Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2015, 14:53   #27
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
S-Drow - szermierz

Grajek wszedł do mieszkania, na którego drzwiach widniała zaśniedziała liczba 13. Jeśli ktoś pomyślałby, że było to trzynaste lokum w tej kamienicy… poważnie by się zdziwił. Dwie pozostałe kawalerki na tym piętrze oznaczone były numerami 8 - ta należała do samego zakapturzonego - i 43. Najwidoczniej ktoś uznał, że kolejność jest tylko niepotrzebnym nikomu dodatkiem.
W środku nie było za dużo mebli, jedynie te niezbędne do funkcjonowania w miarę cywilizowany sposób. Wszystkie sztuk jeden. Szczur raczej nie miewał gości. Mieszkanie utrzymane było w czystości, sam gitarzysta niemal codziennie o to dbał.

Mężczyzna stanął naprzeciwko szczura i wykonał pełen szacunku ukłon.
- Witaj mistrzu Shu. – powiedział, będąc jeszcze zgięty, po czym już wyprostowany dodał: - Jak mistrzowi minął dzień?
Długie palce pogładziły rzadką brodę, gdy ten smakował słowa przed ich wypowiedzeniem. - Spokojnie, acz zarazem zaskakująco. - oznajmił tajemniczo, jak to miał często w zwyczaju. Szybko jednak zaczął tłumaczyć. - Spokojnie, gdyż przez długi czas nie zdażyło się nic niezwykłego, jedynie szara codzienność. Zaskakująco, gdyż odwiedził mnie ktoś, kogo się nie spodziewałem. Osoba, której nie mogę nazwać przyjacielem, bowiem jej nie znam, lecz ona mego przyjaciela znała bardzo dobrze.
Grajek zdążył się przyzwyczaić do specyficznego sposobu wypowiadania się swojego mistrza. Problemem było natomiast wyczucie czy należało zadawać pytania, czy czekać cierpliwie, aż szczurołak będzie kontynuował. Gitarzysta z reguły improwizował. Teraz uznał, że skoro ostatnio milczał, to pora na zadanie pytania.
- Wizyta była czysto towarzyska, czy stało się coś poważnego mistrzu?
- Przedstawiała pytanie, wymagające odpowiedzi. - odparł staruszek, powoli prowadząc Grajka do salonu, gdzie ten dostrzegł dwa nadprogramowe kubki po herbacie. Jeden opróżniony w pełni, drugi zaś do połowy. Czyli wizytujących było dwóch. - Nie można powiedzieć, iż była towarzyszka, gdyż chciał on czegoś ode mnie. Ale czy wszystko, czego chcemy to rzeczy poważne?
Grajek przebiegł kilka górnych pozycji z listy tego, czego chciał. Poważna może była co druga rzecz. Chociaż…
- Wszystko zależy od tego, co poszczególne jednostki rozumieją poprzez “poważne”. Dla jednych poważna może być zabawka, która towarzyszy im od najmłodszych lat. Dla innych jest to… tylko zabawka lub wręcz śmieć. - odpowiedział pewnym głosem - A można wiedzieć, czego ta dwójka od mistrza chciała?
- Dobra odpowiedź. -odparł staruszek, kiwając lekko głową. - Chcieli pomocy. Powiedziałem, że mogę spróbować jej im udzielić. -dodał, chwytając swój kubek z herbatą. - Aczkolwiek pomoc zależeć będzie od ciebie. Szukają oni kogoś silnego do najbliższego testu. -dodał, zerkając na Grajka. - Czy czujesz się silny? I czy chcesz razem z kimś wspinać się wyżej?
- Nie wiem. - padła standardowa odpowiedź zakapturzonego mężczyzny. - Jest to uzależnione od wielu czynników. Nie wiem, kim są i jak mi się będzie z nimi współpracować. Poza tym w drodze z przesłuchania tutaj spotkałem ciekawą dziewczynę. Jeśli już to raczej z nią bym wolał zawiązać drużynę, chociaż jej filozofia jest inna niż moja.
- Rozumiem. - przytaknął szczur. - Mimo to chciałbym, byś się z nimi spotkał. Ocenisz czy pasuje ci współpraca. Jeżeli nie i tak na tym zyskasz, będzie to bowiem kolejna możliwość do treningu, oraz poznania osób, które będą mogły być twymi rywalami w przyszłości.
- Nie mam nic przeciwko spotkaniu z tą dwójką i ich ocenieniu. Jednak nie obiecuję za wiele. - odparł Grajek. - Czy to spotkanie jest bardzo pilne?
- I tak i nie. Czekają bowiem oni w miejscu, gdzie tak wiele czasu spędzasz. Ale jeżeli nie chcesz się w nimi widzieć, mogę im przekazać, że nie masz na to teraz ochoty. -stwierdził szczur, upijając łyk naparu.
- Rozumiem. W takim razie załatwmy tę sprawę od razu. - Mężczyzna strzelił karkiem. - Nie wypada, by goście czekali - dodał, po czym ruszył w stronę przejścia do piwnicy. Było one ukryte za szafą, którą Grajek bez trudu odsunął.

Spiralne, szerokie schody oświetlone były rzędem lamp do zasilania, których z pewnością używane było shinso. Schody poprowadziły zakapturzonego trzy piętra w dół do drzwi, które pozbawione ozdób kosztowały kilkukrotnie więcej niż inne w tym budynku razem wzięte. Gitarzysta nacisnął klamkę, wchodząc do prostokątnego pomieszczenia. Było ono prostokątne, z wejściem pośrodku dłuższego boku. Prawa strona, pomimo że oświetlona jedynie pochodniami wręcz błyszczała.


Ta część piwnicy przerobiona była na świątynię ze świata, z którego pochodził szczurołak. Główny jej punkt stanowił ołtarz. Przedstawiał on trzy większe i dwa mniejsze posągi prawdopodobnie odlane ze złota. Jak Grajek się dowiedział, przedstawiały one to samo bóstwo. Mistrz zapytany, dlaczego potrzeba aż pięciu posągów ograniczył się do zdawkowej informacji: ”Religia tego wymaga”.
Lewa strona była przeciwnością prawej. Jeśli tamta była utrzymana raczej w tradycyjnym stylu, tutaj bez trudu można było dostrzec nowoczesność.


Była to siłownia. Jednak nie byle jaka domowa, a spokojnie mogąca uchodzić za profesjonalną. Było tam wszystko. Od hantli, poprzez ławeczki, czy drążki a na workach bokserskich kończąc. Jedyne co mogło martwić to liczby wypisane na obciążnikach. Nieraz trzycyfrowe i to nie zawsze z jedynką na początku.
Na środku pomieszczenia znajdował się ring, będący swoistym spoiwem obu części piwnicy. Liny i narożniki obszyte były miękkim materiałem, co plasowało je w podobnym okresie co siłownia. Podłoga natomiast pokryta była drewnem. Miało to być nawiązanie do świątynnej tradycji.

Przy ringu znajdowała się dwójka osobników. Jeden kręcił się lekko, oglądając przy okazji urządzenia do ćwiczeń. Był wysoki, o krótkich blond włosach i muskularnym ciele. Odziany w dobrze skrojony garnitur, z dość poważną, by nie powiedzieć ponurą miną, przyczepioną do twarzy.




Drugi z gości mistrza szczura, poruszał się zaś na wózku inwalidzkim. Jak zszedł po schodach na dół, pozostawało zagadką, chociaż urządzenie było na tyle nowoczesne, że zapewne potrafiło się unosić nad ziemią i pokonywać trudne podłoże. Również był blondynem, a kilkudniowa kozia bródka kręciła się na jego brodzie. Wyglądał na średnio zainteresowanego samą siłownią, a bardziej częścią religijną, jak i samym Grajkiem.

- Yo - przywitał się z nieznajomymi, lekko unosząc rękę. - Słyszałem, że szukacie osób do drużyny. Więc przejdźmy do rzeczy. Czemu miałbym z wami się trzymać?
- Witam! - odrzekł energicznie mężczyzna na wózku. Ten w garniturze, zerknął tylko na Grajka, unosząc lekko dłoń w geście powitania. - Jestem Książe, ty zapewne jesteś uczniem, o którym nam mówiono. - przedstawił się osobnik bez władzy w nogach, podjeżdżając do zakapturzonego. - Od razu do rzeczy? Podoba mi się to. - stwierdził, szukając palcami czegoś w ustach, ale nie znalazł tam tego, więc rozgoryczonym ruchem opuścił je z powrotem na koła pojazdu. - Bo mamy zamiar go zdać. -stwierdził w odpowiedzi. - Jesteśmy silni i potrzebujemy innych silnych osób, by zebrać komplet. A już na pewno potężny jest ten tutaj S-Drow. -dodał, wskazując kompana i przedstawiając go przy okazji.
- Możecie na mnie mówić Grajek. - odparł gitarzysta, przyglądając się uważnie każdemu z mężczyzn. Coś w nich było co… nawet nie potrafił tego właściwie nazwać. Gdzieś już ich widział? - Siłę za chwile sprawdzimy. Ale w drużynie nie powinno tylko o nią chodzić. - standardowo postanowił nie roztrącać kwestii, z którymi nie wiedział co zrobić. - Czemu chcecie się wspinać? - padło kolejne pytanie.
- Bo mamy życzenia. -odparł ten na wózku i poklepał swoją maszynę. - Mojego łatwo się domyślić. Stanąć na nogi byłoby przyjemnie, bo na razie nie znalazłem lekarza, który umiałby je naprawić. -stwierdził, po czym zerknął na swego kompana.
- Mam swoje powody. -odparł sucho S-drow, nie mając zamiaru rozdrapywać tematu.
- Twój powód jest dla mnie zrozumiały. - gestem głowy wskazał na Księcia. - A co do ciebie… - zwrócił się do S-Drowa. - Ktoś niewinny zginie przez to, że ty osiągnąłeś swój cel?
- Nie. -odparł krótko S-Drow. - Nikt nie zginie przez to, że spełnię swe życzenie. A może i więcej przeżyje. -rozwinął myśl, opierając się o metalowy pręt, jednego z przyrządów.
- Ostatnie dwa pytania i przechodzimy do praktycznych rzeczy. Do jakiej klasy należycie i z kim z was mam się zmierzyć byśmy sprawdzili swoją siłę?
- Ja jestem latarnikiem, S jest łowcą, to raczej oczywiste z kim. -stwierdził Książe, podciągając się lekko na swym miejscu.
- Tak, teraz już oczywiste. Ja jestem shinsoistą… chyba. - wyjaśnił W takim razie... S-Drowie, zapraszam na ring.

Samemu jednak ruszył w stronę ołtarza w świątynnej części piwnicy. Stanął przed nim i przez chwilę tkwił w bezruchu ze spuszczoną głową. Jego mistrz niemal dosłownie wbił mu ten zwyczaj w głowę. Chociaż z czasem sam zaczął uznawać słuszność tego “rytuału”. Pozwalał skupić uwagę na nadchodzącej walce i usunąć z umysłu niepotrzebne myśli - których w przypadku Grajka i tak nie było za dużo.

