Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2015, 14:20   #669
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Andy był całkiem zadowolony. Na to składało się parę przyczyn. Poczawszy od szczęśliwego powrotu z powrotem do pociągu, poprzez ładną pogodę jak na ten rejon i porę roku no całkiem udane zdobyczne radiowe zabaweczki które własnie udowadniały swoja przydatność aż po pogaduchy przez nie z Max. Miał dziwne wrażenie, że przez te radyjka ma bardziej seksowny głos niż tak twarzą w twarz. A może to tak działala pozbawiona wzroku wyobraźnia? Nie był pewny... W każdym razie ten nieźle zaczynający się poranek i pogaduchy z Max którą właśnie bajerował na nocne szczelania i sprawdzania sprzętu wszelakiego bo tej nocy już mu się nie chciało własnie miał się ku końcowi. A dokładniej okazało się, że jakies nieproszeni goście walą prosto na nich.

Popatrzył chwilę na zblizający się pojazd. Jedn. Osobówka. I ponoc trójka ludzi. Trochę nie wyglądało to na atak a jak już to mało rozsądny. Jak już to na jakąś podpuchę. Lub po prostu na przypadkowych podróżnych. Tylko się jakoś dziwnie starali jechać wprost po torach waląc prosto na ich pociąg zupełnie jakby jakąś sprawę mieli.

- Max, zostań na dachu i filuj na nich. Tom, to samo. Rob, weź sobie znajdź jakąs wygodną miejscówę po lewej. John, zostań w pobliżu mnie. Hej, kolego! Daj znać Ellen na wszelki wypadek, że ktos ma chyba do nas sprawę. - poprzydzielał rolę licząc, że obcy albo się zatrzymają albo bedą jechać przy torach prawie dokąd się da. Przez te bagna dookoła jakoś nie sprzyjały do jazdy o ile się nie miało jakiejś łodzi czy amfibii co poranni myśliwi, ich przemoczenie i zdobycz w postaci ustrzelonych, błotnolubnych kaczuch aż nadto o tym świadczyła.

W efekcie z ich ochrony powstawał worek ogniowy. Tom i Max mieli świetny widok z góry, lepszy niż ktokolwiek z poziomu ziemi czy torów. Gdyby tamci próbowali zwiać na pobocze czy pieszo czo bryką nadal byliby raczej widoczni z góry nawet jeśli z poziomu gruntu niekonecznie. Teraz też dawała o sobie znac przydatność podręcznej łączności: ci na dachu mieli i Andy ją miał. Max mogła więc na bierząco korygować ruchy szturmowca a ten resztę swoich ludzi nawet jeśli sami chwilowo straciliby ich z oczu. Od prawej stał on sam z Johnem Kennex'em. Sam zamierzał pogadać i liczył, że John będzie go osłaniał z bliska. W razie kłopotów flankowali ogniem ze swojej prawej. To pozornie pozostawiało wolną lewą ale tam wedle planu Andy'ego miał już czekać Rob gdyby tamci próbowali zwiać w tę stronę czy skryć się za maszyną. Tył czyli odwrót pozostawiał im wolny bo jakby mieli zamiar zwiewać czy grzecznie odjechać nie zamierzał im zabraniać.

- Pogadam z nimi. Osłaniajcie mnie. Nie zaczynamy pierwsi ale też i niech nikt się nie da głupio sprzątnąć jasne? - rzekł widząc, że bryka zwalnia i jest już niedaleko. Całkiem ładna maszyna swoją drogą, zauważył z ciekawością. Nastawił krotkofalówkę na nadawanie tak by Max mogła słyszeć przynajmniej to co on mówi a może i rozmówcy.

Na szczęście nie wyglądało to na atak. Ale w sumie chuj wie na co... Obcy podjechali, zatrzymali się, kierowca zgasił silnik i wysiadł... I na tym się skończyła ich inicjatywa. - Ale nam się mistrze elokwencji trafili... - rzucił pod nosem tak, że słyszał go bezposrednio tylko John a przez radio pewnie Max.

- Dzień dobry. Jestem Andy Morrison z Kolei Nowojorskich. Zgaduję, że macie do nas jakąś sprawę. Ale jak tak to albo mówicie o co chodzi albo bądźcie uprzejmi przeparkować swoją maszynę gdzieś dalej. - odezwał się pierwszy skoro nie doczekał się, żadnej reakcji od tej trójki jak już widział z bliska. Może i nie kombinowali nic z żadnym atakiem czy co ale jakos nie zamierzal się bawić w cały dzień zgadywanek o co im biega. Stał swobodnie dłubiąc lufa swojej strzelby koło buta. John'owi też polecił mieć broń dobytą i na widoku choć nie wycelowaną. Ot, tak dla zachwania psychicznej zdrowotności i rozsadku przybyszy. Jak obcy widzieli ludzi bez dobytej broni to już czasem samo to jakoś czasem ich głupio kusiło.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline