Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2015, 00:31   #25
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf wstał na drugi dzień zmęczony. Otworzył oczy gdy tylko pierwsze promienie słońca padły na jego twarz, a to oznaczało, że zbyt późno by porządnie się otrząsnąć z konsekwencji uczty, ciążących na jego głowie niczym solidny kamień. Youviel nie było w komnacie, ale rycerz nawet nie próbował się domyślać, gdzie ją wywiało. Pozostało jedynie szybko przepłukać głowę w misce zimnej wody i ruszyć niezbyt żwawym krokiem do kuchni. Tam niezbyt wylewnie dziękując kucharce przyjął magiczny specyfik, które nie ustępowały mocą leczniczą miksturom Karla – sok z kiszonych ogórków. Zachłannie pochłonął cały kubek zanim usiadł do śniadania. Baba która akurat urzędowała za garami nie poskąpiła mu jajecznicy i chleba. Wiedziała że dziś drużyna wyrusza z zamku a widać wychodziła z założenia, że chłop musi się najeść przed pójściem w pole. Powoli żując kolejne kęsy strawy obserwował co się dzieje w kuchni. Kręciło się tu sporo ludzi, wnoszono martwego jelenia. Któryś z myśliwych musiał się popisać, bo zwierz nie należał do małych. Poroże po chwili zniknęło, jak również poświęcona mu uwaga Wolfa.

Jedzenie wzmocniło rycerza i pozwoliło mu powrócić do życia. Trzeba było się szykować. Wrócił do swojej komnaty po swoje rzeczy. Plecak oraz worek juczny leżały w kącie. Dobytku elfki nie było – widać musiał się z nią minąć. Stojąc przed trochę krzywym zwierciadłem powiązał dokładnie kurtę skórzaną i wsunął na nią zbroję kolczą. Do tego przytroczył rzemieniami napierśnik, który otrzymał wraz z nadaniem. Sięgnął po oręż, zarzucił tobołki na ramię i już miał ruszyć na dół, ale przy wejściu się zatrzymał stukając palcem we framugę. Cofnął się do biurka i zabrał z blatu zrolowany pergamin. Do ruszenia w podróż zostały jeszcze jakieś dwie godziny, ale nie zamierzał ponownie pokonywać schodów.

Na dziedzińcu dał plecak i worek chłopakowi stajennemu z przykazaniem by zaczął rychtować wierzchowca. Sam zaś skierował się na podgrodzie, by odwiedzić urzędujących tam kupców. U Alessandro zamówił protezę oka. Nie sądził, żeby coś takiego miało mu się kiedykolwiek przydać. Opaska skutecznie załatwiała sprawę. Youviel jednak postraszyła go, że z kolejnymi miesiącami brew zacznie mu opadać deformując twarz. Nie wiedział ile w tym prawdy, ale musiał przyznać jej rację, bowiem pamiętał, że weterani wypełniali oczodół nawet drewnem. Alessandro jednak sprowadził dla niego szklaną protezę. Niezbyt wyszukaną, ale była gładka, lekka i nie groziła drzazgami. Odebrał też od niego inne zamówienie. Dwa pistolety. Nie dochodził, czy kupiec je sprowadził czy wygrał w karty od któregoś z kondotierów Deuvala. Zapłacił mu za wszystko garścią monet, wysłużonym mieczem i strzelbą, z której miał coraz mniejszy pożytek. Pistolety łatwiej było dobyć.

Gdy wyszedł od Alessandra, spotkał Youviel. Jak zwykle ostatnimi dniami - on był mrukliwy, ona rozgadana. Razem ruszyli na dalsze "łowy". Odwiedzili pozostałych kupców dobierając pozostały ekwipunek na wyprawę - w tym łopatę. Nie chciał z przymusu zostawiać towarzyszy w płytkich kurhanach. Odebrał również i tarczę, którą kilka dni temu dał do naprawy i pomalowania. Nie przykładał jeszcze dużej wagi do swojego tytułu, ale powoli zaczynał. Malunek na tarczy był jednym z tych drobnych kroków. Wszystko zabrało mu to akurat dwie godziny. Gdy wrócił na dziedziniec, wszyscy już się zebrali. Dał chłopakowi stajennemu worek, w którym zebrał zakupione rzeczy, aby dotroczył go do siodła. Sam zaś poświęcił uwagę drużynie i Deuvalowi.

- Raz jeszcze to rzeknę – podniósł głos. - Naszym celem jest Bragthorne. Istota, której życie jest poświęcone służbie Nagashowi. Jego celem jest czynienie zła, knucie i spiskowanie przeciw krajom Starego Świata. Przeciw życiu. Ostatni ślad jaki zostawił, prowadzi do Arabii i tam, z pomocą bogów, własną stalą zakończymy jego mroczną legendę.

Z początku chciał mówić dalej, ale pomny przezorności Manfreda, ugryzł się w język. Zamiast tego podszedł do Deuvala wyciągając zza pasa zrolowany pergamin.

- Tak jak eśmy się umawiali. W wasze ręce powierzam pieczę nad tym miejscem i wiedzcie że robię to ze spokojem ducha. Wiem że sobie poradzicie, lepiej niźli ktokolwiek na waszym miejscu. Kilka rzeczy jednak chciałbym abyście dopilnowali. Wszystko napisałem w tym liście. Niech bogowie łaskawie patrzą na baronię i czuwają nad waszymi poczynaniami kapitanie. Jeśli nie zdążymy na zmagania z Waagh, niech nasi ludzie urżną kilka zielonych łbów za nas.

Z uśmiechem wręczył starszemu od siebie oficerowi list i uścisnął mu rękę w przedramieniu.

Kapitanie,

1. Nie mieszać się w politykę sąsiadów. W naszym interesie leży jedynie pomoc krasnoludom w wojnie z zielonymi. Poproszeni o pomoc z bandytami, goblinami z lasów, czy inszym paskudztwem odmawiajcie gdyż nie mamy na to ludzi.
2. Jakby kto spóźniony z pomocą wyprawie przybył, przyjmijcie go i ugośćcie, ale nie posyłajcie naszym tropem. Zamiast tego wybadajcie czy pomoc można wykorzystać w walce z zielonymi lub ku ogólnemu dobru Baronii.
3. Jakbyście odczuli brak ludzi, zaproponujcie amnestię bandytom i złoczyńcom z lochów, pod warunkiem służby zbrojnej.
4. Wystosujcie pismo do Nuln z zapytaniem o możliwość zakupienia kilku dział. Niechaj podadzą cenę. Nie podejmujcie jednak póki co decyzji o zakupie. Nie mamy inżynierów. Jeszcze
5. Wybadajcie gdzie w okolicy znajduje się jakiś klasztor. Baronia skorzysta na współpracy z ludźmi wykształconymi. Możecie dać drobną dotację na szkołę przyklasztorną. Brakuje nam dobrych skrybów.
6. Wystosujcie list do Barak Varr i do Nuln z zapytaniem o ochotników wśród górników i inżynierów, którzy chcieliby rzucić okiem na góry i wzgórza będące na terenie baronii. Może uda się zwiększyć wydobycie kruszcu.
7. Wspierajcie handel. Tutejsze ceny są złodziejstwem w biały dzień. Nie zamykajcie bram przed kupcami. Acz miejcie na nich baczenie.
8. Załatwcie burdel. Żołnierzom się przyda, a i mieszkańcy podgrodzia skorzystają. Tylko żadnych ulg. Dziesięć procent interesu idzie w skarbiec Falcao.

Pozostawajcie w zdrowiu.
Sir Wolfgang de Louis



Odebrał od chłopaka stajennego swojego wierzchowca i wskoczył na niego, moszcząc się w siodle. Podjechał do drużynników i już normalnym głosem dał sygnał do wymarszu. Wyjechał jako pierwszy. Milczał, póki nie opuścili podgrodzia. Plan podróży wyjawił towarzyszom dopiero kilkaset metrów od Falcao.

- Ruszamy szlakiem do miasta Zvorak, a stamtąd szlakiem przez góry do Tilei. Naszym celem jest portowe miasteczko Luccini. Tam czeka na nas koga „Królowa Mórz”, którą popłyniemy do Arabii. Tam będziemy się kierować do Al-Haikk, gdzie spotkamy się z Maximillianem Wernerem. Może rzucić nam nieco światła na trop jaki pozostawił po sobie Bragthorne. Przedstawię go wam przy najbliższym popasie – zrobił przerwę, po czym kontynuował. - Tymczasem trzymajcie szyk. Youviel i Lotar zwiad. Sir Gottfried i Hans straż przednia. Wolfgrimm i Galvin straż tylna. Reszta również dwójkami środkiem formacji. Bez zbędnych opieszałości. Za trzy tygodnie będzie Noc Wiedźm. Wolałbym, aby nie zastała nas gdzieś w drodze.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 08-04-2015 o 01:31.
Jaracz jest offline