Następnie mężczyzna skierował się ku ringowi. Zatrzymał się jednak przy Księciu.
- Gdyby ktoś uleczył ci nogi… co byś wtedy zrobił? - zapytał, chociaż zdawało się, że niespecjalnie się tym interesował.
- Prawdopodobnie wszedł na wieżę właśnie na nich. -odpadł lekko żartobliwie Książe, gdy jego ochroniarz ułożył dłoń na linach otaczających ring i wskoczył na niego zgrabnie. Tam też zdjął marynarkę i poluzował krawat, kręcąc delikatnie barkami, by je rozgrzać.
- nie użyje miecza. -stwierdził ni to do Grajka, ni to do Księcia.
- Rozumiem. Może coś da się na to poradzić. - rzucił jeszcze tajemniczo, po czym samemu znalazł się na ringu.
- Nie musisz się ograniczać. Sam ginąłem tutaj już wiele razy. No, chyba że uważasz, że jesteś aż tak dobry. - dodał wesołym głosem.
S-Drow przytaknął ruchem głowy na ostatnią część zdania.- Jeżeli użyje miecza, nie zdążymy sprawdzić, czy się nadajesz. -stwierdził dość arogancko. - To ma być sprawdzian. Nie pojedynek. Nie trzeba kończyć go szybko. -podsumował swoja logikę, z rękoma założonymi na piersi.
- Skoro tak uważasz. - odparł Grajek - Aż mnie kusi, by się założyć kto wygra, ale skoro nie walczysz pełnią sił, wydaje mi się, że nie ma to sensu.

Mężczyzna zdjął z siebie płaszcz, prezentując w pełni swoją sylwetkę.




Był dobrze umięśniony, mającym rzeczywiście metr dziewięćdziesiąt wzrostu młodzieńcem o czarnych włosach ze srebrnym pasemkiem. Ozdobione kolczykami, lekko spiczaste uszy zdradzały elfich przodków. Bystre oczy szarawego koloru wpatrywały się w S-Drowa. Było z nimi coś nie tak. Twardówki zamiast typowego dla humanoidalnych ras białego koloru były mieszanką zieleni i błękitu.
Ubrany był w czarnawą kurtkę, którą używał jako bluza, biały podkoszulek bez rękawów, ciemnoniebieskie jeansy i czarne adidasy. Do paska przymocowaną miał czarną torbę oraz dwie przypominające pochwy pokrowce, w których trzymał kije. Z ust wystawała mu słomka.

- Pojedynek. - rzucił krótką komendę. Ring został otoczony przez pole siłowe, które w żaden sposób nie utrudniało walki. - To zabezpieczenie byśmy czegoś nie uszkodzi. Nic więcej. - wyjaśnił gitarzysta. - Możemy zaczynać?
S-Drow kiwnął lekko głową, nie zmieniając pozycji. Jego stalowy wzrok omiótł sylwetkę Grajka, jak by oceniał jego potencjał. Widać było, że mimo luźnej postawy jest przygotowany do stoczenia walki, tak jak by jego mięśnie nie potrafiły, chociaż chwili pozostać nieostrożne. - Zaczynaj.
- Skoro nalegasz...
Atakowanie pierwszemu nie należało do stylu Grajka. No ale skoro przeciwnik dawał szansę, to głupotą było nie skorzystać z okazji. Lewa ręka czarnowłosego z rozluźnionymi palcami została opuszczona. Prawa dłoń została przyłożona do ust. Mężczyzna przez chwilę w nią dmuchał, poruszając jednocześnie palcami. Gdy wyciągnął ją w stronę S-Drowa, znajdowała się w niej pulsująca kula światła. Po chwili pocisk ten został wystrzelony.
Grajek tymczasem bacznie obserwując przeciwnika, zacisnął palce lewej dłoni.
S drow rozluźnił trochę ręce i wyciągnął przed siebie dłoń, by zatrzymać nią kulę. Mógł zapewne bez problemu jej uniknąć, ale chciał sprawdzić moc ataku. Dlatego też, gdy ta po prostu rozpłynęła sie, nie czyniąc żądnego widocznego efektu, jego twarz wyrażała zdumienie. Dopiero wtedy odkrył prawdziwy zamiar ataku, gdyż jego nogi ugięły się lekko pod wzmożoną grawitacją.

- Nieźle… -mruknął, ale postawił krok w stronę Grajka, a potem kolejny. - Ale to za mało.
- Ja mam nadzieję, że za mało. Ale zanim pokażę więcej, to sprecyzujmy, czego wy dokładnie ode mnie chcecie. - Grajek lekko przechylił głowę, wyciągając przed siebie dłoń w geście “stop”. - Mam użyć najsilniejszych umiejętności? Mam pokazać jak sobie radzę ze słabymi? Czy po prostu mam starać się ciebie pokonać? - Może w prawdziwej walce użyłby, w międzyczasie jakiejś mocy, ale mając jako takie pojęcie o fair-play, gitarzysta stał spokojnie.
- Pokaż, że nadajesz się do naszej drużyny. -stwierdził S-Drow, a Książe dodał zza ringu. - Realne próby próbowania pokonania S-Drowa brzmią jak najbardziej sensownie.
- Mhm… Ok. - odparł Grajek, po czym znów stanął w swojej wyjściowej pozycji, cały czas bacznie obserwując przeciwnika. - No to spróbuję.
S-Drow był pewny siebie. Albo był aż taki dobry, albo aż taki głupi. Dużo bezpieczniejsze było założenie pierwszej opcji. Czyli zapowiadało się ciekawie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi czarnowłosy wolał mierzyć się z silniejszymi i zręczniejszymi od siebie. Może wynikało to z faktu, że był zwyczajnym idiotą, a może dlatego, że potrafił to wykorzystać…
Przez spodnie mężczyzny przebiegło coś, co gdyby trwało dłużej okazałoby się falą srebrnej energii. Ubranie zasłoniło właściwe działanie tej zdolności. Skóra nóg gitarzysty przybała wygląd i fakturę lustra. Był to ryzykowny ruch - w końcu Grajek nie wiedział dokładnie, na co stać przeciwnika - ale ryzyko z reguły się opłacało.

S-Drow wyczuwszy energię w powietrzu, skoczył w końcu w stronę Grajka. Krótki doskok był spowolniony przez zwiększone przyciąganie, jednak mimo to mężczyzna był szybki. Znalazł się przy Grajku szybciej, niż ten się spodziewał. Nogi muzyka odrywały się już od ziemi w celu uniku, kiedy dłoń blondyna, chwyciła go za skraj kurtki. Odziany w garnitur ochroniarz, wykręcił się i przerzucił wprawnie elfa przez bark. Jednak zapożyczona zręczność, pozwoliła temu drugiemu, wylądować na nogach, nie zaś na plecach, niwelując skutki ataku. Jednak dłoń S-Drowa dalej zaciskała się na jego ubraniu niczym imadło.
Na twarzy gitarzysty początkowo widać było zdziwienie, które jednak szybko przerodziło się w coś w rodzaju zachwytu. Odziany w garnitur jednak nie przechwalał się. Rzeczywiście był dobry i to bardzo dobry. Grajek jednak nie miał zamiaru z nim przegrać. Mężczyzna zacisnął lewą dłoń na ręce trzymającej jego kurtkę, prawą natomiast uniósł zaciśniętą w pięść, szykując się do ciosu. Po rękawach kurtki znów przebiegły oznaki srebrnej fali energii, gdy skóra górnych kończyn zaczęła wyglądać jak lustro. Z lekkim uśmiechem na twarzy uczeń szczurołaka wyprowadzić cios w twarz S-Drowa. Tak naprawdę jednak zamierzał uderzyć w rękę, którą trzymał drugą dłonią, by uwolnić się z uścisku.
Dłoń została opuszczona na trzymającą Grajka rękę. Jednak nim dotknęła materiału garnituru, pojawiła się przed nią stalowa rękawica. Uderzenie w metal zabolało, a ten zadźwięczał, nawet niezarysowany. S-Drow wyglądał jednak na zadowolonego, jeżeli tak można było nazwać, mniejszy grymas na twarzy. - To musiał być silny cios. - zauważył, unosząc Grajka za fraki. - Uczono mnie jednak nigdy nie wypuszczać miecza. Teraz zaś ty się nim stałeś. -dodał, a poza która przyjmował, sugerowała, że zamierza zrobić długouchemu coś bolesnego.

