Cofnął się z powrotem do kokpitu, nie było sensu nawoływać Kehila. Skoro taki z niego narwaniec, to niech radzi sobie sam! Moment i wpakuje się pewnie w jakiś problem. Żeby tylko nie rąbnął w jakieś drzewo, heh.
Obejrzał się w stronę żołnierzy i zmrużył oczy. Mruknął coś pod nosem, po czym jego wzrok powędrował na jeden ze skanerów.
- Co do... - Nie skończył zdania, bo żwawym krokiem ruszył w stronę panelu, oparł się obiema rękoma o blat i przyjrzał ekranowi.
Postukał kilka razy palcami, jakby to miało poprawić jakość przekazu, jednak nic nie uzyskał. Już chciał walnąć pięścią, lecz obok pojawił się Khedryn.
- Nie potrzeba być dżedajem, żeby to zauważyć - odparł, uśmiechając się kącikiem ust.
Odwrócił się w stronę Falla i klepnął go porządnie po ramieniu.
- Możemy próbować, rycerzyku. O ile zawracanie jest głupie, o tyle zejście z traktu to całkiem rozsądny pomysł. Może ten złom to pociągnie... - Ostatnie zdanie dodał już bardziej do siebie, przyglądając się "śnieżycy" z lekkim niepokojem. Co to mogło być? Pewne było to, że jeśli nie ustąpią temu z drogi, prawdopodobnie zmiecie ich jak stado przerażonych banth.
- No, to do roboty - powiedział już bardziej wesoło, zacierając ręce. |