Nie omieszkał poczęstować się jedzeniem, zaproponowanym przez Jedi. Był tak głodny, że obrzydliwą papkę pochłonął ze smakiem, zwieńczając wszystko beknięciem.
Dopiero po najedzeniu się zabrał się za pracę, ale był w zupełnie innym nastroju, niż kilka chwil wcześniej. Nawet pogoda mu nie przeszkadzała i mimo wszystkich przeciwności, nabrał pozytywnych myśli.
Na nic jednak zdały się, gdyż łazik był w gorszym stanie, niż można było się tego spodziewać. Naprawy wymagały pracy przy otwartej elektronice, a to nie szło w parze z obecną im pogodą.
- Jakby udało wam się skołować jakieś zadaszenie, stawiam pierwszą kolejkę w kantynie - rzucił głośno do rozproszonych towarzyszy. - Bez tego musimy czekać na polepszenie pogody, chyba że chcecie się trochę podsmażyć.
Mimo wszystko Charles wciąż próbował coś szperać i kombinować przy łaziku na tyle, na ile pozwalały mu warunki. Chciał wykonać przynajmniej tę robotę, która była możliwa tu i teraz, by nie odkładać niepotrzebnie na później jakichś pierdół.
Kiedy przechodził obok Khedryna, zatrzymał się przy nim na moment i skierował wzrok w stronę, w którą wpatrywał się Jedi. Uniósł brwi i skrzyżował ręce na piersi.
- Uuuu, mamy towarzystwo. Co to za kicia?
Bez względu na odpowiedź, wrócił do napraw, jednak w niedalekiej odległości od Khedryna, by w razie czego móc kontynuować rozmowę bez ewentualnego podnoszenia głosu. |