Pomimo bólu, na twarzy Grajka pojawił się lekki uśmiech.
- Uch, mogłem się tego spodziewać. Co to za łowca bez zbroi. – rzucił, nie przejmując się specjalnie byciem porównanym do miecza. - W sumie też mam podobną, ale moja chyba z innego materiału jest. Pokazałbym, no ale nie chcę się teraz bronić. Tylko atakować.
W ręce Grajka pojawiła się kula srebrzysto-szarej energii. Mężczyzna zacisnął ją w dłoni, co sprawiło, że przepłynęła ona na jego palec wskazujący, gdzie uformowała… naparstek. Gitarzysta przez chwilę przyglądał się swemu tworowi z wyraźnym niezadowoleniem.
- Hm… chyba coś nie wyszło… - szybkim ruchem skierował pokryty shinso palec w stronę S-Drowa - Ale zobaczymy, jak to działa.

~*~*~*~

- Jak mi załatwicie płynne shinso czy inne coś, co może mi zregenerować energię, to może uda mi się coś zrobić z twoimi nogami. Tylko muszę dokładnie wiedzieć co z nimi nie tak i kiedy się to stało. - Grajek przyjrzał się dokładnie Księciu - Tylko ostrzegam, że przywracanie im sprawności może potrwać dłużej niż jeden dzień, będzie pewnie boleć i będzie kosztowne. Oczywiście, jeśli mi się uda.
- Nie wiem, czy ci się uda, byłem u kilku dobrych lekarzy...no ale płynne shinso to nie problem. Wykonam parę telefonów i będziesz miał nawet takie o smaku truskawek… a czy teraz możemy iść już na zewnątrz, bo kurewsko chce mi się palić. - jęknął błagalnie blondyn, masując się po kieszeni, w której znajdowała się paczka papierosów.
- Ja swoje zrobiłem. - mruknął jak gdyby na potwierdzenie S-Drow.
- Nie pamiętam, bym był lekarzem. Moje moce są… hm… specyficzne. Może mi się uda. A płynne shinso wystarczy bezsmakowe. - odparł Grajek. - Możemy wyjść, chociaż nie wiem, czy na zewnątrz poczujesz, że palisz. Zresztą jakoś musiałeś się tutaj dostać, to wiesz, jak wygląda sytuacja.

Grajek odprowadził dwójkę mężczyzn do wyjścia z kamienicy. Na pożegnanie Książę wręczył mu wizytówkę, gdyby chciał się z nimi skontaktować. Trochę było to niepotrzebne, choćby dlatego, że czarnowłosy nie miał telefonu.
Miejscowi nawet nie poruszyli się ze swych miejsc i jedynie odprowadzili dwójkę mężczyzn ukradkowymi spojrzeniami. Szczerze, nie dziwił im się. W końcu jakiś instynkt samozachowawczy mieć musieli.

- I jak poszedł trening? - zapytał Shu, gdy tylko jego uczeń przekroczył próg. - Znalazłeś drużynę?
- Był… całkiem ciekawy i pouczający. - odparł gitarzysta, przyglądając się uważnie gazecie trzymanej przez szczurołaka. - A co do drużyny… To się jeszcze zobaczy. Najpierw muszę trochę kredytów zarobić. Jakieś ciekawe oferty są?
Mistrz pokazał gazetę gitarzyście, a ten ją szybko przejrzał, znajdując stronę z ogłoszeniami pracodawców. Przez chwilę jej się przyglądał, eliminując kolejne propozycje, aż w końcu zdecydował się na jedyną, która pozostała.
- To pójdę zobaczyć się z tym Homim. Jak mi się nie spodoba, to poszukam czegoś innego już na miejscu. - wypowiedział swoją decyzję - Nie wiem, kiedy wrócę, ale nie odpuszczę ćwiczeń. - dodał jeszcze, opuszczając mieszkanie.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline