Kethra nie miała skłonności do rumienienia się, ale w tym momencie spiekła raka. Bynajmniej nie z powodu odwzajemnionego uśmiechu Jandara, a ze względu na jego słowa. Spuściła wzrok, ganiąc siebie w myślach za zgodę na ten głupi plan. Podniosła się ze swojego miejsca, zbierając z ziemi łuk i przewieszając go przez ramię. Trzeba przyznać, że jego przemowa trafiła do niej momentalnie. Nawiązanie do Czerwonych Psów było jak strzała, która trafiła w sam środek jej duszy. Sama wzmianka o nich budziła w niej całą burzę uczuć, których nie potrafiła do końca ukryć. Drżenie ciała, cień strachu w oczach, spłoszona postawa...
Okrążając ognisko, stanęła u boku Jandara.
- Przepraszam. Faktycznie dałam omamić się obietnicom zapłaty. Dziękuję za otwarcie mi oczu. - powiedziała cicho, najwyraźniej przeznaczając te słowa wyłącznie jemu. Przez chwilę nie mogła zebrać się na spojrzenie mu w twarz. Zerknęła za to ku Twardemu, który zdawał się podzielać postawę i odczucia swego towarzysza. Uśmiechnęła się smutno.
W tej sytuacji wybór, po czyjej stronie stanąć i komu zaufać, był oczywisty. Odwróciła się do niedoszłych pracodawców. Wyprostowała się dumnie na całe swoje metr sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu.
- Znajdę inne zajęcie. - wzruszyła lekko ramionami.
Była przygotowana na konieczność sięgnięcia po broń, gdyby sprawy przyjęły naprawdę zły obrót. Co prawda powiedziano jej, że może odejść, ale w świetle słów, które padły przed chwilą, mogły być to tylko czcze obietnice.
Ostatnio edytowane przez sheryane : 06-04-2015 o 17:35.
|