Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2015, 22:03   #20
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Strażnicy wpadli jak zwykle z hałasem i krzykiem i choć wiedzieli co zastaną i tak rzucili się najpierw porozstawiać wszystkich po kątach. Potem dopiero rozeznać się w sytuacji. Niemniej po chwila krzyków wszytkom jak się zaczęło tak się nagle skończyło i gdy strażnicy w końcu zaczęli wyprowadzać pojmanych i nie co się uspokoiło Gregor zagadał prowadzącego dziesiętnika.

- A jakaś nagroda za pomoc w ujęciu mordercy jest przewidziana? - Zapytał gdy wyprowadzali pojmanych. W końcu jakaś rekompensata za obrażenia Rut by się przydała.

Strażnicy z wielką atencją wynieśli zadźganego strażnika i wsadzili na dwukółkę która nadjechał chwile później. Natomiast wszelkie pytania zbyli gniewnymi pomrukami lub kolmpletnie ignorując . Dopiero dziesiętnik który wychodził ostatni odparł zdawkowo.
- To nie moja działka… ale przekaże.
W końcu zostali względnie sami. Karczmarz zabrał się za porządki z zadziwiającą wręcz energią a „drużyna” na powrót zasiadła do stołu.
Później gdy już zostali sami a karczmarz z dziewczyną zabrali się za sprzątanie sali.
- Jak się ten Lir czy Lirt zaperzy to faktycznie może być problem ale skoro wiemy czego się spodziewać puszczę przodem Elenę to nas ostrzeże. - “Będę musiał ją przywołać na noc by na rano była wypoczęta.” pomyślał.

- Lasem się pójdzie, albo przetrzepiemy zasadzce karki, albo całkiem ich ominiemy. W obozie się upłynni broń tych geniuszy, którzy próbowali nas załatwić.- Spokojnie rzucił Walter.

- Mogę teraz do naszego de Kroll i mu przekazać, że się pod zamkiem spotkamy i wtedy ani się bić ani przekradać nie będzie trzeba.- powiedziała spokojna już Zoa.
-A jak chcecie to i do de Lira mogę liścik podrzucić by się odczepił do sypialni na przykład gdy będzie spał. A co do broni mam tu w mieście pasera który chętnie ją skupi, jest teraz rynek na taki towar, a dla mnie jest otwarty nawet w nocy zresztą i tak mam do niego sprawę. -
skończyła, zasiadłwszy przy stole i razem z Lulu, która zaskoczyła z jej ramienia na stół , zaczęły konsumować resztę posiłku. Na szczęście dziewczyn służebna zdołała już zmyć krew z podłogi, a straż odciągnąć ciała.

- Jak już chcesz iść do jego sypialni, to czemu nie przekażesz mu bardziej osobistej wiadomości? Może poderżnięte gardło czy coś, albo topór jednego z jego chłoptasiów w głowie. - Machnął ręką. - Jak mu podrzucisz liścik do sypialni to nie odpuści aż nie przetrwoni całej fortuny żeby nam wszystkim łby pourywać, za bardzo będzie się bał. Ci wyżej nie lubią się bać, chcą mieć wyłączność na takie rzeczy. - Dodał po chwili wojownik.

- Ja bym tam ruszył do zamku tuż przed świtem - powiedział Niemój - De Lirt nam nie odpuści zwłaszcza teraz, gdy jego ludzie mogą na szafot trafić.

- Ja bym go ostawił w spokoju i ruszył z rana jak Niemój mówi. Ominą pułapkę jeżeli faktycznie jaka będzie. Ani czasu zbyt wiela nie ma żeby się z Litrem - nie mógł spamiętać nazwiska - w chowanego bawić. A jak mu łeb ukręcić to może być jeszcze gorzej bo co innego jak miejscowi się wyżynają a co inszego i ktoś obski zaczyna im suzenerów wycinać.

