięg rażenia tak, by nie ważne czy wyrzuci ją stąd ten murzyn, czy ktokolwiek z jego kamratów, dalej dosięgnęła całą ta okolice i obróciła ją w proch. - mówiąc to, wskazał palcem, na elfa, a ostatnie zdanie było przepełnione niemal orgazmiczną radością. - Tylko ty, możesz się wydostać! Jakie to piękne! Możesz zabrać bombę i zginąć ratując wszystkich, unicestwiony w najmniejszym nawet kawałku. Albo zostawić wszystkich, ratując siebie… no albo zginąć tu z nimi. Co wybierasz, Panie Raim?! Pokaż mi swoją wykrzywioną w strachu twarz, daj mi te radość. Rozumiesz, jak malutki wobec mnie jesteś? Tak słaby, że nawet ja decyduje o twoim życiu, nawet co do swej śmierci nie masz prawa decyzji!
- Wymieniłeś trzy możliwości. Ucieczka, bohaterska śmierć i głupia śmierć… A matka mi powtarzała, że czytanie książek nie szkodzi. - rzucił Suro, jakoś nie mając ochoty zademonstrować Nino przerażenia na twarzy. Zamiast tego znajdował się tam z lekka bezczelny uśmiech. - Pozwól Panie Zakompleksiony, że pokażę ci czwartą możliwość. - mówiąc to, elf rozpłynął się od szybkości, kierując się w stronę kuli. Sztuczne ręce dobyły czarnego miecza i katany w tym samym kolorze. Ich ostrza pokryły się niezwykle skondensowanym wiatrem. Podobnie jak cała sylwetka szermierza. Najwyraźniej miał zamiar przebić się do bomby bez względu na wszystko. W jego prawdziwych rękach tkwiło natomiast Gluttony. Nabrzmiałe żyły na przedramionach i dłoniach świadczyły o tym, że białowłosy tłoczy do legenradnej broni swoją krew. Gdy zebrało się jej wystarczająco dużo, ostrze przeobraziło się tak jak w przypadku walki z kryształowym smokiem. Paskudna paszcza rozwarła się w tym samym momencie, w którym Suro zamachnął się bronią, by ta pożarła bombę.
Surokaze płynął niczym wicher, między energetycznymi błyskawicami. Jego otoczone wiatrem ciało odbijało błyskawice, kiedy krew napełniała legendarne ostrze. Mimo że wszystko działo się niemal błyskawicznie, dla elfa wyglądało niczym spowolnione tempo. Ręka robota ruszyła ku jego przegubowi, by coś tam wcisnąć. Głos Nino wyrwał się ze wszystkich głośników.
- Widziałem, co potrafi ten miecz, nie pozwolę Ci!
Coraz wieje błyskawic było odbijanych przez ramiona pokryte wichrem jak ciało elfa. Paszcza miecza powoli zbliżała się do kuli, by połknąć ją w całości. Jej usta już obejmowały kulę, gdy palec robota dotarł na miejsce. Przycisk detonacji bomby został wciśnięty ułamek przed tym, gdy paszcza miała pożreć kulę. Gluttony pochwyciło ją, nim ta zdążyła w pełni się zdetonować, przenosząc lwią część eksplozji do swego bezdennego żołądka. Jednak mała część mocy zgromadzonej w kuli, zdołała uwolnić się na zewnątrz, uciec między nie do końca zaciśniętymi zębami miecza. Potem zaś był błysk i powoli cichnący, szaleńczy śmiech Nino.
Światło zalało okolice i pochłonęło elfa.


 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline