Trzymany przez Guntera jeniec był cały zlany zimnym potem, a gdy ten przyłożył mu ostrze miecza do gardła, mężczyzna momentalnie stał się blady jak kartka papieru.
- Wysłaliśmy dwunastu naszych ludzi z łupami w stronę obozowiska naszego przywódcy, Ortegi - odparł przerażony nie na żarty, ale skłonny do współpracy banita. - To niecały dzień drogi na północ stąd.
- O zbliżającej się arystokratce dowiedzieliśmy się od szefa. Nie wiem skąd on miał te informacje, ale to właśnie jego prawa ręka, Heinrich, osobiście dowodził atakiem na karawanę - przełknął głośno ślinę, po czym dodał niepewnym siebie głosem:
- Nic wam nie zrobiliśmy, proszę, wypuście nas! Odejdziemy i już nigdy nas nie zobaczycie...