Na dyskusji o planach zeszło im jeszcze trochę czasu i któryś kufel piwa czy czego kto tam pił. Nim rozeszli się do pokoi Gregor zagadał karczmarza wręczając mu cztery dukaty.
- To za zwierzaki. Konia muszę gdzieś ostawić może być i taż że i resztę przyjdzie mi odesłać. - Dorzucił jeszcze srebrnych szylingów – To dla pachołka. Zwierzaki same wrócą na skraj lasku przed miastem. Poślesz kogoś jutro rano niech zaczeka do południa jak pojawią się zwierzaki przyprowadzi tu. Same wejdą do kojca z moją klaczą i zostaną do mojego powrotu. Są przyuczone i w szkodę nie wejdą. Niech tylko ten kogo poślesz ma ze sobą to. – I tu wręczył karczmarzowi starą koszule.
Nim się położył zajrzał jeszcze do stajni gdzie nocował Hog o Hera. Elena jeszcze nie wróciła z nocnych łowów ale wiedział że znajdzie ją na któreś z belek nim wstanie dzień.

Rano wraz ze świtaniem spotkali się wszyscy na dole przy stole. Zjedli pośpieszne śniadanie i opuścili miasteczko. Gregor wyszedł jako ostatni wraz z całym zwierzyńcem ale szybko dogonił resztę a gdy weszli w las wysforował się na front i pewnie poprowadził drużynę lasem aż do obozowiska. Rut i Elena wyczuły żołdaków de Lirta na długo zanim oni mieli choćby cień szansy ich przechwycić. Nadrobili trochę drogi ale Gregor przynajmniej maił pewność że dotrą na miejsce bez ogona nawet jakby skazańcowi wpadł do głowy jakiś głupi pomysł.

Reakcja de Krolla zaskoczyła go chociaż… nie zdziwiła. Ktoś kto chciał położyć łapę na zamku i go utrzymać musiał mieć uszy gdzie trzeba.

- W końcu nadjechały leśne ludki. – Zażartował gdy ucichł tętent koni.
W końcu stanęli przed ścianą mgły i tu zaczęły się schody. Dzik zaparł się na dwa kroki od miejsca gdzie zapach mgły był wyczuwalny nawet dla Gregora. Najpierw tylko stał potem zaczął dreptać w miejscu zawracać odbiegać kilka kroków i wracać. Zdenerwowanie dzika udzieliło się pozostałym zwierzętom. Lulu już dawno zagrzebała się w plecaku i nie było sensu jej nawet wołać. Elena nastroszyła pióra tak że wydawał się dwa razy większa a po chwili wzbiła się w powietrze zataczając ciasne okręgi nad głową tresera. Rut zjeżyła sierść na karku zaczęła warczeć na mgłę.


Gregor ukląkł przed zwierzakami.

- I tak wejdę. – Włożył w te słowa całą swoją stanowczość. – Jako stado będzie bezpieczniej. – Tu dominowało poczucie bezpieczeństwa.
Po chwili Rut podeszła i polizała Gregora po ręce i oparła łeb na jego kolanie. Po chwili Elena wylądowała mu na ramieniu. Dzik niestety zaparł się ni nie dał się przekonać. Gregor zmierzwił sierść na łbie wilczycy.

- Wiedziałem że mnie nie opuścisz ale teraz pójdę sam. Wracaj z Hogiem do Hery. Idź. – Gdyby ktoś znał go nieco lepiej wiedział by ile go to kosztowało ale nie miał serca brać rannej wilczycy do tak niebezpiecznego zadania. A Hogiem mógłby… Znał niejedną metodę naginania woli ale nie tak funkcjonował układ w jego stadzie i nie było ceny dla której naraził by wzajemne zaufanie na szwank. – Idźcie do „kamiennej nory ludzi” do „ich stada”. Tam gdzie kończą się drzewa czekajcie. Przyjdzie „obcy człowiek mój zapach” idźcie z nim. Zaprowadzi do Hery. Czekajcie razem jak stado. Wrócę. - W słowa włożył emocje jakie towarzyszył im gdy wchodzili do miasta a na koniec radość po długiej rozłące.

Gdy zwierzęta odeszły w stronę miasteczka przeciągną się. Poprawił ekwipunek na co sowa zareagowała głośnym protestem.

- To bierzmy pieska na krótką smycz i w drogę.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline